Skocz do zawartości


Zawartość użytkownika MadHamish

Odnotowano 112 pozycji dodanych przez MadHamish (Rezultat wyszukiwania ograniczony do daty: 2017-03-03 )



Sort by                Order  

#7891 Pogrzeb świadka Jehowy

Napisano przez MadHamish on 2005-07-02, godz. 17:07 w Zwyczaje Świadków Jehowy

Zgydzam się z Wami! :D :D



#7846 Pogrzeb świadka Jehowy

Napisano przez MadHamish on 2005-07-01, godz. 13:52 w Zwyczaje Świadków Jehowy

Odnosnie ostatniego zdania:
'szerokosc' horyzontow mysle ze ma tu takie hmm srednie znaczenie. Faktycznie ludzie bez wyksztalcenia etc sa znacznie bardziej podatni na wszelkiego rodzaju manipulacje, ale jednak organizacja SJ jest powiedzmy 'czyms innym'. Tutaj rzadza sie jakby inne prawa. Ludzie nawet z wyzszym wyksztalceniem etc sa tak gleboko zindoktrynizowani, ze wszystkie 'niedociagniecia' od razu sobie jakos tlumacza (...)
Tak wiec wyuczone zachowania czesto biora gore nad mysleniem, niezaleznie od tego ile ta osoba wiedzy posiada.

Nimril, myślę, że mylisz szerokie horyzonty z wykształceniem. Wykształcenie daje Ci tylko zespół informacji (lub jak chcesz, wiedzę), natomiast szerokie horyzonty, w moim rozumieniu, to wiedza plus zdolność samodzielnego myślenia, nie opartego na schematach.



#7676 Pogrzeb świadka Jehowy

Napisano przez MadHamish on 2005-06-28, godz. 13:20 w Zwyczaje Świadków Jehowy

Jeśłi chodzi o zwyczaje pogrzebowe Świadków Jehowy, to w dużej mierze zależą one od lokalnych tradycji i obrzędów, a przede wszystkim, od osobistych przekonań starszych zboru.

Na pogrzebie mojego dziadka, jednego z najbardziej kontrowersyjnych członków pewnego zboru (zawsze kierował się własnym rozumem, co jest niepopularne w każdej kongregacji religijnej), lokalni starsi nie wywiązali się ze zobowiązania przeprowadzenia uroczystości pogrzebowych, jakie podjęli wobec naszej rodziny. Przy wyprowadzeniu zwłok z domu, starszy, który miał wygłosić krótkie przemówienie wstępne i modlitwę, stanął z tyłu za innymi zebranymi (na pogrzeb przyszło ponad tysiąc osób ) i z zadowoleniem oglądał paznokcie. W takim momencie nawet nie wiedzieliśmy, jak interweniować. Czuliśmy się opuszczeni i odrzuceni wobec całego zgromadzenia. Wielu uczestników pogrzebu zauważyło ten zgrzyt i później doszły nas wieści, że wiele osób komentowało całe zdarzenie na niekorzyść "biskupów".

Sprawę uratował inny facet, też Świadek, który wygłosił na cmentarzu bardzo dobre przemówienie, w którym bardzo szczegółowo opisywał życiorys dziadka, jego osobowość i dokonania (że przemówienie było dobre, wiem od osób postronnych, bo sama nic z niego nie pamiętam).

To może być przykładem, że ludzie o szerokich horyzontach nie idą ślepo za wskazówkami Strażnicy. Zresztą, nie powinni!



#7740 nakrywanie głowy przez kobiety

Napisano przez MadHamish on 2005-06-29, godz. 14:17 w Obowiązki teokratyczne

2. w tym idyllicznym obrazku 'szczęśliwej rodziny' gdzie każdy zna swoje miejsce facet najczęściej pokazywany jest w pracy polowej ...

O to to to! :)



#7663 nakrywanie głowy przez kobiety

Napisano przez MadHamish on 2005-06-27, godz. 17:05 w Obowiązki teokratyczne

Nakrywnie głowy zawsze setnie mnie bawiło. Przypominało mi praktyki kościoła katolickiego, który nakazuje swoim purpuratom chodzić w średniowiecznych sztach, a papież nosi na głowie coś, co przypomina torbę po mące. B)

A zwróciliście uwagę na to, że jak jest mowa o pozyskiwaniu niewierzących członków rodziny poprzez wypełnianie swoich obowiązków, to zazwyczaj na obrazku pokazuje się kobietę przy gotowaniu, praniu, czy prasowaniu? Faceta, który zmywa, pierze, gotuje, czy chociaż oddaje zarobione pieniądze nigdy się nie pokazuje. I Organizacja mówi o tolerancji i dobrym traktowaniu kobiet, he he he :blink:



#8405 Co zostało z tamtych lat...

