Skocz do zawartości


EspenAskeladd

Rejestracja: 2005-01-02
Poza forum Ostatnio: 2005-01-14, 14:57

Moje tematy

„Poczuć praworządność ŚJ... na sobie”

2005-01-02, godz. 11:31

Jakiś czas temu miałem okazję odbywać domowe studium biblijne z bardzo otwartymi, młodymi ŚJ, co oprócz dyskusji doktrynalnych było świetną okazją do zadawania mnóstwa innych, niewygodnych pytań B) Zapytałem ich między innymi o ŚJ wypowiadających się na pl.soc.religia oraz innych tego typu forach/czatach i byłem wielokrotnie zapewniany, że osoby tam występujące albo już nie są, albo wręcz nigdy nie były ŚJ. Praktykujący ŚJ ponoć po prostu nie czytają takich serwisów i mam powody żeby im wierzyć.
  • Po pierwsze mając z nimi kontakt przez prawie dwa lata, trudno nie zauważyć, że oni zwyczajnie nie mają czasu na włóczenie się po Internecie i czytanie głupot, są zbyt zajęci pracą w organizacji (spotkania, głoszenie po domach, czyny społeczne, więcej spotkań, kursy, studia, jeszcze więcej spotkań).
  • Po drugie ŚJ nie uznają nawet Internetu za środek do prowadzenia ewangelizacji a dyskusje teologiczne mogą prowadzić wyłącznie osobiście i to jak wiemy w obecności drugiego ŚJ (jak ten ostatni warunek mogli by spełnić przez Internet?).
  • No i wreszcie po trzecie, dopiero po roku studium biblijnego ze mną, zorientowali się, że do niektórych dyskusji wykorzystuję materiały ze stron „odstępców” (czyli Twojej Iszbin ;) ) Gdyby oni lub ktoś z ich znajomych (z którymi na pewno rozmawiali o tym co było na studium) przeglądali czasem Internet pod kątem treści związanych ze ŚJ, na pewno szybciej zorientowali by się skąd mam niektóre informacje. Wydaje się, że oni wszyscy wiedzą, że istnieją takie „odstępcze” strony, czy nawet całe organizacje, ale nie interesuje ich które konkretnie i gdzie ich szukać – mają nakazane ich unikać i ostrzegać przed nimi innych a nie wdawać się w dyskusje.
Dlatego wydaje mi się że większość (jak nie wszystkie) przykrości jakie spotykają Iszbina w Internecie ze strony rzekomych ŚJ, są dziełem zwykłych chuliganów i/lub „strażnicowych” odpowiedników naszej Młodzieży Wszechpolskiej – ci też uważają się za katolików, ale większość katolików na ich widok przechodzi (ze strachu) na drugą stronę ulicy. I jedni i drudzy uzurpują sobie prawo do przemawiania w imieniu, odpowiednio: Organizacji Świadków Jehowy lub Kościoła, podczas gdy mają z nimi niewiele wspólnego a tylko szargają ich opinię.

Jedyne o co mogę prosić (zarówno w imieniu katolików jak i ŚJ) to o ignorowanie tych ludzi i nie mierzenie ich miarą całej organizacji.