Skocz do zawartości


emil

Rejestracja: 2007-06-30
Poza forum Ostatnio: 2007-07-03, 09:12

Moje posty

W temacie: moja ukochana/mój ukochany jest ŚJ

2007-07-03, godz. 09:11

Nie ma czegoś takiego jak rozwód w kk, a cywilne wspólnoty kk nie dotyczą.


Ale jest coś takiego jak unieważnienie małżeństwa... Jak to zwał tak zwał, efekt jest taki sam.
Pewnie,że cywilne wspólnoty nie dotyczą kk, ale dotyczą ŚJ i zdaniem tychże są pełnoprawnym małżeństwem, tak jak dla kk związek zaistniały dzięki ślubowi kościelnemu.

W temacie: moja ukochana/mój ukochany jest ŚJ

2007-07-02, godz. 22:27

"wszystko można co nie można, byle z cicha i z ostrożna"...

parafrazując werset Biblijny... "wszystko jest możliwe dla u starszych" (nawet "ubiblijnienie" rozwodu "niebiblijnego")...

złośliwi mówią, że dla ŚJ kolejną, 67-ą księgą biblijną jest moralność pani Dulskiej... Czy dużo przesadzają?



Zgadzam się z tobą w 100%... Szczerze mówiąc moralnośc pani dulskiej zauważyłem wśród tych ludzi już dawno temu. Przykładów mógłbym podać mnóstwo,ale dotyczą one rodziny osoby, która swego czasu była mi bliska, a także jej samej, więc sobie to podaruje... Momentami doprawadzało mnie to na skraj rozpaczy i szaleństwa.
I niestety jest chyba tak że dla ŚJ małżeństwo jest poniekąd kontraktem a nie związkiem przed bogiem opartym na miłości... Dziwne że skoro można swój kościół nazywać "organizacją", spotkania religijne "wykładami" to nikt jeszcze nie wpadł na to wśród ŚJ, żeby zawarcie małżeństwa przemianować na zawarcie "kontraktu" :) Kontrakt - wiadomo: musi przynosić korzyści, można go rozwiązać, unieważnić -pełne pole manewru...
To prawda że ludzie wszędzie są różni i nie można uogólniać. Ale trzeba być też świadomym jak szalenie trudno jest otrzymać rozwód kościelny i jak bardzo niechętny takowym rozwodom jest kościół katolicki.Czyżby twór szatana doczytał się czegoś na ten temat w biblii?

W temacie: moja ukochana/mój ukochany jest ŚJ

2007-07-02, godz. 19:00

Mam takie pytanie to osób, które były lub są ŚJ.
Moja żona zawsze mi powtarzała, że dla ŚJ nawet ślub cywilny to strasznie poważna sprawa, i w ogóle związek na całe życie, pierwszy i ostatni, chyba że dojdzie do zdrady...
Do zdrady żadnej nie doszło, były kłótnie i nieporozumienia więc żonie odechciało się małżeństwa po dość szybkim czasie, dalej jest ŚJ i jest tak szczęśliwa że wątpie aby jej przyszłość była w zborze usłana w czarnych barwach... Jak podejrzewacie, jak się odniósł do takiej sprawy zbór, co musiała mu powiedzieć i jak to jej odpuścili?
Jakoś sobie nie wyobrażam żebym po slubie kościelnym poszedł do księdza i powiedział: wie co ksiądz, w sumie to małżeństwo jest do chrzanu, odejdę od żony, wezmę rozwód, to się wszystko w moim życiu poukłada., a kiedyś może poznam kogoś fajniejszego. A ksiądz na to: tak synu nawet jak tak postąpisz pozostaniesz dobrym człowiekiem, zapraszamy w nasze progi...
W sumie nie ma to już dla mnie większego znaczenia, ale czysta ciekawość mnie trochę męczy. Czy to że nie jestem śj i nie zamierzam nim zostać było wystarczającym argumentem do tego aby zdaniem zboru żona miała prawo znalezc sobie inny model i z nim sobie założyć "spółkę cywilną"?
Pozdrawiam zwłaszcza tych którzy się z tego wyrwali... Respect :)

W temacie: moja ukochana/mój ukochany jest ŚJ

2007-06-30, godz. 12:02

To mój pierwszy post.Ja byłem w związku ze dziewczyną ,która była i jest świadkiem jehowy. Bylismy nawet małżeństwem. Swego czasu bardzo mocno ją kochałem. Najszczęsliwsze dni przeżywalismy wtedy gdy miala okresy w których nie chodziła na zebrania. Nie rozumiem tej religii, kiedyś byłem dla tego wyznania pełny tolerancji. Ale im bliżej je poznawałem, im bardziej wchodziło z butami w moje życie, tym bardziej przestawałem je rozumieć...
Niestety zrozumiałem pewnego dnia że mam do czynienia z sektą, której w życiu nie pokonam. no i przegrałem tą walkę zgodnie z przewidywaniami. Smutne doświadczenie ale przydatne na przyszłość.
Widze że dużo chichrania tutaj, kurcze mi swego czasu nie było do smiechu :P, choć to całe zakłamanie zboru faktycznie zasługuje tylko na śmiech i śmiać mi się chcę jak widzę tych biednych ludzi chodzących od domu do domu, a jednocześnie ogarnia mnie jakieś współczucie nad głupotą ludzką...