Studium blokad myślowych...
#21
Napisano 2010-06-23, godz. 09:03
#22
Napisano 2010-06-23, godz. 09:53
I powodzenia.
#23
Napisano 2010-06-23, godz. 17:13
#24
Napisano 2010-06-23, godz. 20:06
#25
Napisano 2010-06-23, godz. 20:39
No i stało się, jestem nowym członkiem szerokiego grona odstępców Wczoraj miałem rozmowę z dwoma starszymi, powiedziałem, że nie chcę być dłużej w organizacji. Oczywiście próbowali mnie przekonać, ale nie długo bo moje stanowisko było jasne. A więc jestem wolny
Gratulacje, witaj w życiu
Tak sobie przemyślałam Wasze wypowiedzi i sądzę, że moi najbliżsi nie byli głęboko zablokowani i docierały do nich argumenty logiczne. Niemniej moja mama zdecydowała, że nie odejdzie z Organizacji, choć wiele wadliwych spraw do niej dociera i w niejednej sprawie pyta mnie lub moje rodzeństwo o nasz punt widzenia. W zasadzie to rzadko pojawiała się w naszych rodzinnych dyskusjach obrona kwestii doktrynalnych, bo nie byliśmy przywiązani do wykładni Strażnicy. Nowe światło nie stanowiło opoki naszych duchowych dróg, trudno było za nim nadążyć. Niezmiennym wydawało nam się tylko PŚ. Często nasze duchowe rozmowy sprowadzały się w grucie rzeczy do omawiania niezasadności nauk podawanych przez niewolnika i krytyki poczynań Organizacji. Odejście ze zboru śJ to jednak poważny krok, poniekąd przekreślający dotychczasowe zaangażowanie religijne. Jak się było prawie 60 lat świadkiem, głoszącym jedyną prawdę i namawiającym innych do wielbienia Boga w jedynej słusznej Organizacji, trudno podjąć radykalną decyzję o odejściu. Po co odchodzić w nieznane na duchową poniewierkę? No i wszędzie podobno jest tak samo, a nawet gorzej.
U moich rodziców obserwuję coś podobnego.Myślę,że bardzo wielu może być takich ŚJ.
Ostatnio rozmawiałam z moim tatą o rozwodach (sama mam jeden za sobą ), to była raczej luźna rozmowa.Opowiedział mi,że kilka młodych małżeństw ze zboru jest w separacji i chyba się rozwiodą.Powiedział mi o nich, bo ja znam te osoby z czasów, kiedy byłam ŚJ.Potem powiedział coś ,co bardzo mnie zaskoczyło.Stwierdził,że to w dużym stopniu wina organizacji, która naciska na śluby, krótkie narzeczeństwa no i nie można zamieszkać ze sobą przed zawarciem małżeństwa, a na kilku randkach pod okiem starszych cioć trudno się dobrze poznać Po wygłoszeniu tej bardzo nieprawomyślnej teorii zamilkł na chwilę,jakby zorientował się co powiedział.Błyskawicznie zmienił temat i poszedł do kuchni zrobić sobie herbaty.
Użytkownik malinowa7 edytował ten post 2010-06-23, godz. 20:40
#26
Napisano 2010-06-24, godz. 06:37
zobaczylem w nim dziecko, które chce szeroko pojetej akceptacji i boi sie prawdziwej konfrontacji, gdyz wiąże się ona z konfliktem uczuć.
ale teraz juz wiem co robić i jak sie zachowywac. dziekuje pawdob za studium przypadku i Wam za wypowiedzi.
