Skocz do zawartości


Joachim

Rejestracja: 2007-01-02
Poza forum Ostatnio: 2010-08-29, 14:09

Moje posty

W temacie: Krzyż - czy zabija, czy ratuje życie?

2010-08-29, godz. 14:04

No dobrze, ale co to ma wspólnego ze Świadkami Jehowy?

W temacie: “W poszukiwaniu chrześcijańskiej wolności”

2009-05-15, godz. 09:27

Admin wybaczy słownictwo ale nie zdzierżę. 
 
To co ci ludzie zrobili przed Sądem to najzwyklejsze samobójstwo! Pozakładali sobie pętle na szyję i pociągnęli za dźwignie. 
Oni do jasnej cholery jawnie się przyznają do fałszywych proroctw, które głosili i g... sobie z tego robią!
Przecież w tych stenogramach ich tupet, zakłamanie, obłuda i fałszywość sięga zenitu! Ależ to popieprzona sekta. 
Obnażyli się doszczętnie. Bez dwóch zdań. Czytając to, ogarnia człowieka zgroza. 


Sekta jak cholera! Kiedyś jeszcze jako ŚW, czasem, choć nie zwykle rzadko, spotykałem w służbie ludzi którzy - jak wówczas mi się wydawało - dziwne niewiarygodne rzeczy mówili o "organizacji", aż włos mi się jeżył... Jako ŚJ pozwalałem sobie także na czytanie katolickich krytycznych opracowań, w których Strażnica była przedstawiana jako sekta - nie mogłem wówczas pojąć skąd autorzy czerpią podstawy do takich krzywdzących zarzutów wobec "prawdy". Nie mniej, miałem jakąś świadomość, że coś jest nie tak z tą całą "prawdą"... A teraz, gdy myślę o "jedynej prawdziwej" chce mi się rzygać..., aż trudno uwierzyć, że dałem się wmanipuować w te chore układy. Idea "organizacji" i "jedynej prawdziwej religii" zachowuje się jak wirus czy pasożyt żyjący własnym życiem w umysłach ŚJ a w szczególności w umysłach kierownictwa Strażnicy. Swego czasu wydawało mi się, że to Rutherford jest ojcem tych sekciarskich zależności w "organizacji", jednak sięgniecie do źródła - do Rusella i jego książek, uświadomiła mi, że jednak to wszystko zaczęło się od niego - jego "Wykłady" to jeden wielki dogmatyczny pseuodobiblijny bełkot. Od tego się zaczęło i poszło...

W temacie: Świadkowie Jehowy wydają to czasopismo od 1879

2009-03-24, godz. 13:39

SJ nie istnieli w roku 1979, więc nie mogli niczego wydawać. Pismo wydawał je3den człowiek był nim Teodor Russel i jego współpracownicy, któzy się zmieniali. Po smierci Russela prawa "przejął" Rutheford przy czym to przejćie okręlił bym jako wrogie. Od tego momentu pismo to staje się organem prasowym jego zwoleników.


Bardzo istotna uwaga - wszystko wskazuje na to, że Rutheford dokonał tzw. wrogiego przejęcia Towarzystwa Strażnica, znanego ze świata dzikiego kapitalizmu. Nie ma to związku z tematem i nie wiem czy nie idę za daleko, ale prawdopodobnie zarówno on jak i wszyscy późniejsi prezesi i zarządy Towarzystwa są nielegalne...

W temacie: Czy świadków Jehowy trzeba "ratować"?

2009-03-03, godz. 23:16

Lektura powyższej dyskusji pozwala zaobserwować dwa wątki czy też dwie płaszczyzny przenikające się w wypowiedziach. Jedna płaszczyzna to płaszczyzna, w której religia Świadków Jehowy i kwestia ich "ratowania" jest rozpatrywana w aspekcie psychologicznym, drugi wątek to podejście to tytułowego zagadnienia, że tak powiem - na sposób religijny.

Czy "ratować" ŚJ pod względem religijnym poprzez próby zastępowanie jednej doktryny drugą (np. eksponowaniem roli Jezusa jako osobistego zbawiciela w kontraście do założenia, że to "organizacja" jest tym faktycznym zbawicielem)? Moim zdaniem, w ten konkretny sposób - nie. Dlaczego? Bo jest mało skuteczny. Uważam, że typowy Świadek pod wpływem takiego podejścia jeszcze bardziej zamknie się na alternatywne idee religijne. Sądzę natomiast, że jeśli pojawi się taka możliwość, warto wzbudzać wątpliwości, zadawać pytania, ukazywać niekonsekwencje w obrębie samej Strażnicowej doktryny, ale - podkreślę jeszcze raz - nie w zestawieniu z jakąkolwiek inną doktryną, ale wewnątrz niej samej.

