Moja kondycja psychiczna po rozłące z TS
#61
Napisano 2009-04-08, godz. 16:51
#62
Napisano 2009-04-08, godz. 18:16
maggie, też przeszedłem ten etap: bezsenność spowodowana ciągłym rozmyślaniem, uczucie, jakby ziemia usunęła się spod nóg i nie było się czego złapać. Przez 3 miesiące przestudiowałem więcej niż przez całe życie. Teraz czuję się wolny choć niekiedy wychodzą lekkie wyrzuty sumienia, nieracjonalne, szybko je zwalczam. Mimo że pełnoprawnym śJ nie byłem, to w ankiecie odp. że nie wrócę do sekty.Uplynelo kilka lat i dopiero na poczatku tego roku przelamalam ten strach wrosly w moja osobowosci - zaczelam czytac krytyczne artykuly o WTS. Bylam w szoku przez okolo tygodnia do dwoch... Nie spalam, nie jadlam, czytalam i myslalam.
Oczywiscie przeszlam przez miesiace snow o Armagedonie, zniszczeniu i caly ten pakiet lekowy zaaplikowany przez matke organizacje..
#63
Napisano 2009-04-08, godz. 22:20
Dopiero teraz, gdy powoli próbuję układać sobie życie poza organizacją, czuję, że zaczynam normalnie funkcjonować. Robię się bardziej otwarta w relacjach z obcymi ludźmi, łatwiej mi okazać empatię, zainteresowanie drugim człowiekiem i inicjatywę w wyświadczaniu bliźnim dobra. Przestałam kalkulować, czy mi się coś opłaca. Mam wrażenie, że staję się lepszym człowiekiem. Wierzę, że jest to proces wzrostowy .
#64
Napisano 2009-04-09, godz. 10:31
Moja kondycja psychiczna najgorsza była gdy funkcjonowałam jako śJ ( no niby jeszcze jestem, ale tylko formalnie). Bycie w organizacji wcale mnie nie uszczęśliwiało , no może przez krótką chwilę (licząc w latach to może z 1 rok). Radością nie napawały mnie ani zebrania, ani większe zgromadzenia, ani głoszenie. Specyjalnie też z nikim się nie przyjaźniłam ze zboru, bo nie mogłam nikomu zaufać( i słusznie). Można by powiedzieć, że lata spędzone wśród świadków to lata wewnętrzej samokontroli, totalnego wyobcowania myślowego, marazmu, obniżonego nastroju, by nie rzec pernamentnej depresji. Po prostu była to droga donikąd.
Dopiero teraz, gdy powoli próbuję układać sobie życie poza organizacją, czuję, że zaczynam normalnie funkcjonować. Robię się bardziej otwarta w relacjach z obcymi ludźmi, łatwiej mi okazać empatię, zainteresowanie drugim człowiekiem i inicjatywę w wyświadczaniu bliźnim dobra. Przestałam kalkulować, czy mi się coś opłaca. Mam wrażenie, że staję się lepszym człowiekiem. Wierzę, że jest to proces wzrostowy .
Ida,moje odczucia sa identyczne,zwlaszcza w kwestii relacji z obcymi ludzmi.Jako swiadek,jesli wyswiadczałam komus przysługe,czy "zyczliwie"przysłuchiwałam sie im,kombinowałam ,co by tu zrobic lub powiedziec,aby pozyskac ich dla "prawdy",albo dac swiadectwo o prawdziwosci organizacji,jako religii.Widze to teraz szczególnie wyraziscie w postepowaniu mojego meza,ktory robi wszystko,aby ta swoja"dobrocia"w pomaganiu innym[czesto kosztem swojej rodziny] udowodnic sobie i innym,ze jest to podyktowane li tylko miloscia do blizniego.Wg niego sprzedawanie mleka po kosztach produkcji ludziom na wsi jest wspaniałym swiadectwem braku chciwosci SJ,pomaganie i towarzyszenie starszej kobiecie,kosztem swojej rodziny jest podyktowane okazja do "studiowania" i głoszenia,bo jej nie wypada odmówic uprzejmemu pomocnikowi.Ja ,po wyjsciu z Organizacji ilekroc moge pomagam i rozmawiam z samej radosci czynienia dobrze,kiedy trzeba to mowie,ze jestem chrzescijanka i nic wiecej.Najbardziej mi sie chciało smiac z meza,jak słyszal pochwałe mojej postawy,kiedy byłam w grudniu w szpitalu i starsza kobieta,która tam byla,pozniej opowiadala mezowi mojemu,jacy to ci swiadkowie sa dobrzy,a on musiał prostowac,ze zona jego nie jest swiadkiem Jehowy.[Starsza pani znała mnie jeszcze jako swiadka].I jestem szczesliwa,ze moge pomagac ludziom bez wyrafinowania i zimnej kalkulacji.Zgaszam sie z Toba,ze stajemy sie lepszymi ludzmi.
