Skocz do zawartości


Zdjęcie

Pomagać "od środka": jak daleko można się posunąć?


  • Please log in to reply
112 replies to this topic

#101 Profanka

Profanka

    Forumowicz (51-500)

  • Członkowie
  • PipPip
  • 487 Postów
  • Lokalizacja:z południa

Napisano 2009-07-23, godz. 19:55

A jakżę! Były! Ale teraz już mnie nie obchodzą i nie dotyczą.
... I poznacie prawdę , a prawda was wyswobodzi ... Cóż to jest prawda?

#102 starowinka

starowinka

    Forumowicz (51-500)

  • Członkowie
  • PipPip
  • 130 Postów

Napisano 2009-07-23, godz. 20:00

szkoda że ludziom którzy faktycznie mogliby wnieść coś fajnego do komentarzy odbiera się mowę....... To taki totalitarny system

A możesz to rozwinąć. O co chodzi?

#103 gruby drab

gruby drab

    Domownik forum (501-1000)

  • Członkowie
  • PipPipPip
  • 871 Postów
  • Płeć:Male

Napisano 2009-07-24, godz. 07:05

Myślę, że Ci ludzie są jednak też trochę zdystansowani, w jakiś sposób, na swój sposób.


Pawel, zastanowiles mnie. rzeczywiscie tak jest, po glebszym przemysleniu doszedlem do byc moze kontrowersyjnej mysli. otoz uwazam, ze czlowiek aby osiagnac szczescie musi miec najpierw chleb, dach nad glowa, winko w barku, czas na relaks i dopiero wtedy zacznie myslec o sprawach zwiazanych z duchem. jesli jest odwrotnie nie bedzie szczesliwy, nie wierze w szczescie ascetyczne. bedzie wiecznie myslal o przezyciu, a Bog bedzie mial wymiar kar i nagrod (taki plemiennny wymiar Boga)

pomyslalem o kilku znanych mi osobach tych jak to okresliles zdystansowanych i tych nie.
pierwsza grupa potrafi opuscic zebranie, odmowic sluzbe i pojechac na wycieczke, nie maja z tego powodu wyrzutow,na pierwszym miejscu stawia dobro swoje i rodziny, nie zgadzaja sie z pogladem, ze trzeba uwazac, zeby kogos nie zgorszyc, poniewaz to gorszacy ma uwazac na siebie, zeby sie nie czul zle gorsząc sie;)sa zdystansowani uwazaja, ze wybor poziomu zaangazowania nalezy do ich decyzji, nie pozwalaja sobie rowniez na zbytnie wtracanie sie w swoje zycie osobiste - ci ludzie wedlug mnie wydaja sie szczesliwsi od drugiej grupy.

drudzy, to ludzie mocno zaangazowani, poswiecajacy lata na zycie zborowe czy ewangelizacje. niby ok, ale otoczka bywa rozna, nieszczesliwe zony, rozpadajace sie malzenstwa, samotne stare panny pionierki, czesto niewyksztalceni mezczyzni zagubieni w aktualnej rzeczywistosci gospodarczej. takie osoby stawiane sa na piedestale, maja pokazy na zgromadzeniach, czesto jest to jednak powierzchowne i z jednego zdania mozna wyczuc glebie sytuacji:

- siostro Marzenko jestes juz pionierka 16 lat czy zawsze jest łatwo, jestes sama, prawda?
- tak nieraz jest trudno, ale z pomocą Jehowy radze sobie.
- ostatnio jednak przechodzilas trudny okres w swoim zyciu.
- zgadza sie borykam sie z chorobą
- czy mozesz nam przyblizyc sytuacje
- od czasu do czasu walcze z depresją....

