Skocz do zawartości


Zdjęcie

Byli Świadkowie Jehowy - obecnie ateiści


  • Please log in to reply
313 replies to this topic

#241 byłaM

byłaM

    Forumowicz (51-500)

  • Członkowie
  • PipPip
  • 158 Postów
  • Lokalizacja:W-awa

Napisano 2009-06-15, godz. 16:03

To kwestia wyboru.
Problem w tym, że nie zawsze jest to wybór uświadomiony.
To kwestia rozdzwięku.
Problem w tym, że istnieje rozdźwięk pomiędzy tym co myślimy, że chcemy, a tym, co chcemy, i tym, co mówimy sobie i innym, że chcemy.
Bardzo możliwe, że najlepsze dla nas byłoby to czego nie chcemy, albo to czego nawet nie jesteśmy w stanie sobie pomyśleć.
To kwestia umiejętności wchodzenia w takie role - i takie postawy! - które są korzystne dla nas.
To kwestia zatem świadomego skupiania uwagi na tym na czym chcemy się skupiać, a nie bezwolnego i bezrefleksyjnego - a więc transowego - przyswajania wątpliwych treści. Jeśli mamy wątpliwości - a więc strach - a jest on współcześnie raczej złym doradcą, to najczęściej boimy się tego czego nie znamy. Przełamać się, wyjść z utartych nawyków działania nie jest łatwo - ale trzeba. Dlatego wykluczenie uważam za dobrą rzecz. Jeśli zostałeś wykluczony, to dostałeś pomoc, bodzieć i szansę do zmiany. Jeśli jednak uważasz, że zabrali ci cukierek, i że fajnie ci było na tym ideologicznym, biblijnym poziomie mentalnym (bo innego poziomu nie poznałeś) i chcesz tam wrócić, albo chcesz tylko znaleść tego samego poziomu namiastkę lub jego substytut, to mówiąc kolokwialnie dajesz d...y i nie rozwijasz się, nie wychodzisz poza poza to, co jest ci znane. Nadal jesteś niewolnikiem. Co wtedy robisz? Przyłączasz się, albo uprawiasz antydziałalność, albo znajdujesz sobie inną grupę religijną do której się dołączasz. To co robisz nie ma znaczenia, gdyż nadal poruszasz się po tej samej płaszczyżnie w tym samym poziomie.
Nie mówię, że jest to złe - chyba że sam tak myślisz. Możesz swe chęci tłumaczyć chęcią pomagania albo uchronienia innych, albo że Bóg tego chce (jakby czegoś od ciebie on potrzebował), nieważne, nie potrafisz znaleźć innego celu w życiu i twe życie nadal jest przez taką czy inną ideologię religijną określane. Jęśli w to nie wierzysz, to jeszcze gorzej, gdyż męczysz się, grasz, udajesz, a to powoduje, że czujesz, że oniżyłeś swoje standardy, że żyjesz w niezgodzie z samym sobą że twoje życie tak naprawdę definiuje strach co zrobią i co pomyślą sobie inni.
Oczywiście, jeśli przestaniesz się liczyć z ich zdaniem musisz liczyć się z konsekwencjami. Dlatego odpowiedzialność za siebie oznacza, że to ty podejmujesz decyzje za siebie i ponosisz ich konsekwencje. Nie ma co obwiniać innych czy nawet organizacji. Obwiniając i zrzucając uwagę na innych pozbawiasz samego siebie tej ważnej cechy jaką jest odpowiedzialność za samego siebie.
Co o tym myślicie?


Myślę, że strasznie teoretyzujesz :P
Ale ostatni akapit bardzo mi się podoba.

Cieszę się, że się odłączyłam, że była to moja decyzja, że ruszyłam wtedy pełną parą naprzód. Nie wyobrażam sobie zostać wykopana z sekty i błagać o powrót :/ Dla mnie to najgorsza z możliwych opcji.
"Twierdzenie, że wierzący czuje się szczęśliwszy od niewierzącego, nie znaczy nic więcej jak to, że pijany jest szczęśliwszy od trzeźwego."

#242 mihau

mihau

    Forumowicz (51-500)

  • Członkowie
  • PipPip
  • 388 Postów
  • Lokalizacja:UK, West England

Napisano 2009-06-15, godz. 16:28

Cieszę się, że się odłączyłam, że była to moja decyzja, że ruszyłam wtedy pełną parą naprzód. Nie wyobrażam sobie zostać wykopana z sekty i błagać o powrót :/ Dla mnie to najgorsza z możliwych opcji.


No to full szacun.
Spalenie za sobą mostów powoduje automatycznie, że - jak mówił Jezus, "nie oglądamy się za sobą" podczas orki.
Jednak absolutnie nie oceniam tych, którzy się na taki drastyczny krok nie decydują. To bardzo osobista decyzja.

:D Och, byłem pewien, że napisałem pełnymi czterema literami słowo du... hm, pupy, ale widzę, że moderator już mi to środkowe literki wykropkował. Cóż za godny uwagi profesjonalizm!

