Skocz do zawartości


diakonos

Rejestracja: 2009-02-24
Poza forum Ostatnio: 2009-08-15, 19:27

Moje posty

W temacie: Kilka słów o sobie

2009-02-28, godz. 11:33

List Diakonosa jest mocno zabawiony emocjami. Znam człowieka i problem.

Znamy się? Przepraszam, a skąd? Emocje? Musiałbym być chory, jeśli bym nie kierował się emocjami w kwestiach mnie dotyczących. Ja nie mówię o kimś, lecz o sobie, o mojej rodzinie.

Ale czy to właściwe poruszać takie kwestie publicznie, kierowane często do przypadkowych osób? Według mnie lepiej tego uniknąć.

Przepraszam, ale myślałem, ze jestem na forum.

Czy ŚJ są religią fałszywą ? Nie sądzę. Fałszywy może być bożek, ale ludzie albo są zwodzeni albo praktykują „czyste wielbienie”.

”Ludzie są zwodzeni” Sam to przyznajesz. A czy zadałeś sobie pytanie, przez kogo? Przez Boga, który z nas kpi i potrafi zmieniać zdanie nawet co roku, czy przez ludzi, którzy twierdzą, że podaja „jaśniejsze światło” od Boga? Aby nie być gołosłownym, bo tego nie lubię podam kilka dat:
1954 - Surowice krwi są złe. (Awake! z 8 stycznia, s.24)
1958 - Surowice krwi są dobre. (Watchtower z 15 września, s.575)
1963 - Surowice krwi są złe. (Watchtower z 15 lutego, s.124)
1964 - Surowice krwi są dobre. (Watchtower z 15 listopada, ss. 680-3)
1974 - Surowice krwi są złe. (Watchtower z 1 czerwca, s.352)
1978 - Surowice krwi są dobre. (Watchtower z 15 czerwca, ss.30-31)

Czy to więc jest powód aby tak lekko rzucać tak ciężkie zarzuty ?

Poświeciłem kilka lat na zbadanie wielu kwestii dotyczących religii, w której się znajdowałem i po tych badaniach doszedłem do wniosku, że ŚJ nie mogą być religia, która ma poparcie w Bogu.

Gdyby jednak Armagedon przyszedł w 1975 roku a ŚJ milczeli by o tym, co byłoby łatwiejsze do wybaczenia ? Zaniedbanie trzody czy nadgorliwość ?

A gdzie w tych licznych publikacjach, które zapowiadały koniec na rok 75 pojawia się wyrażenie, typu: „uważamy, że”, „być może”, „chcielibyśmy” itd. Czy dano choć odrobinę niepewności? Nie, to był pewnik, tak mocny, ze wielu rzucało prace, szkoły, sprzedawano domy itd. Czy dziś ktoś za ten błąd przeprosił? Nie, bo to nie ludzka interpretacja, ale Boża obietnica.

Kierując dużą grupą ludzi nie ma możliwości nie popełniać pomyłek. Za dużo nieprzewidzianych czynników wchodzi w grę.

Pomyłek? Przecież wszystko jest opatrzone klauzurą „jaśniejsze światło”. Nie może być pomyłek, bo to od Boga pochodzi.

Jestem ciekaw jak potoczyły by się losy Diakonosa gdyby był szeregowym, szarym głosicielem ? Prawdopodobnie dalej byłby w środku i spokojnie czekał na Jehowę. Ale życie stawia różne wyzwania.

Chcesz mi powiedzieć, że bycie sługą zmienia mój intelekt, kojarzenie faktów itd.? Jak tylko głosiciel, to prosty człowiek? Nie rozumiem….

To na dłuższą metę nie daje satysfakcji. Chyba tylko komuś o spaczonej psychice.

Satysfakcji? A z czego? Z budowania swojego życia od nowa? Ja jestem wolny, sam mogę podejmować decyzje, to oznacza wyjście z sekty.

Diakonis trochę za późno na twierdzenia ,ze niechcesz nikogo wyciągać bo już to robisz, choćby daniem publicznego swiadectwa.

Nie było i nie jest to moim celem.

Na ciebie podziała szczepionka oznaczona hasłem kodowym M.I.R.E.K - dostarczyła odpowiedniego bodźca aby pobudzić naturalny mechanizm ochronny.

Do mnie nie trafiały argumenty Mirka, ale trafiła do mnie Jego determinacja.

d.i.a.k.o.n.i.s.

Diakonos, a właściwie już ex-diakonos

W temacie: Kilka słów o sobie

2009-02-27, godz. 10:30

Przyjaciele...

