Pomagać "od środka": jak daleko można się posunąć?
#101
Napisano 2009-07-23, godz. 19:55
#102
Napisano 2009-07-23, godz. 20:00
A możesz to rozwinąć. O co chodzi?szkoda że ludziom którzy faktycznie mogliby wnieść coś fajnego do komentarzy odbiera się mowę....... To taki totalitarny system
#103
Napisano 2009-07-24, godz. 07:05
Myślę, że Ci ludzie są jednak też trochę zdystansowani, w jakiś sposób, na swój sposób.
Pawel, zastanowiles mnie. rzeczywiscie tak jest, po glebszym przemysleniu doszedlem do byc moze kontrowersyjnej mysli. otoz uwazam, ze czlowiek aby osiagnac szczescie musi miec najpierw chleb, dach nad glowa, winko w barku, czas na relaks i dopiero wtedy zacznie myslec o sprawach zwiazanych z duchem. jesli jest odwrotnie nie bedzie szczesliwy, nie wierze w szczescie ascetyczne. bedzie wiecznie myslal o przezyciu, a Bog bedzie mial wymiar kar i nagrod (taki plemiennny wymiar Boga)
pomyslalem o kilku znanych mi osobach tych jak to okresliles zdystansowanych i tych nie.
pierwsza grupa potrafi opuscic zebranie, odmowic sluzbe i pojechac na wycieczke, nie maja z tego powodu wyrzutow,na pierwszym miejscu stawia dobro swoje i rodziny, nie zgadzaja sie z pogladem, ze trzeba uwazac, zeby kogos nie zgorszyc, poniewaz to gorszacy ma uwazac na siebie, zeby sie nie czul zle gorsząc sie;)sa zdystansowani uwazaja, ze wybor poziomu zaangazowania nalezy do ich decyzji, nie pozwalaja sobie rowniez na zbytnie wtracanie sie w swoje zycie osobiste - ci ludzie wedlug mnie wydaja sie szczesliwsi od drugiej grupy.
drudzy, to ludzie mocno zaangazowani, poswiecajacy lata na zycie zborowe czy ewangelizacje. niby ok, ale otoczka bywa rozna, nieszczesliwe zony, rozpadajace sie malzenstwa, samotne stare panny pionierki, czesto niewyksztalceni mezczyzni zagubieni w aktualnej rzeczywistosci gospodarczej. takie osoby stawiane sa na piedestale, maja pokazy na zgromadzeniach, czesto jest to jednak powierzchowne i z jednego zdania mozna wyczuc glebie sytuacji:
- siostro Marzenko jestes juz pionierka 16 lat czy zawsze jest łatwo, jestes sama, prawda?
- tak nieraz jest trudno, ale z pomocą Jehowy radze sobie.
- ostatnio jednak przechodzilas trudny okres w swoim zyciu.
- zgadza sie borykam sie z chorobą
- czy mozesz nam przyblizyc sytuacje
- od czasu do czasu walcze z depresją....
to nie sa rzadkie wypowiedzi, moze gdyby ci ludzie byli bardziej zdystansowani, to nie byliby tacy smutno-radosni, tych pionierow, ktorych ja znam cechuje dziwny dystans, naprawde dziwny, jest to dystans do zycia:(
moze nie obejmuje tematu w calosci, ale takie mam odczucie. mysle, ze tu chodzi o jakiegos rodzaju rezonans psychiczny. tak jak napisalem na poczatku, czlowiek najpierw musi miec chleb, potem mysli o potrzebach wyzszych. to widac na przykladze roznorodnosci krajow. w jednym wiesza sie zywe stworzenia przed domem i suszy zywcem w sloncu, bo to na szczescie (latwo w tym wypadku domyslic sie stanu zamoznosci tych ludzi), w drugim z potrzeb wyzszych oragnizuje sie policje dla zwierzat. stad wydaje mi sie, ze jezeli czlowiek zaspakaja swjoe naturalne potrzeby, dopiero wtedy ma zrownowazony poglad na potrzeby wyzsze, jakimi jest np. duchowsc, opieka nad zwierzetami, rosnie poziom humanitaryzmu wraz z rosnacym poziomem zaspakajania potrzeb podstawowych, to ma wplyw na ogolne nastroje spoleczne, a tym samym na szczescie jednostki.