#243 byłaM

byłaM

    Forumowicz (51-500)

  • Członkowie
  • PipPip
  • 158 Postów
  • Lokalizacja:W-awa

Napisano 2009-06-15, godz. 16:53

No to full szacun.
Spalenie za sobą mostów powoduje automatycznie, że - jak mówił Jezus, "nie oglądamy się za sobą" podczas orki.
Jednak absolutnie nie oceniam tych, którzy się na taki drastyczny krok nie decydują. To bardzo osobista decyzja.

:D Och, byłem pewien, że napisałem pełnymi czterema literami słowo du... hm, pupy, ale widzę, że moderator już mi to środkowe literki wykropkował. Cóż za godny uwagi profesjonalizm!


Kropkuje się automatycznie na większości forów - słowa d...a, k**** itp...

Co do oceniania - ja oceniam zapewne bez przerwy, ale w tym wypadku nie negatywnie. Jeśli ktoś nie odchodzi od ŚJ mimo że mu źle, to rozumiem. Dla mnie była to nie tyle osobisty, co koszmarnie trudny krok. Lęk, z którym musiałam się zmierzyć, był potężny. Na szczęście pragnienie wolności okazało się większe.
"Twierdzenie, że wierzący czuje się szczęśliwszy od niewierzącego, nie znaczy nic więcej jak to, że pijany jest szczęśliwszy od trzeźwego."

#244 mihau

mihau

    Forumowicz (51-500)

  • Członkowie
  • PipPip
  • 388 Postów
  • Lokalizacja:UK, West England

Napisano 2009-06-15, godz. 17:24

Tak, dostałem przed chwilą wiadomość od moderatora, że system automatycznie kropkuje popularne wulgaryzmy. Czyżby czas zacząć używać wulgaryzmów tych niepopularnych? ;) Tylko tak sobie żartuję... psia.kość! ;)
Uświadomiłem sobie, że minęły trzy lata od moich ostatnich - sprzed trzech lat - komentarzy. I coś wydaje mi się, że tym razem też za długo nie zabawię gdyż mam inne sprawy. I też nie chcę się oglądać do tyłu, tylko orkę uprawiać do przodu. ;) Ponieważ jednak poświęciłem świadkom kawałek mojego młodego życia, więc czemu nie, jak ktoś chce, to mogę się spotkać czy porozmawiać, na pewno znajdą się wspólne tematy. Nie mam problemów w rozmawianiu i z ex i ze świadkami. Choć do tej pory właściwie nie spotkałem żadnych exów. Trochę to dziwne, bo kiedy odwiedzam moje rodzinne miasto Kraków - na co dzień przebywam w UK - to jakoś mam wrażenie że ci pojedyńczy świadkowie których widuję od czasu do czasu - wliczając w to moją rodzinę, nie mają obecnie problemu z rozmawianiem ze mną i nawet sami tego chcą. Inna sprawa że już od dawna nie myślę o sobie w kategoriach 'wykluczony', poza tym jestem świadomy, że to ja mam dużo do zaoferowania w rozmowie - gdy ktoś tego chce. Wykluczenie? - ich problem. Generalnie jednak, w ciągu tych minionych lat sporadycznie raz czy dwa zdarzyło się abym gdzieś trafił przypadkiem na głoszących głosicieli czy po prostu na swiadków i nie zrobiło to na mnie żadnego wrażenia. Widocznie już się wyleczyłem. Może to po prostu świat jest taki duży? W przeciwieństwie do swiatka świadków? :)

#245 andreaZZ

andreaZZ

    Domownik forum (501-1000)

  • Członkowie
  • PipPipPipPip
  • 1069 Postów
  • Płeć:Male
  • Lokalizacja:Trójmiasto

Napisano 2009-06-16, godz. 07:14

Skoro uwierzylem to musiala mnie najpierw przekonac dobrymi faktami, ktor de facto istnialy. A wiec uwierzylem w cos co istnialo, ze zmienilo postac rzeczy nie jest to moja wina. Przyklad niestafiony.


Nie koniecznie, bo mogłeś "patrzeć przez różowe okulary" i sam sobie wmówić, że ona Cię kocha. I wtedy dowodem może być byle błahostka, która w innych okolicznościach nie byłaby przekonująca.

"Nie wierzcie w jakiekolwiek przekazy tylko dlatego, że przez długi czas obowiązywały w wielu krajach. Nie wierzcie w coś tylko dlatego, że wielu ludzi od dawna to powtarza. Nie akceptujcie niczego tylko z tego powodu, że ktoś inny to powiedział, że popiera to swym autorytetem jakiś mędrzec albo kapłan, lub że jest to napisane w jakimś świętym piśmie. Nie wierzcie w coś tylko dlatego, że brzmi prawdopodobnie. Nie wierzcie w wizje lub wyobrażenia, które uważacie za zesłane przez Boga. Miejcie zaufanie do tego, co uznaliście za prawdziwe po długim sprawdzaniu, do tego, co przynosi powodzenie wam i innym"
[Siddhartha Gautama]

#246 edd

edd

    Elita forum (> 1000)

  • Członkowie
  • PipPipPipPip
  • 2081 Postów
  • Płeć:Male
  • Lokalizacja:localhost

Napisano 2009-06-18, godz. 07:16

Nie koniecznie, bo mogłeś "patrzeć przez różowe okulary" i sam sobie wmówić, że ona Cię kocha. I wtedy dowodem może być byle błahostka, która w innych okolicznościach nie byłaby przekonująca.