Moim zdaniem, zdecydowanie lepszy sposób pomocy niektórym Świadkom to podejście, które prezentuje Nilrem0, czyli podejście, jak wcześniej je nazwałem - psychologiczne, podejście wyważone i rozsądne. Problem błędów doktrynalnych to problem każdego kościoła, natomiast problem natury psychologicznej - problem psychomanipulacji to przede wszystkim domena religii Świadków Jehowy.

Nie ma takiego kościoła chrześcijańskiego, który w całej pełni stanowiłby odtworzenie religii pierwszych chrześcijan (przy założeniu, że to oni byli tą "jedyną prawdziwą") Powodem dla którego nie sposób odtworzyć w 100% wierzenia pierwszych chrześcijan to niejednoznaczność Biblii i luki w poza biblijnym przekazie historycznym. Dlatego, w tym religijnym kontekście, zwrócenie uwagi na kwestie natury psychologicznej - indoktrynację i psychomanipulację Strażnicy, i w konsekwencji ograniczenie wolności osobistej jest dużo pilniejsze.

Niech człowiek - wyzwolony spod zniewalającego wpływu technik speców Towarzystwa Strażnica - sam decyduje o swoim światopoglądzie, bez względu na to czy ma to być światopogląd teistyczny czy ateistyczny, a jeśli teistyczny to również niech to będzie wybór maksymalnie osobisty i niezależny. Akcje "ratowania" o charakterze religijnym (emocjonalnym) nie pomagają w tym. Czy koniecznie musi to być jakiś kościół ewangeliczny? Czy nie może to być jakiś nurt chrześcijaństwa unitarnego? Uważam, że to może być dobra alternatywa dla Świadków Jehowy. W takim kościele dana osoba posiadałaby ciągłość podstawowych wierzeń: Bóg w jednej osobie, śmiertelność duszy i nadzieję życia na ziemi, jednocześnie nie będąc wystawioną na oddziaływanie Strażnicowych sztuczek psychomanipulacyjnych. Przy okazji - Strażnica dwoi się i troi, aby ukazać chrześcijaństwo unitarne jako wymarły zabytek przeszłości, ciekawe dlaczego? ;)

Moim zdaniem, bardzo dobrym - chyba najlepszym - przykładem pomocy Świadkom w spojrzeniu na własną religię - taką jaką ona w istocie jest, jest książka R. Franz'a "Kryzys sumienia". Oczywiście, nie weźmie jej do ręki osoba o usposobieniu ortodoksyjnym, przesiąknięta organizacyjną mentalnością. Są jednak, w religii Świadków Jehowy osoby, które zachowały resztki autonomii lub po iluś tam latach fanatyzmu obudziły się ale brakuje im czegoś wiarygodnego, czegoś na czym mogą się oprzeć czy też jakiegoś punktu odniesienia. I właśnie takim osobom warto próbować pomóc ("ratować je" ;) ) rozsądnie uderzając w podstawę siły Towarzystwa - psychomanipulację, poprzez ukazywanie mechanizmów i skutków jej działania.

W temacie: Świadkowie Jehowy w Czechach

2009-02-27, godz. 19:58

A czy informacja o tym jakoby do niemieckiego biura oddziału płyneła kasa niemieckich podatników jest 100% bzdurna (typu "dulary" albo "rajskie noce" i nie ma w niej krztyny prawdy) czy ktoś coś przekręcił ale na nieco innej zasadzie jednak kasa płynie?



Będąc jeszcze ŚJ, poznałem trochę niemieckich braci w Norymberdze i okolicach. Jeden pobyt spędziłem w domu starszego w zborze Rothenbach. Do dziś pamiętam, jak relacjonował audycję radiową, w której informowano na jakich zasadach Świadkowie są zarejestrowani w Niemczech. Brat ów w komentarzu użył wówczas porównania do klubu piłkarskiego, tz. że Świadkowie nie są zarejestrowani jako wyznanie religijne... Przyczyną miała być m.in. właśnie kwestia podatku kościelnego.