Napisano przez MadHamish on 2005-07-11, godz. 15:40 w Świadectwa, wymiana doświadczeń

Ależ jestem, jestem, Sebol. Mam nawet całkiem ładną kartotekę w swoim zborze. ;) :D Ale nie chodzi mi o to, czy ktoś jest członkiem takiego czy innego kościoła, tylko w co wierzy. Wymiana poglądów na taki temat trochę nas odsłania, to fakt, ale może też pomóc "złapać równowagę" tym, którym nagle grunt uciekł spod nóg.

Pozdr



#8497 Co zostało z tamtych lat...

Napisano przez MadHamish on 2005-07-14, godz. 13:26 w Świadectwa, wymiana doświadczeń

Do Sebola:
Chciałam Cię prosić, byś mi nieco szczegółowiej wyjaśnił, gdzie się zaplątałam w mojej wypowiedzi. Dla mnie moje własne spostrzeżenia są całkiem klarowne, ale może wyraziłam je w jakiś trudny do zrozumienia sposób. Jeśli tak, to nie gniewaj się na mnie, bo język pisany jest tylko niedoskonałym odzwierciedleniem mowy, ta zaś jest tylko niedoskonałym odzwierciedleniem myśli. :D

Przykro mi też, że moje wywody uważasz za godne uwagi tylko z tego powodu, że są one niezgodne z oficjalnym stanowiskiem WTS! :( Jak wynika z postu Patmosa, są one także niezgodne z naukami Kościoła Katolickiego i chyba ze wszystkimi doktrynami, jakie znam. ;) (Tak się asekuruję, żeby nie było potem, że jednak jest jakaś doktryna, która jest całkiem zbieżna z moimi wymysłami. ;) )

Do Jaracza:
Mówisz, że nie każdy rozumie, jak można być i jednocześnie nie być Świadkiem Jehowy. Odpowiedzi udzielił już na to Sebol w temacie Normalni ludzie, gdzie stwierdził, że punkt widzenia zależy od punktu siedzenia, z czym ja się całkowicie zgadzam! Z formalnego punktu widzenia jestem ŚJ, gdyż figuruję na liście członków zboru. Z pozycji doktryny ŚJ już od dawna nie jestem ŚJ, bo nie spełniam wymagań, jakie owa doktryna mi stawia, tj. nie głoszę i nie raportuję godzin. Z Twojego punktu widzenia nie jestem ŚJ, gdyż poglądy, które wyrażam, nie są zgodne ze stanowiskiem WTS. Z mojego punktu widzenia jestem ŚJ, gdyż wierzę w to, że Bóg ma na imię Jehowa i otwarcie o tym mówię. Poza tym, staram się, jak tylko mogę, stosować się do nakazu miłuj bliźniego swego jak siebie samego.

Co do manipulowania...
Ponieważ nie podajesz szczegółów, muszę założyć, że zarzucasz mi złe intencje. Dlaczego? :( :( :(

Do Demois:
Masz pełne prawo być ateistą i nie myśl, że ja Cię za to potępiam. Po prostu nasze wiary baaaardzo się od siebie różnią. Ale chyba większość ludzi tak ma, prawda? ;) :D

Do Istotki:
Bardzo podoba mi się Twoje wyjaśnienie, czym jest miłowanie Boga. Stawianie jego duchowej osoby na pierwszym miejscu w naszym życiu, to wyrażanie wdzięczności za życie, zdrowie i pomyślność... Właśnie tak to sobie wyobrażam!

Masz też rację, że kreowanie się na ŚJ według swojej własnej wizji to nieporozumienie. Tak, ale jest to nieporozumienie tylko dlatego, że jesteśmy tak bardzo przywiązani do nazw. Podam Ci przykład: Czy wielcy inkwizytorzy średniowiecza byli Katolikami? A czy Jan Paweł II też był Katolikiem? Czy między katolicką mentalnością inkwizytorów a katolicką mentalnością Jana Pawła II nie ma zasadniczej różnicy? Komu z nich należy odmówić prawa nazywania siebie Katolikiem?

Jeśli chodzi o przynależność religijną, to zgadzam się z Sebolem, że nie ma takiego wyznania (religii), która by w stu procentach wyrażała nasze odczucia związane z służeniem Bogu.

Poza tym, nie odpowiedziałam Ci też, dlaczego według mnie zostanę wykluczona, za co Cię bardzo przepraszam. (Pisałam w pośpiechu, więc mi wybacz.) Mogę powiedzieć tylko tyle, że jestem taką czarownicą, na którą od dawna się poluje. Jest ktoś, kto mnie bardzo nie lubi, więc jeśli znajdzie sposób, żeby mnie wykluczyć, to go wykorzysta. Kontakty z tzw. odstępcami na tym forum mogą mu być bardzo pomocne, bo ja nie ukrywam, jaki jest mój internetowy nick.

Do Patmosa:
Nie wiem, czy samo NAZYWANIE SIEBIE CHRZEŚCIJANKĄ ma dla mnie większe znaczenie niż to, co nazywamy POSZUKIWANIEM PRAWDY. A ja szukam prawdy, Patmosie.

Co do pracy nad pewnymi punktami, właśnie to staram się zrobić!

Pozdrawiam,
Mad :D



#10967 Co zostało z tamtych lat...