Nie patrze na swiat przez rozowe okulary. Nauczylem sie tego z doswiadczenia z SJ.
Fryderyk Nietzsche
"W co motłoch bez dowodów uwierzył, jakże byśmy to mogli dowodami obalić?"

#247 mihau

mihau

    Forumowicz (51-500)

  • Członkowie
  • PipPip
  • 388 Postów
  • Lokalizacja:UK, West England

Napisano 2009-06-18, godz. 10:03

Ja wypracowałem sobie inne podejście, które jak dla mnie fantastycznie działa, jest skuteczne i daje poczucie swobody i wolności takiej, o jakiej brak wyobrażenia ludzim wierzącym i niewierzącym. Szczególnie tym mocno wierzącym. Wiąże się to z tym co pisałem w tym oto wątku: http://watchtower.or...s...st&p=120718 , ale tam nie przedstawiłem tego do końca i tylko w jednym kontekście - jakby z punktu widzenia osoby wierzącej w Boga. Ale jak się w to wczytacie, to zauważycie tezę, że w gruncie rzeczy zadajemy sobie błędne pytania ponieważ nie wychodzimy poza schematy znanego nam myślenia i nie podważamy założeń na jakich budujemy swoje przekonania. Nie widzimy lasu spomiędzy drzew. Na dodatek sami nie znamy samych siebie i nasze postrzeganie jest z natury ograniczone. Ta masa informacji która w każdej sekundzie dociera do twojego mózgu i którą twój mózg przetwarza, to tylko drobny wycinek odbieranej przez twoje zmysły rzeczywistości. Czyli dla ciebie realne jest to co ci mózg w głowie wyświetla, a nie to co naprawdę jest realne. (Jesli ktoś oglądał film Matrix to jest tam scena, w której Morfeusz pyta się Neo: What is real?)
Tak więc wypowiadamy się na temat rzeczywistości, której nie znamy i tworzymy sobie błędne założenia na których budujemy kolejne błędne poglądy.
No to jednym z takich podstawowych założeń jest błędne przekonanie, że MUSIMY znać prawdę. To błędne założenie opiera się z kolejnym błędnym założeniu, że ISTNIEJE ta jedna i jedyna prawda, którą powinniśmy znać.
Jak pisałem, tworzymy sobie koncepcje, które są MAPAMI, modelami rzeczywistości - a raczej tego, co jako rzeczywistość postrzegamy. Gdyż mapa nie jest terenem, jest modelem, mapą terenu, a więc zawsze będzie stanowiła tylko jakieś tam przybliżenie, uproszczenie.
Nawiasem mówiąc, gdy nasza wiedza i nauka się rozwija, to budujemy coraz to lepsze, coraz to wierniejsze mapy, modele, koncepcje rzeczywistości.
Koran jest mapą rzeczywistości sprzed ponad tysiąca lat - i zobaczmy jakie problemy na świecie powoduje fakt, że tak wielu ludzi tak kurczowo i dosłownie się go trzymają.
Napisałem o Koranie, żeby mniej bolało. Gdyż Biblia jest mapą rzeczywistości sprzed ponad 2 tysięcy lat i też swoje ma na koncie. Społeczeństwo zachodnie tak sobie poradziło z problemem, że doprowadziło do rozdziału kościoła od państwa, dzięki czemu zarówno stare jak i nowe koncepcje mogą współistnieć. Co prawda nie wszystko ma sens, ale spełnia swoje społeczne funkcje. Religie wpajają wartości które mają wartość w danym społeczeństwie i tak dalej, a wszystko w takiej lub innej otoczce.
A więc co, być ateistą? Jak pisałem, niekoniecznie.
Znaczy, jeśli się określisz jako ateista, to nie jest to ani słuszne, ani niesłuszne i nie ma to żadnego znaczenia, gdyż nadal żyjesz w takim samym ekosystemie. Jedyne co sobie zmieniasz to swój system przekonań - a więc koncepcji na temat tego, co twój stymulowany przez otoczenie za pośrednictwem twoich zmysłów mózg ci produkuje. To samo, gdy określisz się jako człowiek wierzący w tego czy w innego boga - wszystko to samo.
Co robisz jedynie, to ograniczasz dostępną sobie liczbę sposobów oglądu świata, przez co możliwe, że w taki czy inny sposób czynisz swe życie uboższym. Tak więc, jak pisałem, wybór pomiędzy taką a taką koncepcją odzwierciedla jedynie stopień naszego zniewolenia, stopień naszego samoograniczenia. A ograniczenie dotyczy naszych umysłów, naszych mózgów które wydajemy na pastwę takich czy innych koncepcji, takich czy innych przekonań, wierzeń, poglądów.
Wolność to nie wolność od błędnych poglądów, wolność to wolność od poglądów.
Czy to znaczy, że nie można mieć poglądów? Nie. Poglądy mieć trzeba. Tak jak masz poglądy na temat tego, kim jesteś. To, co o sobie myślisz, to twój pogląd, twoja koncepcja na temat samego siebie. Oczywiście błędna. Ktoś myśli o tobie i ma zupełnie inną na twój temat koncepcję - i czasem jest ona bardziej trafna niz twoja własna.
A kiedy zmieniasz myślenie o samym sobie - voilà! - od razu sam się zmieniasz.
A więc sztuką jest, aby umieć dobierać sobie poglądy.
Jednak większość ludzi daje poglądom wartość najwyższą, wyższą od nich samych. Zamiast ludziom służyć, poglądy ludzmi rządzą i wykorzystują ludzi w walce pomiędzy sobą. W rezultacie ludzie popełniają najrozmaitsze zbrodnie sami przeciwko sobie i przeciwko swym bliźnim. Oczywiście, mówiąc (słowami Biblii): znają Boga, jednak swymi uczynkami temu przeczą.
Tak więc nie tylko twoja religia lub przekonanie jest błędnym poglądem. Również to, co o sobie myślisz jest poglądem i sumą wypadkową tego, co myśleli twoi rodzice, nauczyciele, znajomi i tego co cię spotkało w życiu. Ale to nie ty, to tylko twój pogląd na temat tego kim jesteś. To twoje ego. Kiedy byłeś niemowlakiem jeszcze tego ego nie było, ono się dopiero rozwijało. Nie miałeś swiadomości, ta świadomość się dopiero budowała. To kim jesteś? Możliwe, że jesteś po prostu częścią życia. Możesz to sobie nazwać, że jesteś częścią Boga, częścią rzeczywistości. I już sobie stworzysz pogląd, ale pamiętaj, ze to nie ty, i że żyjąc w swiecie używasz map, to ich używaj, ale nie pozwól się mapom wykorzystywać i ograniczać.

