Mnie wciągnęli w komitety sądownicze i to było mało przyjemne. Taki komitet z góry chce Cie wywalić a Ty chcesz odejść, więc padają często nie miłe słowa. Pamiętam ogólne wrażenie- było fatalnie, czułam się z tym źle i załowałam, ze zgodziłam sie na jakies bzdurne komitety sądownicze. Bo po ludzku było mi zwyczajnie przykro, padły niepotrzebne słowa z ich strony, niepotrzebne wersety, które miały mnie zdołować. Potem standard, wszyscy traktowali mnie jak powietrze z wyjątkiem jednej siostry, która uchodziła zawsze za słabą duchowo i ona miała gdzies zakaz ze mną rozmawiania. Jak sie spotkałysmy to rozmawiałyśmy.


Ale gdy juz ogłosili mnie w zborze , to poczułam wolność i pierwsze co zrobiłam to spakowałam wszystkie publikacje SJ, straznice, przebudzcie się ,ksiazki łacznie z Biblia Nowego świata ( miałam wtedy tylko Nowy testament) i to wszystko wywaliłam na śmietnik.
I rozpoczęłam nowy etap w zyciu, poza organizacją



Nigdy nie załowałam swojego kroku odejscia , do dzis żałuję , ze przystapiłam do SJ , straciłam trochę lat na bycie w organizacji.
Przez pare lat jeszcze nauki straznicy tkwiły w mojej glowie , zanim pozbyłam się swiadkowego myslenia.
Proces wychodzenia z organizacji trwa, samo odejscie, wykluczenie to pierwszy etap. Potem trzeba , jak kto to napisał zresetować mózg.