Seks poza małżeństwem jest grzechem. Wszyscy się tu chyba zgadzamy.
Dlatego seks istnije nie tylko w związkach małżeńskich ale i partnerskich przed ślubem i nie w tym nic złego.
Jest w tym coś złego.
Ale chciałem o czym innym. Nie wiadomo dlaczego małżeństwo zrobiło się strasznie trudne. Z każdego ślubu robi się wielkie halo - i robią to wszyscy, księża, społeczeństwo i sami małżonkowie. Ciągle słyszymy, że trzeba się najpierw tysiąc razy zastanowić, czy warto się żenić - i to zarówno z pobożnej, jak i bezbożnej strony barykady. "Liberalne" media wciąż straszą nagłówkami "Czy to na pewno miłość", środowiska chrześcijańskie pytają o dojrzałość psychiczną niedoszłych małżonków i robią to tyle razy, że można rzeczywiście zwątpić, czy jest się dojrzałym.
Po zawarciu małżeństwa z jednej strony jest presja na posiadanie jak największej liczby dzieci, z drugiej - na posiadanie jak najmniejszej
. Ktoś, kto ma dwójkę dzieci może usłyszeć zarówno "kiedy trzecie", jak i "po co ci drugie".
Ze strony bezbożników zauważyć też można specyficzne parcie na rozwód. Media wręcz zachęcają do rozwodu, czytałem artykuł, z którego wyniosłem wrażenie, jakoby autor(ka) twierdził(a), że każdy musi przejść przynajmniej raz przez rozwód i jest to nieuchronny koniec każdego małżeństwa. Poza tym szerzy się propaganda, że małżeństwo powinno być zgodne i idealne jak - bez przymierzania - Organizacja WTS. Każdy problem i kłótnię traktują rozważają w kontekście rozwodu - czy to już wystarczy do tego kroku, czy jeszcze nie.
Powoduje to, że ludzie się rozwodzą, chociaż się kochają. Często można spotkać sytuację, kiedy rozwiedzeni nie zrywają kontaktów, dalej się o siebie troszczą (np. żona jeździ z rosołem do chorego ex-męża). To właśnie te przypadki, gdzie małżonkowie uwierzyli, że powinni się rozwieść.
Ze strony chrześcijańskiej jest tylko trochę lepiej. Nierozerwalność małżeństwa przedstawiana jest w takim świetle, że musi to rodzić bunt. A czy nierozerwalność jest aż taka straszna? Czy fakt, że będę w życiu uprawiał seks tylko z jedną kobietą musi być czymś złym? Prawdopodobnie nigdy w życiu nie będę na Antarktydzie, ale to nie powód, żebym się buntował i na złość wszystkim tam jechał.
Podsumowując, zawarcie małżeństwa jest strasznie trudne. Właśnie w tym widzę przyczynę, że ludzie uprawiają seks przed ślubem. Dlaczego nie wrócić do zwyczaju, że ślub bierze się w wieku 19-20 lat? Człowiek w tym wieku uprawia już seks, więc chyba jest dojrzały do małżeństwa. Bóg raczej tak stworzył człowieka, że rozwój fizyczny idzie w parze z emocjonalnym. Jeżeli uznał, że w wieku 20 lat człowiek może uprawiać seks, to chyba także jego rozwój psychiczny jest na odpowiednim etapie.
Dlatego uważam, że należy obniżyć średni wiek zawierania małżeństwa. Ograniczy to problem seksu przedmałżeńskiego. Propagandę mogliby rozpocząć księża z ambon (znam jednego, który już taką prowadzi).
Dodam przy tym, że sam nie jestem w tym względzie przykładem - mam już 25 lat, a jeszcze nie mam baby
. Ale seksu nie uprawiam, więc ze mną nie ma problemu
.