to niesamowite jak mozna sie odblokowac. bo to ja jestem zablokowany i musze sie uwolnic, mowiac co czuje
Użytkownik gruby drab edytował ten post 2010-06-24, godz. 06:38
wynika że
tyle wiemy o świecie
a o nas trochę mniej
#27
Napisano 2010-06-24, godz. 06:58
Zastanówmy się, jak moja mama poradziła sobie z dysonansem poznawczym. Mama jest zbyt inteligentną osobą, aby nie rozumieć, co oznacza dawna wykładnia, że Armagedon ma przyjść za życia ludzi pamiętających wydarzenia z 1914r. Dlatego aby nie popaść w obłęd lub nie załamać się, stworzyła swoją własną wersję nowego światła. Swoisty mix starej i nowej wykładni. Otóż wciąż wierzy, że pokolenie pamiętające 1914r przeprowadzi ją do "nowego świata" a CK dołożyło do tego pokolenia młodych pomazańców. Nie akceptuje faktu, że zasadniczo nie istnieją już ludzie pamiętający wydarzenia z 1914r ( na marginesie: w mojej młodości uczono, że to pokolenie musiało widzieć wyraźną różnicę pomiędzy światem z przed I Wojny Światowej a po niej )
W psychologii nazywa się to bodajże" wypieraniem ze świadomości faktów". To dlatego w więzieniach jest tylu w cudzysłowie niewinnych ludzi. Proszę mi wierzyć, że większość np. gwałcicieli jest święcie i szczerze przekonanych, że siedzą za niewinność. Wierzą, że ich ofiara po prostu miała chęć na bzykanko. Ta szczera wiara pozwala im nie załamać się. To naturalna reakcja organizmu - wypieranie ze świadomości faktów.
Myślę, że podobny mechanizm działa u większości świadków - wypierają ze świadomości fakty. To pozwala im nie popaść w szaleństwo.
#28
Napisano 2010-06-24, godz. 07:31
Wróćmy do blokad myślowych.
Zastanówmy się, jak moja mama poradziła sobie z dysonansem poznawczym. Mama jest zbyt inteligentną osobą, aby nie rozumieć, co oznacza dawna wykładnia, że Armagedon ma przyjść za życia ludzi pamiętających wydarzenia z 1914r. Dlatego aby nie popaść w obłęd lub nie załamać się, stworzyła swoją własną wersję nowego światła. Swoisty mix starej i nowej wykładni. Otóż wciąż wierzy, że pokolenie pamiętające 1914r przeprowadzi ją do "nowego świata" a CK dołożyło do tego pokolenia młodych pomazańców. Nie akceptuje faktu, że zasadniczo nie istnieją już ludzie pamiętający wydarzenia z 1914r ( na marginesie: w mojej młodości uczono, że to pokolenie musiało widzieć wyraźną różnicę pomiędzy światem z przed I Wojny Światowej a po niej )
W psychologii nazywa się to bodajże" wypieraniem ze świadomości faktów". To dlatego w więzieniach jest tylu w cudzysłowie niewinnych ludzi. Proszę mi wierzyć, że większość np. gwałcicieli jest święcie i szczerze przekonanych, że siedzą za niewinność. Wierzą, że ich ofiara po prostu miała chęć na bzykanko. Ta szczera wiara pozwala im nie załamać się. To naturalna reakcja organizmu - wypieranie ze świadomości faktów.
Myślę, że podobny mechanizm działa u większości świadków - wypierają ze świadomości fakty. To pozwala im nie popaść w szaleństwo.
Bodajże, Erich Fromm w książce "Psychologia religii" charakteryzuje to zjawisko jako "racjonalizacja działań". Autor przedstawia tę kwestię również w aspekcie pozytywnym, ale dużą część opracowania poswieca, wlasnie negatywnym skutkom racjonalizacji, ktora prowadzi do blokad i niemoznosci uwolnienia sie od abstrakcji, nonsensu, nałogu, destruktywnego zachowania wobec innych.
przyklad najprostszej racjonalizacji:
palę bo..... lubię.
krzyczę bo.... mnie zdenerwował.
wierzę w to bo... lepsi ode mnie w to wierzą
zgwalcilem ją bo.... mnie kusiła
pokonanie racjonalizacji w sobie wymaga ogromnego wysiłku i przemiany osobowosci. nie jest to proste, bo racjonalizacja jest paradoksem samym w sobie. jest czyms co utrzymuje nas z dala od obłędu, poczucia winy, a jednoczesnie zaciemnia obraz czesto zalosnej sytuacji w jakiej sie znajdujemy.
zabiliśmy ich, bo.... to oni naz napadli.
