porównanie spowiedzi z komitetem sądowniczym
#141
Napisano 2006-02-28, godz. 20:25
Strażnica z 15 września 1989, s. 23.
"Każdy może krytykować, a (...) dopuszczenie do krytyki to nikomu nie podoba się. Dlatego, mając na uwadze, że ewentualna krytyka może być, tak musimy zrobić, żeby tej krytyki nie było, tylko aplauz i zaakceptowanie (...)".
"Rejs"
#142
Napisano 2006-02-28, godz. 21:26
ja NIKOGO z was nie uwazam ani nie osmiele sie osadzacHC uważnie przeczytaj to, co napisał apostoł Paweł i powiedz (tak z ręką na sercu), którego z nas uważasz za rozpustnika, chciwca, bałwochwalcę, oszczercę, pijaka lub zdziercę ? Przecież ty w ogóle nas nie znasz!
Nigdzie i nigdy nie nazwalem Xa rozpustnikiem a Yka zlodziejem
Nie znam was a nawet gdybym znal to nie poznam waszych serc .
Cytujac te wersety podaje jedynie umotywowanie biblijne nakazu wystrzegania sie takich ludzi .
Moge powiedziec co najwyzej i uznawac ( to dla mnie oczywiste ze ten kto kleka przed , caluje spizowe stopy i szuka zbawienia w posazku jakimkolwiek JEST ( wedlug Pisma balwochwalca !
Straznica nie chce wyreczac Jehowy ani jezusa w osadzaniu , mozliwe ze sie pomyli w osadzie dotyczacym jakiejs osoby i wierze ze Jehowa naprawi bledy ludzkie , jednakze wiem ze Biblia nakazuje ! czy sie to komus podoba czy nie odsuwac skutecznie od zboru przypadki EWIDENTNE .
Swiadcza o tym zacytowane przeze mnie wersety biblijne .
Lk 5:5 Siewca wyszedł siać ziarno. A gdy siał, jedno padło na drogę i zostało podeptane, a ptaki powietrzne wydziobały je.
#143
Napisano 2006-02-28, godz. 21:29
Ciesze sie z gory na taki ton dyskusjiNajlepiej, bez nerwów, spokojnie
Lk 5:5 Siewca wyszedł siać ziarno. A gdy siał, jedno padło na drogę i zostało podeptane, a ptaki powietrzne wydziobały je.
#144
Napisano 2006-02-28, godz. 21:45
Chce podziekowac adminowi tego forum za "opieke" nad moim stanem zdrowia ,Może to nieładnie mówić o kimś, ale coś mi się zdaje, że Stefanowi potrzeba przede wszystkim... pojednania z samym sobą . Może przejdzie mu wówczas ta schizofrenia, którą nas sukcesywnie raczy. I w ogóle proponuję zakończyć ten wątek, który dość grubo odbiegł od głównego tematu.
Zapewniam ze czuje sie swietnie i coraz lepiej , pewne watki pewnych forumowiczow utwierdzaja mnie w przekonaniu do slusznosci pewnego przyslowia arabskiego ktore mowi ze "pomimo iz ......................... karawana idzie dalej"
Nie mam zamiaru "dopiekac odstepcom" ale jako slaba istota ludzka mam sklonnosci do zaliczania sobie kolejnego "dan" w tych rozgrywkach slownych w ktorych zamiast chwytow i rzutow stosuje sie pewne zagrania taktyczne , majace na celu tak jak na macie wytracenie z rownowagi przeciwnika jego wlasna sila
Obiecalem Moderatorowi nie szukac zaczepek ale skoncentrowac sie na gloszeniu ewangelii , co tez staram sie robic udowadniajac swoje slowa cytatami biblijnymi .
Najwidoczniej ktos w tych wersetach ujrzal jakas czastke siebie i go to zezloscilo
Nie moja to wina , sam w wielu wersetach odnajduje dowod na to ze usze to i owo przemyslec , a przede wszystkim zmienic w swoim zyciu i nie robie z tego tragedii
Na wzor kogos kto apelowal o spokojna dyskusje przestanmy informowac innych o stanach umyslowych swoich przeciwnikow .
ja proponuje wiec zaprzestanie rozpatrywania stanu umyslowego innych i skoncentrowanie sie na gloszeniu swoich pogladow , i udowadnianiu ich innym za pomoca dowodow uznawanych przez was za wiarogodne
Dla mnie tym autorytetem pozostanie Biblia !
