z przyjemnością obserwuję "katolicką jednomyślność"

w kwestii powrotu religii do salek katechetycznych...
ja też jestem za...
na podstawie własnych doświadczeń z liceum uważam że obowiązkowość lub nieobowiązkowość religii nie wpływa w żaden sposób na praktyczne życie świadków Jehowy.
o ile ewangelik czy ateista może nie przyznawać się kim jest i dopiero kwestia pytań "dlaczego nie chodzisz" może skłonić go do niedobrowolnego wyjawienia światopoglądu, o tyle świadek Jehowy na tyle odstaje swoimi zachowaniami od reszty społeczeństwa, że i tak wszyscy wiedzą i tak, a więc żadna różnica...
nawiasem mówiąc pamiętam że w pierwszej klasie liceum (studiowałem wtedy ze ŚJ ale nie byłem nawet nieochrzczonym głosicielem) wymigałem się od obchodzenia mikołajków w ten sposób, że projekt robienia prezentów po prostu wyśmiałem... Na godzinie wychowawczej pada projekt zrzutki na prezenty, więc ja się zgłaszam i zadaję pytanie retoryczne: "ludzie, co wy, przedszkolakami jesteście? w mikołaja wierzycie? dalibyście sobie spokój..." no i wszyscy poczuli się tak "dorośli" że nikt się nie odważył sprzeciwić moim słowom... projekt obchodzenia mikołaja został poddany aborcji (tzn. został usunięty zanim się narodził)...
jednak kwestia chodzenia na "nieobowiązkową" religię i tak ujawniła mój światopogląd i tak.
z tego powodu przypuszczam, że proponowane zmiany nie wpłyną na życie codzienne świadków Jehowy...
ułatwieniem dla ŚJ byłoby całkowite wycofanie religii ze szkół...