Skocz do zawartości


Vienna

Rejestracja: 2010-08-09
Poza forum Ostatnio: 2010-10-11, 10:38

Moje posty

W temacie: Tutaj można przedstawić swoją historię

2010-09-06, godz. 15:53

'ble', on 04 Sept 2010 - 14:15, said:

To na co wydawaliście pieniądze skoro nic się nie dorobiliście?

Jak odeszłaś od zboru? Napisałaś list, że się odłączasz?

Odeszłaś od męża ale w jakim sensie? Separacja czy rozwód?

Życie na minimalnej stopie życiowej wiązało się z podejmowaniem takiej pracy,która dawała wyłącznie pieniądze na skromne życie i nic więcej.

Napisałam krótki list do zboru,że nie chcę już być Świadkiem Jehowy.

Odeszłam czyli się wyprowadziłam i staram się o rozwód.

W temacie: Tutaj można przedstawić swoją historię

2010-08-26, godz. 18:54

dzięki Wam za odpowiedzi, Miło jest wiedzieć ,że jest nas więcej w tej szczęśliwości i wolności. wolność to cudowne uczucie. bez wiktymizacji i inwigilacji

W temacie: Tutaj można przedstawić swoją historię

2010-08-24, godz. 07:04

No to teraz moja kolej.Od 4 miesięcy nie jestem Świadkiem-a byłam nim 15lat.Byłam bardzo zaangażowana. Kilka lat spędziłam w służbie pionierskiej.Mieszkałam na białej plamie i ostro się wytężałam.Wyszłam za mąż za brata w wieku 20 lat-równie gorliwego jak ja. Szybko się okazało,że gorliwość nie wystarczy żeby być dobrym mężem. Mąż karał mnie wielotygodniowym milczeniem np za podniesienie głosu albo odmowę współżycia. Jako dobra siostra-podporządkowana żona-znosiłam to w ciszy-bo przecież nie można wypowiadać się źle o mężu.Trwało to 9 lat. W końcu pękłam psychicznie i popadłam w głęboką depresje.Mąż zaczął mnie opuszczać na kilka tygodni. Nie można było się z nim skontaktować. Zaczął mnie pocieszać starszy mojego zboru-pracownik Biura Oddziału Betel. Ufałam mu. Ale on dążył tylko do tego żeby mnie wykorzystać. Byłam zdesperowana i gotowa na wszystko.Na szczęście nie udało mu się mnie wykorzystać i w końcu zniknął-wyprowadził się.Pod wpływem depresji prawie się zagłodziłam-wylądowałam w szpitalu-męża to nie obchodziło-więc w końcu dał mi powód do separacji.Nie miałam środków do życia.Postarałam się o separacje prawną.Ale mąż wrócił i ja go oczywiście przyjęłam jako dobra chrześcijańska żona.Mąż rzeczywiście zmienił swój stosunek do mnie.Ale moja depresja ciągle wracała. Ciągle byłam na lekach.Podjęłam konkretną terapię na początku tego roku. Dzięki niej uświadomiłam sobie,że żyję w ciągłym poświęceniu.Jakbym w ogóle nie istniała. Jakbym w ogóle nie miała potrzeb. Nie mieliśmy dzieci-mąż nie chciał-uznał ,że będziemy je mieć w raju. Za każdym razem kiedy chciałam podnieść swoje wykształcenie-gasił mnie i zachęcał do angażowania się w działalność głoszenia-i ja tak robiłam. Zawsze żyliśmy na minimalnej stopie życiowe. Nie mamy nic z 12letniego dorobku małżeńskiego.Zdecydowałam się odejść.Od zboru i od męża. Teraz żyję tak jak chcę i czuję się jakbym byłą na nieustannych wakacjach-nagle ubyło mi tylu obowiązków-związanych z zebraniami,studium i służbą. Byłam bardzo nękana przez pewne małżeństwo moich "przyjaciół". Wysyłali mi setki smsów z wyzwiskami.Aż niesamowite to było.Faktem jest ,że czuję się samotna bo nagle straciłam wszystkich znajomych z przestrzeni 17 lat-od kiedy zaczęłam studiować. Ale i tak czuję ,że odżyłam.