Lk 5:5 Siewca wyszedł siać ziarno. A gdy siał, jedno padło na drogę i zostało podeptane, a ptaki powietrzne wydziobały je.
#145
Napisano 2006-02-28, godz. 23:15
Jeszcze się taki HC nie urodził, który wygrałby ze mną utarczki słowne . Jeśli odpuszczam, to tylko dlatego, że nie mam ochoty dalej się bawić w tłuczenie grochem o ścianę. A co do wersetów... Jako urodzony "w prawdzie" znam je znakomicie. I co...? I nic. A dlaczego? Bo potrafię samodzielnie myśleć, bez konieczności ślepego podążania na brooklyńskim sznureczku .
HC, zapewniam Cię, że twoja argumentacja nie jest... żadną argumentacją. Cytowanie wersetów na chybił traił i dorabianie do nich poronionych teorii (albo cytowanie innych, brooklynskich) jest po prostu żałosne. Nikomu w ten sposób tutaj nie zaimponujesz ani nikogo nie "olśnisz". Tutaj nie spełnisz żadnej "misji" (vide Profanka). A zatem ponowię prośbę: skończ Waś, a wstydu oszczędź. Sobie i swej ukochanej organizacji, którą tak nieudolnie reprezentujesz.
Admina i wszystkich zainteresowanych jeszcze raz przepraszam za tę dygresję od głównego tematu. Jeśli chodzi o mnie, to już naprawdę koniec.
Strażnica z 15 września 1989, s. 23.
"Każdy może krytykować, a (...) dopuszczenie do krytyki to nikomu nie podoba się. Dlatego, mając na uwadze, że ewentualna krytyka może być, tak musimy zrobić, żeby tej krytyki nie było, tylko aplauz i zaakceptowanie (...)".
"Rejs"
#146
Napisano 2006-02-28, godz. 23:33
Zatem jak często świadkowie Jehowy szukają u starszych takiego duchowego uleczenia i uwolnienia sumienia od ciężaru przewinień?
NIE POWSTRZYMYWAĆ SIĘ OD SZUKANIA NIEZBĘDNEJ RADY
Czy zatem członek zboru, który się dopuścił wykroczenia — czy to na tle seksualnym, czy jakiegokolwiek innego rodzaju — i który szczerze żałuje tego kroku, powinien się wahać z szukaniem pomocy u starszych w celu utwierdzenia się w postanowieniu, żeby nie wdawać się więcej w takie złe czyny? Zobaczmy, co na ten temat radzi uczeń Jakub w swym Liście 5:14-16 (NW):
„Choruje ktoś wśród was? Niech przywoła starszych zboru i niech się modlą nad nim, nacierając go oliwą w imię Jehowy. A modlitwa wiary uzdrowi niedomagającego i Jehowa go podniesie. Jeśli zaś popełnił grzechy, będzie mu to przebaczone. Dlatego otwarcie wyznawajcie jedni drugim swe grzechy i módlcie się jedni za drugich, abyście zostali uzdrowieni. Błaganie prawego, gdy działa, ma wielką siłę.”
źródło: Strażnica 1977, nr 6
Czy to się w ogóle zdarza?
Inną kwestią jest odpowiedzialność za jakość udzielanej pomocy. I ta odpowiedzialność to spore obciążenie dla osób zasiadających w komitecie. Czy zdają sobie z tego sprawę? Czy jest to przedmiotem wewnętrznych dylematów? Czy zdarza się, że przekonanie o własnych zaniedbaniach doprowadziło jakiegoś starszego do decyzji o rezygnacji ze sprawowanej funkcji?
Czy osoby nadzorujące zbór mają obawy związane z brakiem pewności co do rzeczywistych konsekwencji udzielanych przez siebie napomnień czy rad? Czy społeczność zboru to rozpoznaje?
Czy komitet sądowniczy pomógł komuś z Was?