#248 jb

jb

    ^o^

  • Moderatorzy
  • PipPipPipPip
  • 4057 Postów
  • Płeć:Female
  • Lokalizacja:Polska

Napisano 2010-10-03, godz. 22:44

Prywatny serwis społecznościowy, adresowany do byłych świadków Jehowy, będących obecnie ateistami lub agnostykami: http://www.thebroadroad.com
.jb

#249 ws2005

ws2005

    Forumowicz (51-500)

  • Członkowie
  • PipPip
  • 165 Postów
  • Płeć:Male
  • Lokalizacja:Szczecin

Napisano 2010-10-04, godz. 13:23

[...] To kim jesteś? Możliwe, że jesteś po prostu częścią życia [...]

Ciekawie napisane. Dopiero teraz na to natrafiłem.

Zdaje sobie sprawę, że całe nasze doświadczenie, to co wiemy i czujemy jest tylko subiektywnym spojrzeniem na rzeczywistość i zapewne daleko od niej odbiega. W kontekście przekonania o istnieniu lub nie istnieniu Boga, prowadzi to do pewnego rodzaju paradoksu:

Być może w przyszłości ludzkość okaże się bardzo wierząca, a człowiek wierzący jest w stanie wiele rzeczy sobie wytłumaczyć. Może liczyć na nadprzyrodzoną ingerencję Boga "w sprawy ludzkie" lub zabranie go po śmierci w jakieś wyjątkowe miejsce szczęśliwości. Jest w stanie tak czekać na Boga przez tysiące lat. A Bóg w tym wszystkim może nigdy nie nadejść... bo go po prostu nigdy nie było.

Z drugiej strony może dojdziemy jednomyślnie do wniosku, że nie istnieją siły nadprzyrodzone. Na każde nasze pytanie zostanie znaleziona satysfakcjonująca odpowiedź, wszystko da się wyjaśnić z pominięciem Boga, powstanie życia, pojawienie się wszechświata itd. Przez tysiące lat ludzkość nieprawdopodobnie rozwinie się technologicznie i intelektualnie. A Bóg? Może cały czas przyglądać się temu wszystkiemu z ukrycia...


Co pozostaje? Może właśnie o to chodzi, jak napisałeś, o bycie częścią życia. Po prostu, mieć swoje poglądy, pozostając jednocześnie zawsze otwartym na nowe.

Użytkownik ws2005 edytował ten post 2010-10-04, godz. 14:03

Bo tylko własne upodlenie ducha ugina wolnych szyję do łańcucha

#250 oskar

oskar

    Domownik forum (501-1000)

  • Członkowie
  • PipPipPip
  • 738 Postów

Napisano 2010-10-04, godz. 21:41

O bosie... :)

Domyślałem się że ateistów jest wielu ale nie, że aż tylu ?!

Kto te wszystkie trupy zdoła posprzątać po Armagedonie..hehe :D

#251 ws2005

ws2005

    Forumowicz (51-500)

  • Członkowie
  • PipPip
  • 165 Postów
  • Płeć:Male
  • Lokalizacja:Szczecin

Napisano 2010-10-05, godz. 05:07

O bosie... :)

Domyślałem się że ateistów jest wielu ale nie, że aż tylu ?!