świat natury nie ma takich dylematów, poniewaz nie posiada samoswiadomosci. biblia mowi, ze adam i ewa nie wiedzieli, ze sa nadzy. jak pies, kot czy słoń
z czasem czlowiek wyksztalcil mozliwosc postrzegania siebie i musial w wypadku zlozonych sytuacji wyjasnic dlaczego postepuje w okreslony sposob, aby nie zniszczyc samego siebie (umyslu - w konsekwencji ciala).
dla wspolczesnego czlowieka oznacza to obronę, przez racjonalizowanie dzialan, wiary, odruchów, a jednoczesnie zjawisko to jest dla niego przeklenstwem. marzenie o idylii, raju i doskonalosci jest gleboko ukrytym pragnieniem ucieczki przed racjonalizowaniem, wewnetrzną sprzecznoscia, ktora unieszczesliwa. jest pragnieniem powrotu do natury. czlowiek znajduje sie w stanie ciaglej decyzyjnosci. instykt robilby to za nas.
jak to tak ogarnę, to bardziej wiem jak postepowac. wydaje sie, ze slusznym byloby nie niszczyc racjonalizacji, np twojej czy mojej mamie, pawdob. ale to ma pewne implikacje, zwiazane np z stosunkiem naszych matek do nas samych.
wiec moze warto nazwac rzeczy po imieniu, a zmienia sie w oka mgnieniu
ja mam zamiar to zrobic i nazwac zachowanie mojej rodziny "racjonalizacją" wytlumaczyc im na czym ona polega i zostawic ich z tym. jak nazwą mnie znowu filozof, to tym razem zapytam ich odwaznie czy to jedyny argument jaki mają w tej sprawie.
Użytkownik gruby drab edytował ten post 2010-06-24, godz. 07:32
wynika że
tyle wiemy o świecie
a o nas trochę mniej
#29
Napisano 2010-06-24, godz. 08:38
Tak sobie przemyślałam Wasze wypowiedzi i sądzę, że moi najbliżsi nie byli głęboko zablokowani i docierały do nich argumenty logiczne. Niemniej moja mama zdecydowała, że nie odejdzie z Organizacji, choć wiele wadliwych spraw do niej dociera i w niejednej sprawie pyta mnie lub moje rodzeństwo o nasz punt widzenia. W zasadzie to rzadko pojawiała się w naszych rodzinnych dyskusjach obrona kwestii doktrynalnych, bo nie byliśmy przywiązani do wykładni Strażnicy. Nowe światło nie stanowiło opoki naszych duchowych dróg, trudno było za nim nadążyć. Niezmiennym wydawało nam się tylko PŚ. Często nasze duchowe rozmowy sprowadzały się w grucie rzeczy do omawiania niezasadności nauk podawanych przez niewolnika i krytyki poczynań Organizacji. Odejście ze zboru śJ to jednak poważny krok, poniekąd przekreślający dotychczasowe zaangażowanie religijne. Jak się było prawie 60 lat świadkiem, głoszącym jedyną prawdę i namawiającym innych do wielbienia Boga w jedynej słusznej Organizacji, trudno podjąć radykalną decyzję o odejściu. Po co odchodzić w nieznane na duchową poniewierkę? No i wszędzie podobno jest tak samo, a nawet gorzej.
odbyłam ostatnio poważną rozmowę z moją mamą, która w czasie zakazu był gorliwą kolporterką literatury, przez farsę związaną z rokiem 1975 zawaliło się jej całe życie, odeszła od "prawdy" wyszła za "światusa", urodziła mnie i moją siostrę. Przez jakieś 20 lat była "wyłączona" - jednak gdzieś "coś" ją ciągnęło do powrotu, i gdy tylko okoliczności stały się sprzyjające (rozwód, nowe lokum, inni ludzie) wróciła do zboru. Wracając do naszej rozmowy, po krótce wyłuściłam jej żeby dała mi spokój że :
nie chodzę na zebrania!!
nie głoszę!!
nie mam przemówień!!
nie przygotowuję dzieci do głoszenia!!
obchodzę dzień babci,mamy,dzecka,kobiet,taty itd!!
urządziłam coś a`la urodziny mojemu dziecku!!!!!!!!!!
czasem sobie zaklnę!!!
posiadam "świeckie" towarzystwo!!
jak zawsze podczas w miarę szczerych rozmów miała do mnie to i owo, tak więc w końcu po 20 latach nie wytrzymałam... (kiedyś byłam kilka lat w "pionierce", chrzest przyjęłam jako 14sto letnie dziecko)i poszła wiązanka jak z karabinu maszynowego, z tym, że baaardzo logicznie i spokojnie to przedstawiłam.