u SJ (i nie tylko)niezdystansowanych jest odwrotnie na pierwszym miejscu sprawy duchowe potem reszta, ale sadze, ze jest to sprzeczne z naturą, dlatego mamy do czynienia z wewnetrzna sprzecznoscia i tym samym brakiem szczescia.
taka teza, tylko, jak by co:)
Użytkownik gruby drab edytował ten post 2009-07-24, godz. 07:21
wynika że
tyle wiemy o świecie
a o nas trochę mniej
#104
Napisano 2009-07-24, godz. 09:28
ja też obserwuję, że ci z dystansem ( czasem zakrapiana imprezka na działce, czasem wyjazd z dziecmi na wycieczkę zamiast zebrania ) są zdrowski psychicznie a CI ZAANGAZOWANI Mają problemy ze sobą..... ale to jasne żyją w ciągłym poczuciu winy że wciąż robią za mało......
#105
Napisano 2009-07-24, godz. 09:40
Nie teza tylko prawda , sam odkad zdystansowałem się razem z rodzinką to nasze życie zaczęło być życiem a nie niewolnictwem dla jedynej słusznejPawel, zastanowiles mnie. rzeczywiscie tak jest, po glebszym przemysleniu doszedlem do byc moze kontrowersyjnej mysli. otoz uwazam, ze czlowiek aby osiagnac szczescie musi miec najpierw chleb, dach nad glowa, winko w barku, czas na relaks i dopiero wtedy zacznie myslec o sprawach zwiazanych z duchem. jesli jest odwrotnie nie bedzie szczesliwy, nie wierze w szczescie ascetyczne. bedzie wiecznie myslal o przezyciu, a Bog bedzie mial wymiar kar i nagrod (taki plemiennny wymiar Boga)
pomyslalem o kilku znanych mi osobach tych jak to okresliles zdystansowanych i tych nie.
pierwsza grupa potrafi opuscic zebranie, odmowic sluzbe i pojechac na wycieczke, nie maja z tego powodu wyrzutow,na pierwszym miejscu stawia dobro swoje i rodziny, nie zgadzaja sie z pogladem, ze trzeba uwazac, zeby kogos nie zgorszyc, poniewaz to gorszacy ma uwazac na siebie, zeby sie nie czul zle gorsząc sie;)sa zdystansowani uwazaja, ze wybor poziomu zaangazowania nalezy do ich decyzji, nie pozwalaja sobie rowniez na zbytnie wtracanie sie w swoje zycie osobiste - ci ludzie wedlug mnie wydaja sie szczesliwsi od drugiej grupy.
drudzy, to ludzie mocno zaangazowani, poswiecajacy lata na zycie zborowe czy ewangelizacje. niby ok, ale otoczka bywa rozna, nieszczesliwe zony, rozpadajace sie malzenstwa, samotne stare panny pionierki, czesto niewyksztalceni mezczyzni zagubieni w aktualnej rzeczywistosci gospodarczej. takie osoby stawiane sa na piedestale, maja pokazy na zgromadzeniach, czesto jest to jednak powierzchowne i z jednego zdania mozna wyczuc glebie sytuacji:
- siostro Marzenko jestes juz pionierka 16 lat czy zawsze jest łatwo, jestes sama, prawda?
- tak nieraz jest trudno, ale z pomocą Jehowy radze sobie.
- ostatnio jednak przechodzilas trudny okres w swoim zyciu.
