Całkiem nie da się na pewno, tym bardziej że moja mama jest ŚJ i odizolować się zupełnie nie mogę. Poza tym często łapię się na tym, szczególnie jak jestem sama i nie mam żadnego zajęcia, że zaczynam rozmyślać o tym co mnie spotkało w organizacji i sama nakręcać się swoją złością. Liczę jednak na to, ze z czasem jak upłynie więcej czasu bedę mogła do tego podejść spokojnie i bez większych emocji.
Moim skromnym zdaniem, bedziesz mogla, o ile przestaniesz pielegnowac w sobie zalu, zlosci i tym podobnych uczuc, ktore nie pozwalaja Ci oderwac sie emocjonalnie od przeszlosci. Mnie tez sie zdarzalo nawet kilka lat po odejsciu miec poczucie krzywdy i winy, dwa bardzo szkodliwe skladniki dla ludzkiej psychiki.
Tak naprawde to dopiero przestalo miec na mnie jakis wplyw jak wzielam na siebie calkowita odpowiedzialnosc za moj pobyt w organizacji, jak zaczelam traktowac moje bycie SJ i odejscie jako doswiadczenie zyciowe, ktore wiele mnie nauczylo, jak zdalam sobie sprawe, ze nic nie jestem winna ani swiadkom, ani ich organizacji, a do tego odcielam sie od tamtego srodowiska, literatury, itp.
Mysle ze to, przez co przechodza ex-SJ to normalny proces, ktory prowadzi do adaptacji i odnalezienia harmonii w nowej sytuacji.
No widzisz, potrafisz znajdywac pozytywy na codzienW każdym razie żyję inaczej. Nie ma we mnie już tego strachu, jaki zawsze mi towarzyszył gdy byłam w organizacji. Kiedyś nawet pijąc piwo ze znajomymi, wciąż się rozglądałam czy nikt ze zboru mnie nie widzi. Teraz mam to w nosie. Nie czuję sie skrępowana i ograniczana tysiącami bzdurnych nakazów i zakazów.