Skocz do zawartości


smile

Rejestracja: 2010-04-01
Poza forum Ostatnio: 2011-09-15, 16:35

Moje posty

W temacie: komitet sądowniczy -w jakich przypadkach?

2011-09-07, godz. 18:42

Odświeżę temat:
Mam pytanie troszkę z innej beczki. Jeśli jestem "wiecznie zainteresowana" to nie mogą mi zupełnie nic zrobić, niezależnie od tego, jakie fora i książki czytam? Nic? Trochę dziwne by było, gdyby tolerowaliby moje "złe" zachowania przez cały czas... W końcu mogą mieć obawy, że moje poglądy zagrożą zborowi? Starsi jakoś nie garną się do tego by ze mną rozmawiać czy w jakikolwiek sposób napominać. Czego mogę się po nich spodziewać?

W temacie: moja ukochana/mój ukochany jest ŚJ

2011-09-07, godz. 17:43

Powiem tylko, że się da. Przynajmniej nam się udaje już ponad 1,5 roku (ja - była katoliczka, obecnie niezdeklarowana, on - ŚJ). Fakt, dopiero po ponad roku oswoił się z tym, że nie zostanę siostrą. Przyznam, że nie jest to łatwe.
Moja jedyna rada to cierpliwość. Dużo cierpliwości. Musisz być dla niej wsparciem.
To, że została pionierką... może masz rację, może ma poczucie winy (mój pionierem też w międzyczasie był - bo chciał, bo miał taką potrzebę, niezależnie od naszego związku. Chciał być również sługą pomocniczym - ale ponieważ nie świeci przykładem spotykając się ze mną - nie zostanie). Wkrótce może spotkać się z naciskiem ze strony rodziny i starszych. W naszym przypadku starsi dopiero teraz dowiedzieli się, że przerwałam studium. Największa nagonka na to bym wznowiła to... (choć nie mam zamiaru) dopiero nas czeka.
Jeśli się kochacie to przetrwacie. Mój ŚJ dopiero teraz zdał sobie sprawę z tego, że i ja cierpiałam gdy próbował mnie przekonać do swojej religii. Wiem, że teraz będę mogła liczyć na jego wsparcie.
Tego również Wam życzę.

W temacie: moja ukochana/mój ukochany jest ŚJ

2010-06-08, godz. 19:57

Więc... mimo iż się w tym urodził - to fakt, iż nim pozostał jest jego świadomym wyborem ale to już długa historia związane z jego chęcią poznawania świata - jak i również niektórych religii.
Dlaczego nie pozwolę - bo wbrew pozorom on czuje się w tym dobrze... wierzy w to, ufa organizacji, mimo iż nie patrzy na nią bezkrytycznie, też widzi część błędów. To dzięki niej jest tą osobą, którą jest. Nie będzie szczęśliwy jeśli odejdzie. To wiem.
Żarty na temat studium... Wiesz... rozczaruję Cię. Tak z ciekawości zaczęłam. Oczu nie zamydliło, choć odrobinę uspokoiło i zamykało rozmowy - na jakiś czas. Z tym, że w pewnym momencie doszło do nich, iż mimo wszystko - nie widzi mi się być ŚJ.
Jakoś to będzie. Wyżalić się musiałam. Tylko tu ludzie wiedzą jak naprawdę to wygląda.
Póki co zastanawiam się czy nie uciąć sobie pogawędki z panem Starszym. Człowiek, który wydaje się być normalny...

W temacie: moja ukochana/mój ukochany jest ŚJ

2010-06-05, godz. 21:30

No i proszę... po pół roku zaczęło się. Bo rodzicom nie podoba się to, nie podoba się tamto. bo nie wykazuję chęci bycia ŚJ, bo zaglądam a to do neopogan, a to do buddystów, a to do mormonów. nie podoba się to, że pracuje zamiast chodzić na zebrania. nie podoba się, że moja rodzina to katolicy.
tylko nie powiedzą mi tego wprost. on nie chce konfrontacji. twierdzi, że niczego nie wskóram a mogę pogorszyć sytuację.
zostawić mnie nie chce. sama nie odejdę, bo... boję się o niego. wariuję.
nie pozwolę na to by odszedł z organizacji... widzę jak bardzo jest z nią związany. nie pozwolę by dla mnie rezygnował z własnego życia (choć kilka razy zasugerował, że o tym myślał).
nerwy... i z jego strony i z mojej. i nie mam pojęcia co dalej.
rada... hmm... tu nie ma dobrego rozwiązania.
zobaczymy

W temacie: moja ukochana/mój ukochany jest ŚJ

2010-04-20, godz. 18:33

Prosta:
Więc i on musi się nauczyć tego jak akceptować drugą osobę.
A dwie osoby z różnymi poglądami... Hmm... To jest do przejścia - do czasu. A co się stanie, jeśli kiedyś będziecie chcieli się pobrać? Nawet jeśli on zgodziłby się na katolicki ślub - chyba nie wierzysz w to, że Starsi się na to zgodzą?
Ślub na ich sposób? W tych bardziej tolerancyjnych zborach - może i dostalibyście zgodę... Może.
Ale to i tak nie problem... A dzieci? Ok, pozwoliłby Ci wierzyć w to, co chcesz - ale dzieci? Dla nich raczej nie ma innej opcji niż to, że zostałyby ŚJ. Zgodzisz się na to? Odbierzesz im możliwość przyjęcia sakramentów?
Tak czy inaczej, życzę szczęścia... i by wszystko się jakoś poukładało.

Cały czas powtarzam człowiekowi, z którym jestem by nie robił sobie nadziei. Że nawet jeśli chodzę na zebrania - to nie znaczy, że chcę być jedną z nich. Poznaję ich świat, próbuję go zrozumieć... Ale mam świadomość, że on ta nadzieję ma. Kiedyś powiedział, że nie wie co zrobi i jak zareaguje gdy stanowczo powiem "nie". A wie, że to możliwe - bo są rzeczy, których zaakceptować u nich nie potrafię.
Mam tylko to szczęście, że zarówno on jaki i jego rodzice - cenią we mnie to, że się buntuję, że zawsze mówię, gdy coś mi nie odpowiada. Widzisz, on właśnie dlatego ze mną jest - dlatego, że mam swoje zdanie. Że nigdy nie pozwolę sobie na to, by ktoś coś mi wmawiał.

Dr House:
"czy pozwoliłby wam umrzeć tylko dlatego, że zabroniona jest transfuzja krwi?" - nie pozwoliłby. W tym jednym przypadku twierdzi, że to kwestia tego, na co pozwala nasze sumienie.
Na tyle, na ile go poznałam - nie pozwoliłby. Może i jestem zbyt pewna siebie, ale wiem, że bardzo dużo dla niego znaczę.
Może to zwariowane... ale gdy nachodzą go chwile zwątpienia... gdy zastanawia się nad tym czy sam zasługuje na to by być świadkiem - wspieram go, pomagam... powtarzam by nie rezygnował ze swojego życia. Jego religia jest ważną częścią jego życia - więc niech w niej pozostanie. Jeśli ona daje mu radość...
I znając go - nie pozwoliłby Starszym wtrącić się w to, co jest między nami.