Moja historia, jak i zapewne Wasza, nie jest taka jasna i prosta. Nie wszystko w naszym życiu układało sie tak jakbyśmy chcieli. Wielu z nas nigdy nie chciałby poznać "prawdy" - jedni tej zafałszowanej w Organizacji, a drudzy prawdy o "prawdzie". Ja nie wiem, do której z tych grup chciałbym należeć. Organizacji poświęciłem wiele lat mojego życia. Lata te nie traktuje jako zmarnowane, ale czuje sie bogatszy o wiedzę, której nigdy bym nie nabył, doświadczenie, którego nigdy bym nie zdobył.

Moja historia.
Z wieloma z Was znam sie jeszcze z onetowskiego czatu, gdzie byłem znany jako obrońca prawdy, gdzie byłem operatorem. Tam poznałem Eliasza i Paradise_one - nie wiem co z nimi, ale oby i oni poznali prawdę. Tak sie zaczęła moja droga do odkrycia prawdy. Na czacie spotykałem sie z Iszbinem i Yarpenem (zdawkowo pamiętam niki, za co przepraszam). Jak dobrze pamiętam ten ostatni działał na Biblia2, co czyni po dziś dzien. Forum Biblia2 pamiętam od jego samego początku - byłem pierwszym śJ na tamtym forum. Dziś juz tam nie bywam, czemu byłeś winny Ty drogi bracie Mirku. Nie mogłem Tobie przetłumaczyć, że ŚJ to religia prawdziwa - dziś wiem w jak wielkim błędzie byłem. Zostałeś tam moderatorem działu ŚJ i to powodowało konflikt interesów itd. Obecnie działa tam szaleniec o niku Bobo, którego obłudę wyłuszczyłem na forum PB. Ale mniejsza juz o tamto forum. Założyłem wraz z DiKey'em forum Poznawanie Boga, które to forum stało sie pierwszym w Internecie forum, w którym zagwarantowano, że żaden post nie ulegnie usunięciu. Przy zachowaniu podstawowych zasad kultury można tam mówić o wszystkim. To za czasów funkcjonowania tego forum (PB) zadecydowałem o zmianie...

