Skocz do zawartości


Łukasz

Rejestracja: 2007-06-12
Poza forum Ostatnio: 2008-08-15, 15:48

Moje tematy

Żyć w zgodzie z prawdą

2007-06-15, godz. 08:44

Nienawidzę Oszustwa i zakłamania. Tymczasem mam za sobą kilkanaście lat podwójnego zycia w zborze ŚJ
Ludzie z rozdwojoną jaźnią, to zamknięte grono, wręcz elita. Aureolki są zakładane przed gorliwymi współwyznawcami Tak było przynajmniej u mnie w zborze. Było nas kilku chłopaków 15-20 lat. Chodziliśmy na wszystkie zebrania, wyruszaliśmy do służby,proszono nas o obsługę nagłośnienia, noszenie mikrofonu, o bycie porządkowym na zgromadzeniu. Najpierw po kolei zostaliśmy głosicielami potem chrzest... Zachęcano nas do podjęcia pomocniczej służby, ja nawet podjąłem się jej w okresie matury. Ale za to kiedy wiedzieliśmy że nikt za zboru nas nie widzi, robiliśmy wszystko - dyskoteki, dziewczyny, zakazana muzyka.. Co jakiś czas się wpadło, bo jakiś zabłąkany braciszek znalazł się tam gdzie nie trzeba i usłyszał jakąś "kur...e", ale łatwo było się tego wyprzeć. I żyłem tak sobie we względnej zgodzie z rodzicami, miałem święty spokój u starszych, ciotki podawały mnie jako przykład młodemu pokoleniu, i wszyscy pytali czemu nie staram się zostać sługą pomocniczym (wikarym :P )i w ten sposób trafić na tzw. Kurs usługiwania. I wszyscy wróżyli mi wielką karierę, na ogromnym przecież terenie, mówili że pewnie zostane podróżującym..... I tak było póki pozostawałem u rodziców. Przeszły głupie lata, wydoroślałem i zacząłem myśleć. Zacząłem być zły na rodziców że przez organizację nigdy nawet nie będę mógł się do tego wszystkiego przyznać - a chciałem, bo źle się czułem z zaśmieconym sumieniem, czułem że nie okłamuję innych tylko Jehowę. Ale strach przed wyklęciem, poniżeniem, wyrzutami w domu nie pozwolił mi na to do dziś. Po wyprowadzeniu się od rodziców jeszcze jakiś czas chodziłem na zebrania do zboru w innym mieście. Tam jednak bracia się mnie bali, bo przede wszystkim byłem biedny. Nikt mnie nie pytał na zebraniu co słychać, bo wiedział że usłyszy o tym że u mnie w mieszkaniu jedt -4 st. i ledwie się przebrałem żeby przyjść. Rodzice przestali odzywać wogóle, też ze strachu, że będą poczuwać się do jakiejś pomocy, broń Panie Bóg będą musieli dać jakieś pieniądze.
Po owej ciężkiej zimie odważyli się przyjsć bracia zjechać mnie że nie głoszę i że nie ma mnie na zebraniach. Na tłumaczenie że w końcu mam pracę i za co jeść i że to błogosławieństwo, powiedzieli że nie mam zaufania do Jehowy i zginie marnie bez braci. To była ostatnia rozmowa i wizyta w zborze. Nie mogę się przemóc do kontaktu z osobami które wymagają bycia idealnym, nie tolerują błędów. Nie mogę zrozumieć (nie wiem czy tylko ja się z takimi ŚJ spotkałem) skąd takie przywiązanie i strach o pieniądze u ludzi którzy mówią że wszytko co związane jest z tym złym systemem rzeczy to grzech.
Dziś wiedzie mi się dużo lepiej. Mam dziewczynę, mamy dom, samochód. I dopiero teraz rodzice odkryli że nie jestem taki zły. Przestali się mnie bać, bo mam pieniądze. Nagle mają do mnie mnóstwo spraw.
Wcześniej sądziłem że to ja jestem zakłamany bo ze zwykłego strachu przed poniżeniem nie potrafię się do wielu rzeczy przyznać. Dziś uwarzam że to forma działania ŚJ sprawia że podobną historię ma wielu ludzi. Rodzice nie mogą mnie namówić do pójścia na zebranie - nie chcę patrzyć na zakłamanych, fałszywych ludzi obmawiających mnie za plecami (starzy znajomi mówią że najnowsza plotka jest taka że wchłonął mnie materializm i duch tego świata) a udającymi że są zainteresowani moim dobrem.
Nie dam się wykluczyć, i jeszcze raz poniżyć. Nie słucham namawiań do powrotu, odpowiadam: terazz żyje w zgodze ze sobą i nie muszę nikogo kłamać!
I tak chcąc zobaczyć czy są ludzie podobni do mnie odkryłem tę stronę. Nie pod każdym postem jestem gotów się podpisać, ale szacunek mój wzbudza szczerość waszych wypowiedzi, odwaga na temat poglądów, i tolerancja, z jaką sie dotąd nie spotkałem. Czytam wasze wypowiedzi od jakiegoś czasu i odważyłem się w końcu napisać. Cóż, witam, kochani bracia i siostry!