Na początku mama zaniemówiła, z jej reakcji wywnioskowałam ze szybciej spodziewałaby się opowieści o zdradzie czy innych pratykach które kwalifikują się do wykluczenia czy opuszczenia ORG ale nie TAKIE nauki. Nigdy nie widziałam takiego wyrazu na twarzy
Po pięciu minutach przerwy mama mówi do mnie:"ale nic nikomu nie mów, nie musisz chodzić na zebrania, głosić też nie musisz, po prostu przyjdź raz na jakiś czas na jakiś kongres, pamiątkę i to wszystko, ja nie mogę odejść bo... i tu długa pauza, bo... dłuższa pauza, bo za dużo mam tu znajomych, przyjaciół, ludzi których znam"
potem była rozmowa nt podstawowych błędów ostatnich lat TOW, szukanie w strażnicach, kwestie krwi, roku 1914 i inne... gdy wydawało mi sie że mam sytuacje "opanowaną" za dwa dni zadzwonił telefon
"Agniś, musimy porozmawiać! kiedy mogę przyjechać??
- ale mamuś, ja nie mam nic więcej do dodania, wszystko co chciałam powiedziałam ci
Nie! tak tego nie zostawię, musimy porozmawiać
-nie, nie musimy, ja zdania nie zmienię, możesz przyjechac na moje urodziny
<cisza>
-chcesz, to przyjedź, będzie kilka osób
<cisza>
-muszę kończyć bo ktoś przyjechał"
cisza jest do dziś ale wiem, że COŚ zrozumiała, ale niestety mam słabą siłę przebicia bo jestem jedna, nie mam tabunu ludzi za sobą, czasopism, książek, interpretacji itd...
czas pokaże a ja.. czuję się wolna, wolna od nakazów, zakazów i prania mózgu i cieszę się ze moje dzieci będą mogły same wybrać w przyszłości w jakim stopniu chca poznawać naszego Boga i jego Syna Jezusa i w jakiej formie przyjąć Go do swego serca.
być chrześcijaninem NIE równa się być w organizacji
#30
Napisano 2010-06-24, godz. 08:38
No i stało się, jestem nowym członkiem szerokiego grona odstępców Wczoraj miałem rozmowę z dwoma starszymi, powiedziałem, że nie chcę być dłużej w organizacji. Oczywiście próbowali mnie przekonać, ale nie długo bo moje stanowisko było jasne. A więc jestem wolny
Bordo - odstępco. Proszę mnie nie pozdrawiać i nie pisać do mnie na prv.
Oczywiście żart.
Gdybym mógł ci jakoś pomóc - jestem do dyspozycji.
#31
Napisano 2010-06-24, godz. 08:46
No i stało się, jestem nowym członkiem szerokiego grona odstępców Wczoraj miałem rozmowę z dwoma starszymi, powiedziałem, że nie chcę być dłużej w organizacji. Oczywiście próbowali mnie przekonać, ale nie długo bo moje stanowisko było jasne. A więc jestem wolny
pytanko: ile upłynęło czasu od "wątpliwości" poprzez ujawnienie ich "gdzieś" do wyłączenia cię z ORG?
zastanawiam się ile mamy czasu... czy zdążę na dramat w niedzielę 4 lipca
#32
Napisano 2010-06-24, godz. 09:07
W psychologii nazywa się to bodajże" wypieraniem ze świadomości faktów". To dlatego w więzieniach jest tylu w cudzysłowie niewinnych ludzi. Proszę mi wierzyć, że większość np. gwałcicieli jest święcie i szczerze przekonanych, że siedzą za niewinność. Wierzą, że ich ofiara po prostu miała chęć na bzykanko. Ta szczera wiara pozwala im nie załamać się. To naturalna reakcja organizmu - wypieranie ze świadomości faktów.
Myślę, że podobny mechanizm działa u większości świadków - wypierają ze świadomości fakty. To pozwala im nie popaść w szaleństwo.
Przykład mojego taty, który powyżej opisałam wcale nie odbiega tak daleko od tematu, pokazuje bowiem,że czasem przez mur "myślowych blokad" przedrze się jakiś "promień" logiki, rozsądku, własnych przemyśleń,ale jest bardzo szybko tłumiony i nie wiem nawet do końca, czy ta "zablokowana" osoba uświadamia sobie fakt pojawienia się tego "promyka".
Wypieranie i racjonalizacja, jeśli się ich nadużywa mogą stać się bardzo niebezpieczne, bo w ten sposób można przyjąć każde wytłumaczenie każdego uczynku.WTS może sobie robić co chce, a jej poddani uwierzą i przyjmą dosłownie wszystko.
