Skocz do zawartości


Seiko

Rejestracja: 2005-04-06
Poza forum Ostatnio: Informacja prywatna

Moje posty

W temacie: Szukam "mieszanych" małżeństw lub związków

2007-03-28, godz. 15:43

Wytlumacz mi jesli mozna to wytlumaczyc co to znaczy, ze wedlug SJ Kosciol Katolicki jest Wielka Nierzadnica co SJ wlasciwie przez to rozumieja!!! Wiesz ja bardzo dokladnie czytalam "historie" SJ ich powstanie ,pozniej historie ich poszczegolnych goru itp. Mowiac szczerze smieszy mnie ta nazwa made in sredniowiecze!!!Nie napisalam bez zadnej bazy,i nie wszyscy SJ , czytaj dokladnie i sie nie podniecaj!!!
To nie bylo osobiscie do Ciebie!!! <_<



A tak przepraszam,że znowu sie wtrącę ale moim zdaniem raczej nie ma sensu przynajmniej na początku dyskusji powoływanie sie na historię ŚJ i już zwłaszcza na guru bo po prostu w świadomości ŚJ coś takiego nie istnieje w odniesieniu do organizacji.Jest społeczność i jeden za wszystkich ale nikt za jednego.Z perspektywy katolika trudno to zrozumieć moim zdaniem.
Raczej zwracać uwagę ogólne wadliwe tendencje z konkretnymi przykładami.
Tutaj Wielka Nierządnica

http://www.rumburak....ia_falszywa.php

W temacie: Szukam "mieszanych" małżeństw lub związków

2007-03-28, godz. 15:24

Wszystko jest dobrze dopóki religia zmienia człowieka a nie człowiek religię.


Poważnie piszesz?Właśnie nie zawsze jest dobrze kiedy religia zmienia człowieka, bo nie zawsze są to rzeczywiście pozytywne zmiany.Czy wobec tego człowiek nie ma prawa a wręcz obowiązku zaprzestać poddawania się szkodliwym wpływom jeśli takie zauważa?
W realcji Bóg-Człowiek religia jest tutaj jednym z narzędzi.Jeśli narzędzie jest niepraktyczne, jak można zbudować dobrą relację za jego pomocą.I cóż można zdziałać jak się będziemy bez końca pieścić z narzędziami.W końcu to człowiek za siebie odpowiada przed Bogiem, a nie za kościół czy organizację do której należał.

W temacie: Szukam "mieszanych" małżeństw lub związków

2007-03-28, godz. 13:30

KOT
" Dlaczego ja mam wszystkich rozumieć i tolerować i jeszcze w zamian usłyszę parę inwektyw o klerze (na dzwięk tego słowa dostaję piany na ustach) o kościele itd."

Hm...może dlatego,że jeśli rozmawiasz z kimś kto jest wprowadzony w błąd zależy Ci głównie na tym kimś, a nie na Kościele.Więc w pierwszej kolejności robisz to dla niego-człowieka.Wiem,że jest to trudne-nie kierować się emocjami.Ale to nie jest kwestia Katolicyzmu czy ŚJ, tylko budowania porozumienia na temat.Bycie Katolikiem lub bycie ŚJ jest tylko argumentem w dyskusji która toczy się między dwojgiem ludzi z których co najmniej jedno musi okazać się dojrzałe:-)

LIZA
"To sie nazywa prawdziwie wierzyc,mimo ,ze cos tam "denerwuje", ale nie zaprzesz sie ot tak, tego co prawie wzroslo z toba ,co jest czescia ciebie!!!"

Dokładnie to samo mówią ŚJ.
Czasem prawdziwie wierzyć to jest właśnie zaprzeć się tego co wzrosło z Tobą, gdy wiara jest wartością samą w sobie - z tym czymś lub bez tego czegoś.A TO może jej służyć lub jej szkodzić -fanatyczne sekciarstwo może się rozplenić w każdym kościele, który każe wiarę budować wyłącznie na swojej bazie.Jak nie ma wiary bez Kościoła to co to za wiara?


"Źli ludzie są także w katolicyźmie ale miłość Boga jest tu na I miejscu i z niej katolicy czerpią siłę a nie ze Strażnicy"

Ja bym tak nie uogólniała. To jest kwestia świadomego wyboru człowieka z czego czerpie siłę.A nie kościoła.Możemy ewentualnie dyskutować czemu jaki kościół sprzyja i jak pojmuje Miłość Boga.

