Drogi Hubercie, z uwagą przeczytałam Twoje posty. Bardzo współczuję Ci tej tragedii, którą przeżyłeś, jednak mam do Ciebie dwa pytania. Napisałeś w jednym z postów:
Transfuzji krwi oraz przyjmowania jej drobnych frakcji Biblia również nie zabrania, a jednak Ty i Twoja żona jej odmówiliście, stawiając wyżej pogląd niedoskonałych ludzi, niż Boga - Dawcy życia. Uważam, iż trzeba byc uczciwym i konsekwentnym w kwestii przyjmowanych przez siebie doktryn i wierzeń. Jeśli Biblia jednoznacznie o czymś nie mówi, nie można tego uznawac za prawo, do którego mają się stosowac ŚJ, stawiając na szali ich własne życie. Czy jesteś to w stanie wyjaśnic? Chyba kwestia przyjęcia krwi, która nieraz decyduje o czyimś przeżyciu, jest o wiele poważniejsza niż konsupcja alkoholu.
I druga sprawa. Podpisuję się pod słowami [db] i chciałabym Cię spytac, jak zareagowałbyś gdyby, któryś z lekarzy oświadczył, że jednak transfuzja dawałaby jakąś szansę na przeżycie Twojej żonie. Oczywiście jest to pytanie czysto hipotetyczne, bo Tobie lekarz oświadczył, że nie miała szans. Stąd może wynikac taka Twoja postawa w tej sprawie i poczucie, że postąpiliście właściewie, skoro i tak transfuzja nic by nie dała. Ale gdyby po jakimś czasie okazało się, że jednak była jakaś szansa, czy nie targałyby Tobą wyrzuty sumienia, że nie zrobiłeś wszystkiego, co mogłeś, aby uratowac najbliższą Ci osobę? Jak byś się czuł, gdyby za parę lat kwestię transfuzji pozostawiono własnemu sumieniu, a Ty parę lat wcześniej straciłbyś przez to żonę, stosując się nie do Bożego prawa, tylko niestety ludzkiego, które na przestrzeni lat ulegało zmianom? Czy kwestia nie jest zbyt poważna, aby wytłumaczyc to jedynie "zmieniającym się lepszym światłem". Przecież tu chodzi o ludzkie życie.
Pozdrawiam Cię i liczę na szczerą odpowiedź.
witaj Gwiazdeczko!
dzieki za twoj post.To prawda ze biblia nie wypowiada sie na temat fracki i dlatego wlasnie jest to obecnie sprawa sumienia. Biblia tez nie stwierdza ze wolno lub nie wolno pic alkohol. Stwierdza jedynie ze nie olno sie upijac. ale to jest po za sporem. A wiec picie lub nie picie alkojholu w umierkowanych ilosciach
tez jest kwesria sumienia. Moje sumienia mowi mi w kwestii alkoholu ze moge sobie od czasu do czasu piwko chlapnac a jak mam ochote lub okazje to i fajnego drinka przygotowac. W kwestii frakcji tez jest to sprawa sumienia... a tu( prosilas o szczerosc wiec ja masz) ...musze to przemyslec. Nie wiem jaki bedzie rezultat. Bycmoze zostane przy dawnym pogladzie, byc moze zajme inne stanowisko. Jesli chodzi o sumienie to nie mozna, tak ja mysle ; po jakims artykule w NSK nagle ot tak sobie przebudowac glosu sumienia. mozna nabrac przekonania, przyjac logiczne wyjasnienia i argumenty ale glos sumienia nie zmienia sie tak szybko. No nie wiem ja tak mam moze inni maja latwiej. Tym bardziej , jak sama mowisz chodzi o zycie wiec przygotowuje sie na ciezkie glowkowanie , nie wiem co postanowie w sercu. to wamaga na pewno wielu modlitw, prosby o ducha swietego by moc zachowac trzezwa ocene i wiele innych czynnikow. musze takrze wziacpod uwage to co dla mnie jest wazne a mianowicie moja wiare w poslugiwanie sie Jehowy Ck-czym. SZCZERZE... nie jest to czynnik decydujacy i w zasadzie nigdy nie byl. Ale bedac uczciwym wobec siebie i faktu ze Jezus jednak jakiegos niewolnika nam tu zostawil, musze i jego zdanie przeanalizowac.
