Gdy opuszczałem mentalnie Organizację poczułem się jak człowiek, który wyszedł z "dusznego pomieszczenia" i może w końcu oddychać świeżym powietrzem.
Nagle wszystkie doktryny i zakazy WTS-u stały się dla mnie takie małe, jasne, czytelne i dawno zbadane przez naukę! Miałem wręcz wrażenie, że znalazłem się na jakimś wzniesieniu, z którego wiele spraw w które tak bezwolnie wierzyłem wydają się takie malutkie, banalne i beż żadnego znaczenia dla ludzkości. Cały mit o wyjątkowości organizacji prysł jak bańka! A wraz z nim cała ta "Wieża Strachu" Odczuwałem wielką radość z wolności umysłu! I w cale nie chodzi o to, że stałem się hedonistą - po prostu nie musiałem się już bać!
Pewnie przeżywałem to samo, co bohaterowie "Seksmisji", którzy po wyjściu z podziemnej bazy odkryli z wielką radością, że na powierzchni też jest życie
Czy mieliście podobny moment radości z uwolnienia umysłu?
Czy mieliście wrażenie, że w końcu nie jest Wam duszno?
Czy cieszyliście się, gdy odkryliście, że poza WTS-em istnieje normalny świat i normalni ludzie?
Pytania zadałem z pozycji osoby, która w Organizacji się urodziła i nigdy przedtem nie znała "innego świata".
Pozdrawiam
Użytkownik pawdob7 edytował ten post 2008-04-01, godz. 13:06