Napisano przez MadHamish on 2005-09-22, godz. 20:48 w Świadectwa, wymiana doświadczeń

Profanka, Ty stanowczo nie powinnas uzywac naszego wewnetrznego kodu na forum. ;) Jeszcze ludzi dobije ten wektor... :D

Do Padre Antonio:

Dlaczego akurat wtedy?

Nie wiem. To tak jakby zapytac, dlaczego jedni lubia rybki a drudzy akwarium... ;)

Pozdrawiam,
Mad



#24107 MODLITWA

Napisano przez MadHamish on 2006-04-11, godz. 18:25 w Ogólne

Nie bede odbiegac od reszty i powiem, ze zaczales ciekawy temat, Terebincie.

Ja naleze do osob, ktore modla sie malo. Tak, przyznaje sie bez bicia, ze zdarza mi sie modlic w momentach zagrozenia. To jest jak odruch, jak wolanie o pomoc jedynej osoby, ktora w danej sytuacji moze mnie uslyszec.

Ale znacznie czesciej zdarza mi sie pomodlic, gdy wzruszy mnie cos pieknego, albo cos nad wyraz dobrego. Modle sie wtedy bez slow. Trwa to pewnie krocej niz sekunde, bo zwyczajnie posylam temu najwyzszemu bytowi, ktorego zwiemy Bogiem, swoje westchnienie zachwytu i wzruszenia. Mysle, ze tam jest wszystko, cale moje docenianie i podziw dla Boga i dla jego dziel.

Nigdy nie modle sie o to, by cos otrzymac. Jakos zwyklam sama sobie radzic w zyciu, wiec nie oczekuje, ze Bog bedzie cos za mnie zalatwial albo robil.

Modlitwy zbiorowe? Czasami ktos modli sie bardzo pieknie i poruszajaco. Dobrze jest wtedy podpisac sie pod taka modlitwa i glosno i wyraznie powiedziec "amen". Bylam ostatnio w katedrze w Salisbury i wysluchalam tam pieknej modlitwy duchownych anglikanskich. Podpisalam sie pod nia bez zadnych ale.

Co do radzenia sobie z problemem braku modlitwy w zyciu czlowieka, to powiem tak: Nie pomoga zadne nakazy ani wzorce, jesli ktos nie odczuwa wewnetrznej potrzeby skomunikowania sie z Bogiem. Taka potrzeba moze wynikac jedynie ze swiadomosci, a sama swiadomosc z edukacji. Warto wiec uczyc sie jak najwiecej o swiecie, bo im wiecej o nim wiemy, tym lepiej zdajemy sobie sprawe z tego, kim musi byc ten, ktory jest praprzyczyna wszystkiego.

Pozdrawiam,
Mad :D



#8403 Co zostało z tamtych lat...

Napisano przez MadHamish on 2005-07-11, godz. 15:11 w Świadectwa, wymiana doświadczeń

Chodzę sobie po tym forum i czytam bardzo dużo ciekawych rzeczy. Z jednymi się zgadzam, inne mnie denerwują, a z jeszcze innymi MUSZĘ polemizować, bo... nie byłabym sobą. ;) :D Ale muszę się uczciwie przyznać, że w tym ciągłym i dość burzliwym procesie nabywania wiedzy (ale to brzmi! jakby kto ze "Strażnicy" spisał! ;) :D ) zaczęłam się zastanawiać, w co ja tak NAPRAWDĘ wierzę. Bo niby ta moja wiara, czy też (jak kto woli) moja całościowa wizja świata, przypomina z pozoru całkiem zgrabny budynek. Niby wszystko jest dobrze, ale...

Jest tak, jakby wiązania cząsteczkowe puściły, a atomy siedziały na swoim miejscu tylko z przyzwyczajenia i dlatego pozornie budynek stoi. Dopiero jak się czegokolwiek dotknie, to okazuje się, że mur jest miałki jak pył. Bo nawet w kwestii istoty czy też natury Boga doszłam do sokratesowej mądrości: wiem, że nic nie wiem. Więc zadaję sobie pytanie: W co ja wierzę? Czy jest coś, czego nie przeżarło jeszcze zwątpienie?