#33
Napisano 2010-06-24, godz. 09:15
Wszystkim tym, którzy wciąż próbują otworzyć oczy swoim rodzinom szczerze doradzam, aby całą swoją energię i siły poświęcili uniezależnieniu się pod każdym względem - materialnym, mieszkaniowym i emocjonalnym. Doradzam odcięcie pępowiny. My dla nich i tak jesteśmy straceni. Oni w pewnym sensie dla nas również. To toksyczne relacje. Odnajdźcie nieświadkowską rodzinę oraz przyjaciół i zbliżcie się do nich.Pawdobku, podziwiam Cię za Twoją odwagę.... ja nie zdobyłabym się na taką dyskusję z moją rodziną..... chyba dlatego że wiem jaki będzie koniec dyskusji.... że stracę rodzinę na zawsze choć i tak jej prawie nie mam.... choć to wbrew logice , żyję sobie i łudze się, że kiedyś ONI przejrzą na oczy.... choć wiem, że to niemożliwe, powinnam im pomóc te oczy otworzyć ale nie potrafię......
Poza tym, taka wymiana zdań jak w Twoim przypadku, bardzo boli.... boję się tego bólu........
Takie uniezależnienie sprawi, że życie nabierze sensu i kolorytu. Nie można wciąż żyć złudzeniami. Nie można wciąż żyć w poczuciu winy! Trzeba zachować własną godność. Nie jesteśmy gorsi.
PS. drabie, słowo filozof w ustach śJ brzmi jak inwektywa. Tymczasem, to szacowna dyscyplina naukowa. Nie przejmuj się.
#34
Napisano 2010-06-24, godz. 13:07
Ale tak bardzo bardzo boli to, że mam matke i ojca i moglibysmy się bardzo kochac, wspierać pomagać rozmawiać pić kawę jeść obiad..... oni mogliby być świadkami skoro taki ich wybór, ja byłabym sobie ateistką..... moglibysmy się po prostu szanowac i tolerować.....
i najbardziej boli to, ze wbrew sercu, uczuciom, jacyś inni ludzie nakazują im ograniczenie kontaktów! Ja nawet mogłabym podpisac jakiś glejt, że nie poinformuję ich o kłamstwach WTSu.....
Tak bardzo chciałabym, żeby mogli mnie kochac Tak jak ja ich
#35
Napisano 2010-06-26, godz. 16:40
To verdener - Worlds apart - Rozdzielone światy ,dzielą ludzi i nie dają szczęścia,bo szczęście jest ulotne i niuchwytne kiedy Znajdziesz się wśród tych dwóch opcji ... Dwóch Światów.
VIS ET HONOR ... ET AMOR
//http://www.youtube.com/watch?v=2eMq307PT74&feature=related
#36
Napisano 2010-06-29, godz. 21:17
#37
Napisano 2010-06-29, godz. 23:03
Dokladnie. Zawsze znajdzie sie ktos kto przypomni:Nieskuteczność niwelowania blokad myślowych w dużej mierze zależy od pozostawania pod wpływem osób, które popierają wadliwy sposób myślenia i w efekcie potęgują zablokowanie na świeże/nowe spojrzenie. Trudno wyrwać osobę z zamkniętego kręgu myślowego, jeśli najbliżsi stanowią silną grupę wsparcia.
