Skocz do zawartości


Unpredictable

Rejestracja: 2010-01-16
Poza forum Ostatnio: 2011-03-27, 20:25

Moje posty

W temacie: moja ukochana/mój ukochany jest ŚJ

2010-04-06, godz. 14:52

Jakiś czas mnie nie było, trochę nad tym wszystkim myślałam.

Qwerty, myślę,że jednoznaczne z brakiem miłości jest rozstanie, bo po co BYĆ z kimś, kogo się tylko... lubi?

Ja nie umiem się z nim tak po prostu rozstać, jest dla mnie ważny, na pewno.
Może go nie kocham, nie wiem, ale myślę,że czasami warto pomyśleć, przekalkulować, bo przecież jeżeli ktoś o kimś myśli poważnie, to myśli o przyszłości, a w przyszłości temat wiary jednak powinien stać się w którymś momencie obecny.

Nie jest łatwo czytać te wszystkie posty stwierdzające ' daj sobie spokój ', ' to nie jest prawdziwa miłość' , ' wymagasz kompromisów tylko od niego'. Wiem,że temat związków świadków Jehowy z innowiercami nie jest wam obcy i dlatego chciałam Was prosić o zdanie i już zrozumiałam,że uważacie, że nie warto walczyć, a jak się potoczy sytuacja z ' moim ' śJ pokaże przyszłość.




W temacie: moja ukochana/mój ukochany jest ŚJ

2010-04-01, godz. 20:51

[quote name='ble' date='2010-04-01, godz. 20:42' timestamp='1270150938' post='131719']

Gdy poznałem swoją obecną partnerkę (jest w miarę gorliwą katoliczką) to spotykaliśmy się i nie analizowaliśmy jaki to jest wielki problem że nie mamy wspólnej wiary. Skupiliśmy się na naszej znajomości i nie wymyślaliśmy sztucznych problemów. Oczywiście czasami rozmawialiśmy o religii ale nigdy nie było tekstów w stylu "wolałbym/wolałabym abyś uczestniczył w pewnych aspektach mej religii bo tak będzie dla mnie lepiej a jak nie chcesz to ja nie wiem czy z tobą będę". W ogóle nie analizowaliśmy co będzie potem. Ale do tego jak już napisałem trzeba dojrzeć, a nie zachowywać się jak rozkapryszone dziecko któremu rodzic nie chce kupić drogiej zabawki. Prawdziwa miłość to nie ultimatum, nie analizowanie czy warto czy nie warto, nie ocenianie tylko rozumem.


My też nie analizujemy, mamy różne poglądy i chyba już teraz mniej więcej się z tym pogodziliśmy. Jak dowiedziałam się o jego wyznaniu, byłam zła, że mi nie powiedział i jakieś kłótnie miały miejsce. Przestraszyłam się. Dopóki go nie poznałam nie znałam za bardzo nic poza samą nazwą ' świadków Jehowy' i tego,że 'nachodzą' ludzi w domach. Ja dzielę się z Wami tym, co mnie trochę nurtuje w środku, czym się martwię.

Jak jestem z nim, to nie myślę o tym,że nie mogę go dotknąć, bo przecież nie weźmie ze mną ślubu...

W temacie: moja ukochana/mój ukochany jest ŚJ

2010-04-01, godz. 18:51

Ja nie wiem, czy ja się w nim nie zakochałam, staram się nie nazywać tego, co czuję. Ja chcę z nim być, bardzo, ale staram się myśleć jak najbardziej racjonalnie w obawie przed przyszłością. To,że piszę tak chłodno nie znaczy, że tak czuję, to nie jest tak...


Na początku znajomości bardzo martwiłam się reakcji moich rodziców na ślub cywilny, na sam fakt, że to ŚWIADEK JEHOWY. Z każdym kolejnym dniem zaczynam myśleć, że to przecież moje życie i jeżeli mnie kochają (a wiem,że kochają), to przecież zaakceptują moje wybory. Macie rację pisząc,że jakiś czas temu chciałam,żeby to on się wszystkiego wyrzekł i zaczął wszystko obok mnie - ' po mojemu ', ale spróbujcie mnie zrozumieć... to nie jest dla mnie łatwa sytuacja, ciężko mi się odnaleźć w tym wszystkim.

To już trwa prawie pół roku i... chyba mimo wszystko chcę walczyć, bo przecież gdyby nie kwestia wiary, moglibyśmy być naprawdę szczęśliwi. Może naprawdę warto spróbować coś z tym zrobić, a nie rezygnować?




Rozumiem twe rozgoryczenie. W tym wypadku myślę, że ktoś kto po kilku latach nagle zmienia zdanie w tak poważnych kwestiach nie może być do końca normalny.

Tyle że Unpredictable nawet nie jest w związku z tym chłopakiem, znają się cokolwiek dość krótko a co dopiero mówić o kilku latach znajomości.



Ble, więc gdybym napisała tutaj za 5 lat, to sytuacja wyglądałaby inaczej? Wtedy warto byłoby walczyć, a teraz ze względu na to,że bliżej jesteśmy pół roku - nie warto?