Zmiana.
Jako gorliwy śJ, niegdyś sługa grupy z.s.k., wspierałem braci w zrozumieniu kwestii krwi, całych tych frakcji itd. Zdobyte przez mnie materiały naukowe stały sie podstawa do rozważań w kilku zborach w obwodzie. Były to materiały na temat urządzeń do hemodilucji itd. Przekonywałem braci aby w swoich oświadczeniach nie wpisywali jako metody: użycie uzadzenia Cell Seiver, gdyż to tylko nazwa urządzenia, którego szpital może nie posiadać, a może mieć urządzenie o identycznej zasadzie działania. Prośbę swoją skierowałem również do nadzorcy obwodu. W tamtym czasie bardzo zależało mi na pomaganiu braciom w kwestii krwi. Wiedza ta okazał sie jednak dla mnie druzgocąca, gdyż analizowałem skład i funkcje frakcji krwi. Wiedza ta zaowocowała napisaniem listu do Strażnicy w Nadarzynie, gdzie min. pytałem o leukocyty występujące w mleku. Otrzymałem bardzo wymijającą odpowiedz (list był dostępy min. na forum Biblia2). Juz w tym okresie moja zona dołączyła do mnie w poznawaniu prawdy, po tym jak przypadkiem dowiedziała sie na temat ONZ.
Jakiś rok po tym liście poproszono mnie o rozmowę w sprawie mojego niecodziennego wyglądu na zebraniu. Byłem ubrany w garnitur awangardowy, czyli taki, którego klapy są podniesione i do tegoż garnituru nie nosi sie krawata. Kilka razy naprzemiennie nosiłem ten garnitur, nawet w nim lektorowałem, przewodniczyłem itd., domyślałem się, ze może to wywołać pytania, ale wiedziałem, że w innym zborze innemu bratu nie robą z tego samego problemu (identyczny garnitur). Zatem zostałem poproszony przez starszych o rozmowę, gdzie bez podawania uzasadnienia zażądano ode mnie abym zaprzestał noszenia tego garnituru. Moje wielokrotne prośby aby, podano mi wyjaśnienia, spełzły na niczym. Poprosiłem więc, aby przy wizycie n. obwodu, brat ten wytłumaczył mi dlaczego. Rozmowa ta miała miejsce zaraz z następna wizytą. Nadzorca powiedział, ze to gorszy braci (rozmowa obiła sie o noszeni brody, której ja i tak nie nosze, ale o tej sprawie także wspomniałem w napisanym do WTS liście). Ja pytam: "dlaczego cos naturalnego, a nie chorobowego, atrybut mężczyzny może gorszyć"? Brat powiedział, ze po prostu tak jest i mam sie podporządkować (cała relacja z tej rozmowy jest na forum Poznawanie Boga). Gdy zapytałem o krew, to podniósł ręce i powiedział "ja niczego nie chce wiedzieć". Na tym rozmowa dobiegła końca. Ta rozmowa była decydująca.
Od tego momentu postanowiłem zrezygnować z usługiwania (nie dla brody bo i tak jej nie noszę). Zaangażowałem sie bardziej w poznanie prawdy o prawdzie. Zakupiłem (otrzymałem od wydawcy) Kryzys sumienia wyd. II, które po mimo, ze czytałem pierwsze to chciałem ją przeanalizować jako stojący juz z boku. Zdobyłem doskonała publikacje z Gdańskiego Wydawnictwa Psychologicznego, Abgrall’a Jean-Marie, SEKTY. Manipulacja psychologiczna. Ta pozycja ukazała mi metody jakimi działają ŚJ, po jej publikacji doszedłem do wniosku, a wręcz pewności, ze byłem w sekcie destrukcyjnej.
Moja rezygnacja nie była taka łatwa, bracia bardzo ociągali się nawet z wysłaniem do WTS listu w sprawie mojego skreślenia. Dopiero po 2 miesiącach od rezygnacji wysłano ten list. WTS zaleciło, aby o tym zadecydował NO jak przyjedzie. Pięć miesięcy czekałem od czasu mojej rezygnacji na to aby on zadecydował. Zanim to nastąpiło pytałem nadzorcę przewodniczącego, dlaczego robia mi takie problemy, skoro to ja sam rezygnuje, a nie że to wy mnie skreślacie? Nie odpowiedział mi. Gdy NO przyjechał od razu zatwierdził moją rezygnacje, ale zapytał, czy wszystkie kwestie, które opisałem w liście do WTS (prawie 2 lata temu) już mnie nie nurtują. Odpowiedziałem, ze się z nimi nie zgadzam, ale respektuje. Wywołało to konsternację starszych. Oficjalny komunikat ogłoszono na zebraniu na którym mnie nie było (wówczas jeszcze uczęszczałem na zebrania), że taki i taki już nie usługuje. Przez gardło nie przeszłyby im słowa, ze „dziękują za to usługiwanie”. Własny zbór potraktował mnie jak śmiecia. Na te komunikat czekałem ok. 7 miesięcy, wciąż tłumacząc się braciom kto obecnie zajmuje się tym czym ja dawniej. Od czasu mój rezygnacji (nie komunikatu) traktowani jesteśmy z zoną w zborze jak powietrze. Dawniej zapraszani, goszczeni itd. Tak działa miłość u SJ. Ale za to miałem więcej czasu.
Poświęcałem swój wolny czas na szukanie innych perełek na temat ŚJ. Pozycja Odpowiedzi dla ŚJ wg wersetów, nie stanowiła dla mnie większej pomocy, ale za jej pomocą zauważyłem, jak Strażnica przekręca wersety. Z zamiłowania jest historykiem, dlatego bacznie przyjrzałem sie kluczowej dacie - 607 r.p.n.e. Krzyż, a pal. Nie mogłem zrozumieć dlaczego tego nie widziałem wcześniej. Tak działa na umysł sekta.

Dzisiaj.
Nie napisałem listu, nie zostałem wykluczony. Nie jestem świadkiem Jehowy. Nie chcę zrywać kontaktów z tymi biednymi ludźmi, zalewam sie łzami, gdy pomyślę w jakim oni są stanie. Nie mam prawa ich stamtąd wyciągać. To ich wybór. Może Miłościwy Bóg, tak jak i mnie i mojej żonie da wyjście.

Dziękuję Wam....

W temacie: Kilka słów o sobie

2009-02-26, godz. 09:27

Drogi Mirku, znamy się od bardzo dawna, jeszcze na forum Biblia2 toczyliśmy zaciekłe batalie. Piękne były to czasy. Jako sługa pomocniczy mocno stałem w "prawdzie" i za jej pomocą tarliśmy sobie wzajemne nosy. Dziś jest inaczej, stoję juz po drugiej stronie barykady. Zrezygnowałem z bycia sługą i od tego czasu jestem traktowany w zborze jak powietrze. Wcześniej gorliwy głosiciel, wielokrotny pionier (nie rzadko przez kilka miesięcy z rzędu), dziś nieczynny. Starsi się tym nawet nie przejęli. Gdy moja zona (niegdyś pionierka stała) zdała starszemu zerowy "owoc", odparł: "Aha". Nikt nie dzwoni, nikt nie prosi - staliśmy sie jak duchy. Dziś jeszcze nie odeszliśmy od zboru oficjalnie, gdyż na wszystko jest wyznaczony czas, ale na zebrania juz nie uczęszczamy. Dziś jestem pewien, że Świadkowie to fałszywa religia, ale aby to dostrzec to Ty Mirku m w tym pomogłeś. Dziękuję Ci za to.