W dniu wczorajszym miałem okazję po raz kolejny podyskutować ze ŚJ na wiele interesujących tematów. Tym razem dziewczyna, z która się spotykam przyprowadziła ze sobą starszą pionierkę (od 30 lat " w prawdzie"). Szczerze mówiąc całkiem sporo sobie obiecywałem po tym spotkaniu, niestety po raz kolejny okazało się że nawet tak doświadczeni wiekiem Świadkowie są kompletnymi ignorantami jeżeli chodzi o znajomość Pisma Św.
Od samego początku chciałem porozmawiać o nauce dotyczacej 144 tysięcy. Niestety zamiast rzeczowego rozważania konkretnych wersetów biblijnych zaserwowano mi nudne przeszło półtoragodzinne ględzenie o raju na ziemi. Co ciekawe cały ten wywód nie był w zasadzie poparty żadnymi rzeczowymi argumentami biblijnymi. Jedynym wyjątkiem był 1 rozdział Księgi Rodzaju plus trochę powyrywanych z kontekstu fragmentów z Psalmów. Co ciekawe kiedy ja sam próbowałem odwoływać się do jakiś cytatów z Nowego Testamentu, które dotyczyły zamierzeń Boga co do przyszłego życia zbawionych to albo wchodzono mi w zdanie nie pozwalając dokończyć albo ignorowano je, kwitując wszystkie moje argumenty słowami; nie ma pan właściwego światła i rozeznania i dlatego pan nie rozumie. No cóz to dosyć często stosowany przez nich chwyt. W moich jednak przekonaniu daje on naprawdę do myślenia, pokazując, że tak naprawdę ŚJ boją się Biblii. Właśnie tak, z całą konsekwencją używam tego sformułowania. Jest to w gruncie rzeczy strach przed samodzielnym, krytycznym i analitycznym myśleniem, strach przed prawdą.
Po tych nudnych jak flaki z olejem wywodach zaczęliśmy wreszcie zmierzać do meritum a więc do nauki o 144 tysiącach. I tak jak się spodziewałem moi rozmówcy powoływali się na swoje ulubione cytaty z Ewangelii Mateusza i Jana dotyczących "wiernego niewolnika" i "drugich owiec". Co ciekawe w ciagu całej tej rozmowy wcale nie otwarto Biblii, chyba z obawy przed tym, że właściwe uchwycenie kontekstu tych cytatów mogłoby zupełnie zniweczyć ich bajania i urojone doktryny. Wreszcie zniecierpliwiony powiedziałem, -przejdźmy wreszcie do fragmentów które mówią o 144 tysiącach, bo męczy mnie już to ciagłe kręcenie się w kółko i bajdurzenie o raju na ziemi. Na to padła odpowiedź, że najpierw trzeba uchwycić cały sens i kontekst problemu, bo inaczej nie da się zrozumieć nauki o 144 tysiącach. Mówie zatem- od półtorej godziny ględzimy o tym kontekście, przejdźmy wreszcie do konkretów. Proszę mi pokazać fragment o tym, że 144 tysiące są w niebie. Pokazano mi zatem cytat z 14 rozdz. Apokalipsy o Baranku i 144 tys. które stoją na górze Syjon. I tu zaczęła się wreszcie "walka" na cytaty. Nie będę się tu o niej szczegółowo rozpisywał bo wszystko wygladało prawie identycznie jak podczas poprzedniej mojej rozmowy na ten temat, opisanej w moim ostatnim poscie. Oczywiście gdy zabrakło już moim rozmówcom argumentów biblijnych, to jak zwykle usłyszałem słowa o tym, że jeszcze jestem młody i jeszcze nie wszystko rozumiem. Ehh
Warto jeszcze wspomnieć o kilku pobocznych wątkach, które pojawiły się w trakcie tej rozmowy, np. zahaczono o Ducha Świetego i problem Trójcy, kiedy zacząłem wyszukiwać cytaty na poparcie faktu, iż Duch Święty jest osobą i Bogiem, to usłyszałem tylko, że bluźnię Jehowie i wygłaszam pogańskie nauki i zebym najlepiej przeczytał sobie broszurkę "Czy wierzyć w Trójcę" to wszystko mi się z czasem wyjaśni. Mocno poirytowany całą sytaucją zapytałem; Czy ja każe pani czytać dzieła Ojców Kościoła: Augustyna, Hipolita, Tertuliana czy innych?Nie, to niech pani bedzie równie konsekwenta i przytacza mi przykłady z Biblii na poparcie swojej nauki, a nie odsyła do lektury jakieś badziewnej broszurki, która nie dość że jest na żenująco niskim poziomie intelektualnym to do tego nawet nie wiadomo kto ją wydał. Cisza...
