ponoć ostatni mają być pierwszymi Aldefons

pamięć Cię nie zawodzi co do pieśni...
Łukaszu czy słuchałes tego co mówili ci, co się zgłaszali do twojego mikrofonu?
<pytanie dygresja>
Dyskoteki to nic złego, dziewczyny też nie, no i głośna muzyka... ŚJ podchodzą jednak z dużą ostrożnością. Trudno się nie zgodzić z tą postawą, gdyż na takiej dyskotece jest wiele niebezpieczeństw. Nikt mi nie powie, że alkohol, głośna muzyka i krótkie spódniczki nie działają na młodego męzczyznę. Jeśli to właśnie jest potrzebne młodemu męzczyźnie - zgoda. Wtedy niech korzysta z tego dla jego korzyści.
Czy jednak to jest potrzebne? Koledzy z którym dzisiaj pijesz - jutro mogą stać się twoimi wrogami, dziewczyny z którymi przystajesz* - jutro mogą spodziewać się dziecka, a pojutrze będziesz płacił alimenty. Nie mówię o bójkach, wsypywaniu narkotyków, o chorobach przenoszonymi drogą płciową. Nawet jeśli spojrzeć na sprawę czysto materialnie- takie dyskoteki* kosztują pieniażki i po za doraźną przyjemnością nie wnoszą nic poza dziurą w kieszeni i dziurą w głowie nad ranem.
Ucieczka od problemów to jeden ze sposobów ich rozwiązania. Trudniej stawić im czoło. W wieku 19 lat nie wyobrażam sobie, żeby ktoś podnosił na mnie rękę. Rozumniem jednak takie sytuacje, bo sam po części doświadczyłem o czym piszesz.
Elitarne spotkania

Przecież nie dla takich elitarnych spotkań byłeś ŚJ. Wyobraź sobie, że Jezus nie chodził na dyskoteki* ale jadał z różnymi ludźmi i o różnych ludzi będąc zaproszony bo emanował światłem. Jestem przekonany, że jakbyś żył w jego czasach by było Ci ciężej ale gdybyś spotkał Jezusa byś poszedł za nim jak całe rzesze ludzi właśnie biednych skrępowanych i niedomagających. Jak myślisz, jak Jezus się czuł, gdy z niego lżono?
Z czego się śmiały dziewczyny - siostry? Z dobrych przymiotów czy złych? Jeśli ze złych to trzeba cos w sobie zmienić albo sytuacje przez która były te smiechy. Jeśli z dobrych to co znaczą te smiechy chichy? Ja bym był dumny z tego.
Najlepszym i najwiekszym przyjacielem jest Jehowa Bóg i nie ma takiego drugiego i nie ma lepszych przyjacielskich rad jak własnie Słowo Boże. Cięzko o tym pamietać gdy codziennie się spotyka z twardą i gorzką codziennością i codziennie coraz bardziej się chwiejac i watpiac a moze i powoli zrażając się do organizacji w której mozna pomimo wszystkich tutaj komentarzy znaleść pokój.
Z przykrością moge stwierdzić, że młodym ludziom w organizacji nie jest łatwo. Tak jak wszedzie mozna też w organizacji spotkac problemy i przeszkody i pułapki.
Zdarzyło mi się że się zakochałem w siostrze i prosiłem w modlitwach Jehowę, żebym mógł z nią być i ułozyć sobie w końcu zycie. Nastepnie wyjechałem- tak jak Ty... i po kilku latach spotkałem Lucynę (tak ma na imię) na kongresie. Przeszlismy sie troszke jakies półkole stadionu i pogadaliśmy co słychać... Mało się usmiechała i pomimo szminki, prześlicznych kształtów uwypuklonych przez czerwoną spódnicę (dosyć krótka) i długimi nogami... coś pozwoliło mi podejsc do niej z dużą rezerwą. Dlaczego? Pewnie coś leżalo jej na sercu? Może zaczęła odwiedzać dyskoteki? Może zaczęła sobie zdawać sprawę, że nie jest takie łatwe żyć w organizacji młodej kobiecie? Ten brak usmiechu na kongresie, gdzie pokarm duchowy jest bardzo dobrym powodem, zeby się cieszyć, ten brak usmiechu w takiej właśnie okoliczności - był dla mnie nie do przyjecia. Na szczęście inne siostry nadal błyszczały usmiechem i jedna nawet nie mogła opanowac radości i się na mnie rzuciła. Jej chłopak pewnie był trochę zazdrosny. Teraz są już 2 lata po slubie

Naprawdę można spotkać dobrych braci i się z nimi przyjaźnić przez długie lata... Najpierw lepiej się dobrze zaprzyjaźnić z Bogiem
Nie reprezentuję żadnej organizacji. Moje wypowiedzi nie mają nic wspólnego z żadną organizacją, czy też grupą ludzi, którzy działają w określonym celu. Jakakolwiek zbieżność poglądów nie powinna być utożsamiana z poglądami, tudzież poglądem osób, organizacji, społeczności. Zastrzegam sobie prawo do interpretacji, formatowania, edycji moich wypowiedzi oraz udzielania wyjaśnień i sprostowań.
Pozdrawiam!