Kto te wszystkie trupy zdoła posprzątać po Armagedonie..hehe :D

a myślisz, że "wierzący inaczej" będą mieli lżej? nie ma szans :lol:
Bo tylko własne upodlenie ducha ugina wolnych szyję do łańcucha

#252 caius

caius

    Domownik forum (501-1000)

  • Członkowie
  • PipPipPip
  • 888 Postów
  • Płeć:Male

Napisano 2010-10-05, godz. 06:45

Ja osobiście jestem już bardzo umiarkowanym agnostykiem
który nie odrzuca istnienia Boga,ale z wiarą na przyszłośc.
Na początku to był skrajny agnostycyzm czasem przemieniający się
w ateizm,na dzień dzisiejszy jest lepiej rokującym i modyfikującym
mój wewnętrzny świat duszy.


Ateizm,to słowo,które było wykorzystywane przez komunistów :
"Religia to opium dla ludu",dzisiaj ateiści mówią: dla ludzi.
I coś w tym jest,bo odkąd powstawały religie - a potem przechodziły
degrengoladę wiary i uczynków - rodziły się antagonizmy i konflikty.
A połączenie religi z polityką,to mieszanka bardzo wybuchowa.


Dla świadków,którzy zaczynają rozumiec cały ogrom hipokryzji i fałszu,, WTS-u
światopogląd sacralny wywraca się do góry nogami.Tym bardziej skrajna
idea zawierzenia całym sercem i umysłem WTS-owi,to bardzo
nie bezpieczna pożywka,która powoduje załamanie wiary,a swój wewnętrzny
świat doznaje traumy.


Ale czas leczy rany,czas wypełnia pustkę i smutek po takich przejściach,a bliskośc
przyjaciół czy rodziny,to najlepsze antidotum na melancholię i depresję.
Na początku każdemu może byc ciężko i beznadziejnie,ale nadzieja zawsze jest,
bo my sami jesteśmy nadzieją na lepsze jutro,nadzieją,ktora integruje wszystkich ex-ów
w jeden szczególny przymiot - EMPATIĘ,a jeszcze połączona z MIŁOŚCIĄ,tworzą dwie połówki
związane węzłem nierozerwalnym ... na dobre i na złe - a te forum do tego służy.
"Przez świat idę w szlachetnych celach,ale gubię kompas życia i nie wiem dokąd zmierzam,będąc w matni ... sensualnej" - caius


VIS ET HONOR ... ET AMOR


//http://www.youtube.com/watch?v=2eMq307PT74&feature=related

#253 Padre Antonio

Padre Antonio

    Ateista

  • Członkowie
  • PipPipPipPip
  • 2291 Postów
  • Płeć:Male

Napisano 2010-10-05, godz. 14:05

Mam pytanie do ateistów exów i nie tylko:
Co jest podstawą Waszego ateizmu? Filozofia, czy też może fizyka i biologia?


Dla mnie: fakty.

Wiemy jak powstał Wszechświat i mamy na to dowody.
Wiemy jak rozwijało się życie na Ziemi i mamy na to dowody.
Wiemy jak długo istnieje na Ziemi homo sapiens i mamy na to dowody.

Bóg jest dla mnie pojęciem abstrakcyjnym. Jest uniwersalną odpowiedzią na niewiadome. Każde osiągnięcie nauki w dziedzinie ustalania etapów "powstawania" odsuwa boga nieco dalej w jego roli. Kiedyś był sprawcą praktycznie każdego wydarzenia i ingerował w praktycznie każdą dziedzinę życia człowieka. Dzisiaj jest gdzieś tam.

Żywe istoty nie są dziełem kreacji, nic na to nie wskazuje. Jesteśmy niezwykłym miksem genów, a jednocześnie ich śmietnikiem. Jako ludzie (ale zwierzęta również) mamy wiele pozostałości po naszych przodkach, które czasami się ujawniają. Np. ogony. Podobnie czasem wieloryby rodzą się z nogami, a wewnątrz swojego ciała nadal każdy z nich ma miednicę i kości kończyn.

Bóg podobno nie ma początku i jest bliżej niesprecyzowaną istotą duchową. Przed stworzeniem materii dysponował energią. Zgodnie z aktualnym stanem wiedzy nie istnieje bez materii, więc nikt nie może powiedzieć jak tego dokonał. Bóg jest tak nieprawdopodobny, że w całym moim ogromie realizmu i racjonalizmu nie mogę zaakceptować faktu istnienia takiej nieprawdopodobnej istoty. Mam dosłownie ZERO powodów do zaakceptowania przeze mnie możliwości powstania takiej istoty.

Mamy obecnie wiedzę odnośnie tego ile znaczymy w naszej galaktyce, których są miliardy we Wszechświecie. Nie znajduję żadnego powodu usprawiedliwiającego taką rozrzutność doskonałego kreatora.
Doskonałego i małostkowego jednocześnie.
Tak bardzo ludzkiego.

