Skocz do zawartości


sirenqua

Rejestracja: 2007-01-08
Poza forum Ostatnio: 2007-07-01, 09:03

Moje posty

W temacie: RAJ NA ZIEMI

2007-03-01, godz. 21:46

sorki ale w takim razie nie czytalas Biblii.

Jakiekolwiek inne formy kontaktu z dziedzina duchowa nie sa dozwolone i jezeli juz sie z jakas istota skontatkujesz to wierz mi nie bedzie to dobra istota. Dlatego nalezy unikac....

Rozmawiales kiedys ze slepym o kolorach?

Takiej madrosci szukaj :)


Fajne wnioski na mój temat. :D

Nie są dozwolone a są możliwe... Dziwne, nie?

Rozmawiałam z niewidomym o kolorze zielonym. Okazuje się, że zielonego można doświadczyć nie tylko wzrokiem.

Takiej czy innej. Mądrośc jest mądrością. Chyba, że jest cytatowaniem :D I wtedy nie jest mądrością, bo jest cytowaniem.

W temacie: Ewangelia, którą głoszę

2007-03-01, godz. 09:15

No to ja jestem ateistą, a Twoja argumentacja niestety mnie nie przekonała.

Tak na marginesie - czy uważasz, że krowa się zastanawia?


Szczerze wyznam, że nieszczególnie mi zależalo, żeby Cię przekonywać. Nie mam takiej misji :)

Krowa...
(cofam się w rozwoju? :) )
się nie zastanawia. Musi przyjmować świat takim, jaki jest.
Wydaje mi się, że to zdrowe podejście
:)

W temacie: Cyrk na ziemi

2007-03-01, godz. 08:30

Ja jeszcze tylko dodam, że to jest niezła zaprawa na niespodzianki, które niesie życie.

W każdym razie szybko zobaczyłam, że po drugiej stronie jest to samo. Warunkowa przyjaźń (jak jest się do czegoś przydatnym to ma się przyjaciół, jak przestaje się być potrzebnym to przyjaźń mija. A ponoć prawdziwy przyjaciel "kocha w każdym czasie" ;)).

To tylko moja sugestia, bo każdy musi odnaleźć się sam w nowej sytuacji.


Niektóre przyjaźnie są tylko na pewien czas. Kończą się, bo przyjaciołom przestaje być po drodze ze sobą.
Tak bywa.

Rad żadnych nie chcę dawać, chciałam się wyżalić na to, co przeszłam.
Kiedy jeszcze byłam śJ, ale nie chodziłam na zebrania ani do głoszenia, ciotka moja już mnie skreśliła. Wtedy bardziej by mi się przydalo zapewnienie o przyjaźni ze strony śJ. Jedyne, co się działo za moimi plecami, to plotki. Że poszłam w narkotyki albo jakąś sektę związaną ze spirytyzmem.
Bolalo, że ta przyjaźń jest warunkowa. Przestałam wierzyć, że taka przyjaźń to rzeczywiście przyjaźń - kiedy nie szuka się kontaktu ze mną ani nie ceni mnie dal tego tylko, że jestem kim jestem. Miałam spełniać oczekiwania i być według jednej miarki.
Kiedy się odłączyłam, zostalam sama.
Do tej pory jest mi trudno o tym czasie opowiadać.
Zaczęłam się kolegować z różnymi osobami, pomógł także Internet.
Dopiero później pojawiły się przyjaźnie. Niektóre na jakiś czas, niektóre trwają już długie lata.

Czas, kiedy żyje się w pustce towarzyskiej to tylko etap. Mija.
Dobry moment na poznanie siebie, pozbycie się różnych wszczepionych przez śJ idiotyzmów z konsekwencjami ideologiczno-psychicznymi.

W temacie: Ewangelia, którą głoszę

2007-03-01, godz. 07:29

A czym jest wg. Ciebie ateizm?

Jeśli przyjmiemy porównania krowy starającej się zrozumieć człowieka, to dochodzimy do martwego punktu. Do martwego z tego powodu, że nie mamy ŻADNEGO punktu odniesienia do poznania jakiegokolwiek boga. W zależności od przyjętego punktu widzenia zaczyna się w coś wierzyć i tak właśnie powstały(ją) religie.

Jednak myślę, że tylko człowiek potrafi wymyśleć tak abstrakcyjną postać jak bóg. Mamy tendencję do tego by badać i dociekać co jest tam dalej. Dzięki temu ludzie opanowali ziemię, zwiedzili góry i głębiny, wybrali się w kosmos i zawsze starają się udowodnić, że jest "coś/ktoś" jeszcze, bóg, kosmici - cokolwiek lub ktokolwiek.
Ciekawe jest, że niewielu ludzi potrafi przyjąć, że jesteśmy najbardziej zaawansowanym tworem ewolucji we wszechświecie, prawda? Że na tym poszukiwanie dalszych szczebli życia się kończy. Mamy skłonność do szukania swojego władcy i mistrza.


Nie wiem, czy uda mi się tutaj dobrze odpowiedzieć.
To tylko słowa...

Ateizm - odrzucenie wszystkiego, co ma związek z duchowością, metafizyką. Nade wszystko odrzucenie Boga i w ogóle boskości. Zazwyczaj prowadzi do postrzegania świata w sposób racjonalistyczny i materialistyczny.

Co do porównania z krową - tak właśnie jest. Tak naprawdę nic o Bogu nie wiemy. Przeczuwamy jedynie. I może to jest pusta potrzeba, którą religie rozdmuchały, a może to jest takie przeczucie... takie coś, dzięki czemu istnieją (istnieją?) ideały.
Nie umiem tego zbyt dobrze opisać.
Bóg czyli Siła Wyższa. Praprzyczyna świata uporządkowanego. To nie czlowiek jest najbardziej zaawansowanym tworem ewolucji. Taka choćby socjologia, przez zaliczenie jej do nauki, udowadnia, że siłą wyższą od indywidualności człowieka jest choćby społeczeństwo.
Niemożliwa jest wiedza o Bogu. Krowa nie wie nic o czlowieku. Krowa jednak dostrzega człowieka. Zauważa. Człowiek jest częścią doświadczenia krowy.
Niechby ten porządek świata był nazwany Bogiem.

Dla mnie osobiście nie jest możliwe życie bez Boga.
Bez personifikowania Go, bez wiedzy o Nim, bez próby nawiązywania kontaktu - tak.
Doświadczam Go w swoim życiu - tak jak miłości, piękna, może mądrości...

W temacie: wiecie co, ja ateistka chyba odnalazłam Boga.....w sobie

2007-03-01, godz. 07:10

Podoba mi się ten wątek. :)
Przyjemnie mi się czyta, że różne drogi może prowadzić do wyzwolenia ze strachu.
Zaiste, Bóg nie jest ubekiem, który inwigiluje swoje dzieci (popieram Sebastiana Andryszuka) a bliskość z Bogiem jest drogą indywidualną, a nie domeną religii, tej czy innej (popieram Qwerty).
A dodatkowo - Qwerty życzę, żeby nie utonęła w ezoterycznych odmętach mnóstwa twierdzeń, które także na temat Boga bredzą.