druga kwestia: o bezsensownosci jakiegokolwiek leczenia u mojej zony dowiedzialem sie juz sam w godzine po jej smierci. Przez cala 2 miesiace wierzylismy lekarzom ze jednak cos da sie zrobic i robilismy wszystko co bylo mozliwe. po za normalnym rynkiem lekow kupowalem erytropoetyne i inne leki sprowadzilem z londynu. walczylismy bo mielismy o co. O nasza milosc, nasze dzieci, nasze szczescie, mlodosc, plany. robilismy to co w/g naszego uwczesnego stanu wiedzy bylo zgodne z naszym pojeciem o prawie bozym. Ja i tak zostalem z wyrzutami sumienia, obraza na boga (nie za kwestie krwi ale za jej chorobe). depresja i wszystkim co wiaze sie z czasem zaloby. uplynelo juz 7 lat . wrocila wiara w boga i to ze on nas nie zapomni, zatroszczy sie. Ze nie sprowadzil tego na nas jak i nie sprowadzil cierpien na hioba. a teraz czysto hipotetycznie: jesli kiedys CK calkowicie sie wycofa z kwestii krwi lub pozostawi to woli sumienia... obojetnie nawet w sprawie krwi pelnej. to ja pytam co to zmienia w kwestii mojej zony i mojej??? Ona zasnela w glebokom przekonaniu ze zachowala czyste sumienie. Czy jesli niewolnik zmieni poglady w kwestii papierosow to ja mam zaczac palic??? czy mam uznac ze teraz nabawianie sie raka pluc jest kwestia sumienia i Jehowa nie ma nic przeciw temu??? Ja mysle ze mamy tu do czynienia z wielka pomylka. Pytanie: czy CK zawsze bylo zgodne z faktyczna wola Jehowy??? moja odpowiedz brzmi . Nie nie bylo i to nie jest nic niezwyklego!!! Lud Bozy uczy sie prawa Jehowy czego przyklady mozna znalezc w wielu obszarach ; swieta, papierosy, krzyz, neutralnosc. Ja wierze glegoko ze bez szczerych wysilkow takich ludzi jak Russel, czy Rutheford a potem innych przy naturalnie oczywistym i koniecznym wsparciu ducha Jehowy nikt nie moglby dzis znac woli bozej. Dlaczego wiec mam pomijac w moich rozwazaniach, nad wola boza przedstawicieli Jego organizacji????Zmieniajace sie nauki, lub jak ja mowie podarzanie w kierunku Jehowy metoda falsowania sa dla mnie tylko oczywistym dowodem na: 1. organizacja sklada sie z ludzi wiec bledy sa naruralnym w niej faktem.. Jehowa to uznaje inaczej nigdy nie powolywalby zboru pod nadzorem niedoskonalych ludzi np. w pierwszym wieku. 2. szczere wysilki naszych braci by nie pozostawac w bledzie jesli ten blad zostal dostrzezony i to bez wzgledu na to ilu bedzie niezadowolonych. 3. Jehowa daje nam poznac swa wole stopniowo. Jezus tez powiedzial zejego uczniowie nie byliby w stanie zniesc wszystkiego.
Ogromnie zaluje i rozpaczam nad moim nieszczesciem ale jestem daleki od obwiniania kogokolwiek. Lekarzy, braci , CK ... kogokolwiek. zmieniajace sie poglady na kwestie krwi nie maja w kwestii mojej zony zadnego wplywu na moje zdanie o tej tragedii.
mam nadzieje zemoja odpowiedz jest zupelna
pozdr