Użytkownik Padre Antonio edytował ten post 2010-10-05, godz. 14:06

"Jeśli dojdziesz ostatecznie do tego, że nie ma Boga, zachętą do cnoty i odwagi niech będzie dla ciebie radość i przyjemność, jaką dawało ci samo myślenie, i miłość innych, którą ci ono zapewni" Thomas Jefferson

#254 gambit

gambit

    gambit

  • Członkowie
  • PipPipPipPip
  • 1296 Postów
  • Płeć:Male
  • Lokalizacja:Kuczkowo

Napisano 2010-10-05, godz. 17:29

Dla mnie: fakty.

Wiemy jak powstał Wszechświat i mamy na to dowody.
Wiemy jak rozwijało się życie na Ziemi i mamy na to dowody.
Wiemy jak długo istnieje na Ziemi homo sapiens i mamy na to dowody.
[...]
Żywe istoty nie są dziełem kreacji, nic na to nie wskazuje. Jesteśmy niezwykłym miksem genów, a jednocześnie ich śmietnikiem.

No, jeżeli mówisz: 'fakty, dowody, dowody, dowody i to wszystko jest miksem genów, to ...?

To skoro nauka wyjaśniła i zna odpowiedź -jak przekonujesz faktami i dowodami -, to dlaczego tych dowodów nie da się udowodnić (dowód, dowodem)? Przecież rzekomo zna się cały układ okresowy pierwiastków, aż ponadto, oraz ma się do dyspozycji laboratoria wraz z innymi rozwiniętymi dziedzinami nauki. W związku z czym, dlaczego konsolidacja najwybitniejszych naukowców nie potrafi zmontować i zaprogramować najprostszej formy życia, która mogłaby dalej powielać samodzielnie następne pokolenia? Zatem powstaje zagadka, skoro tak mądrzy ludzie ze swymi osiągnięciami naukowymi nie potrafią, to jak mógł tego dokonać jakiś miks pierwiastków? No może włożysz do miksera całą tabele Mendelejewa i włączysz przyspieszacz, do tej prędkości, że w ciągu roku uzyskasz miliardy lat. Po roku zobaczymy, czy urodziło się w mikserze (laboratorium) jakiś nawet prymitywny wirus? Jak to wyjaśnić zrozumiale?

Użytkownik gambit edytował ten post 2010-10-05, godz. 17:32

Mój życiorys - 1<---> Wśród ŚJ Zamieszczam tymczasowo.

#255 ws2005

ws2005

    Forumowicz (51-500)

  • Członkowie
  • PipPip
  • 165 Postów
  • Płeć:Male
  • Lokalizacja:Szczecin

Napisano 2010-10-05, godz. 19:06

Bóg jest dla mnie pojęciem abstrakcyjnym. Jest uniwersalną odpowiedzią na niewiadome. Każde osiągnięcie nauki w dziedzinie ustalania etapów "powstawania" odsuwa boga nieco dalej w jego roli. Każde osiągnięcie nauki w dziedzinie ustalania etapów "powstawania" odsuwa boga nieco dalej w jego roli. Kiedyś był sprawcą praktycznie każdego wydarzenia i ingerował w praktycznie każdą dziedzinę życia człowieka. Dzisiaj jest gdzieś tam.

A propos poznawania niewiadomego z pomocą religii, to ciekawie wypowiedział się prof. Bohdan Chwedeńczuk:
"Istota poznania naukowego polega na budowaniu i sprawdzaniu hipotez według metodologii naukowej. To właśnie bezosobowa metodologia, zbudowana według sprawdzonych reguł, gwarantujących wysokie prawdopodobieństwo osiąganych rezultatów, przynosi hipotezy, które wzbogacają zasób naszej wiedzy. Te hipotezy, dodajmy, narażone są na nieustanną krytykę, weryfikowane kolejnymi eksperymentami, modyfikowane zgodnie z rezultatami owych eksperymentów.

Religia natomiast nie przynosi w myśl takiej definicji żadnej wiedzy o rzeczywistości. Tam zaś, gdzie religia do roli budowania spójnego obrazu rzeczywistości pretendowała (a pretendowała i pretenduje nader ochoczo), tam prędzej czy później jej nieoparte na żadnej spójnej metodologii twierdzenia były przez naukę obalane. Poczynając od "obserwacji", że huragany wywołuje jakiś domniemany bóg wiatru, przez twierdzenia o płaskiej Ziemi, wokół której krąży Słońce, i demonicznych źródłach szaleństwa kończąc."


Dodam, ktoś inny fajnie napisał, że kiedyś umieszczano bogów tam gdzie nikt nie mógł tego zweryfikować, w starożytności było to na olimpie, w chrześcijaństwie Bóg mieszka sobie w niebie, a dziś skoro i tam dotarł człowiek, umieszcza się go jeszcze dalej, w głębi kosmosu, w innym wymiarze.
Ale kiedyś pewnie i tam dotrzemy, gdzie wtedy przeniosą swoją siedzibę istoty boskie?

