Haaelu, mam wrażenie, że od wieków próbuję tu wybielić ateistę i wciąż spotykam te same zarzuty. Czy fakt, że deklaruje (deklaruje - nie mówię o stanie faktycznym) się wiarę w Boga, jest jakimś upewieniem w kwestii wiarygodności danej osoby? W naszych warunkach szczerze wątpię - a nawet przeciwnie. Wyżej cenię zadeklarowanego ateistę niż hipokrytę - katolika, co to modlitwy od wigilii nie odmówił. Ale do rzeczy:
Większość, jakich znam, nie uznaje nierozerwalności małżeństwa.
Może chodzi tu o zrozumienie pojęcia w inny sposób. Nierozerwalność w sensie "co Bóg złączył..." to nie
Po drugie - pytałem już o to kilka osób, ale nikt nie udzielił mi zadowalającej odpowiedzi - skąd się biorą prawa moralne u ateistów? Dlaczego Tobie nie wolno złamać przysięgi?
Dlaczego mi nie wolno złamać przysięgi? Hm... no raczej dlatego, że przysięgłam? Jeśli musi za tym stać jakieś dodatkowe poręczenie, znaczy to, że rozmowca zwyczajnie nie wierzy moim słowom, a tym samym uznaje mnie za osobę niewartą zaufania.
Za www.sjp.pwn.pl:
przysięga
1. «uroczyste zobowiązanie się do wypełniania określonych obowiązków, do przestrzegania pewnych zasad; też: tekst tego zobowiązania»
To chyba jak najbardziej kwestia przyzwoitości ludzkiej, niezależnej przecież od wyznania, koloru skóry, orientacji etc. Jeśli ja zobowiązuję się czegoś dokonać, stawiam na szali i swoją wiarygodność, i poczucie szacunku do samej siebie. Dlaczego nie wolno mi złamać przysięgi? Bo przysiąg się z zasady nie łamie? Nie wiem Nie chciałabym do końca życia omijać wszystkich luster.
Z tego też wynika pojęcie 'nierozerwalności': przysięgam, że będę z kimś do końca -> nie ma innego wyjścia.
Mam nadzieję, że wyjaśniłam tę kwestię wystarczająco jasno i dokładnie. :-) To naprawdę wypływa tylko z szacunku do drugiego człowieka, u każdego powinno, nie widzę więc powodu, dla którego należałoby mieszać w to religię.
Pozdrawiam!