Tak więc zamieszczam tu moje "wyznanie wiary" ;) :D
1. Wierzę, że świat został stworzony, a przed stworzeniem został dokładnie zaprojektowany. Paradoksalnie, dowodów na to dostarczyły mi całkowicie niezwiązane z Biblią dziedziny wiedzy, takie jak np. matematyka.
2. Wierzę, że tym, dzięki któremu wszystko zostało stworzone (nie ma dla mnie znaczenia, czy robił to "własnymi rękami", czy przez kogoś), jest jakiś bardzo inteligentny, posiadający zdolność logicznego myślenia oraz sferę uczuć byt, który ja nazywam Bogiem.
3. Wierzę, że bez względu na to, czy natura owego Boga jest unitarna, trynitarna czy jakakolwiek inna, ma on osobowość i imię.
4. Nie mam powodu nie wierzyć, że Bóg ma na imię Jehowa czy też Jahwe. Jeśli posiada inne imiona, ma do tego prawo. (Ja też przybieram różne pseudonimy w zależności od tego, co publikuję. :D )
5. Wierzę, że Jezus z Nazaretu zwany Chrystusem był posłany przez Boga, niezależnie od tego, czy ów Jezus jest częścią istoty boskiej czy odrębnym bytem.
6. Wierzę, że pisarze Bibli mieli jakiś kontakt z absolutem zwanym Bogiem, nawet jeśli nie wszystko, co znajduje się w Biblii, jest natchnionym proroctwem.
7. Nie wierzę, że człowiek jest tylko "formą białka" i że po śmierci nie ma dla niego żadnego zbawienia. Uważam, że jakaś nadzieja jest i nie obchodzi mnie, czy ma to być byt materialny czy niematerialny.
8. Wierzę, że najważniejszą zasadą moralną dla człowieka jest "miłuj Boga ponad wszystko, a bliźniego swego jak siebie samego". Gdyby homo sapiens sapiens potrafił się do tej zasady zastosować w sposób doskonały, wszelkie inne przepisy prawne stałyby się zbędne. Szkoda, że jest to, jak narazie, tylko utopia. :(
9. Nie wierzę, żeby Bóg ponosił odpowiedzialność za wszystkie głupoty, które wymyśli kler jakiejkolwiek religii, czy jest to religia katolicka, muzułmańska czy "świadkowska". ;)

Tyle mi pozostało. A Wam?

Pozdrawiam,
Mad :D



#8439 Co zostało z tamtych lat...

Napisano przez MadHamish on 2005-07-12, godz. 15:29 w Świadectwa, wymiana doświadczeń

Cieszę się, że zaproponowany przeze mnie temat spotkał się z zainteresowaniem Forumowiczów. :D

Do Demois:

Piszesz, że nie wierzysz w Boga. Dla mnie to bardzo smutna, bardzo pesymistyczna wizja świata. Bo jeśli Boga nie ma, to czy możemy spodziewac się czegoś lepszego niż to, co teraz mamy? Dalsze pytanie brzmi: czy to, co teraz mamy, zadowala nas i daje nam pełną satysfakcję? Jeśli tak, to dlaczego tęsknimy do czegoś lepszego? Ja tęsknię, Demois!

A poza tym, jeśli Boga nie ma, to kto nas rozliczy z tego, co robimy? A jeśli nikt nas nie rozliczy, to przed kim mamy się czuć odpowiedzialni? Chyba jedynie przed tymi, których kochamy i na których opinii nam zależy, bo cóż nas obchodzą inni ludzie? A jeśli inni ludzie nas nie obchodzą, to nie ma takiego zła, którego nie moglibyśmy im wyrządzić, jeśli tylko jesteśmy pewni, że unikniemy odwetu ze stony innych ludzi. (Myślisz, że nigdy ni przyjdą Ci do głowy podobne myśli? Mnie przyszły, kiedy już dostałam od ludzi wystarczająco w kość.)

Zapisałam tych kilka pytań, bo... byłam już po drugiej stronie lustra i wiem, do czego prowadzić może człowieka wiara w nieistnienie Boga. Jeśli wierzymy, że nie ma nad nami żadnej istoty, która daje jakąkolwiek nadzieję, zaczyna nas gnębić poczucie uciekającego czasu, a świadomość, że nikt nie zadośćuczyni krzywdom, które nas czasem spotykają, budzi wielki gniew, który wyraża się nie tyle wybuchami złości, co zimnym, twardym głazem, który w każdym momencie i w każdej chwili ciąży nam gdzieś głęboko w sferze uczuć i zatruwa zwyczajną radość życia. Bo jeśli nie ma żadnej nadziei, to czy nie robimy wszystkiego na próżno?
Przecież po śmierci i tak nie będziemy pamiętali ani krzywd, ani dobrych rzeczy, których doświadczamy.

Chciałam jeszcze podkreślić, że wiara w nieistnienie Boga nie jest tożsama ze zwyłkym, ludzkim niepamiętaniem o Bogu w codziennym życiu, czy też świadomym unikaniem myślenia o Nim. Dlatego jeśli piszesz, że wierzysz, iż Boga nie ma, to ja interpretuję twoje oświadczenie dosłownie i wydaje mi się, że kryje się za nim jakieś wielkie rozczarowanie, a być może ból. Ale może to Ci minie i wyjdziesz z tego najczarniejszego stanu ducha, jaki moim zdaniem może osiągnąć człowiek. Na marginesie dodam tylko, że Cię nie znam i zamierzałam Ci prawić morałów, zresztą myśle, że właściwie odczytasz moje intencje. :D

Do Sebola:
Zgadzam się z Tobą, że matematyka potwierdza możliwośc istnienia życia na wielu planetach i w wielu wszechświatach. Nie mam powodu sądzić, że życie materialne istnieje tylko na Ziemi. Wręcz przeciwnie, uważam, że wszechświat może być pełen życia we wszystkich jego przejawach, poczynając od znanych nam form białkowych, a kończąc na pozornie całkiem nieprawdopodobnych. A że WTS takie twierdzenia odrzuca? Cóż, czy niektórzy katolicy nie odrzucają wiary w spowiedź, kult świętych czy innych dogmatów? Czy przez to przestają być katolikami? A gdy kościół powszechny odrzucał heliocentryczną teorię Kopernika, czy zmienił się przez to kształt wszechświata? ;) :D

Do Patmosa:
Pytasz mnie o to, co rozumiem pod pojęciem natura Boga.