W RAZIE NIEUDZIELENIA ODPOWIEDNIEJ POMOCY
Starsi w zborze chrześcijańskim powinni oczywiście dokładać starań, żeby pomóc współwyznawcom, którzy nieopatrznie postawili gdzieś ryzykowny krok. Apostoł Paweł wskazał na ten obowiązek następującymi słowami: „Bracia, gdy przydarzył się komuś jakiś upadek, to wy, którzy pozostajecie pod działaniem Ducha Świętego, w duchu łagodności zechciejcie sprowadzić takiego na właściwą drogę. Niech każdy jednak uważa, żeby i sam nie uległ pokusie” (Gal. 6:1, Romaniuk). Jeżeli natomiast zamianowani starsi zborowi ociągają się z udzieleniem duchowej pomocy, chociaż zaistniała taka potrzeba, to czy nie ponoszą żadnej odpowiedzialności, gdy błądzący w końcu zejdzie na manowce?
Dużo też zależy od sposobu pospieszenia z pomocą. Paweł zaznaczył, że osoby mające odpowiednie kwalifikacje duchowe powinny ratować zagrożonego „w duchu łagodności”. Załóżmy jednak, że starszy posłuży radą, ale nie w „duchu łagodności”, i skutkiem tego dany człowiek popadnie w przygnębienie, złość lub w innym sensie będzie wytrącony z równowagi. W wyniku szorstkiego potraktowania błądzący być może nie zostanie 'sprowadzony na właściwą drogę'; może nawet uprzeć się przy swoim złym postępowaniu. Czy w takich okolicznościach nieuprzejmy starszy ma podstawy, by twierdzić: „To nie moja wina”? (Porównaj z tym Ewangelię według Łukasza 17:1, 2 oraz List 2 do Koryntian 6:3).
źródło: Strażnica 1980, nr 13
#147
Napisano 2006-02-28, godz. 23:53
To prawda. Podobnej odpowiedzi udzielił mi mój kolega, który jest świadkiem Jehowy. Jednak ja wiem, że apostołowie w odróżnieniu od przywódców różnych Kościołów i wyznań nie popełniali tak rażących błędów do jakich doszło na przestrzeni wieków istnienia różnych denominacji. A nie były to małe uchybienia, o których ot tak można zapomnieć, czy przejść obojętnie obok nich do porządku dziennego. Za propagandę wojen, czy za nawracanie ludzi na chrześcijaństwo przy pomocy miecza, za tępienie odmiennego sposobu myślenia przy pomocy tortur, za dziwne zakazy dotyczące krwi i psychomanipulację, ktoś będzie musiał odpowiedzieć. W końcu Bóg jest sprawiedliwy.No właśnie. Idealnej religii nie było i nie będzie. Jeżeli mówimy o pierwszych chrześcijanach, to poczytaj sobie listy św. Pawła. "Ich bogiem jest brzuch", "kto nie pracuje, ten nie je", kazirodztwo, oskarżenia, ofiary dla bożków, ludzie Chloe... Chrześcijanie nigdy nie będą idealni.
Ja po prostu nie mam zaufania do elit rządzących. Ciężko by mi było sobie wyobrazić apostołów z I wieku czyniących tak jak wymieniłem to powyżej, a później uśmiechniętych idących do nieba, z poczuciem dobrze wykonanej misji.
Nie wiem, być może twoja diagnoza jest słuszna. Będę się musiał nad tym zastanowić. Kto wie jaki jeszcze wpływ miał na mnie pobyt w WTS?Wybacz, że stawiam diagnozę (nie znam ani trochę Twojej historii), ale wydaje mi się, że to właśnie Organizacja spowodowała u Ciebie taką postawę. Czasami widzę u znajomych Świadków "kompleks doskonałości", że Bóg chce, żeby byli idealni, bo inaczej ich pozabija. Nie rozumieją, że Bóg akceptuje człowieka takim, jakim jest: grzesznym.
To dobre założenie. Myślę, że wiele religii ma podobne. Ale jak to wygląda, lub wyglądało jeszcze niedawno w praktyce? Różnie to bywa.A założeniem Kościoła katolickiego nie było to, żeby składał się z ludzi dobrych, tylko z wszystkich (łącznie ze złymi), aby stawali się lepsi.
Racja. I tym lekarzem jest Jezus Chrystus. Inni ludzie, ci którzy kochają Pana, często próbują go naśladować i pełnić wolę Mistrza przez pomaganie innym. Ale musi być spełniony warunek miłości do Boga i bliźniego, aby móc pomóc człowiekowi. Przecież ten, który sam cierpi na chorobę nie może nieść pomocy, tylko sam oczekuje na przybycie lekarza, aby ten go uzdrowił.Nie potrzebują lekarza zdrowi, lecz ci, którzy się źle mają.
pzdr.