to nie sa rzadkie wypowiedzi, moze gdyby ci ludzie byli bardziej zdystansowani, to nie byliby tacy smutno-radosni, tych pionierow, ktorych ja znam cechuje dziwny dystans, naprawde dziwny, jest to dystans do zycia:(


moze nie obejmuje tematu w calosci, ale takie mam odczucie. mysle, ze tu chodzi o jakiegos rodzaju rezonans psychiczny. tak jak napisalem na poczatku, czlowiek najpierw musi miec chleb, potem mysli o potrzebach wyzszych. to widac na przykladze roznorodnosci krajow. w jednym wiesza sie zywe stworzenia przed domem i suszy zywcem w sloncu, bo to na szczescie (latwo w tym wypadku domyslic sie stanu zamoznosci tych ludzi), w drugim z potrzeb wyzszych oragnizuje sie policje dla zwierzat. stad wydaje mi sie, ze jezeli czlowiek zaspakaja swjoe naturalne potrzeby, dopiero wtedy ma zrownowazony poglad na potrzeby wyzsze, jakimi jest np. duchowsc, opieka nad zwierzetami, rosnie poziom humanitaryzmu wraz z rosnacym poziomem zaspakajania potrzeb podstawowych, to ma wplyw na ogolne nastroje spoleczne, a tym samym na szczescie jednostki.
u SJ (i nie tylko)niezdystansowanych jest odwrotnie na pierwszym miejscu sprawy duchowe potem reszta, ale sadze, ze jest to sprzeczne z naturą, dlatego mamy do czynienia z wewnetrzna sprzecznoscia i tym samym brakiem szczescia.

taka teza, tylko, jak by co:)

Użytkownik gruby drab edytował ten post 2009-07-24, godz. 07:21

Z naszych rozmów o niczym
wynika że
tyle wiemy o świecie
a o nas trochę mniej

#104 qwerty

qwerty

    Elita forum (> 1000)

  • Członkowie
  • PipPipPipPip
  • 2138 Postów
  • Płeć:Male

Napisano 2009-07-24, godz. 09:28

Grube drabie trafiłeś w sedno,
ja też obserwuję, że ci z dystansem ( czasem zakrapiana imprezka na działce, czasem wyjazd z dziecmi na wycieczkę zamiast zebrania ) są zdrowski psychicznie :) a CI ZAANGAZOWANI Mają problemy ze sobą..... ale to jasne żyją w ciągłym poczuciu winy że wciąż robią za mało......
nie potrafiłam uwierzyć.......

#105 Robert_X

Robert_X

    Początkujący (1-50)

  • Członkowie
  • Pip
  • 60 Postów

Napisano 2009-07-24, godz. 09:40

Pawel, zastanowiles mnie. rzeczywiscie tak jest, po glebszym przemysleniu doszedlem do byc moze kontrowersyjnej mysli. otoz uwazam, ze czlowiek aby osiagnac szczescie musi miec najpierw chleb, dach nad glowa, winko w barku, czas na relaks i dopiero wtedy zacznie myslec o sprawach zwiazanych z duchem. jesli jest odwrotnie nie bedzie szczesliwy, nie wierze w szczescie ascetyczne. bedzie wiecznie myslal o przezyciu, a Bog bedzie mial wymiar kar i nagrod (taki plemiennny wymiar Boga)

pomyslalem o kilku znanych mi osobach tych jak to okresliles zdystansowanych i tych nie.
pierwsza grupa potrafi opuscic zebranie, odmowic sluzbe i pojechac na wycieczke, nie maja z tego powodu wyrzutow,na pierwszym miejscu stawia dobro swoje i rodziny, nie zgadzaja sie z pogladem, ze trzeba uwazac, zeby kogos nie zgorszyc, poniewaz to gorszacy ma uwazac na siebie, zeby sie nie czul zle gorsząc sie;)sa zdystansowani uwazaja, ze wybor poziomu zaangazowania nalezy do ich decyzji, nie pozwalaja sobie rowniez na zbytnie wtracanie sie w swoje zycie osobiste - ci ludzie wedlug mnie wydaja sie szczesliwsi od drugiej grupy.

drudzy, to ludzie mocno zaangazowani, poswiecajacy lata na zycie zborowe czy ewangelizacje. niby ok, ale otoczka bywa rozna, nieszczesliwe zony, rozpadajace sie malzenstwa, samotne stare panny pionierki, czesto niewyksztalceni mezczyzni zagubieni w aktualnej rzeczywistosci gospodarczej. takie osoby stawiane sa na piedestale, maja pokazy na zgromadzeniach, czesto jest to jednak powierzchowne i z jednego zdania mozna wyczuc glebie sytuacji:

- siostro Marzenko jestes juz pionierka 16 lat czy zawsze jest łatwo, jestes sama, prawda?
- tak nieraz jest trudno, ale z pomocą Jehowy radze sobie.
- ostatnio jednak przechodzilas trudny okres w swoim zyciu.
- zgadza sie borykam sie z chorobą
- czy mozesz nam przyblizyc sytuacje
- od czasu do czasu walcze z depresją....

to nie sa rzadkie wypowiedzi, moze gdyby ci ludzie byli bardziej zdystansowani, to nie byliby tacy smutno-radosni, tych pionierow, ktorych ja znam cechuje dziwny dystans, naprawde dziwny, jest to dystans do zycia:(


moze nie obejmuje tematu w calosci, ale takie mam odczucie. mysle, ze tu chodzi o jakiegos rodzaju rezonans psychiczny. tak jak napisalem na poczatku, czlowiek najpierw musi miec chleb, potem mysli o potrzebach wyzszych. to widac na przykladze roznorodnosci krajow. w jednym wiesza sie zywe stworzenia przed domem i suszy zywcem w sloncu, bo to na szczescie (latwo w tym wypadku domyslic sie stanu zamoznosci tych ludzi), w drugim z potrzeb wyzszych oragnizuje sie policje dla zwierzat. stad wydaje mi sie, ze jezeli czlowiek zaspakaja swjoe naturalne potrzeby, dopiero wtedy ma zrownowazony poglad na potrzeby wyzsze, jakimi jest np. duchowsc, opieka nad zwierzetami, rosnie poziom humanitaryzmu wraz z rosnacym poziomem zaspakajania potrzeb podstawowych, to ma wplyw na ogolne nastroje spoleczne, a tym samym na szczescie jednostki.
u SJ (i nie tylko)niezdystansowanych jest odwrotnie na pierwszym miejscu sprawy duchowe potem reszta, ale sadze, ze jest to sprzeczne z naturą, dlatego mamy do czynienia z wewnetrzna sprzecznoscia i tym samym brakiem szczescia.

taka teza, tylko, jak by co:)

Nie teza tylko prawda , sam odkad zdystansowałem się razem z rodzinką to nasze życie zaczęło być życiem a nie niewolnictwem dla jedynej słusznej

#106 Ida

Ida

    Domownik forum (501-1000)

  • Członkowie
  • PipPipPip
  • 715 Postów
  • Płeć:Female

Napisano 2009-07-24, godz. 12:38

A często tam chlapią? ;)

W zborze istnieje niepisane prawo, że mówi się zgodnie z duchem Strażnicy. Komentarze zawsze są wierne nauczaniu WTS, nie ma mowy o żadnym wolnomyslicielstwie bądź kwestionowaniu fundamentalnych nauk CK. Zapewne w każdym zborze śJ jest podobnie. Oczywiście zdarza się przemycenie swoich trafnych uwag, ale nie zagrażają one czystości myśli niewolnika wiernego i roztropnego. Uważam, że sytuacja, w której ktoś z uczestników zebrania usiłowałby przedstawiać swoje, niezgodne z jedynym słusznościowym, zdanie, zakończyłby się ostrą reakcją prowadzącego dyskusję.
Byłam świadkiem innych otwartych wymian zdań w zborze, ale dotyczyły one spraw organizacyjnych. Zdarzało się, że padały ostre słowa w obecności ogółu pod adresem starszych. Takie sytuacje pozostawiają pewien niesmak, ale pokazują przede wszystkim naszą niedoskonałą naturę. Panowanie nad sobą nie zawsze jest łatwe do zastosowania w życiu zborowym.
Znacznie więcej mówi się w kuluarach i niestety często jest to krytyka usługiwania starszych w zborze, na co główni zainteresowani są bardzo uwrażliwieni. Procentuje to później w oschłym traktowaniu niesfornej trzody. A działaniem wielce niepożądanym jest "pojechanie" po autorytecie NO - bracia są bardzo pamiętliwi.
"Ten, kto wyrusza na poszukiwanie Boga ... może przebiec wiele ścieżek. Zgłębić wiele religii, wstąpić do wielu sekt, ale w ten sposób nie spotka Boga. Ponieważ Bóg jest tutaj, teraz, obok nas." P.Coelho