Ponieważ niejednokrotnie zastanawiałam się nad tym, kim jest Bóg, jaka jest jego osobowość, jaka substancja lub forma energii jaka się na niego składa, w jakiej fizycznie lub matematycznie opisywalnej postaci istnieje, jaki jest jego rzeczywisty zakres możliwości, w ilu wymiarach istnieje, czy porusza się w czasie, czy steruje czasem,jakie są jego relacje z Jezusem Chrystusem lub też niematerialnym odpowiednikiem ziemskiej postaci znanej jako Jezus, a także nad wieloma innymi rzeczami dotyczącymi absolutnego bytu zwanego Bogiem, odpowiem tak: natura Boga to on sam, swoista, właściwa tylko Jemu forma istnienia.

Ponieważ uważam, że Bóg istnieje w świecie, który ma wszystkie możliwe wymiary (jakich istnienia naukowcy mogą nawet nie podejrzewać), w którym istnieją prawa wykraczające daleko poza to, co możemy zaobserwować istniejąc w naszym wszechświecie, nie możemy opisać jaki jest naprawdę jego byt. Nie możemy ponad wszelką wątpliwość stwierdzić, jaka jest forma stosunków między Bogiem a Jezusem (czy też Duchem Świętym), nie wiemy co to tak NAPRAWDĘ znaczy, że Bóg jest w Chrystusie, a Chrystus w Bogu. Innymi słowy, nie możemy stwierdzić, czy Bóg jest trójcą czy też istnieją odrębne byty, bo nie wiemy, jakimi prawami rządzi się rzeczywista, absolutna, pozbawiona ograniczeń ludzkiego punktu widzenia ISTOTA BOSKA. Dlatego napisałam, że to czy natura Boga jest unitarna (odrębne byty), trynitarna (trzy byty powiązane ze sobą w jakiś sposób ) czy też inna, jest dla mnie sprawą niepewną.

Mam nadzieję, że trochę to rozjaśniłam. :D

Pozdrawiam,
Mad :D

PS. Na następne posty odpowiem jutro! :D

Edit: Mam jeszczę chwilkę, więc szepnę słówko do Istotki:
Zapytałaś mnie, dlaczego utożsamiam się z WTS i piszę z pozycji świadka Jehowy. To, czy się utożsamiam z WTS jest sprawą drugorzędną, ale to, czy jestem świadkiem Jehowy, jest dla mnie sprawą najwyższej wagi.

Czy głośno i wyraźnie mowię (świadczę), że Bóg Wszechmocny ma na imię Jehowa? Tak! Czy wyraźnie mówię, że Bóg ma prawo do absolutnej władzy w świecie, który stworzył? Tak! Czy zdecydowanie i wyraźnie bronię Boga przed zarzutami o złe intencje? Tak! I masz odpowiedź na swoje pytanie. Istotko. ;) :D



#19237 Oceń procentowo poprawność nauk Świadków Jehowy

Napisano przez MadHamish on 2006-02-21, godz. 10:19 w Tematyka ogólna

Poniewaz dotarlam do sokratesowej madrosci, nie odwaze sie zaglosowac w tej sadzie... ;)

Pozdrawiam,
Mad :D



#8401 Poszukuję nieskażonego PŚ

Napisano przez MadHamish on 2005-07-11, godz. 14:18 w Ogólne

Zgadza się, Patmos, przekłady specjalistów to bardzo dobra rzecz, ale i tak są niedoskonałe. Stare, wymarłe języki funkcjonowały w określonym środowisku kulturowym i mogą w nich istnieć zwroty, np. idiomatyczne, których znaczenia dzisiejsi tłumacze mogą nie znać, a przekładając według znaczeń pojedynczych wyrazów, zatracają właściwy sens idiomu.

To by było na tyle mędrkowania. ;) :D :lol:
Twoje propozycje są jak najbardziej godne polecenia, Patmos.

Mad :D



#7925 Poszukuję nieskażonego PŚ

Napisano przez MadHamish on 2005-07-03, godz. 03:13 w Ogólne

Wątpię, by istniał przekład "nieskażony". A wiem co mówię, bo trochę zajmuję się tłumaczeniami. Żaden przekład nie jest "doskonały", bo każdy tłumacz ma jakieś poglądy, przekonania, czy choćby tylko odczucia związane z tłumaczonym tekstem.