W temacie: Szukam "mieszanych" małżeństw lub związków

2007-03-27, godz. 11:54

Najbardziej mnie smiesza tutaj wypowiedzi ex SJ, SJ ktorzy daja lekcje Katolikom a przeciez sa to ludzie czesto co zmieniaja wiare jak skarpetki,bez zadnej bazy emocjonalnej ,rodzinnej ,rozumiem,ze czesto chca sie odnalezc, ale to wymadrzanie wskazuje czesto na jakas gleboko ukryta pyche!!Co Ty o tym myslisz?Wole postawe Twojego meza, czlowieka ktory chce sie odnalezc w tym wszystkim, spokojnie ,ktory nie daje lekcje innym bo zrozumial pewnie ,ze sie pomylil , osmieszyl i szuka nowej drogi bez wymadrzania sie !!! :)



Jak możesz tak mówić Lizo?Przecież właśnie o to w tym temacie chodzi, że Katolicy POTRZEBUJĄ lekcji jak rozmawiać,żeby nie ranić. Jak wierzyć i nie narzucać tej wiary swoim najbliższym tylko pozwalać im odnajdywać się w wierze,jak wierzyć aby to było radością i świadomym wyborem dla nich samych i ich najbliższych.
Walka o racje, słusznośc i Kościół jest tutaj zbrodnią. Przeciez nie chodzi o to żeby człowieka przeciagnąć z jednego Koscioła do drugiego bo to jest czynność czysto sekciarska. Przecież nie chodzi o to żeby ten ex-SJ teraz rzucił się w wir uroczystości katolickich.
Rani i zabija związek wszystko co jest rozdrapywaniem popełnionych błędów. Błędem ex-ŚJ było zaufanie ludziom, organizacji a nie Bogu.Ponawianiem tego błędu jest zmuszanie kogoś aby zaufał katolikom i Kościołowi a nie Bogu. Kościół i Bóg, Organizacja i Bóg -te pojęcia pozostają oddzielne.

Nienawiść do katolicyzmu wynika po części ze ŚJ, ale po części z równie niedojrzałej i nietolerancyjnej postawy katolików.Przykre, ale gdyby choć niewielka część katolików umiała sie opanować i nie dać się wciągnać w opór, upór i słuszną rację to ŚJ nie mieliby komu się przeciwstawiać.Do walki potrzebne są dwie strony. Po co ponownie powtarzać walkę o katolicyzm gdy chodzi nam o WIARĘ, nie wiemy jakie ktoś miał doświadczenia z katolikami i teraz może reagować przesadnie.

A wymądrzanie się -to raczej niekoniecznie pycha, może ukryty ból? Ja sie tez teraz wymądrzam, bo chciałabym głupio oszczędzic jakoś ludziom tego kurczowego trzymania się podziałów, Kościołów i narzucania innym swoich tradycji i poglądów ze wzgledów innych niż dobro tego drugiego człowieka.

Myślę, że warto jest się zastanowić DLACZEGO rzeczywiście chcemy kogoś do czegoś przekonać? Czy dla świętego spokoju? Czy dla wiary w słuszność własnych pogladów?Jaki powód byłby dobry w tym przypadku?

Jeśli więc ŚJ działają jak sekta, to w moim przypadku moi katoliccy krewni zachowywali sie jak najwięksi sekciarze chociaż zupełnie nie zdają sobie z tego sprawy.Właśnie wychodząc z takiego założenia że ŚJ "sa to ludzie czesto co zmieniaja wiare jak skarpetki,bez zadnej bazy emocjonalnej ,rodzinnej "co jest podstawowym błędem w drodze do budowania jakiegokolwiek porozumienia.Degradowanie rozmówcy nie wynika z troski o jego dobro.

Pozdrawiam

W temacie: pytanie do ex-ów: co kiedyś, będąc ŚJ, robiliście 24-26 grudnia?

2006-12-30, godz. 19:18

Kiedyś- 24 grudnia to był czas zażartej walki światopoglądowej oraz oczekiwanie co tym razem się stanie takiego co spowoduje kolejną konfrontację nie-obchodzących z obchodzącymi. Albo w domu albo przymusowo u krewnych gdy byłam nieletnia. Z czasem zaś nieco spokojniej w domu, uroczystszy obiad, wizyta ojca.

Teraz-hm…pierwszy raz mogę stwierdzić, iż zarzuciłam opory i odkryłam że jest to czas kiedy rodzina może się spotkać razem. Co prawda kolędy sprawiają mi nadal duży kłopot, bo żałuję że nie można jednym głosem śpiewać ich z pieśniami królestwa-które były dla mnie tym z czym innym kojarzą się kolędy. Poza tym obecnie najbardziej cieszę się właśnie odnajdywaniem licznych analogii do świąt niechrześcijańskich lub przedchrześcijańskich:-)

A jednak ten czas był potrzebny aby jedna i druga strona rodziny nauczyła się w końcu liczyć ze sobą nawzajem:-)