ile tu zlosliwości... no ale cóż wszystkie poruszone tu kwestie dotykaja uczuć, więc i ból spory...
Życzę Wam powodzenia
- Forum Watchtower
- → Przeglądanie profilu: Posty: bb6
bb6
Rejestracja: 2006-04-14Poza forum Ostatnio: 2006-05-16, 08:21
Community Stats
- Grupa: Członkowie
- Całość postów: 5
- Odwiedzin: 516
- Tytuł użytkownika: Początkujący (1-50)
- Wiek: Wiek nie został ustalony
- Data urodzenia: Data urodzin nie została podana
-
Płeć
Nie podano
User Tools
Moje posty
W temacie: moja ukochana/mój ukochany jest ŚJ
2006-05-16, godz. 08:00
W temacie: moja ukochana/mój ukochany jest ŚJ
2006-04-15, godz. 22:10
kurcze, nie myślałam, że aż tylu może być podłamamnych ta sytuacją. Nie wiem jak was, ale mnie to na prawde WKURZA! że rodzice zabraniaja czegoś, nie pozwalają, albo co tam jeszcze(w tym nie znajda sobie równych) w gruncie rzeczy dorosłym juz ludziom, bo są ŚJ. Mi sie udało, ale ludzie, przymuszanie jest karalne
Nie nawołuje tu do nagłych wstąpień na droge sądową, ale to jest po prostu śmieszne! Wg mnie. Chociaż gdy to ja walczyłam, nie było mi do śmiechu...
Co tu można poradzić? Nic, trzeba trafic na te odpowiednią, albo odejdzie, albo nie. Mój kuzyn ożenił się z ŚJ mało tego, jest wojskowym, niedawno jechał do Iraku, ale jakos sobie radzą. Mają już dwójkę słodkich rozrabiaków. On jest Katolikiem, ona ŚJ i chodzi na zebrania. Im sie udało. Wam też może. Niektórzy dają radę pogodzić dwa obce światy...


Co tu można poradzić? Nic, trzeba trafic na te odpowiednią, albo odejdzie, albo nie. Mój kuzyn ożenił się z ŚJ mało tego, jest wojskowym, niedawno jechał do Iraku, ale jakos sobie radzą. Mają już dwójkę słodkich rozrabiaków. On jest Katolikiem, ona ŚJ i chodzi na zebrania. Im sie udało. Wam też może. Niektórzy dają radę pogodzić dwa obce światy...

W temacie: moja ukochana/mój ukochany jest ŚJ
2006-04-15, godz. 11:58
co dalej? Hmm Nie wiem. Na razie żyję sobie z dnia na dzień. Póki co nie ciągnie mnie żadna religia. Nie odczzuwam potrzeby bliskości żadnego "Duchowego Stwora"
Możliwe, że niedługa zapragnę czegoś takiego ale na razie dobrze mi tak jest teraz. Z tym, że czasem czuję się "upośledzona" kulturowo. Dlaczego? Bo np teraz, są święta, a ja nie mam bladego pojęcia na czym one polegają. Albo Boże Narodzenie. Kit z prezentami, bo z tym się już daaawno pogodziłam, ale boli mnie to, że nie znam podstawowych zwyczjów waszej religii. Pojęcie mam tylko z grubsza-wielkanoc to króliczki, kurczaczki baranki itp, Wielkanoc no to choinka... A jakie potrawy, jak to wygląda, jak to rodzinaobchodzi? Tego już nie wiem. Przykre to trochę. Kiedys będę miała własne dzieci, męża, i oni będą chcieli święta i co powiem? Świąt nie będzię bo nie wiem jak to jest?

