Bardzo proszę nie nazywać wielkanocnych zajączków zwyczajem katolickim, bo to nie jest żaden element tradycji katolickiej, lecz jedynie tradycji ludowej. Tak samo Lany Poniedziałek.
Zając (w przeciwieństwie do barana - symbol ofiary Jezusa i, w mniejszym stopniu, jajka - symbol zmartwychwstania i nowego życia w Chrystusie) nie stanowi w katolicyzmie żadnego symbolu i nie wiąże się z nim żaden religijny obrządek. Kościołów nie dekoruje się zajączkami, a księża usilnie (choć bezskutecznie) proszą, żeby do koszyczków ze święconką nie wkładać żadnych maskotek (zajączków, kurczaczków). Tak więc w katolicyzmie wielkanocny zając nie spełnia żadnej roli, jest to symbol o pochodzeniu pogańskim i bez żadnej chrześcijańskiej symboliki.
Że coś jest pogańskie, nie znaczy jednak wcale, że ma być zakazane. Obrączki ślubne, igrzyska olimpijskie, nazwy dni tygodnia i planet też są pogańskiego pochodzenia. Też mamy z tego wszystkiego rezygnować? Z zającem wiąże się wiele ludowych zwyczajów, które nie są złe, o ile są traktowane tylko jako zabawa. Nikt w zającu ani poprzez zająca nie czci żadnych bóstw, a związane z nim ewentualne przesądy nie są traktowane poważnie.
Więc to żaden katolicyzm, żadne pogaństwo, tylko folklor.
Pozdrawiam
Miedziana cyna, żelazny sód, wanadowy skand, berylowy tantal, kadmowy molibden...