Haelu, czy dalej podtrzymujesz tezę że "bycie ŚJ"+problemy = zabójstwo?
To nie jest żadna teza i nigdy jej nie podtrzymywałem.
Poza tym moje pytanie brzmiało raczej "bycie ŚJ"=> zabójstwo, bez żadnych problemów. Wiem, że np. narkotyki mogą zwiększać szanse na konflikt z prawem. Pytałem, czy wychowanie w rodzinie ŚJ (statystycznie normalnej) jest takim właśnie narkotykiem, czynnikiem ryzyka. Wiem, że np. dzieci katolików, jeżeli nie zaznają w domu miłości, mogą zostać przestępcami. Ale to nie jest normalność. A pytam, czy SAM FAKT wychowywania w rodzinie Świadków może spowodować takie problemy.
I jak tłumaczysz sobie brak masowych pogromów braci starszych ŚJ?
Tak samo, jak brak pogromów wśród "filistynów". Wychowanie w rodzinie Świadków zwiększa (być może) prawdopodobieństwo zabójstwa, ale nie do stu procent. Powiedzmy (strzelam z kapelusza) z 0,02 procent to 0,03 procent.
Terebint i Sebastian zaprzeczają, jakoby wychowanie w rodzinie ŚJ zwiększało prawdopodobieństwo przestępstwa. A czy prawdziwe jest coś przeciwnego? Czy wychowanie w rodzinie ŚJ może zmniejszać szanse na wejście w konflikt z prawem?
I czy ktoś ostatecznie się orientuje co miał na myśli obrońca, gdy mówił, że skazany jest Świadkiem? Czy stawiał Organizację w dobrym, czy złym świetle? Czy mówił "to dobry człowiek, ale zła Organizacja go zepsuła", czy też raczej "może i jest zły, ale należy do Organizacji, więc nie aż tak zły do końca"?