Pamietam tego typu rady, zeby w razie watpliwosci zajmowac umysl sprawami teokratycznymi: wiecej glosic, nie opuszczac zebran, czytac literature, unikac swieckiego towarzystwa... Nawet jak w ten sposob nie odpowiesz na zadawane sobie pytania to watpliwosci powoli robia sie malutkie wobec ogromu dziela gloszenia, wydarzen na ktore czekaja prawdziwych chwalcow Jehowy, itd. Dawka "raju duchowego" np. w postaci zgromadzenia tez wplywa znieczulajaco na bol samodzielnego myslenia"Cyt. Smsa od zięcia:(...)Zawsze zajmuj umysł sprawami Jehowy, czyli tym, co cię buduje i wzmacnia. "
#38
Napisano 2010-09-29, godz. 06:48
Zaczynam poważnie zastanawiać się nad Twoimi słowami. Jeśli odejdę, będę takim właśnie zombi, niby żyje, a tak naprawdę to co za różnica. Tak jak napisałeś, dla nich jest się straconym. Utkwiły mi w pamięci słowa z tegorocznego kongresu, komuś już pisałem o tym na priva, pewna siostra w wywiadzie wspomina, że "po śmierci wykluczonego rodzeństwa uświadomiła sobie, że dopóki pozostali wykluczeni członkowie z jej rodziny żyją to nie wszystko stracone! Przecież jest nadzieja, że skoro jeszcze nie pomarli, to może kiedyś zawrócą ze złej drogi, a wtedy przywita ich z otwartymi ramionami” - ot taki właśnie czarny humor.Wszystkim tym, którzy wciąż próbują otworzyć oczy swoim rodzinom szczerze doradzam, aby całą swoją energię i siły poświęcili uniezależnieniu się pod każdym względem - materialnym, mieszkaniowym i emocjonalnym. Doradzam odcięcie pępowiny. My dla nich i tak jesteśmy straceni. Oni w pewnym sensie dla nas również. To toksyczne relacje. Odnajdźcie nieświadkowską rodzinę oraz przyjaciół i zbliżcie się do nich.
Takie uniezależnienie sprawi, że życie nabierze sensu i kolorytu. Nie można wciąż żyć złudzeniami. Nie można wciąż żyć w poczuciu winy! Trzeba zachować własną godność. Nie jesteśmy gorsi.
PS. drabie, słowo filozof w ustach śJ brzmi jak inwektywa. Tymczasem, to szacowna dyscyplina naukowa. Nie przejmuj się.
Użytkownik ws2005 edytował ten post 2010-09-29, godz. 06:49
#39
Napisano 2010-09-29, godz. 07:09
A wykluczeni członkowie rodziny wiedzą, że dopóki członkowie rodziny zyją, pomimo tego że są okłamywani przez CK, jest nadzieja, że przejrzą na oczy i zejdą z drogi sekty, a wtedy przywitają ich z otwartymi ramionamiZaczynam poważnie zastanawiać się nad Twoimi słowami. Jeśli odejdę, będę takim właśnie zombi, niby żyje, a tak naprawdę to co za różnica. Tak jak napisałeś, dla nich jest się straconym. Utkwiły mi w pamięci słowa z tegorocznego kongresu, komuś już pisałem o tym na priva, pewna siostra w wywiadzie wspomina, że "po śmierci wykluczonego rodzeństwa uświadomiła sobie, że dopóki pozostali wykluczeni członkowie z jej rodziny żyją to nie wszystko stracone! Przecież jest nadzieja, że skoro jeszcze nie pomarli, to może kiedyś zawrócą ze złej drogi, a wtedy przywita ich z otwartymi ramionami” - ot taki właśnie czarny humor.
#40
Napisano 2010-09-29, godz. 09:38
Wszystkim tym, którzy wciąż próbują otworzyć oczy swoim rodzinom szczerze doradzam, aby całą swoją energię i siły poświęcili uniezależnieniu się pod każdym względem - materialnym, mieszkaniowym i emocjonalnym. Doradzam odcięcie pępowiny. My dla nich i tak jesteśmy straceni. Oni w pewnym sensie dla nas również. To toksyczne relacje. Odnajdźcie nieświadkowską rodzinę oraz przyjaciół i zbliżcie się do nich.
Takie uniezależnienie sprawi, że życie nabierze sensu i kolorytu. Nie można wciąż żyć złudzeniami. Nie można wciąż żyć w poczuciu winy! Trzeba zachować własną godność. Nie jesteśmy gorsi.
PS. drabie, słowo filozof w ustach śJ brzmi jak inwektywa. Tymczasem, to szacowna dyscyplina naukowa. Nie przejmuj się.
Zgadzam sie z tobą,ze najlepiej dla osoby opuszczajacej organizację,najlepiej jest całkowicie uniezależnić się.ja żyję w takim toksycznym zwiazku i uwierz mi,jest potwornie cięzko na codzień.Każdy problem domowy jest moją winą,wszystko ,co robię jest do kitu,bo nie mam błogosławieństw Jehowy ...Ale gdybym wrócila na łono WTSu,no to co innego-wszystko by było cacy
ech,trzeba jakoś żyć
Użytkownicy przeglądający ten temat: 0
0 użytkowników, 0 gości, 0 anonimowych