Użytkownik ws2005 edytował ten post 2010-10-05, godz. 19:22

Bo tylko własne upodlenie ducha ugina wolnych szyję do łańcucha

#256 rhundz

rhundz

    Elita forum (> 1000)

  • Członkowie
  • PipPipPipPip
  • 1074 Postów
  • Gadu-Gadu:4898177
  • Płeć:Male
  • Lokalizacja:Pasłęk / Gdańsk

Napisano 2010-10-05, godz. 19:29

Ale kiedyś pewnie i tam dotrzemy, gdzie wtedy przeniosą swoją siedzibę istoty boskie?

najciemniej pod latarnią, tzn czupryną, tzn w naszych głowach :)

#257 Padre Antonio

Padre Antonio

    Ateista

  • Członkowie
  • PipPipPipPip
  • 2291 Postów
  • Płeć:Male

Napisano 2010-10-05, godz. 19:35

No, jeżeli mówisz: 'fakty, dowody, dowody, dowody i to wszystko jest miksem genów, to ...?

To skoro nauka wyjaśniła i zna odpowiedź -jak przekonujesz faktami i dowodami -, to dlaczego tych dowodów nie da się udowodnić (dowód, dowodem)? Przecież rzekomo zna się cały układ okresowy pierwiastków, aż ponadto, oraz ma się do dyspozycji laboratoria wraz z innymi rozwiniętymi dziedzinami nauki. W związku z czym, dlaczego konsolidacja najwybitniejszych naukowców nie potrafi zmontować i zaprogramować najprostszej formy życia, która mogłaby dalej powielać samodzielnie następne pokolenia? Zatem powstaje zagadka, skoro tak mądrzy ludzie ze swymi osiągnięciami naukowymi nie potrafią, to jak mógł tego dokonać jakiś miks pierwiastków? No może włożysz do miksera całą tabele Mendelejewa i włączysz przyspieszacz, do tej prędkości, że w ciągu roku uzyskasz miliardy lat. Po roku zobaczymy, czy urodziło się w mikserze (laboratorium) jakiś nawet prymitywny wirus? Jak to wyjaśnić zrozumiale?


Przepraszam, a gdzie napisałem że wiemy jak powstało życie?
Są pewne hipotezy, z doświadczeń wiemy że powstanie niezbędnych składników jest możliwe.

Twoje podejście do tematu jest niestety ograniczone i powierzchowne. Nie dostrzegasz całej reszty dowodów, które ograniczają funkcję boga do ... kogoś kto mówi ludziom co mają robić a czego nie.
"Jeśli dojdziesz ostatecznie do tego, że nie ma Boga, zachętą do cnoty i odwagi niech będzie dla ciebie radość i przyjemność, jaką dawało ci samo myślenie, i miłość innych, którą ci ono zapewni" Thomas Jefferson

#258 caius

caius

    Domownik forum (501-1000)

  • Członkowie
  • PipPipPip
  • 888 Postów
  • Płeć:Male

Napisano 2010-10-05, godz. 21:01

A propos poznawania niewiadomego z pomocą religii, to ciekawie wypowiedział się prof. Bohdan Chwedeńczuk:
"Istota poznania naukowego polega na budowaniu i sprawdzaniu hipotez według metodologii naukowej. To właśnie bezosobowa metodologia, zbudowana według sprawdzonych reguł, gwarantujących wysokie prawdopodobieństwo osiąganych rezultatów, przynosi hipotezy, które wzbogacają zasób naszej wiedzy. Te hipotezy, dodajmy, narażone są na nieustanną krytykę, weryfikowane kolejnymi eksperymentami, modyfikowane zgodnie z rezultatami owych eksperymentów.

Religia natomiast nie przynosi w myśl takiej definicji żadnej wiedzy o rzeczywistości. Tam zaś, gdzie religia do roli budowania spójnego obrazu rzeczywistości pretendowała (a pretendowała i pretenduje nader ochoczo), tam prędzej czy później jej nieoparte na żadnej spójnej metodologii twierdzenia były przez naukę obalane. Poczynając od "obserwacji", że huragany wywołuje jakiś domniemany bóg wiatru, przez twierdzenia o płaskiej Ziemi, wokół której krąży Słońce, i demonicznych źródłach szaleństwa kończąc."


Dodam, ktoś inny fajnie napisał, że kiedyś umieszczano bogów tam gdzie nikt nie mógł tego zweryfikować, w starożytności było to na olimpie, w chrześcijaństwie Bóg mieszka sobie w niebie, a dziś skoro i tam dotarł człowiek, umieszcza się go jeszcze dalej, w głębi kosmosu, w innym wymiarze.
Ale kiedyś pewnie i tam dotrzemy, gdzie wtedy przeniosą swoją siedzibę istoty boskie?



Na początku był haos,później przyszła religia i namieszała dobrze w głowach.Religia zawiodła przyszła nauka,a nauka jest omylna i czasem z przeczna sama z sobą więc w sukurs przyszła teza i hipoteza.Te ze sobą zaczęły konflikt i znowu przychodzi religia - powtarzający się obieg - dzień świstaka i dzień świra:lol: :lol:

Użytkownik caius edytował ten post 2010-10-05, godz. 21:04

"Przez świat idę w szlachetnych celach,ale gubię kompas życia i nie wiem dokąd zmierzam,będąc w matni ... sensualnej" - caius


VIS ET HONOR ... ET AMOR


//http://www.youtube.com/watch?v=2eMq307PT74&feature=related

#259 gambit

gambit

    gambit

  • Członkowie
  • PipPipPipPip
  • 1296 Postów
  • Płeć:Male
  • Lokalizacja:Kuczkowo

Napisano 2010-10-05, godz. 21:10

Przepraszam, a gdzie napisałem że wiemy jak powstało życie?

