Belszaccar7 pisze:
Dziwi mnie taki sposób myślenia u osoby wierzącej. Skoro Słowo Boże może brzmieć ‘tak’, a może i ‘siak’, a jedno z tych brzmień prowadzi do poważnego wypaczenia prawdziwej wiary, to ktoś, kto naraża wierzących na takie niebezpieczeństwo winien jest karygodnego zaniedbania. A tak się składa, że tym kimś jest Opatrzność (w tym wypadku raczej: Opaczność) Boża.… sprawdzając ten fragment [mowa o J 14,12-14] okazuje się że w niektórych mss gr. nie ma tego wyrazu greckiego (mou) - 'mnie'. […]
Zatem jeżeli nie jest to jednoznaczne, wobec tego nie może to być dowodem samym w sobie jako takim na poparcie tej tezy 'poprosicie mnie'.
(Dla ŚJ to jednak żadna trudność. Jeżeli bowiem Zły zdołał usunąć z NT Tetragram, to kto nam zagwarantuje, że nie powstawiał tam zaimków, czy nawet całych ‘szatańskich wersetów’?)
Moim zdaniem, aby uniknąć zarzucania Bogu niedbalstwa, obydwie wersje mss należy uznać za wiążące.
Myślę, że błędność tego rozumowania bierze się z pomieszania zasad egzegezy z krytyką tekstu. W egzegezie rzeczywiście jest tak, że werset niejasny tłumaczymy kontekstem bliższym, dalszym bądź analogią. Nie ma to jednak przełożenia na ustalanie brzmienia tekstu pierwotnego!Jedne teksty greckie podają tak, z kolei drugie inaczej, więc nie wiadomo po prostu i wówczas następnie w pierwszej kolejności decyduje tu zazwyczaj bezpośredni kontekst, potem inne miejsca traktujące o tym samym , a gdy i to nie pomoże to ostatecznie treść całej Biblii. No tak to się niestety dzieje gdy powstają tego typu trudności.
Z podobnym zjawiskiem faworyzowania egzegezy kosztem wierności przekładu mamy do czynienia w sytuacji, gdy jakiś werset jest wieloznaczny, ale jedno z tych znaczeń jest „nieortodoksyjne”. Wówczas PNŚ tłumaczy tak, aby ta wieloznaczność oryginału była niewidoczna dla czytelnika.
Kolejny charakterystyczny przykład egzegezy ŚJ. Co zrobić z wersetem expressis verbis nieakceptowalnym? Znaleźć inny, który by go unieważnił! A jak to uzasadnić? Tak zwanym ‘kontekstem całej Biblii’!...pomocny okazuje się inny fragment z ew. Jana czy Mateusza, kiedy Jezus mówił 'o świątyni ciała swego, że ją sam wzniesie po zburzeniu'. Ale czy rzeczywiście po swojej śmierci sam ją wzniósł? No tak, bo tak pisze ktoś powie:
'Zburzcie tę świątynię, a ja w trzy dni ją wzniosę' (Jn 2:19).
'mam moc ją zburzyć i odbudować bo taki nakaz dostałem od Ojca'
I wielu w tym momencie podchwytuje tylko ten jeden fragment i tak uważa, natomiast prawda staje się już całkiem inna i klarowna, gdy się przeczyta werset z Dz 2r gdzie czytamy że: 'tego Jezusa zmartwychwzbudził Bóg' (Dz 2. 32).
Moim zdaniem, nie mamy tu wcale do czynienia z synchronizowaniem rozbieżnych wersetów, ale z dekretowaniem wyższości jednych nad drugimi. A mówiąc wprost: ze zwalczaniem jednych innymi. W omawianym przypadku Belszaccar7 nawet nie metaforyzuje wypowiedzi Jezusa. Jest ona „niejasna” i jako taka nieważna. Po prostu.
Innym typowym dla ŚJ sposobem argumentowania jest w zacytowanym fragmencie: „nie musi [to] koniecznie oznaczać, że…”. W praktyce wygląda to tak, że ŚJ najpierw wskazuje na wieloznaczność dyskutowanego wersetu, a już po kilku zdaniach uznaje za oczywiste, że jest to jedynie słuszna egzegeza.