Drugim takim pobocznym wątkiem było objecie władzy przez Jezusa w niebie. I tu jak zwykle powołano się na słynny rok 1914. Pytam zatem niech mi pani wskaże tą datę w Biblii. Moja rozmówczyni stwierdziła wówczas, że tę datę można wyliczyć na podstawie proroctw Daniela, ale że to jest skomplikowana nauka i moglibysmy siedzieć do wieczora i wyjasniać pewne rzeczy. Kiedy odpowiedziałem że mam czas i chętnie wysłucham tych objaśnień to oczywiście okazało się znowu, że to jeszcze za szybko żeby o tym mówić, że jeszcze nie mam właściwego rozeznania w tych sprawach i mogę wszystkiego nie zrozumieć. Zagotowało się we mnie jak to usłyszałem i mówię: nie chce pani o tym mówić bo boi się pani, że jednym albo dwoma cytatami można obalić wasze urojenia. Tu chyba siostrzyczka poczuła się urażona, bo powiedziała, że skoro tak twierdze to prosi o przykład. Proszę bardzo- odpowiedziałem wystarczy tylko spojrzeć na fragmenty Mt 28, 18 i 1 P 3,22. No coż odpowiedź siostyczki przerosła moje najśmielsze oczekiwania. Usłyszałem, że owszem władze otrzymał, ale to wcale nie znaczy, że został królem nieba więc moje argumenty są jak zwykle chybione. Na dodatek usłyszałem jeszcze, że jestem pyszny, nie mam pokory i dlatego niczego nie pojmuje. Jakby tego było mało porównano mnie jeszcze do szyderców, "którzy mają przyjść w czasie ostatnim".
I na tym zakończyły się tzw. "studia biblijne" za to musiałem wysłuchać całej litanii narzekań na KK, na wszystkie jego grzechy,obłudę, kłamstwa, faryzeizm itp. Na koniec jeszcze się dowiedziałem, że jestem czcicielem Babilonu skazanego na zagładę, że katolicy nie są uczniami Jezusa bo służą w wojsku, święcą czołgi i karabiny itp. Kiedy zatem zapytałem, co należało zrobić w 1939 roku, kiedy Niemcy napadli na Polskę, usłyszałem "poddać się, bo wówczas Hitler nie wymordowałby tylu Polaków". No coments
Na koniec należałoby zadać sobie pytanie, jakie wnioski wypływają z tego wszystkiego.Ja osobiście zwróciłbym uwagę na kilka zasadniczych:
- w czasie tej rozmowy ujawnił się dobitnie psychomanipulacyjny sposób postępowania ŚJ, polegający na zabiciu w człowieku zdolności do samodzielnego krytycznego myslenia
- podważenie wiary we własne mozliwości poznania prawdy Bożej i zdanie się ślepo na "wiernego niewolnika", który zawsze wie lepiej, nawet jesli zdrowy rozsądek mówi zupełnie coś innego (zresztą im bardziej wytężony jest zdrowy rozsądek tym gorzej dla niego)
- ta rozmowa ujawniła mi również w sposób bardziej dobitny niż kiedykolwiek wczesniej anarchistyczny, antyspołeczny charakter tej sekty
-i rzecz ostatnia moim zdaniem najważniejsza to poczucie głebokiej pogardy, jakie ŚJ żywią dla innych chrześcijan, a zwłaszcza katolików (niech nikt się nie obrazi ale w moim przekonaniu taka postawa zaczyna śmierdzieć nastawieniem talmudycznym, które przejawia się w tym ,że wszyscy nie- ŚJ to "goje", psy, bałwochwalcy i guślarze , którzy zasługują na "endlosung"