Tu nie chodzi o szczegóły jak powstało życie, lecz o sedno sprawy. Czy powstało w wyniku rozumnego projektu, czy jak stwierdzają ateiści, w wyniku bezrozumnej, bezosobowej przypadkowości zdarzeń.

Są pewne hipotezy, z doświadczeń wiemy że powstanie niezbędnych składników jest możliwe.

Och tu, to już nie hipotezy, tylko dowiedzione fakty, że pewne składniki ulegają transformacji i tworzą nowe inne struktury. Tylko czy je zaliczyć do rozumnych lub instynktownych, które są w stanie przekazywać ciągłość postępującego rozwoju?

Twoje podejście do tematu jest niestety ograniczone i powierzchowne. Nie dostrzegasz całej reszty dowodów, które ograniczają funkcję boga do ... kogoś kto mówi ludziom co mają robić a czego nie.

Oczywiście się zgadzam z tym co pod moim adresem stwierdzasz. Ale, czy nie uważasz, że to, jak na razie dotyczy wszystkich ludzi? Oczywiście nie na jednakowym poziomie inteligencji dotyczących błędów. Czy myślisz, że najwybitniejsi już posiedli wszelką wiedzę (por. Rz 11:33)? Czy dotychczasowa wiedza świecka nie będzie już wprowadzała korekt?

A jeśli chodzi o ograniczoną funkcje Boga, to nie wiem dokładnie co masz na myśli? Ale jedynie mogę przypuszczać z pytania pewnej osoby, która była przekonana, że dzieci rodzą się jedynie w wyniku świadomej, lub nie świadomej reakcji mężczyzny i kobiety ,i, że Bóg ma zero w tym udziału. Ta osoba wyraziła taki swój pogląd, ale już nie pozwoliła na wykazanie innej opinii. A jakie jest Twoje zdanie w tej kwestii?
Mój życiorys - 1<---> Wśród ŚJ Zamieszczam tymczasowo.

#260 oskar

oskar

    Domownik forum (501-1000)

  • Członkowie
  • PipPipPip
  • 738 Postów

Napisano 2010-10-05, godz. 21:42

No, jeżeli mówisz: 'fakty, dowody, dowody, dowody i to wszystko jest miksem genów, to ...?

To skoro nauka wyjaśniła i zna odpowiedź -jak przekonujesz faktami i dowodami -, to dlaczego tych dowodów nie da się udowodnić (dowód, dowodem)? Przecież rzekomo zna się cały układ okresowy pierwiastków, aż ponadto, oraz ma się do dyspozycji laboratoria wraz z innymi rozwiniętymi dziedzinami nauki. W związku z czym, dlaczego konsolidacja najwybitniejszych naukowców nie potrafi zmontować i zaprogramować najprostszej formy życia, która mogłaby dalej powielać samodzielnie następne pokolenia? Zatem powstaje zagadka, skoro tak mądrzy ludzie ze swymi osiągnięciami naukowymi nie potrafią, to jak mógł tego dokonać jakiś miks pierwiastków? No może włożysz do miksera całą tabele Mendelejewa i włączysz przyspieszacz, do tej prędkości, że w ciągu roku uzyskasz miliardy lat. Po roku zobaczymy, czy urodziło się w mikserze (laboratorium) jakiś nawet prymitywny wirus? Jak to wyjaśnić zrozumiale?


Zgadzam się Gambit, że dowodów naukowych brak na nieobecność Boga jak
również (eksperymentalnie) na fenomen powstania życia..aczkolwiek
prace trwają i naukowcy są coraz bliżej, i pewnie im się uda :)

W końcu nie bez kozery jesteśmy stworzeni na obraz i podobieństwo
czyli posiadamy inteligencję i fantazję wystarczającą by stworzyć
sztucznie proste formy życia - ale czy nawet wtedy można będzie
spokojnie uznać, że Boga nie ma? Raczej nie..
Boga nikt nigdy nie widział..więc powstały różne ludzkie wyobrażenia co
do jego wizerunku i miejsca zamieszkania a przecież to nie starszy pan
z siwą brodą..etc. To coś niewyobrażalnego jeśli był przyczyną powstania
Początku całego Wszechświata i potem przez miliardy lat jego ewolucji.

To że Biblia podaje nieprecyzyjne wyjaśnienia jak np. że człowiek
powstał z prochu ziemi i Bóg tchnął w niego życie świadczy jedynie,że
Stwórca podał uproszczone fakty na tyle, na ile wymagała ówczesna
wiedza i mentalność ludzi..
Ale to tylko moje osobiste zdanie i każdy wierzy w co sobie zechce :)




Użytkownicy przeglądający ten temat: 0

0 użytkowników, 0 gości, 0 anonimowych