#107 Ida

Ida

    Domownik forum (501-1000)

  • Członkowie
  • PipPipPip
  • 715 Postów
  • Płeć:Female

Napisano 2009-07-24, godz. 13:00

Grube drabie trafiłeś w sedno

Istotnie Twoje uwagi są trafne.
Ale uważam też, że podobnie jest w każdej wspólnocie religijnej. Zawsze jest grupa silnie zaangażowanych w życie zborowe czy kościelne i z drugiej strony znacznie liczebniejsza grupa osób, mających zdroworozsądkowe podejście do spraw religijnych. Chyba w zborze śJ proporcje te są bardziej wyrównane, tzn. sporo jest "gorliwych" chrześcijan, dla których życie zborowe stanowi centrum realizacji większosci potrzeb. Znajomych mają przede wszystkim w zborze, czas wolny spędzają z braćmi, urlopy planują aktywnie spędzać na ośrodkach pionierskich, i nade wszystko udzielają się znacząco we wspólnocie jako pionierzy stali lub pomocniczy, zapaleni głosiciele, słudzy pomocniczy czy starsi. Są uzależnieni od Organizacji, a ich zdolność odczuwania szczęścia i radości ściśle wiąże się z pełną realizacją zadań wyznaczonych przez WTS. Tylko, że wg mnie nigdy nie da się w 100% zadowolić malkontentnego niewolnika, zawsze robimy za mało i za mało skutecznie. Stąd pewnie skłonność do depresji u zaangażowanych śJ. Zachowanie dystansu wobec siebie i swoich mozliwości pomaga zachować równowagę emocjonalną i dobre zdrowie psychiczne.
"Ten, kto wyrusza na poszukiwanie Boga ... może przebiec wiele ścieżek. Zgłębić wiele religii, wstąpić do wielu sekt, ale w ten sposób nie spotka Boga. Ponieważ Bóg jest tutaj, teraz, obok nas." P.Coelho

#108 brat_jaracz

brat_jaracz

    Nadzorca widnokręgu ;-)

  • Członkowie
  • PipPipPipPip
  • 3225 Postów
  • Płeć:Male

Napisano 2009-07-24, godz. 13:54

Nieco zjechaliśmy z głównego tematu, ale jeszcze gwoli pytań i odpowiedzi na zebraniach (bo przecież nie każdy musiał na nich bywać). Pytania i odpowiedzi na studium "Strażnicy" nie mają służyć zmuszaniu do myślenia, ale powtarzaniu treści zawartych w akapitach. Często odpowiedź jest po prostu odtworzeniem tego, co przeczytał lektor minutę wcześniej. Coś na zasadzie: "Trawa jest zielona". Pytanie: "Jaki kolor ma trawa?". :) Pewnie można by to nazwać praniem mózgu, przy odrobinie złośliwości ;) Repetitio est mater studiorum ;)
Ponieważ wiem, jak działa ten cały system, tym większe wyrazy szacunku z mojej strony dla osób, które usiłują cokolwiek zmienić/przemycić w "dyskusji" na zebraniach, nawet jeśli wydaje się to niekiedy walką z wiatrakami.
"W świecie panuje skłonność do odrzucania przewodnictwa. (...) W organizacji Bożej nie ma ducha niezależnego myślenia, a ponadto naprawdę możemy ufać tym, którzy nam przewodzą".
Strażnica z 15 września 1989, s. 23.


