Każda jednostka wpisana w to koło życia i śmierci, nie ma możliwości się z niego wyrwać i każdej z nich cyka wewnętrzny zegar biologiczny. Zaczyna się to już w momencie narodzin. Chciałem zwrócić waszą uwagę, że właściwie nasz ludzki podział życia na dzieciństwo, dorosłość i starość jest trochę umowny - w rzeczywistości w każdej sekundzie oddalamy się w sensie biologicznym od dnia narodzin, a zbliżamy do dnia śmierci. Zmagające się siły rozwoju i jednoczesnej degeneracji organizmu popychają go w przód na osi czasu, z początku przeważająca siła rozwoju z czasem coraz bardziej ustępuje drugiej, negatywnej prowadzącej do całkowitej degeneracji i konsekwencji śmierci.
Każda jednostka w pewnym momencie swojego istnienia jest też zdolna do wydania na świat swojej kopii. Rośliny wydają nasiona, zwierzęta dzielą się lub płodzą potomstwo, podobnie człowiek. Dzięki temu mimo swojej przemijalności, przyczynia się do nieprzerwalnego istnienia swojego gatunku. Mimo, że skazane na śmierć, jednostki jawią się obserwatorowi z zewnątrz jako ciągłość.
Oczywiście to wszystko to wielkie uproszczenie, jednak pokazuje, że każde życie kiedyś się kończy i wydaję się to nieuchronne. Dlatego jestem ciekaw waszego zdania, jak wy tłumaczycie sobie taki świat? Czy tak wyglądał plan Stwórcy? Jeśli nie to, co się zmieniło - dlaczego wszystkich, bakterie, wirusy, rośliny, zwierzęta i istoty myślące spotyka to samo? Dlaczego cyka nasz wewnętrzny zegar?
Chciałbym posłużyć się pewnym przykładem, jeżeli kogoś nie interesuje życie krewetek niech sobie odpuści

Natrafiłem w necie na co takiego co się nazywa ekosfera, wymyślona przez naukowców z NASA:
To niewielka, przezroczysta, hermetycznie zamknięta kula, w której znajduje się kompletny samowystarczalny ekosystem. Składa się na niego pewien gatunek krewetek czerwonych, glonów i bakterii. Krewetki zjadając glony wydalają produkty przemiany materii, z kolei rozkładane przez bakterie na związki proste. Wydalany przez krewetki dwutlenek węgla wraz z rozłożonymi przez bakterie cząstkami przemiany materii, są wykorzystywane przez glony do procesu fotosyntezy. Ubocznym jej produktem jest tlen niezbędny do oddychania dla krewetek -w ten sposób zamyka się koło wzajemnych zależności. System potrafi przetrwać nawet kilkanaście lat bez żadnej zewnętrznej ingerencji.
Ten model ziemi w miniaturze pokazuje jak niesamowitym jest nasz ekosystem. Jednak pokazuje też, jak cykl życia i śmierci organizmów jest w niego wpisany. Jest po prostu jego częścią. Przeminie niezliczona ilość krewetek, całe rodziny, jednostki, wszystkie one znikną pozostawiając po sobie coś, z czego wyrosną następne pokolenia. Nie ważne ile jednostek umrze, nic po nich nie pozostanie, nikt też nie będzie do nich wracał. Pytanie czy my, ludzkość jesteśmy jak te krewetki??