W temacie: moja ukochana/mój ukochany jest ŚJ
2006-04-15, godz. 10:52
no dobrze. Opiszę swoje perypetie...W tej chili mam 21 lat. Cała sprawa zaczęła się, gdy miałam 16 lat. Wcześniej byłam pilną głosicielką...(głupota ludzka nie zna granic...) od jakiegoś czasu byłam związana z pewnym chłopakiem, zależało nam na sobie, nawet raz był ze mną na zebraniu, jeszcze kiedy mi zależało na "prawdzie". Potem zaczęły się wspóle wypady, towarzystwo. Choć nadal nie mogłam w pełni zakosztować życia, chciałam się bawić, móc gdzieś wyjechać pod domek... Z resztą sami wiecie:))Powoli odchodziłam, coraz mniej mnie to interesowało, aż w końcu powiedziałam BASTA! Zdobyłam się na odwagę, poszłam do taty, żeby z nim porozmawiać, że nie chcę być ŚJ. A on co? Kiepsko to przyjął. Wkurzył sie totalnie, na koniec powiedział mi, że nie mam jeszcze 18 lat, więc nie mogę nic na ten powiedzieć...Próbowałam polemizować, że przecież gdybym chciała wziąć chrzest nie miałoby znaczenia, czy mam lat 10, 15 czy 20 wtedy by mnie poparli, ba nawet do basenu zanieśli
Nic z tego. Nie mam 18.
wkurzyłam się, ale jestem cierpliwa. Długo czekałam, całe 2 lata, nawet więcej...Oczywiście na zebrania musiałam chodzić, tyle że nie chodziłam "do służby". Na zebraniach zawsze miałam przy sobie jakieś notatki, z których się uczyłam(w końcu jak już muszę siedzieć te 2 godziny to chociaż zrobię coś "pożytecznego"
) Tak się złożyło, że z tym chłopakiem, z którym wtedy byłam się rozstałam, no czego można się spodziewać po 16-17 letniej dziewczynie, chyba nie slubu
Po tym zastanawiałam się, czy aby na pewno chcę odchodzić. Nie mam dla kogo walczyć, mogę pochodzić, w domu spokój, nikt mi nie gada... Jednak, po pewnym czasie spotkałm pewnego chłopaka, tzn hmmm o spotkaniu trudno tu mówić bo znamy się od groma i ciut ciut:) on doskonale wiedział,że "jestem" SJ i nie przeszkadzało mu, z niego taki sam katolik jak ze mnie sj
Ale mi to przeszkadzało, czułam, że robię nie fair, Tu święta miła i grzeczna a tam...
no więc znów idę do taty... Tym razem znów usłyszałam "miła" gadkę. Tym razem, że mieszkam pod ich dachem...
(gadaj z d...ą...) i co tu zrobić? Wyłamywałąm się, ściemniałam, że mam sprawdzian itp wszystko żeby nie iść. Gdy nie szłam, zawsze krzywe spojrzenie taty. (Żeby on był mi jeszcze wzorem, nie maiłabym mu tego za złe, ale on robił dużo gorsze żeczy niż ja a ode mnie oczekiwał posłuszeństwa) Mimo wszystko dziwnie sie czułam. Całę życie wychowywana w posłuszeństwie, a tu nagle coś takiego, jawnie przeciwstawić się woli ojca...Trudne... Z moim facetem nie rozmawialiśmy o tym, to była moja decyzja a ten temat pozostawiliśmy. On nie wtrącał się, czy jeszcze walczę, czy nie...I dobrze, bo gdyby jeszcze on na mnie naciskał, nie wiem co bym zrobiła. Będąc pod dwiema presjami... trochę za dużo. Dlatego nie napierajcie tak mocno na nie. Tylko wspierajcie, zabierajcie na impreski, powoli powoli drążcie, ale nie naciskajcie. Towarzystwo na prawdę potrafi odciągnąć, nawet jeśli nikt nie prosi o odejście. Człowiek sam znajduje w sobie siły, tylko że potrzeba na to czsu... Ja powoli oswajałam tatę, że nie chodzę na zebrani, aż on się przyzyczaił. Choć nadal mu o nie pasowało, już się trochę z tym oswoił. W końcu starsi poprosili mnie o rozmowę...Nie było mi to na rękę, bo nie chciałam tak szybko stawiać na tym kropki. No ale raz kozie śmierć. Porozmawiałam, powiedziałam, że nie ciągnie mnie już to, że nie chcę być SJ. Spytali się, czy między mną a...no oczywiście tego pytania nie mogli sobie odpuścić
Odpowiedziałam tylko, że nie powinnam być SJ i na tym się skończyło. Tata jakoś przełknął tę gorzką dla niego pigułkę, choć na początku było trudno. Dąsał się krzywo patrzył. Nie wiedziałam, jak mam się zachować w stosunku do niego, no ale już wszystko się ułożyłó
już jest ok. Z rodzicami dobrze żyję
Od tamtego czasu byłam tylko na jednym zgromadzeniu, bo kuzyn brał chrzest, no i teraz na pamiątce...Ale siebie nie widzę w zborze. oj nieeeeee AA! powinnam dodać, że połowa mojej rodziny jest SJ, ale wszyscy gładko to połknęli, nikt się nie uskarżał. Z kuzynką jesteśmy takimi małymi "czarnymi owcami:, ale lubianymi owcami
Pozdrawiam serdecznie. Na wszystko trzeba czasu:))











Pozdrawiam serdecznie. Na wszystko trzeba czasu:))
W temacie: moja ukochana/mój ukochany jest ŚJ
2006-04-14, godz. 21:15
ja kiedyś byłam Sj, tzn nie po chcie ale głosicielka, i zostawilam to wszystko dla niego. odezwe sie jeszcze tutaj i kiedys to opisze:)
- Forum Watchtower
- → Przeglądanie profilu: Posty: bb6
- Privacy Policy
- Regulamin ·