"Ot, ma wygląd ptaka, a więc będzie latał, proste". - Baltazar Siedem Słońc
#148
Napisano 2006-03-01, godz. 00:27
Jb! Super, że znalazłaś te fragmenty strażnic! Już myślałem, że będę musiał sam przewertować literaturę i wyszukać te, podobne do tych, które przytoczyłaś, tylko tyle, że nowsze.Zatem jak często świadkowie Jehowy szukają u starszych takiego duchowego uleczenia i uwolnienia sumienia od ciężaru przewinień?
NIE POWSTRZYMYWAĆ SIĘ OD SZUKANIA NIEZBĘDNEJ RADY
Czy zatem członek zboru, który się dopuścił wykroczenia — czy to na tle seksualnym, czy jakiegokolwiek innego rodzaju — i który szczerze żałuje tego kroku, powinien się wahać z szukaniem pomocy u starszych w celu utwierdzenia się w postanowieniu, żeby nie wdawać się więcej w takie złe czyny? Zobaczmy, co na ten temat radzi uczeń Jakub w swym Liście 5:14-16 (NW):
„Choruje ktoś wśród was? Niech przywoła starszych zboru i niech się modlą nad nim, nacierając go oliwą w imię Jehowy. A modlitwa wiary uzdrowi niedomagającego i Jehowa go podniesie. Jeśli zaś popełnił grzechy, będzie mu to przebaczone. Dlatego otwarcie wyznawajcie jedni drugim swe grzechy i módlcie się jedni za drugich, abyście zostali uzdrowieni. Błaganie prawego, gdy działa, ma wielką siłę.”
źródło: Strażnica 1977, nr 6
Czy to się w ogóle zdarza?
Mi się właśnie przytrafiła podobna historia. Jest ona bardzo skomplikowana, być może niedługo ją opiszę w jakimś innym wątku. Ale do rzeczy (choć opiszę w telegraficznym skrócie).
Faktycznie przytrafiło mi się "zbłądzić" ze ścieżki, którą wyznaczył Pan Jezus. Wynikało to poniekąd z faktu, że zatraciłem wiarę w organizację. Nękany depresjami i wątpliwościami, pytaniami, które niedawały mi spokoju zacząłem mentalnie oddalać się od organizacji i coraz bardziej staczać na dno. Miałem taki kryzys, że przez jakiś czas nawet nie czytałem publikacji. Po jakimś czasie, jako, że lubię czytać zacząłem przeglądać różne publikacje w szukaniu odpowiedzi na moje pytania (nie tyle co doktrynalne, ale takie dotyczące miłości w zborach oraz sposobie zarządzania CK). Natknąłem się wtedy na dwa artykuły. Jeden mówił o szatanie, który w naszych sercach zasiewa wątpliwości w organizację. Był tam taki cytat, który mniej więcej mówił coś takiego: "czasami braciom się wydaje, że w naszych zborach nie ma miłości...". Czyli dokładnie tak jak mi. Później była właśnie wzmianka o zwodzeniu ludu Bożego przez szatana.
Drugi artykuł był niemalże identyczny jak ten, który podałaś! Tylko tyle, że nowszy. Na pewno z lat 90, a może i jeszcze nowszy. Muszę się przyznać, że nieźle dałem się nabrać na tą podpuchę. Przez jakiś czas walczyłem z myślami, "czy faktycznie zwodzi mnie szatan, czy też nie"? "Pójść do starszych i się przyznać, czy też nie"?
Ten drugi artykuł był fajnie napisany. "O życzliwych i wyrozumiałych starszych, którzy udzielą pomocy duchowej". No, bo czemu by mi mieli jej nie udzielić? Przecież to w końcu "kryjówka przed wiatrem", prawda? Heh, postanowiłem do nich pójść, a dokładnie do takiego jednego, do którego miałem największe zaufanie i wszystko powiedzieć i zwrócić się o udzielenie mi pomocy duchowej, w postaci studiowania ze mną jakiejś książki. Starszy powiedział, że musi powiadomić nadzorcę zboru o tym, bo sprawa jest za poważna. No i cóż właściwie to był początek mojego końca w organizacji. Strasznie tym byłem zaskoczony. A już najbardziej tym, że na Komitecie powiedziano mi, że ze swoimi problemami muszę sobie sam poradzić, jak i czasem trwania takiego Komitetu - około 10 minut. Oczywiście nie liczyłem czasu, ale potraktowano mnie tam bardzo szablonowo. Ostatnie słowa brzmiały: "Chyba rozumiesz, że jak tego nie zmienisz to zostaniesz wykluczony"? Odpowiedziałem, że rozumiem. A później... no cóż był drugi Komitet.
