- Ja ich znałam. Mieszkam w tym bloku. Nieraz z tą kobitką rozmawiałam, najczęściej o dzieciach. Chwaliła się, że Natan taki mądry i dużo czyta - opowiada starsza kobieta. - Dzieciaki były grzeczne, ona - sympatyczna. A jej mąż? Mało mówił, nie był wesołkiem. Ale był zwyczajny. Wszyscy tak wyglądali.
- Chłopiec często chodził w garniturku - dorzuca inna sąsiadka. - Oni wszyscy byli wyznawcami Jehowy i z tego, co wiem, chodzili po domach nauczać, tak jak to u nich w zwyczaju.
Bartek, kolega Natana: - Bawiłem się z nim czasem. Fajny i bardzo spokojny. Często chodził w garniturze.
(...)
Stanisław Tokarczyk, dyrektor gimnazjum: - Nic nie wskazywało, że w tej rodzinie może dojść do tragedii. Oboje rodzice byli w kontakcie ze szkołą, zainteresowani postępami syna. A Natan? Doskonale zorganizowany, bardzo aktywny, był jednym z pierwszych chłopców w naszym szkolnym teatrze. Bardzo się starał. I z całą pewnością nie sprawiał wrażenia, jakby pochodził z rodziny z problemami.
(...)
Policjanci badają okoliczności tragicznego zdarzenia. Wiadomo, że Mariusz M. leczył się psychiatrycznie i prawdopodobnie przestał przyjmować leki.
--
źródło
Zamordowana kobieta, jej dzieci oraz mąż byli świadkami Jehowy. 14-letni Kacper, który przez 6 lat chodził do szkoły z Natanem, mówi, że jego kolega dobrze się uczył. – On przychodził do szkoły w garniturze, w białej koszuli i pod muszką – wspomina ze łzami w oczach.
--
źródło
Dzieci bardzo dobrze ułożone, wychowane – to nie było podwórkowe wychowanie. Chłopiec ubrany bardzo elegancko; zawsze do szkoły chodził w białej koszulce, w granatowych, odprasowanych zawsze spodenkach, nie jakieś tam dżinsy, czy dresowe. Dzieci mówiły zawsze „Dzień dobry”, a rodzice też bardzo sympatyczni. Nie wiem, co się wydarzyło. Prędzej bym sobie dała głowę obciąć, niż uwierzyłabym, że on coś takiego zrobi - podkreśla, Inna z sąsiadek z tego bloku dodaje: Jesteśmy w szoku. Chociaż szok, to nawet za mało powiedziane. To jest ból, nieszczęście.
Podejrzany o morderstwo jest w szpitalu psychiatrycznym. Trafił tam po opatrzeniu ran na nadgarstkach. Ponieważ targnął się na swoje życie, muszą go zbadać specjaliści. Psychiatrzy ocenią też, kiedy 34-latka będą mogli przesłuchać policjanci. Mężczyzna wcześniej leczył się w szpitalu psychiatrycznym im. Babińskiego w Łodzi.
--
źródło