- zgadza sie borykam sie z chorobą
- czy mozesz nam przyblizyc sytuacje
- od czasu do czasu walcze z depresją....
to nie sa rzadkie wypowiedzi, moze gdyby ci ludzie byli bardziej zdystansowani, to nie byliby tacy smutno-radosni, tych pionierow, ktorych ja znam cechuje dziwny dystans, naprawde dziwny, jest to dystans do zycia:(
moze nie obejmuje tematu w calosci, ale takie mam odczucie. mysle, ze tu chodzi o jakiegos rodzaju rezonans psychiczny. tak jak napisalem na poczatku, czlowiek najpierw musi miec chleb, potem mysli o potrzebach wyzszych. to widac na przykladze roznorodnosci krajow. w jednym wiesza sie zywe stworzenia przed domem i suszy zywcem w sloncu, bo to na szczescie (latwo w tym wypadku domyslic sie stanu zamoznosci tych ludzi), w drugim z potrzeb wyzszych oragnizuje sie policje dla zwierzat. stad wydaje mi sie, ze jezeli czlowiek zaspakaja swjoe naturalne potrzeby, dopiero wtedy ma zrownowazony poglad na potrzeby wyzsze, jakimi jest np. duchowsc, opieka nad zwierzetami, rosnie poziom humanitaryzmu wraz z rosnacym poziomem zaspakajania potrzeb podstawowych, to ma wplyw na ogolne nastroje spoleczne, a tym samym na szczescie jednostki.
u SJ (i nie tylko)niezdystansowanych jest odwrotnie na pierwszym miejscu sprawy duchowe potem reszta, ale sadze, ze jest to sprzeczne z naturą, dlatego mamy do czynienia z wewnetrzna sprzecznoscia i tym samym brakiem szczescia.
taka teza, tylko, jak by co:)
#106
Napisano 2009-07-24, godz. 12:38
W zborze istnieje niepisane prawo, że mówi się zgodnie z duchem Strażnicy. Komentarze zawsze są wierne nauczaniu WTS, nie ma mowy o żadnym wolnomyslicielstwie bądź kwestionowaniu fundamentalnych nauk CK. Zapewne w każdym zborze śJ jest podobnie. Oczywiście zdarza się przemycenie swoich trafnych uwag, ale nie zagrażają one czystości myśli niewolnika wiernego i roztropnego. Uważam, że sytuacja, w której ktoś z uczestników zebrania usiłowałby przedstawiać swoje, niezgodne z jedynym słusznościowym, zdanie, zakończyłby się ostrą reakcją prowadzącego dyskusję.A często tam chlapią?
Byłam świadkiem innych otwartych wymian zdań w zborze, ale dotyczyły one spraw organizacyjnych. Zdarzało się, że padały ostre słowa w obecności ogółu pod adresem starszych. Takie sytuacje pozostawiają pewien niesmak, ale pokazują przede wszystkim naszą niedoskonałą naturę. Panowanie nad sobą nie zawsze jest łatwe do zastosowania w życiu zborowym.
Znacznie więcej mówi się w kuluarach i niestety często jest to krytyka usługiwania starszych w zborze, na co główni zainteresowani są bardzo uwrażliwieni. Procentuje to później w oschłym traktowaniu niesfornej trzody. A działaniem wielce niepożądanym jest "pojechanie" po autorytecie NO - bracia są bardzo pamiętliwi.