To tak w dużym skrócie.
Uważam, że takie artykuliki są robione dla podpuchy, aby wyłapywać naiwnych, którzy mogą w jakiś sposób zbrukać "dobre imię" organizacji. Dobry lep na oczyszczenie się z wszelkiego plugastwa i ścisłego kontrolowania stadka.
pzdr.
"Ot, ma wygląd ptaka, a więc będzie latał, proste". - Baltazar Siedem Słońc
#149
Napisano 2006-03-01, godz. 00:29
Fly dziękuję za tak ciepłe słowa. Ale jak zapoznasz się z moją historią to nieco zmienisz zdanie. Chyba niedługo ją opiszę, od A do Z.Terebint, sledze Twoje wypowiedzi w roznych watkach i wiele z nich jest bardzo ciekawych i przemyslanych. Bardzo jestem ciekaw jak wygladala twoja przygoda z "prawda" oraz jej koniec. Jezeli juz to wczesniej opisywales, to odeslij mnie gdzie trzeba. Pozdrawiam.
pzdr.
"Ot, ma wygląd ptaka, a więc będzie latał, proste". - Baltazar Siedem Słońc
#150
Napisano 2006-03-01, godz. 00:42
#151
Napisano 2006-03-01, godz. 11:41
Powiedziano tu, ze to nie strach powoduje, ze ludzie ida do spowiedzi, a wrecz przeciwnie, strach powoduje, ze nie ida. Co w takim razie powiedziec o tych wszystkich, ktorzy ida do spowiedzi, bo ksiadz moze nie dac slubu koscielnego, a wiec nie bedzie welonu, Ave Maria, dzwonow itp? Wstyd przed cala okolica murowany, a wstydu ludzie boja sie bardziej niz najsurowszych wyrokow Bozych. W naszym religijnie homogenicznym spoleczenstwie odstawanie od reszty moze byc nieprzyjemne. Ludzie plotkuja smiejac sie w kulak, a to jest nam okrutnie nie na reke.
Brat Jaracz@2006-02-27
Kochany braciszku, ja wlasciwie nie jestem bardzo surowa w ocenie spowiedzi. Powiedzialabym, ze raczej mnie ona smieszy. Przypuscmy, ze nagle "w glebiach mej duszy i w snow mych bezdeni" urodzilaby sie potrzeba wyspowiadania sie przed ksiedzem z mojego zycia intymnego? To by dopiero byla trauma. Po stronie staruszka, oczywiscie, bo moglby albo na apopleksje zapasc, lub tez, co gorsza, miec mysli lubiezne i zgrzeszyc okrutnie.Heh, siostrzyczko, nareszcie się z Tobą zgadzam . Wprawdzie nie jestem tak surowy w ocenie spowiedzi, ale myślę, że zasadniczo mogę Ci przyznać rację.
Ewa@2006-02-28
Swieta racja! Chociaz mnie sie to jeszcze nie przydarzylo, ale to chyba dlatego, ze daleko mieszkam.u SJ możemy mieć komitet sądowniczy np. za pracę w stołówce garnizonowej (choć do emerytury brakuje nam pół roku) lub za rozmawę z własną żoną - odstępcą
Brat Jaracz@2006-02-28
Katolik nie musi sie spowiadac z faktu, z e sprzata sale sJ, ale dewotki go zjedza na przystawke.Wrócę jeszcze do wątku "grzechów" wyznawanych na komitecie w kontekście spowiedzi. Jakoś nie wyobrażam sobie, żeby katolik musiał spowiadać się z faktu, że np. sprząta salę u SJ
Moja mama zajmuje podobne stanowisko od kilkudziesieciu lat i glosi je wszem i wobec. Dziw, ze jeszcze nie wyleciala z WTS. Ja natomiast odwracam sie z cala premedytacja od Homme i nie czytam jego postow, bo nie lubie, jak mi sie niesmak robi.Natomiast chore jest to, że W OGÓLE ISTNIEJĄ zalecenia co do odwracania się od człowieka. Nieważne, jakich poglądów.