#65
Napisano 2009-04-09, godz. 12:08
"Nie wierzcie w jakiekolwiek przekazy tylko dlatego, że przez długi czas obowiązywały w wielu krajach. Nie wierzcie w coś tylko dlatego, że wielu ludzi od dawna to powtarza. Nie akceptujcie niczego tylko z tego powodu, że ktoś inny to powiedział, że popiera to swym autorytetem jakiś mędrzec albo kapłan, lub że jest to napisane w jakimś świętym piśmie. Nie wierzcie w coś tylko dlatego, że brzmi prawdopodobnie. Nie wierzcie w wizje lub wyobrażenia, które uważacie za zesłane przez Boga. Miejcie zaufanie do tego, co uznaliście za prawdziwe po długim sprawdzaniu, do tego, co przynosi powodzenie wam i innym"
[Siddhartha Gautama]
#66
Napisano 2009-04-29, godz. 07:23
Ja też byłam wychowywana "w prawdzie", ale jakoś nigdy nie przejawiałam uczuć religijnych, nawet jako dziecko. Dotykały mnie jednak różne bzdurne nakazy i zakazy. Moi rodzice WSZĘDZIE widzieli niemoralność, zło i degenerację... Na wycieczkach szkolnych, na wspólnym odrabianiu lekcji u koleżanki "ze świata", na czytaniu "Bravo" (tu może akurat racja ), na kursie tańca (a nuż każą mi wykonywać nieprzyzwoite ruchy), na lekcjach plastyki (a nuż każą narysować pisankę).
Po raz pierwszy zbuntowałam się w wieku 9 lat, kiedy po długich namowach i tupaniu nogą mama zapisała mnie na mój wymarzony kurs tańca i po pół roku zajęć mieliśmy mieć pierwszy publiczny występ w jakiejś szkole. Serce mi rosło ze szczęścia, jednak do żadnego występu z moim udziałem nie doszło. Mama zabrała mnie z próby generalnej, żeby zaprowadzić na zebranie :/ Na moje płacze i wrzaski dostałam odpowiedź - "takie występy nie podobają się Bogu".
Zastanawiam się, ilu dzieciom wychowanie w Matrixie zdeptało marzenia? Ja religijna nigdy nie byłam, biblię traktowałam raczej jako książkę pełną ciekawych historyjek o żyjących po 900 lat pierwszych ludziach, mówiących oślicach i płonących krzakach. Ale kiedy przez całe życie dowiadujesz się, że nic co chciałbyś robić w życiu "nie podoba się Bogu", dochodzisz do wniosku, że albo z Tobą jest coś nie tak, albo z religią, w której żyjesz. Ja wybrałam opcję nr dwa i już nic mnie nie mogło powstrzymać przed opuszczeniem szeregów "ŚJ".