#107
Napisano 2009-07-24, godz. 13:00
Istotnie Twoje uwagi są trafne.Grube drabie trafiłeś w sedno
Ale uważam też, że podobnie jest w każdej wspólnocie religijnej. Zawsze jest grupa silnie zaangażowanych w życie zborowe czy kościelne i z drugiej strony znacznie liczebniejsza grupa osób, mających zdroworozsądkowe podejście do spraw religijnych. Chyba w zborze śJ proporcje te są bardziej wyrównane, tzn. sporo jest "gorliwych" chrześcijan, dla których życie zborowe stanowi centrum realizacji większosci potrzeb. Znajomych mają przede wszystkim w zborze, czas wolny spędzają z braćmi, urlopy planują aktywnie spędzać na ośrodkach pionierskich, i nade wszystko udzielają się znacząco we wspólnocie jako pionierzy stali lub pomocniczy, zapaleni głosiciele, słudzy pomocniczy czy starsi. Są uzależnieni od Organizacji, a ich zdolność odczuwania szczęścia i radości ściśle wiąże się z pełną realizacją zadań wyznaczonych przez WTS. Tylko, że wg mnie nigdy nie da się w 100% zadowolić malkontentnego niewolnika, zawsze robimy za mało i za mało skutecznie. Stąd pewnie skłonność do depresji u zaangażowanych śJ. Zachowanie dystansu wobec siebie i swoich mozliwości pomaga zachować równowagę emocjonalną i dobre zdrowie psychiczne.
#108
Napisano 2009-07-24, godz. 13:54
Ponieważ wiem, jak działa ten cały system, tym większe wyrazy szacunku z mojej strony dla osób, które usiłują cokolwiek zmienić/przemycić w "dyskusji" na zebraniach, nawet jeśli wydaje się to niekiedy walką z wiatrakami.
Strażnica z 15 września 1989, s. 23.
"Każdy może krytykować, a (...) dopuszczenie do krytyki to nikomu nie podoba się. Dlatego, mając na uwadze, że ewentualna krytyka może być, tak musimy zrobić, żeby tej krytyki nie było, tylko aplauz i zaakceptowanie (...)".
"Rejs"
#109
Napisano 2009-07-24, godz. 23:05
"Nie wierzcie w jakiekolwiek przekazy tylko dlatego, że przez długi czas obowiązywały w wielu krajach. Nie wierzcie w coś tylko dlatego, że wielu ludzi od dawna to powtarza. Nie akceptujcie niczego tylko z tego powodu, że ktoś inny to powiedział, że popiera to swym autorytetem jakiś mędrzec albo kapłan, lub że jest to napisane w jakimś świętym piśmie. Nie wierzcie w coś tylko dlatego, że brzmi prawdopodobnie. Nie wierzcie w wizje lub wyobrażenia, które uważacie za zesłane przez Boga. Miejcie zaufanie do tego, co uznaliście za prawdziwe po długim sprawdzaniu, do tego, co przynosi powodzenie wam i innym"
[Siddhartha Gautama]
#110
Napisano 2009-07-25, godz. 09:51
Ja bym nie był w stanie udźwignąć takiego ciężaru pomagania komuś, kto tego nie chce. Na początku miałem takie zapędy, ale szybko rzeczywistość utarła mi nosa...
O, to, to... Pisałem wcześniej, że pomagam, o ile ktoś chce sam sobie pomóc. Był taki okres, że byłem jeszcze wewnątrz struktur organizacji, ale nie stać mnie było na to, żeby tworzyć działalność wywrotową. Chciałem, ale się nie udało. A i dziś od czasu od czasu otrzymuję wyrazy sympatii w mailach, typu: "Jehowa cię zniszczy w armagedonie. Zdechniesz jak pies" Tym bardziej słowa podziwu dla dywersantów. I życzenia wytrwałości.
Strażnica z 15 września 1989, s. 23.
"Każdy może krytykować, a (...) dopuszczenie do krytyki to nikomu nie podoba się. Dlatego, mając na uwadze, że ewentualna krytyka może być, tak musimy zrobić, żeby tej krytyki nie było, tylko aplauz i zaakceptowanie (...)".
"Rejs"
#111
Napisano 2009-07-25, godz. 10:14
Kiedyś w Strażnicy -lata temu wstecz, podano ciekawą zasadę: jedność nie oznacza jednakowości.
W praktyce stawia sie na jednakowość. Świadek powinien być każdy taki sam.
Czy to jest możliwe?