"Każdy może krytykować, a (...) dopuszczenie do krytyki to nikomu nie podoba się. Dlatego, mając na uwadze, że ewentualna krytyka może być, tak musimy zrobić, żeby tej krytyki nie było, tylko aplauz i zaakceptowanie (...)".
"Rejs"

#109 andreaZZ

andreaZZ

    Domownik forum (501-1000)

  • Członkowie
  • PipPipPipPip
  • 1069 Postów
  • Płeć:Male
  • Lokalizacja:Trójmiasto

Napisano 2009-07-24, godz. 23:05

Ja bym nie był w stanie udźwignąć takiego ciężaru pomagania komuś, kto tego nie chce. Na początku miałem takie zapędy, ale szybko rzeczywistość utarła mi nosa... Chyba na każdego przyjdzie (lub nie) odpowiedni czas i nikt z nas nie jest w stanie komuś tego procesu wywołać lub przyśpieszyć. Tym, co próbują mimo wszystko- życzę powodzenia- ale miejcie się na baczności, żeby się to na Was w jakiś sposób nie odbiło...

"Nie wierzcie w jakiekolwiek przekazy tylko dlatego, że przez długi czas obowiązywały w wielu krajach. Nie wierzcie w coś tylko dlatego, że wielu ludzi od dawna to powtarza. Nie akceptujcie niczego tylko z tego powodu, że ktoś inny to powiedział, że popiera to swym autorytetem jakiś mędrzec albo kapłan, lub że jest to napisane w jakimś świętym piśmie. Nie wierzcie w coś tylko dlatego, że brzmi prawdopodobnie. Nie wierzcie w wizje lub wyobrażenia, które uważacie za zesłane przez Boga. Miejcie zaufanie do tego, co uznaliście za prawdziwe po długim sprawdzaniu, do tego, co przynosi powodzenie wam i innym"
[Siddhartha Gautama]

#110 brat_jaracz

brat_jaracz

    Nadzorca widnokręgu ;-)

  • Członkowie
  • PipPipPipPip
  • 3225 Postów
  • Płeć:Male

Napisano 2009-07-25, godz. 09:51

Ja bym nie był w stanie udźwignąć takiego ciężaru pomagania komuś, kto tego nie chce. Na początku miałem takie zapędy, ale szybko rzeczywistość utarła mi nosa...



O, to, to... Pisałem wcześniej, że pomagam, o ile ktoś chce sam sobie pomóc. Był taki okres, że byłem jeszcze wewnątrz struktur organizacji, ale nie stać mnie było na to, żeby tworzyć działalność wywrotową. Chciałem, ale się nie udało. A i dziś od czasu od czasu otrzymuję wyrazy sympatii w mailach, typu: "Jehowa cię zniszczy w armagedonie. Zdechniesz jak pies" :) Tym bardziej słowa podziwu dla dywersantów. I życzenia wytrwałości.
"W świecie panuje skłonność do odrzucania przewodnictwa. (...) W organizacji Bożej nie ma ducha niezależnego myślenia, a ponadto naprawdę możemy ufać tym, którzy nam przewodzą".
Strażnica z 15 września 1989, s. 23.


"Każdy może krytykować, a (...) dopuszczenie do krytyki to nikomu nie podoba się. Dlatego, mając na uwadze, że ewentualna krytyka może być, tak musimy zrobić, żeby tej krytyki nie było, tylko aplauz i zaakceptowanie (...)".
"Rejs"

#111 Profanka

Profanka

    Forumowicz (51-500)

  • Członkowie
  • PipPip
  • 487 Postów
  • Lokalizacja:z południa

Napisano 2009-07-25, godz. 10:14

Witam wszystkich pięknie.
Kiedyś w Strażnicy -lata temu wstecz, podano ciekawą zasadę: jedność nie oznacza jednakowości.
W praktyce stawia sie na jednakowość. Świadek powinien być każdy taki sam.
Czy to jest możliwe?
Najlepiej widać to w próbach wciśnięcia się w taki garniturek przez poszczególnych głosicieli... :lol:
Bracia wkładają tyle wysiłku w dostosowaniu siebie do strażnicowych wymagań, że próba pomagania im, lub tłumaczenia czegokolwiek jest skazana na niepowodzenie. Albo człowiek szuka prawdy albo czegoś innego - poczucia bezpieczeństwa, poczucia lepszości od innych, prostych wyjaśnień trudnych spraw, kierownictwa.. czy ja wiem czego jeszcze - i jeśli to znajdzie, albo uważa, że znalazł, to jak jemu pomagać? I to bez jego wiedzy?
Takich pomagaczy się ustawia w rozmaity sposób. Czasami skutecznym sposobem - jaki zastosowano wobec mnie - jest "poprawianie" każdej wypowiedzi jakiej poprawiacz udzieli na zebraniu przez duchowo poprawne siostry. Po jakimś czasie odechciewa się wypowiadania na zebraniach. W moim przekonaniu zebrania służą do przekazywania informacji a nie wiedzy.
... I poznacie prawdę , a prawda was wyswobodzi ... Cóż to jest prawda?