Pomyślcie, ile jest dzieci ŚJ, które zauważają, że coś jest nie tak, a nie mogą NIC zrobić właśnie dlatego, że są dziećmi Które pytają mamy, dlaczego brat, który mówił na wykładzie, że "ten, kto nie dba o rodzinę, gorszy jest od niewierzącego", sam wyzrucił własną córkę z domu, bo "zgrzeszyła"? Skoro wśród ŚJ wszyscy są równi i nie ma przywódców jak w KK, to kim są w takim razie bracia starsi, podróżujący, nadzorcy obwodu? Dlaczego kobiety nie mogą mieć żadnych przywilejów w zborze? Mnóstwo pytań i zero sensownych odpowiedzi. Moja mama potrafiła tylko zacytować jakiś werset, który zupełnie niczego nie wyjaśniał.
Mimo wszystko mogę mówić o ogromnym szczęściu jesli chodzi o rodzinę. Bo niby wszyscy są ŚJ, ale i tak na pierwszym miejscu stawiają PRAWDZIWE więzi rodzinne (bardzo chętnie i często mnie do siebie zapraszają), może dlatego że wszyscy byli w którymś momencie wykluczeni i wiedzą jak to jest Kiedyś mi nawet powiedzieli, że cieszą się, że nigdy nie zostałam ochrzczona, bo dzięki temu nikt nie może się przyczepić, że ze mną rozmawiają Nawet mamę (baaaaardzo gorliwą ŚJ) udało mi się przekonać, że ludzie spoza organizacji nie są tacy źli (kiedy rodzice wyjeżdżają na wakacje, domu pilnuje mój przyjaciel "ze świata", a nie żaden "brat" - "bracia" grzebali nam w rzeczach).
Mimo to... co jakiś czas przyłapuję się na bezsensownych wyrzutach sumienia, że żyję jak chcę i nadal mam pewne zahamowania, które ujawniają się w najmniej spodziewanych momentach (głównie związanych z "wyróżnieniem się" z tłumu albo relacjami damsko-męskimi) i - jak już kilka osób wcześniej wspomniało - ogromną alergię na wszystko made in WTS.
#67
Napisano 2009-04-29, godz. 09:34
- Mamo, moge iśc na studniówkę?
- Nie możesz, przeciesz wiesz co tam się dzieje. Bogu się to nie podoba
- To dlaczego córka starszego była tydzień temu?
- To jej sumienie
- Ale moje mi nie zabrania
- To znaczy że nie jest wyszkolone. Lepiej poszedłbyś na głoszenia albo poczytaj Straznice. A tak w ogóle to dlaczego ostatnio sie wcale nie zgłaszasz na zebraniach?
- Skąd wiesz że sie nie zgłaszam skoro od dawna nie byłaś na żadnym zebraniu?
-Nie dyskutuj. Z tego co wiem w piątek Kowalscy organizują przygotowanie do przygotowania do Straznicy. Pójdziesz i będziesz aktywnie bral udzial w przygotowaniu, tylko wczesniej sie przygotuj. Przeczytaj artykół, podkreśl poprawne odpowiedzi, tylko mi sie tam z niczym nie wychylaj, o nic czasem niewłasciwego nie pytaj i broń boże (ups, tzn. w żadnym wypadku) nie wspominaj że zastanawiałes sie nad tą pogańska imprezą. Kowalski gotowy pomysleć że zło czai sie w całym naszym domu i przyjdzie szpiegować. Juz nie amiętasz że jak ostatnio był ten dozorca widnokręgu to przyszedł z zamiarem pochwalenia naszego chrześcijańskiego postanowienia, a wychodząc potknął się o stroik do choinki ze świąt. Poza tym nie denerwuj juz mnie, idę zapalić- tak mnie stresujesz.
- Mamo a te papierosy czy te święta... co z twoim sumieniem?
- To nie kwestia sumienia... to kwestia przyzwyczajenia.
Użytkownik nickolas81 edytował ten post 2009-04-29, godz. 09:46
#68
Napisano 2009-04-29, godz. 10:02
#69
Napisano 2009-04-29, godz. 12:45
Mnie nigdy nie przestanie zadziwiać wplyw WTS na swoich członków. Życie przeciętnego ŚJ kojarzy mi sie ze sposobem myslenia: "Może i to nie jest wprost zabronione, ale..." wszędzie i ciągle słyszałem "ale" na szczęscie troche sie juz poprawiło. Jednak od odejścia juz jakiś czas minał choć podejrzewam, że każdy z nas będzie miał w sobie część tego piętna co można i co nie można. Jak sobie przypomnę jak trudno było mi sie ptzystosować do normalnych rzeczy takich jak alkohol, sex itp. Czasami mam wrażenia że to właśnie w WTS wymyślili wyrzuty sumienia na potrzeby kontroli swoich poddanych
- Mamo, moge iśc na studniówkę?