Bo idealnie byłoby gdyby obydwie osoby czułu, kochały tak samo Dołączona grafika Wiesz dwie połówki jabłka Dołączona grafika Idealnie do siebie pasujące idealnie się uzupełniające i równo kochające Dołączona grafika No więc tak trafić jest bardzo trudno! Chyba łatwiej 6 w lotka.
Ale ja komentowałam nieprzewidywalną. Wciąz opowiada że ona nie zrezygnuje bo jest wierząca, a co ma wiara do MIŁOŚCI!!!!!! Wiara nadzieja i miłość a największa z nich MIŁOSĆ! Więc miłość jest na 1 miejscu i pokona wszystko bo jest najsilniejsza. A nieprzewidywalna kalkuluje, jak ja nie pojde do kościelnego ślubu to co on mi w zamian......
Sory , wdałam się niepotrzebnie w dyskusję . Nieprzewidywalna jest młoda , i jeszcze duuuużo przed nią, może kiedyś uda jej się dotknąć MIŁOŚCI przy której WSZYTKO inne stanie się nieważne!
Pozdr



qwerty, Ty mnie od razu krytykujesz, potępiasz,że źle robię, że powinnam go rzucić i nie zawracać sobie nim głowy, że go nie kocham. Nie wiesz przecież nawet, jak ja się z tym czuję. To,że jestem młoda nie znaczy,że nie mam uczuć.
Kalkuluję, bo boję się,że pomimo poświęceń i tak może mnie zostawić ze względu na wiarę, jeżeli wtrącą się starsi. Ta świadomość boli.
Moje początkowe podejście było dość dziecinne, przyznaję, ale przecież każdy, kto znajdzie się pierwszy raz w takiej sytuacji,kto nie jest doświadczony, nie myśli tak, jak powinien myśleć, wolałby wszystko ' po swojemu '. Wszystko tak, żeby było jak najłatwiej ,żeby nie było problemów, a to wcale nie jest takie łatwe, jak mi się wydawało... Nie przeżyłam jeszcze wszystkiego.

Spróbuj mnie trochę zrozumieć.

W temacie: moja ukochana/mój ukochany jest ŚJ

2010-04-01, godz. 14:40

Śledząc ten temat od pewnego czasu mogę stwierdzić raczej że to Ty, Unpredictable, oczekujesz od swego chłopaka calkowitej zmiany postępowania i przejęcia praktyk, które uważasz za słuszne. Nie chcesz 'kompromisu', ani nawet kompromisu. Ma być po Twojemu...Ok. Skoro tak poważnie traktujesz swoją wiarę to się nie wahaj. Wyraźnie każde z was ciągnie w inną stronę.


Nie, malutka, to nie do końca tak.
Ja po prostu obawiam się, że jak pójdę na jeden kompromis, to zaczną się kolejne, większe, tylko z mojej strony, a dlaczego tylko ja mam iść na kompromis, skoro związek, to dwie osoby... ?

W temacie: moja ukochana/mój ukochany jest ŚJ

2010-04-01, godz. 13:57

alez masz rację Unpredictable
dlaczego to od nas sie wymaga żeby porzucić swoje przyzwyczajenia, zeby wyrzec się wszystkiego, w czym i z czym żyjemy od lat, naszych zwyczajów i wiary, naszych rodzin i tradycji (nie dyskutuje tu na temat czy wszystkie ww. czynniki sa w porządku) od zaraz...żebyśmy przyjęły naszego oblubieńca z dobrodziejstwem inwentarza? Dlaczego tego od oblubieńca nie można wymagać?z czego on zrezygnuje, w którym momencie to on wyłaczy swój kalkulator?
a to dlatego że on nie! i już, bo jego wiara i tradycje są ok nasze sa be!bo tylko "oni" znają prawdę, reszta do piachu!to my z ciekawości i chęci poznania chodzimy na ich zebrania (albo chociaz wyrażamy taką chęć), to my staramy sie zrowumiec i znaleźć jakieś polubowne wyjście z tego cholernego impasu, oni nawet na krzyż patrzec nie mogą a przechodząc chociażby koło kościoła dostają wysypki, i wciąż słyszę w swojej głowie to pogardliwe stwierdzenie: "te WASZE święta/urodziny"dlaczego z innym (prócz moze islamu) innowierca można żyć na zasadzie symbiozy a ze ŚJ nie bardzo, dlaczego tak mało w nich tolerancji?
bez sensu te pytania...bo odpowiedź jest jedna: Bo to nie wyznanie a sekta!
czasem budzi sie we mnie własnie taka chęć buntu, przepraszam pofolgowałam sobie;-)



Widzę,że nie ja jedna przeżywam coś takiego. Też mam mnóstwo wątpliwości i pytań, na które nikt nie potrafi mi odpowiedzieć tak,żebym w końcu zrozumiała, dlaczego tak musi być?!
My, kobiety - porzućmy dla miłości (?) dotychczasowe życie, weźmy cywilny ślub, nie chrzcijmy dzieci, żeby być z nimi... Nawet robiąc coś takiego, nie mamy gwarancji,że nie będą chcieli nas do końca zmienić. Mamy rezygnować z wszystkiego, a oni z niczego?

Ja chyba nie jestem w stanie zgadzać się na takie ' kompromisy ', nie ten charakter, nie ta łatwość rezygnacji. Przynajmniej na dzień dzisiejszy.