Zdecydowałam się odejść po tym, jak odeszła moja mama (przynajmniej nie byłabym sama)
Zaprosiłam braci na rozmowę. A oni, zamiast zwołać sąd nade mną, wszystko zbagatelizowali. Nie mogąc zbić moich argumentów, stwierdzili, że te rzeczy nie są takie istotne, że ważna jest wiara (ale jak to nieistotne, w niektórych kwestiach chodzi wszak o życie) , oraz, że te czasopisma mogą zawierać błędy.
Ogólnie wcale nie chcieli mnie wykluczać, ani się spierać ze mną, może powinnam powiedzieć coś dobitniejszego, a może-
Może zostanę, żeby pomagać drugim..
Też nie wiem, jaki to ma sens, kiedy w ogóle nie chodzę na zebrania..
Jestem rozbita.