Sebastian Andryszczak@2006-02-28
Na zebraniach mozna uslyszec duzo bardzo ciekawych rzeczy. Ja uslyszalam kiedys, ze malowania oczu swiadczy o kobiecie jako o prostytutce. Wzielam wiec jedno z kolorowych "Przebudzcie sie!", gdzie byly przezycia jednej siostry z Brooklinu oraz jej zdjecie (piekny makijaz, siostra albo kosmetyczka bardzo sie postarala), i zapytalam , czy owa siostra jest zdaniem wykladowcy prostytutka. I wiecie co? Bardzo sie usmialam z jego miny. A jeszcze bardziej z nieudolnej sofistyki, ktora probowal zastosowac, by mi dowiesc, ze siostry z Brooklinu moga sie malowac, a ja nie.słyszałem kiedyś wygłaszaną na zebraniu, na wykładzie, jawną herezję, jakoby za małżeństwo z osobą innego wyznania groziło wykluczenie (mimo że strażnica nigdy nie sformułowała takiego zalecenia), co było osobistym poglądem mówcy, (szyszki z 30 czy 40 letnim doświadczeniem w organizacji), a nikt nie protestował, to TYM BARDZIEJ możliwe jest stosowanie starego światła w procedurach sądowniczych
Sally@2006-02-28
Bardzo Ci wspolczuje, Sally. Twoj maz to widocznie kawal drania. Nie bede Ci radzic, bys sie od niego jak najszybciej wyprowadzila (chociaz to cisnie sie na usta w pierwszej kolejnosci), bo nie wiem, jaka jest Twoja sytuacja finansowa i mieszkaniowa. Ale pamietaj, ze zawsze mozesz podac go do sadu rodzinnego za moralne i psychiczne znecanie sie nad rodzina. Naleza Ci sie takze alimenty na corki, jesli on nie daje na nie pieniedzy. I nie boj sie! Nie zalamuj sie! Najgorsze, co mozesz zrobic, to dac sie przygniesc czlowiekowi, ktory, z tego co piszesz, nie jest wart, zeby na niego splunac. Ci, ktorzy nie walcza, nigdy nie wygrywaja. W kazdym razie na tym forum jest wielu ludzi, ktorzy sa po Twojej stronie! Glowa do gory!Pomijam fakt ,że SJ nie rozmawiają z odstępcą na tematy doktrynalne,ale żeby do własnej żony zwracać się szanowna pani,albo w formie "niech ta lokatorka itp.?Ja z własnym mężem nie mogę porozmawiać na żaden temat.Zyjemy w nieformalnej separacji,nie liczy się z moim zdaniem wogóle,nawet w kwestii finansowej,nie je tego co gotuję,więc nie daje na zakupy.Synowi kupił kompa i komórkę,kupuje mu jakieś ubrania i do jedzenia słodkie bułki.A przecież w domu są jeszcze 2 córki,tylko,że one popadły w niełaskę,bo jedna chodzi do kościoła ewangelicznego,druga na religię w szkole.Więc powiedz, jak żyć dalej?dzisiaj rano już dostałam od niego "błogosławieństwa" i siedzę zdołowana,że tylko się pochlastać.
Artur Schwacher@2006-02-28
Na Odyna, Arturku, skad u Ciebie taki poryw namietnosci? Toz na sali sadowej przeciwnicy zezarliby Cie z butami, hihihi. Calkiem to nie po prawniczemu.Jeżeli ta żałosna zafajdana wieżyczka uważa, ze odstępca jest ten kto podważa jej nauki to sama jest odstępczynia nauk Jezusa Chrystusa. Strażnica jest zdrajczynią nauk apostolskich, głosi kłamliwą ewangelię i nie będzie nikogo tutaj nazywać odstępcą. A ty broniąć jej kłamliwych nauk jesteś jej sługą, nikczemnikiem i lepiej zamilcz kiedy mówią ludzie ode Ciebie mądrzejsi.!