- Nie możesz, przeciesz wiesz co tam się dzieje. Bogu się to nie podoba
- To dlaczego córka starszego była tydzień temu?
- To jej sumienie
- Ale moje mi nie zabrania
- To znaczy że nie jest wyszkolone. Lepiej poszedłbyś na głoszenia albo poczytaj Straznice. A tak w ogóle to dlaczego ostatnio sie wcale nie zgłaszasz na zebraniach?
- Skąd wiesz że sie nie zgłaszam skoro od dawna nie byłaś na żadnym zebraniu?
-Nie dyskutuj. Z tego co wiem w piątek Kowalscy organizują przygotowanie do przygotowania do Straznicy. Pójdziesz i będziesz aktywnie bral udzial w przygotowaniu, tylko wczesniej sie przygotuj. Przeczytaj artykół, podkreśl poprawne odpowiedzi, tylko mi sie tam z niczym nie wychylaj, o nic czasem niewłasciwego nie pytaj i broń boże (ups, tzn. w żadnym wypadku) nie wspominaj że zastanawiałes sie nad tą pogańska imprezą. Kowalski gotowy pomysleć że zło czai sie w całym naszym domu i przyjdzie szpiegować. Juz nie amiętasz że jak ostatnio był ten dozorca widnokręgu to przyszedł z zamiarem pochwalenia naszego chrześcijańskiego postanowienia, a wychodząc potknął się o stroik do choinki ze świąt. Poza tym nie denerwuj juz mnie, idę zapalić- tak mnie stresujesz.
- Mamo a te papierosy czy te święta... co z twoim sumieniem?
- To nie kwestia sumienia... to kwestia przyzwyczajenia.
Ha, ha "takie słyszy się rozmowy" w domach ŚJ. Ja też nie byłam na swojej studniówce Żałuję...
#70
Napisano 2009-04-29, godz. 17:55
"Nie wierzcie w jakiekolwiek przekazy tylko dlatego, że przez długi czas obowiązywały w wielu krajach. Nie wierzcie w coś tylko dlatego, że wielu ludzi od dawna to powtarza. Nie akceptujcie niczego tylko z tego powodu, że ktoś inny to powiedział, że popiera to swym autorytetem jakiś mędrzec albo kapłan, lub że jest to napisane w jakimś świętym piśmie. Nie wierzcie w coś tylko dlatego, że brzmi prawdopodobnie. Nie wierzcie w wizje lub wyobrażenia, które uważacie za zesłane przez Boga. Miejcie zaufanie do tego, co uznaliście za prawdziwe po długim sprawdzaniu, do tego, co przynosi powodzenie wam i innym"
[Siddhartha Gautama]
#71
Napisano 2009-04-29, godz. 18:04
Czyli gdybym była SJ, to koło nosa mógłby mi przelecieć półmetek, studniówka i komers???!!!Ha, ha "takie słyszy się rozmowy" w domach ŚJ. Ja też nie byłam na swojej studniówce Żałuję...
Boże, jak to dobrze, że wymyśliłeś katolicyzm!
Pozdrawiam cieplutko
z zapasem wspomnień z 3 wspaniałych imprez Dosia
PS.
Komers był w plenerze i trwał 3 dni (nie opowiem;PPPP)
D.