Najlepiej widać to w próbach wciśnięcia się w taki garniturek przez poszczególnych głosicieli...
Bracia wkładają tyle wysiłku w dostosowaniu siebie do strażnicowych wymagań, że próba pomagania im, lub tłumaczenia czegokolwiek jest skazana na niepowodzenie. Albo człowiek szuka prawdy albo czegoś innego - poczucia bezpieczeństwa, poczucia lepszości od innych, prostych wyjaśnień trudnych spraw, kierownictwa.. czy ja wiem czego jeszcze - i jeśli to znajdzie, albo uważa, że znalazł, to jak jemu pomagać? I to bez jego wiedzy?
Takich pomagaczy się ustawia w rozmaity sposób. Czasami skutecznym sposobem - jaki zastosowano wobec mnie - jest "poprawianie" każdej wypowiedzi jakiej poprawiacz udzieli na zebraniu przez duchowo poprawne siostry. Po jakimś czasie odechciewa się wypowiadania na zebraniach. W moim przekonaniu zebrania służą do przekazywania informacji a nie wiedzy.
#112
Napisano 2009-07-25, godz. 10:38
Kiedyś w Strażnicy -lata temu wstecz, podano ciekawą zasadę: jedność nie oznacza jednakowości.
***
Strażnica z 15 listopada 1988, s.30 ***Jedność nie oznacza jednakowości
Ogólnoświatowa jedność nie oznacza bynajmniej tłumienia indywidualności ani hamowania inicjatywy. Tam, gdzie w grę wchodzą zasady biblijne, bez wahania porzucamy świeckie wzorce myślenia nacechowane niezależnością i uznajemy przewodnictwo ducha Jehowy. Niemniej gdy pełnimy naszą służbę kaznodziejską, mamy sporo okazji do tego, by dawać wyraz własnej indywidualności, a nawet inwencji twórczej. Toteż nasi bracia często wykazują niezwykłą pomysłowość w dostosowywaniu metod świadczenia do lokalnych warunków.
Istnieją też dość rozległe dziedziny, w których zasady biblijne nie mają bezpośredniego zastosowania; należą do nich na przykład miejscowe zwyczaje. Na kontynencie europejskim ludzie często wymieniają uścisk dłoni, a w niektórych rejonach Dalekiego Wschodu — ukłony. Chrześcijanie nie widzą nic złego ani w jednym, ani w drugim. Podobnie jest z ubiorem i wyglądem zewnętrznym. Biblia podaje tylko ogólne zalecenia co do skromności i umiaru. W obrębie tych wskazówek możemy się kierować własnymi upodobaniami, okazując przy tym „zdrowy rozsądek” (1 Tymoteusza 2:9, 10).
Zatem starsi powinni uważać, żeby ich rady zawsze opierały się na mocnej podstawie, jaką są zasady biblijne, a nie na osobistych poglądach. Oczywiście, gdy chodzi o sprawy duchowe, będą przewodzić w umacnianiu prawdziwej jedności. My również możemy mieć w tym udział. Regularnie studiujmy Biblię oraz publikacje ‛wiernego niewolnika’ i w ten sposób ‛ciągle sprawdzajmy, czy trwamy w wierze’ (2 Koryntian 13:5). Zachowujmy jedność w działaniu przez śmiałe składanie ‛publicznego wyznania’ naszej wiary (Hebrajczyków 13:15).
Tak czyniąc, usłuchamy natchnionej rady: „Zachęcam was usilnie, bracia, przez imię naszego Pana Jezusa Chrystusa, żebyście wszyscy mówili zgodnie i żeby nie było wśród was podziałów, ale żebyście — stosownie zjednoczeni — byli tego samego zdania i mieli ten sam tok myśli” (1 Koryntian 1:10).
A member of AJWRB group
#113
Napisano 2009-07-25, godz. 17:57
Amen
Użytkownicy przeglądający ten temat: 0
0 użytkowników, 0 gości, 0 anonimowych