
Qwerty wiem ze rodzina jest czyms o co warto walczyc, jestem rozdarta ale....
juz tyle razy probowalam z nim rozmawiac glosno mowilam ze jestem nieszczesliwa, ze niechce takiego zycia takiego traktowania moich dzieci ,probowalam na spokojnie , probowalam zloscią krzykiem i jak grochem o sciane .Zdąrzylam zauwazyc przeez te pare lat ze On potrzebuje kobiety spolegliwej a ja taka nie jestem jestem harda i twarda..zauwazylam tez ze on jest slaby , msciwy i zawzięty ,najpierw robi.. mowi ,pozniej mysli....i to ze jak ma noz na gardle to zaczyna konstruktywnie myslec ale ja nie moge juz go wiecznie starszyc bo on juz przywykl do tego i sobie z tego nic nie robi.... tak tez jest teraz w tym momencie naszego zwiazku . Mysli ze to z mojej strony kolejne strachy na lachy

A w zwiazku z tym ja zaczelam sie glebiej zastanawiac nad wszystkim, ukladac fakty .... weszlam na forum troche poczytalam i mysle ze On zrobi wszytko zeby malemu wtloczyc do glowy te bzdety w jakich zostal wychowany....bo jego matka tez im wtlaczala do glowy to ze ich ojciec jest zly a tak naprawde to On jeden w tej rodzinie jest normalny lecz zaszczuty zachowuje sie jakby byl ubezwasnowolniony... zreszta wszyscy tam sie tak zachowuja .. to wyglada tak: jest decyzja do podjecie wszyscy leca do matki ... matka orzeka i resza wykonuje... czy sie komus podoba czy nie.