#112 Liberal

Liberal

    Domownik forum (501-1000)

  • Członkowie
  • PipPipPipPip
  • 1146 Postów
  • Gadu-Gadu:3381793
  • Płeć:Male
  • Lokalizacja:U.K.

Napisano 2009-07-25, godz. 10:38

Kiedyś w Strażnicy -lata temu wstecz, podano ciekawą zasadę: jedność nie oznacza jednakowości.


*** Strażnica z 15 listopada 1988, s.30 ***

Jedność nie oznacza jednakowości

Ogólnoświatowa jedność nie oznacza bynajmniej tłumienia indywidualności ani hamowania inicjatywy. Tam, gdzie w grę wchodzą zasady biblijne, bez wahania porzucamy świeckie wzorce myślenia nacechowane niezależnością i uznajemy przewodnictwo ducha Jehowy. Niemniej gdy pełnimy naszą służbę kaznodziejską, mamy sporo okazji do tego, by dawać wyraz własnej indywidualności, a nawet inwencji twórczej. Toteż nasi bracia często wykazują niezwykłą pomysłowość w dostosowywaniu metod świadczenia do lokalnych warunków.

Istnieją też dość rozległe dziedziny, w których zasady biblijne nie mają bezpośredniego zastosowania; należą do nich na przykład miejscowe zwyczaje. Na kontynencie europejskim ludzie często wymieniają uścisk dłoni, a w niektórych rejonach Dalekiego Wschodu — ukłony. Chrześcijanie nie widzą nic złego ani w jednym, ani w drugim. Podobnie jest z ubiorem i wyglądem zewnętrznym. Biblia podaje tylko ogólne zalecenia co do skromności i umiaru. W obrębie tych wskazówek możemy się kierować własnymi upodobaniami, okazując przy tym „zdrowy rozsądek” (1 Tymoteusza 2:9, 10).

Zatem starsi powinni uważać, żeby ich rady zawsze opierały się na mocnej podstawie, jaką są zasady biblijne, a nie na osobistych poglądach. Oczywiście, gdy chodzi o sprawy duchowe, będą przewodzić w umacnianiu prawdziwej jedności. My również możemy mieć w tym udział. Regularnie studiujmy Biblię oraz publikacje ‛wiernego niewolnika’ i w ten sposób ‛ciągle sprawdzajmy, czy trwamy w wierze’ (2 Koryntian 13:5). Zachowujmy jedność w działaniu przez śmiałe składanie ‛publicznego wyznania’ naszej wiary (Hebrajczyków 13:15).

Tak czyniąc, usłuchamy natchnionej rady: „Zachęcam was usilnie, bracia, przez imię naszego Pana Jezusa Chrystusa, żebyście wszyscy mówili zgodnie i żeby nie było wśród was podziałów, ale żebyście — stosownie zjednoczeni — byli tego samego zdania i mieli ten sam tok myśli” (1 Koryntian 1:10).


Marek Boczkowski
A member of AJWRB group

#113 skywalker

skywalker

    Forumowicz (51-500)

  • Członkowie
  • PipPip
  • 194 Postów

Napisano 2009-07-25, godz. 17:57

Amen
Nie ważne na którym piętrze jesteś, gdy zatniesz się w windzie. I tak jesteś bez wyjścia.




Użytkownicy przeglądający ten temat: 0

0 użytkowników, 0 gości, 0 anonimowych