Profanka@2006-02-28
Nie tylko on, Profanko najukochansza! Sebastian Andryszczak rowniez. Zreszta tych bez misji od tych z misja latwo kazdy odrozni.Przeczytałam różne wypowiedzi Homme z różnych tematów i widzę , że On ma tutaj misję
Pozdrawiam,
Mad
#152
Napisano 2006-03-01, godz. 11:55
Strażnica z 15 września 1989, s. 23.
"Każdy może krytykować, a (...) dopuszczenie do krytyki to nikomu nie podoba się. Dlatego, mając na uwadze, że ewentualna krytyka może być, tak musimy zrobić, żeby tej krytyki nie było, tylko aplauz i zaakceptowanie (...)".
"Rejs"
#153
Napisano 2006-03-01, godz. 11:58
#154
Napisano 2006-03-01, godz. 12:33
#155
Napisano 2006-03-01, godz. 13:20
Pozdrawiam,
Mad
#156
Napisano 2006-03-01, godz. 18:22
Ja przytaczam sytuację z życia wziętą, a nie Strażnice mówiące, czy jest oficjalny zakaz czy nie.Ewo, niestety bardzo mało jest obiektywizmu w tym co piszesz na tym forum. To oczywiście nieprawda, że Świadkom nie wolno rozmawiać z wykluczonym, który jest członkiem najbliższej rodziny. Wszystko jest do sprawdzenia.
Oficjalnego zakazu nie ma, bo widziałam z raz rodzinę kontaktującą się z wykluczonym, poza tym na forum są osoby, które kontaktują się ze swoimi wykluczonymi bliskimi.
A że pseudostarsi z pseudointeligencją postanowili się dowartościować bawiąc w wykluczanie kogoś to już nie moja wina ...
Pozdr;
#157
Napisano 2006-03-01, godz. 19:51
Nigdy w życiu. Jeśli Sally ma długi, a nie ma z mężem rodzielności majątkowej to istnieje możliwość egzekucji tych długów z majątku wspólnego (jeśli niewystarczajaca okaże się np. egzekucja z jej wynagrodzenia za pracę). Istnieje więc realna możliwość, aby "pan i władca" również zapłacił za jej dlugi.Sally, sorry, że odbiegam od tematu, ale ja naprawdę nie lekceważyłbym pogróżek, że zgnijesz za długi. Możliwe, że trzeba będzie wyrokiem sądowym znieść wspólnotę majątkową.
A w zasadzie bez względu na panujący między nimi ustrój majątkowy, taka szansa rysuje się też i teraz.
Art. 30. § 1 k.r.o. Oboje małżonkowie są odpowiedzialni solidarnie za zobowiązania zaciągnięte przez jednego z nich w sprawach wynikających z zaspokajania zwykłych potrzeb rodziny.
Sally, słonko nic się nie martw. Bez względu na to, czy on je czy nie i czy się stosuje do wersetów biblijnych czy nie, jego zasr... nym obowiązkiem jest przyczynianie się do utrzymania (całej !) rodziny.
Art. 28. § 1. (20) k.r.o. Jeżeli jeden z małżonków pozostających we wspólnym pożyciu nie spełnia ciążącego na nim obowiązku przyczyniania się do zaspokajania potrzeb rodziny, sąd może nakazać, ażeby wynagrodzenie za pracę albo inne należności przypadające temu małżonkowi były w całości lub w części wypłacane do rąk drugiego małżonka.
W razie czego pisz na pm albo w dziale SJ i prawo.
Pozdrawiam i trzymam za Ciebie kciuki
#158
Napisano 2006-03-01, godz. 20:50
Na marginesie wyjaśnię, że gdy usłyszałem o "gniciu za długi" wyobraziłem sobie sytuację, gdy np. mąż zaciąga zobowiązania i potem pracuje na czarno, a komornik próbuje ściągać od obojga, ale nie potrafi zająć dochodów z pracy na czarno, więc skubie tylko jednego.
znam przypadek budowlańca, który pozaciągał kredytów po czym zatrudnił się na czarno. Komornik ściąga pieniadze od jego żony, ktora prowadzi działalność gosp., a od niego nie sciąga, bo "egzekucja okazała się bezskuteczna".