Poza tym, języki, że tak powiem, nie są ze sobą kompatybilne w stu procentach. Słowa maja wiele znaczeń i to nie tylko takich, które są podawane w słownikach, choćby najlepszych. Duża grupa słów jest emocjonalnie obojętna, ale istnieją w każdym języku wyrazy, które w odbiorcy tekstu mogą obudzić jakieś odczucia, czy skojarzenia.

Z tekstem Biblii sprawa jest jeszcze trudniejsza, została ona napisana w językach dziś już martwych. Poczytaj sobie i porównaj różne przekłady.

Pozdrawiam i witam na Forum. :D



#19365 Opis jak Swiadkowie traktują swoich byłych braci

Napisano przez MadHamish on 2006-02-23, godz. 12:52 w Świadectwa, wymiana doświadczeń

Moze i tak jest. Albo starsi zwyczajnie boja sie rozmawiac z niepokornymi owieczkami, bo jeszcze mogliby cos nieciekawego uslysec... ;)



#19357 Opis jak Swiadkowie traktują swoich byłych braci

Napisano przez MadHamish on 2006-02-23, godz. 12:04 w Świadectwa, wymiana doświadczeń

Drodzy Rogacze ;) :D , w mojej rodzinie sa cale masy roznych wykluczonych i nikt sie od nich nie odwraca. :) Ja pewnie zreszta tez do nich wkrotce dolacze. Tzn. do grona wykluczonych. :)

Ale pamietam, jak pewnego pieknego dnia na zebraniu sluzby (zebranie piatkowe) nadzorca zboru zaczal publicznie ostrzegac przed kontaktowaniem sie z wykluczonymi, bo moze sie to skonczyc wylaczeniem ze zboru. Patrzyl przy tym na mnie, co mnie okropnie podjudzilo, bo mam jad w naturze. ;) Zaczepilam go zaraz po zebraniu i powiedzialam mu, co sadze o zakazie kontaktowania sie z wykluczonymi, a takze, co sadze o wtracaniu sie starszych w moje prywatne sprawy. Podkreslilam przy tym, ze mam przyjaciol wsrod wykluczonych i ze nie zamierzam zrywac z nimi kontaktow. Na takie dictum, brat nadzorca powiedzial tylko, ze porozmawiamy pozniej. Coz, czekam na te rozmowe juz ladnych kilka lat. Zaznaczam, ze wciaz figuruje w kartotekach zborowych, a nawet jakies pol roku temu bylam na zebraniu. :)

Co o tym sadzicie?

Pozdrawiam,
Mad :D



#19363 Opis jak Swiadkowie traktują swoich byłych braci

Napisano przez MadHamish on 2006-02-23, godz. 12:23 w Świadectwa, wymiana doświadczeń

sądzę, że bracia starsi z Twojego zboru nie pobierają emerytur z ZUS ani KRUS, ale zarabiają na życie, prowadząc działalność gospodarczą.

Trafiles jak kula w plot. Opisany nadzorca jest emerytem. :D



#15345 Zmiany obrazków w WT

Napisano przez MadHamish on 2005-12-18, godz. 01:22 w Nowinki doktrynalne Towarzystwa Strażnica

Ja tu jeszcze jedno zauwazylam, jak ogladalam skany przeslane przez Mirka. Manie podkreslania calych paragrafow, zeby wszyscy widzieli, ze jest sie przygotowanym... :D

Pozdrawiam,
Mad :D



#25022 Zatwardziałość warunkiem zbawienia cudzołożnika?!

Napisano przez MadHamish on 2006-04-19, godz. 08:54 w Tematyka ogólna

Sebastian Andryszczask napisal:

Jeśli do zboru powraca narkoman, musi odrzucić narkotyki...
Powracający alkoholik, musi przestać się upijać...
Powracająca prostytutka, musi przestać się prostytuować...
Powracający złodziej, musi przestać kraść...
Powracający hazardzista, musi przestać uprawiać hazard...
Itd. itp. i to mi się bardzo u śJ podoba...

Ale dlaczego powracający cudzołożnik nie musi zaniechać cudzołóstwa?...



Brawo, brawo, Sebastinie! Coz za logika! Coz za myslenie! Doprawdy, wspanialosc i genialnosc Twojego odkrycia powalila mnie na kolana. Malzenstwo dwojga ludzi wrzuciles do jednego worka z narkotykami, alkoholizmem, prostytucja, zlodziejstwem itp. Doprawdy slicznie! Moze wstap na wydzial filozofii na ktoryms z uniwersytetow. Z taka logika z pewnoscia zrobisz tam karirere. B)

Fly napisal:

No cóż... ponieważ to nie jest forum o KK, to wstrzymam się od dalszej dyskusji.

Jest to duzy blad, kochany Fly! Dopoki to nie swiadkowie Jehowy dyskutuja tu na forum o roznych religiach, uzywajac ich jako przykladow do porownan z Wts wypadajacych na niekorzysc tego ostatniego, wtedy jest cacy. Ale jak tylko jakis swiadek Jehowy zabiera sie za podobne porownania, wtedy sie krzyczy: Stop! To jest forum o swiadkach Jehowy i tylko o nich!