#72
Napisano 2009-05-31, godz. 10:22
Ja mam podobne doświadczenia od miesiąca jestem ex sam się odłączyłem i od tego czasu czuje sie wolnym człowiekiem nareszcie mogę wyrażać swą opinie na każdy temat czy to w pracy czy w rodzinie głosowałem na1 ponieważ nareszcie czuje sie normalny rozłąka przeszła mi rewelacyjnie ponieważ jako ŚJ byłem sam w rodzinie i przez te 15 lat bycia nim nikt sie ode mnie nie odsunąłMoja kondycja psychiczna najgorsza była gdy funkcjonowałam jako śJ ( no niby jeszcze jestem, ale tylko formalnie). Bycie w organizacji wcale mnie nie uszczęśliwiało , no może przez krótką chwilę (licząc w latach to może z 1 rok). Radością nie napawały mnie ani zebrania, ani większe zgromadzenia, ani głoszenie. Specyjalnie też z nikim się nie przyjaźniłam ze zboru, bo nie mogłam nikomu zaufać( i słusznie). Można by powiedzieć, że lata spędzone wśród świadków to lata wewnętrzej samokontroli, totalnego wyobcowania myślowego, marazmu, obniżonego nastroju, by nie rzec pernamentnej depresji. Po prostu była to droga donikąd.
Dopiero teraz, gdy powoli próbuję układać sobie życie poza organizacją, czuję, że zaczynam normalnie funkcjonować. Robię się bardziej otwarta w relacjach z obcymi ludźmi, łatwiej mi okazać empatię, zainteresowanie drugim człowiekiem i inicjatywę w wyświadczaniu bliźnim dobra. Przestałam kalkulować, czy mi się coś opłaca. Mam wrażenie, że staję się lepszym człowiekiem. Wierzę, że jest to proces wzrostowy .
#73
Napisano 2009-05-31, godz. 18:10
Ja mam podobne doświadczenia od miesiąca jestem ex sam się odłączyłem i od tego czasu czuje sie wolnym człowiekiem nareszcie mogę wyrażać swą opinie na każdy temat czy to w pracy czy w rodzinie głosowałem na1 ponieważ nareszcie czuje sie normalny rozłąka przeszła mi rewelacyjnie ponieważ jako ŚJ byłem sam w rodzinie i przez te 15 lat bycia nim nikt sie ode mnie nie odsunął
Uważaj z tym wyrażaniem swojej opinii na każdy temat na tym forum, bo dosięgnąć Cię może grad...
"Nie wierzcie w jakiekolwiek przekazy tylko dlatego, że przez długi czas obowiązywały w wielu krajach. Nie wierzcie w coś tylko dlatego, że wielu ludzi od dawna to powtarza. Nie akceptujcie niczego tylko z tego powodu, że ktoś inny to powiedział, że popiera to swym autorytetem jakiś mędrzec albo kapłan, lub że jest to napisane w jakimś świętym piśmie. Nie wierzcie w coś tylko dlatego, że brzmi prawdopodobnie. Nie wierzcie w wizje lub wyobrażenia, które uważacie za zesłane przez Boga. Miejcie zaufanie do tego, co uznaliście za prawdziwe po długim sprawdzaniu, do tego, co przynosi powodzenie wam i innym"
[Siddhartha Gautama]
#74
Napisano 2009-05-31, godz. 19:19
Użytkownik slawo66 edytował ten post 2009-05-31, godz. 19:20
#75
Napisano 2009-06-02, godz. 06:12
Gratuluję, że poczułeś się wolnym człowiekiem. Życzę Ci, abyś nie zachłysnął się wolnościowym powietrzem. Sam w rodzinie byłeś śJ? Chyba nie było Ci łatwo funkcjonować jako świadek i nareszcie ten ciężar udało Ci się zrzucić.Ja mam podobne doświadczenia od miesiąca jestem ex sam się odłączyłem i od tego czasu czuje sie wolnym człowiekiem nareszcie mogę wyrażać swą opinie na każdy temat czy to w pracy czy w rodzinie głosowałem na1 ponieważ nareszcie czuje sie normalny rozłąka przeszła mi rewelacyjnie ponieważ jako ŚJ byłem sam w rodzinie i przez te 15 lat bycia nim nikt sie ode mnie nie odsunął
Użytkownicy przeglądający ten temat: 0
0 użytkowników, 0 gości, 0 anonimowych