Inny drań wyprowadził się do kochanki i umówił się z nią, że ona poda go o alimenty. Ugoda sądowa, alimenty maksymalnie wysokie, jakie się tylko dało. A mając już wyrok w ręku, pozaciągał kredytów. Potem doszło do egzekucji ze wspólnego majątku, komornik ściągał należności za niespłacony kredyt tylko od żony, a od niego nie, ponieważ "pierszeństwo mają należności z tytułu alimentów". Alimenty wpływały na konto kochanki i były wspólnie konsumowane przez oboje cudzołóżników i ich dziecko.
Aby Stefan nie mówił, że zniesławiam organizację, wyraźnie zaznaczam, że obydwa przypadki dot. osób ze świata.
A więc, niestety, nasz system prawny zawiera pewne luki, które drań mężczyzna może potencjalnie wykorzystać.
W tym drugim przypadku, cudzołożnik dostał od życia za swoje, bo kochanka go zostawiła na lodzie, a alimenty musi płacić nadal, bo inaczej poszedłby do więzienia. I tym miłym akcentem zakończę, życząc podobnego losu wszystkim niewiernym mężom.
#159
Napisano 2006-03-01, godz. 21:17
znam przypadek budowlańca, który pozaciągał kredytów po czym zatrudnił się na czarno. Komornik ściąga pieniadze od jego żony, ktora prowadzi działalność gosp., a od niego nie sciąga, bo "egzekucja okazała się bezskuteczna".
Inny drań wyprowadził się do kochanki i umówił się z nią, że ona poda go o alimenty. Ugoda sądowa, alimenty maksymalnie wysokie, jakie się tylko dało. A mając już wyrok w ręku, pozaciągał kredytów. Potem doszło do egzekucji ze wspólnego majątku, komornik ściągał należności za niespłacony kredyt tylko od żony, a od niego nie, ponieważ "pierszeństwo mają należności z tytułu alimentów". Alimenty wpływały na konto kochanki i były wspólnie konsumowane przez oboje cudzołóżników i ich dziecko.
no i tu należalo klepnąć rozdzielność majątkową. Każdy przypadek jest inny.
Wydaje mi sie ze na plakatach " Bo zupa byla za slona " nie bylo zdjecia SJ
ale moze sie myle ? moze patologia opisana w poscie przez wyznawce religii "panujacej" dotyczy wlasnie SJ ?
Idiotow mozna spotkac wszedzie , ale uwazam ze przypadki takie ( mozliwe wsrod SJ ) sa wynikiem ich wlasnej dulszczyzny raczej niz zalecen TS
zgadza się, idioci sa wszędzie ...
Pozdr;
#160
Napisano 2006-03-02, godz. 13:58
Dzięki za słowa otuchy.POZDRAWIAM SERDECZNIENigdy w życiu. Jeśli Sally ma długi, a nie ma z mężem rodzielności majątkowej to istnieje możliwość egzekucji tych długów z majątku wspólnego (jeśli niewystarczajaca okaże się np. egzekucja z jej wynagrodzenia za pracę). Istnieje więc realna możliwość, aby "pan i władca" również zapłacił za jej dlugi.Sally, sorry, że odbiegam od tematu, ale ja naprawdę nie lekceważyłbym pogróżek, że zgnijesz za długi. Możliwe, że trzeba będzie wyrokiem sądowym znieść wspólnotę majątkową.
A w zasadzie bez względu na panujący między nimi ustrój majątkowy, taka szansa rysuje się też i teraz.
Art. 30. § 1 k.r.o. Oboje małżonkowie są odpowiedzialni solidarnie za zobowiązania zaciągnięte przez jednego z nich w sprawach wynikających z zaspokajania zwykłych potrzeb rodziny.
Sally, słonko nic się nie martw. Bez względu na to, czy on je czy nie i czy się stosuje do wersetów biblijnych czy nie, jego zasr... nym obowiązkiem jest przyczynianie się do utrzymania (całej !) rodziny.
Art. 28. § 1. (20) k.r.o. Jeżeli jeden z małżonków pozostających we wspólnym pożyciu nie spełnia ciążącego na nim obowiązku przyczyniania się do zaspokajania potrzeb rodziny, sąd może nakazać, ażeby wynagrodzenie za pracę albo inne należności przypadające temu małżonkowi były w całości lub w części wypłacane do rąk drugiego małżonka.
W razie czego pisz na pm albo w dziale SJ i prawo.
Pozdrawiam i trzymam za Ciebie kciuki
Użytkownicy przeglądający ten temat: 1
0 użytkowników, 1 gości, 0 anonimowych