Drodzy swiadkowie Jehowy obecni na tym forum, pamietacie moze czasy cenzury? Wtedy tez sie pisalo wszystko, co sie chcialo, tylko trzeba bylo to napisac tak, zeby nikt sie nie przyczepil. Bierzcie z tego przyklad i nie pozwolcie sobie zamknac ust.

A ja? No coz, od tej pory zaczne wlasnie w duchu tego forum porownywac swiadkow Jehowy z innymi religiami, zwlaszcza z kosciolem katolickim, ktory wedlug Sebastiana Andryszczaka jest jedyna religia, ktora czci Jehowe Boga w sposob wlasciwy. :ph34r:

Ale wracajac do tematu, zadales pytanie, drogi Fly:

Ktoś ożenił się w wieku 18 lat, nie wyszło... po 3 miesiącach - rozwód. Wkrótce ożenił się ponownie - tym razem szczęsliwie. Dziś ma lat 50 i trójkę dzieci. Są szczęśliwą rodziną. I w tym momencie życia człowiek ten chce zostać katolikiem albo wrócić do praktykowania tej religii. I co powinien zrobić wg ciebie? Rzucić w cholerę swoją żonę, dzieci i przekreślić kawał życia swojego i tych ludzi i wrócić do osoby, która jest mu już całkiem obca i która dawno o nim zapomniała?! Tego właśnie wymaga od niego Bóg?!

Czy Sebastian Andryszczak lub Haael udzielili odpowiedzi na Twoje pytanie? Nie! Jeden i drugi zaczeli klepac wyuczona formulke o nierozerwalnosci malzenstwa. (Swoja droga, trudno powiedziec, ktory z nich to mistrz, a ktory padawan.)

Rozpatrzmy zatem nastepujacy przypadek. Ania byla praktykujaca katoliczka i regularnie chodzila do kosciola. Pewnego dnia spotkala na swojej drodze przystojnego Tomka, zakochala sie, on sie oswiadczyl i postanowili sie pobrac. Byl piekny slub, suknia, bialy welon, zlote obraczki, Ave Maria i dzwony. Wszystko cacy. Jednak, gdy Ania skladala przed oltarzem przysiege malzenska, nie wiedziala, ze Tomek jest alkoholikiem i babiarzem. Z poczatku jej malzenstwo bylo calkiem udane. Tomek pracowal, czasem popijal, ale nic strasznego sie jeszcze nie dzialo. Urodzilo sie dziecko, sliczna Jagoda. Ania byla bardzo szczesliwa, ale niepokoily ja coraz czestsze alkoholowe ekscesy meza. Tomek zaczal przychodzic do domu pijany, potem zaczal przyprowadzac kolegow. Gdy zwrocila mu uwage, zachowal sie agresywnie. Coraz czesciej pil, stracil prace, zaczal sie zachowywac agresywnie w stosunku do niej i do dziecka. Wyzwiska byly na porzadku dziennym. Na dodatek, otoczenie zaczelo szeptac, ze Tomek sypia z innymi kobietami. Zwykly usmiech znikl z twarzy Ani. Chodzila zaplakana, czesto z podpuchnietymi oczami. Ktoregos dnia Tomek wrocil do domu, jak zwykle pijany, i szukal zaczepki. Ania nie wytrzymala i postawila mu sie (do tej pory siedziala cicho). W odpowiedzi Tomek ja uderzyl, a potem zgwalcil. Kiedy zasnal, Ania spakowala najpotrzebniejsze rzeczy i uciekla z dzieckiem do mamy. W tym miejscu popelnila pierwszy, wielki grzech, bo przysiegala przeciez przed oltarzem, ze nie opusci Tomka az do smierci. Wyobrazmy sobie, ze to ja ruszylo i wrocila do meza. Niby przez jakis czas byl spokoj, ale potem wszystko zaczelo sie od nowa. Tomek znowu wracal pijany, krzyczal, bil ja, a wreszcie zaczal oficjalnie oprowadzac sie z innymi kobietami. Ktoregos dnia zlapala go w trakcie kopulacji z inna kobieta w parku. Wyobrazmy sobie teraz, ze Ania szuka porady u ksiedza. Co ten jej powie? Bedzie musial powtorzyc przysiege o nierozerwalnosci malzenstwa. Ania powinna mieszkac z mezem i wszystko cierpliwie znosic. Za to czeka ja nagroda w niebie. Ale Ania nie radzi sie ksiedza tylko prawnika, odchodzi od meza, dostaje rozwod i alimenty. Jakis czas mieszka sama z dzieckiem, a potem spotyka Krzysztofa. Bardzo mily czlowiek. Milosc, slub i spokojne zycie u boku ukochanego faceta, ktory na dodatek jest doskonalym opiekunem Jagody. Ania znowu jest szczesliwa.

