To oczywiście do mnie . Gdyby ktoś nie zrozumiał dotąd moich ponad 1600 postów, napiszę: byłem, ale NIE JESTEM JUŻ ŚWIADKIEM JEHOWY i raczej już nie będę. To mój wybór. Nie napisałem listu, bo nie czuję takiego obowiązku, brzydzę się zbędną biurokracją. W moim mieście nikomu nie przyjdzie do głowy utożsamianie mnie ze SJ, nie chodzę po domach i nie szerzę herezji, więc jestem niegroźny dla SJ .
Dlaczego sądzisz, że w jakikolwiek sposób interesujesz mnie Ty lub Twoje życie?
Nie, Ewo, mylisz się: NIE MOŻNA BYĆ ZŁYM ŚWIADKIEM JEHOWY.
Ja rzadko kiedy mylę się (aczkolwiek czasem mi się to zdarza). Na pewno jednak nie w tak kluczowej kwestii, jak dwie podane przez Ciebie możliwości wyboru: być DOBRYM Świadkiem Jehowy lub nie być nim wcale.
Jest jeszcze trzecia opcja: być nieczynnym Świadkiem Jehowy, ale jednak Świadkiem.
Tak samo SJ nie jest Iszbin (choćby twierdził, że jest inaczej), bo zdaje się, że listu też nie napisał. Czy wysłanie tej kartki papieru jest naprawdę takie ważne? Mogę ją wysłać w każdej chwili, ale PO CO? Żeby dawać satysfakcję kilku niedowartościowanym ludkom? To nie ma sensu. A swoim życiem codziennie "piszę taki list". I myślę, że to wystarczy.
Patrz zdanie pierwsze tego postu.
Na Tobie życie się nie kończy, nie jesteś pępkiem świata. Twoje zdanie to
nie jedynie słuszne zdanie. Znam kilka osób, które nie napisały listu o odłączeniu, ale dobrymi Świadkami też nie są (w tym sensie, że nie chodzą na zebrania i nie głoszą). Niemniej jednak prowadzą styl życia zalecany przez Świadków (nie palą, nie upijają się, nie obchodzą świąt), co więcej, pytani o przynależność religijną deklarują, że są Świadkami Jehowy.
Tak jest w przypadku kolegi mojej mamy (nota bene inspektora pracy, jednej z najsympatyczniejszych osób, które poznałam w życiu).
I co? Zmusi ktoś pana inspektora do napisania listu o odłączeniu? Czy do zmiany stylu życia?
Myślę, że każdy ze SJ i ex-SJ zna przynajmniej parę osób, które są nieczynnymi Świadkami, niemniej utożsamiają się właśnie z nimi, bo ich wierzenia są im najbliższe.
I na tym kończę udzielanie się w tym żałosnym wątku. A jeśli ktoś mi zarzuci kłamstwo (albo z grubej rury nazwie kłamczynią, morderczynią i debilką) to cóż ... jest mi to
egal.