poligamia
#21
Napisano 2008-07-10, godz. 22:51
nie sądziłem, że ŚJ mają to wszystko tak jasno skodyfikowane
#22
Napisano 2008-07-10, godz. 23:45
Choć może od czasu do czasu odwiedzać dzieci, które miał ze swymi byłymi żonami, to jednak nie może pozostać z nimi przez noc pod jednym dachem ani też w żadnym innym miejscu nie powinien przebywać z którąkolwiek z nich w okolicznościach, które by wyraźnie nasuwały myśl o dopuszczeniu się przez niego niemoralności.
Z pozycji Europejczyków wspomniane "od czasu do czasu" może wydawać się bezdusznym ograniczeniem i sugerować możliwość zaniedbywania dzieci oddalonych żon, ale tak się zastanawiam, czy przypadkiem nie będzie to całkiem naturalne dla zwyczajów obowiązujących w tamtejszych rodzinach poligamicznych.
Poniżej fragment artykułu, w którym misjonarz opisuje relacje panujące w rodzinach poligamicznych:
Poligamia w Rwandzie stwarza pozory małżeństwa monogamicznego. Każda bowiem żona poligamisty posiada własny dom, swoje pola, bydło oraz własne wyposażenie domu. Ona też zarządza całym domem i troszczy się o wychowanie dzieci. Jednym słowem jest panią domu. Mężczyzna odwiedza kolejno każdą ze swoich żon, poświęcając im odpowiednią ilość czasu.
Odległość, jaka dzieli poszczególne domy poligamisty, zależy od jego możliwości ekonomicznych. W czasach panowania Tutsi, którzy mieli swoje posiadłości w różnych, często bardzo oddalonych miejscach, ich kobiety znały się najwyżej z imienia, bo każda z nich mieszkała w innym regionie. Kobiety Hutu, chociaż niezależne jedna od drugiej, zamieszkiwały blisko siebie.
Zdarzało się, że mężczyzna z plemienia Hutu nie miał możliwości podziału swoich dóbr. Zarządzał wtedy, by każda z jego kobiet była sprawiedliwie obdzielona tym, co zebrano z pola, i aby kolejno, przez kilka dni, każda z nich brała dla siebie mleko i nawóz.
Odwiedziny kobiet
Czas, jaki poligamista spędza u swoich żon, nie jest określony. Zależy na ogół od upodobania mężczyzny. Stara się on jednak, na ile jest to możliwe, nie dawać powodów do zazdrości. Odwiedziny u kobiet są częstsze pośród plemienia Hutu niż u Tutsi.
(...)
Dzieci poligamistów nie kochają się tak, jak dzieci w rodzinie monogamicznej. Widać u nich wyraźne braki w uczuciowości. Matka „karmi” je złym współzawodnictwem, zazdrością i nienawiścią w stosunku do dzieci drugiej żony swego męża. (...)
Często zdarza się, że żony poligamistów uśmiercają dzieci swojej rywalki, podając im truciznę. Z obawy przed tym każda z matek zabrania dzieciom odwiedzać dom drugiej żony swego męża.
--
źródło
Dla mężczyzny żyjącego na zasadach opisanych powyżej, przyłączenie się do ŚJ w praktyce powinno oznaczać to, że nie będzie odwiedzał byłych żon (tak, jak do tej pory, czyli aby spędzać z nimi czas i współżyć z nimi) w ich oddzielnych domach (które zapewnił im już wcześniej), a będzie odwiedzał jedynie dzieci, od których już wcześniej dzieliła go mniejsza lub większa odległość.
Wcześniej była również mowa o rozdzielaniu rodzin. Nie zawsze tak będzie. W kontekście istnienia opisanego w cytowanym artykule współzawodnictwa, zazdrości czy nawet nienawiści między żonami i wychowywanymi przez nie w takiej atmosferze dziećmi, taka ocena będzie wątpliwa.
#23
Napisano 2008-07-11, godz. 08:36
Dokładnie to samo sobie pomyślałem. Już widzę, jak facet gdzieś w sercu Afryki, mający pięć żon, spędza czas z dziećmi każdej z nich. Pewnie nawet nie zna imion ich wszystkich.Jeszcze w nawiązaniu do tego cytatu:
(...)
Z pozycji Europejczyków wspomniane "od czasu do czasu" może wydawać się bezdusznym ograniczeniem i sugerować możliwość zaniedbywania dzieci oddalonych żon, ale tak się zastanawiam, czy przypadkiem nie będzie to całkiem naturalne dla zwyczajów obowiązujących w tamtejszych rodzinach poligamicznych.
Użytkownicy przeglądający ten temat: 0
0 użytkowników, 0 gości, 0 anonimowych