Rozpatrzmy teraz, jak na te sprawe beda sie zapatrywac swiadkowie Jehowy, a jak kosciol kat. Swiadkowie Jehowy uznaja nowe malzenstwo Ani. Jak kazdy normalny czlowiek, beda sie cieszyc jej szczesciem. Wedlug doktryny WTS Ania jest prawowota malzonka Krzysztofa i ma prawo do szczescia. Wedlug kosciola katolickiego, Ania nie ma prawa do szczescia, do ulozenia sobie zycia z innym, normalnym mezczyzna. Albo powinna mieszkac z potworem, albo, jesli juz od niego odeszla, czym zlamala sakrament malzenstwa, powinna zostac skazana na samotne wychowywnie Jagody i samotne zycie. A co w wypadku, gdy Ania jest juz zona Krzysztofa i chce sie pojednac z kosciolem kat.? Powinna zaprzestac wspolzycia malzenskiego, bo to przeciez i tak ruja i porobstwo, i grzech pierworodny.

Jak wiec widzimy, wedlug doktryny kosciola kat. jesli jedna osoba grzeszy i unieszczesliwia inna, to ta inna MUSI byc nieszczesliwa i nie ma nadziei na zadne zmiany. W przypadku Ani i Krzysztofa nieszczesliwe musza pozostac dwie osoby, bo Ania nie moze normalnie wspolzyc ze swoim mezem.

Powiem krotko. W tym wypadku, doktryna swiadkow Jehowy gora! :D

Pozdrawiam,
Mad :D



#8907 Perełki starych publikacji

Napisano przez MadHamish on 2005-07-27, godz. 18:21 w Tematyka ogólna

Oj, dowody to Profanka ma. Wierzaj mi, Waszmość! :D



#8888 Perełki starych publikacji

Napisano przez MadHamish on 2005-07-27, godz. 11:43 w Tematyka ogólna

No cóż, moi drodzy, jak znam Profankę, to jeszcze trochę poczekamy na "namiary" tych najciekawszych Strażnic. Ona ma na strychu drugą bibliotekę Kongresu Stanów Zjednoczonych i to bez katalogu!!! ;) :D



#7847 Zgromadzenia okregowe 2005

Napisano przez MadHamish on 2005-07-01, godz. 14:32 w Obowiązki teokratyczne

Ale się uśmiałam, hehehe. :lol: :lol: Ja, jak do tej pory, nie zauważyłam żadnych wpłatomatów, bo ostatnio na zgromadzeniu byłam kilka lat temu. :lol: :lol: :lol: No, ale teraz to pojadę. :lol: :lol: :lol: Muszę te wpłatomaty zobaczyć na własne oczy. :lol: Nawet im zdjęcie zrobię, hehehe.
:D :D :D



#7784 Zgromadzenia okregowe 2005

Napisano przez MadHamish on 2005-06-30, godz. 14:04 w Obowiązki teokratyczne

Jestem ogromnie ciekawa treści tej nowej książeczki. Im książka jest nowsza, tym bardziej tekst przypomina rozdrobnioną papkę dla bezzębnych. :lol: Bo wiecie, w kinie amerykańskim są takie trendy, że targetem (przepraszam za straszne słowo, heheh) większości filmów jest nastoletni, niewykształcony mieszkaniec dzielnic biedoty. Może teraz wszyscy potencjalni odbiorcy książek WTS są podciągnięci pod takie kryteria. :rolleyes: :D :lol:



#8216 Czy wszystko ze mna w porzadku?

Napisano przez MadHamish on 2005-07-07, godz. 18:25 w Świadectwa, wymiana doświadczeń

Jeśli już tak jesteście w temacie manipulacji, to... wszystko nią jest. :D I każdy każdym manipuluje. Dzieci rodzicami, chłopak dziewczyną, żona mężem, guru wiernymi itd. itp. Wszystko, czym jednostak ludzka dysponuje, jeżeli chodzi o komunikację, jest doskonałym narzędziem manipulowania innymi. To, czy wykorzystujemy te narzędzia w dobrych, czy w złych zamiarach, to już inna sprawa. :mellow:



#19343 Jeśli kochasz Boga

Napisano przez MadHamish on 2006-02-23, godz. 11:09 w Nowinki doktrynalne Towarzystwa Strażnica

Strażnica (nr 2, str. 23, akapit 13) informuje iż jesli ktos kocha Boga i prawdę nie będzie czytał literatury odstępców ani odwiedzał ich stron. To nie jest nowe światło ale mam wobec tego pytanie:

Czy osoby będące  SJ a tak ładnie nam tu piszące, kochaja Boga i prawdę?

No tak, znowu odmawia sie nam prawa do samodzielnego myslenia. B) Ale ja lubie myslec i dlatego nie dam sie wpuscic w kanal, jaki przygotowales, Arturku, i powiem tak:

Jesli kochamy Straznice, to nie powinnismy tu byc, jesli zas tu jestesmy, to nie kochamy Straznicy, a zatem nie jestesmy swiadkami. Z tego wynika, ze nie mozemy odpowiedziec na to pytanie, gdyz wszelka odpowiedz zotanie nam poczytana za klamstwo. ;) :D

Pozdrawiam,
Mad :D