1. Nigdy nie przyszło mi do głowy, żeby uwalniać śJ ze 'szpon' manipulującej nimi organizacji. Dla mnie są po prostu ciekawym zjawiskiem i na ich przykładzie można dowiedzieć się czegoś o naturze ludzkiej. Bardzo daleko mi do ratownika (zresztą uważam, że oni wcale tego nie potrzebują).
2. Każdy sam musi podjąć decyzję: ucieczka od czy do wolności?
Takie podejście, jakie się ma w danej chwili myśli...
1. Jakiś czas temu spotkałem się z sytuacją w której dziewczyna opisywała historię , a właściwie prosiła o pomoc w związki z jej młodszą siostrą. Tak w skrócie zostały bez rodziców, starsza siostra rzuciła szkołę żeby zarobić na siebie i utrzymanie młodszej, potem także na jej szkołę. Jak opisuje życie nie było lekkie ale jakoś się układało i miały siebie nawzajem - co było najważniejsze. W pewnym momencie młodsza siostra (już na studiach) zaczęła nawiązywać kontakt z ŚJ. Po jakimś czasie postanowiła rzucić szkołę i zostać ŚJ, poświęcając czas służbie Jehowie. Starsza siostra zmartwiła się i zaczęła szukać jakichś informacji o ŚJ... czego się dowiedziała to wiadomo. W każdym razie po kilku próbach rozmowy z młodszą siostrą, tamta postanowiła się wyprowadzić i nie utrzymywać z nią już więcej kontaktów - żadnych. Trochę przykre dla dziewczyny która poświęciła częściowo swoje życie dla ukochanej młodszej siostry.
2. Bez urazy ale pojęcie samodzielnego podjęcia decyzji w sytuacjach w których mówimy o stosowaniu psychomanipulacji wydaje mi się nieco nietrafione...
O podejmowaniu decyzji wogule jako takiej możnaby pozatym mówić tylko wtedy gdy dana osoba zna informację o danej sprawie od dwóch stron. Natomiast od informacji z drugiej strony szeregowy ŚJ trzyma się z dala (co jest efektem psychomanipulacji ). A przekazywanie mu takowych informacji przez osobę trzecią nazywamy już w tym temacie : tym "okropnym i brutalnym" RATOWANIEM.
________________________________________________________________________________
______________________________________________
Czy świadków Jehowy trzeba "ratować"?
Osobiście uważam że to pytanie samo w sobie zawiera już ładunek negatywnych emocji związanych z opisywaną czynnością. Słowa typu :
trzeba ,
ratować. Same w sobie powodują bunt, bez względu na to co opisują. Jak ludzie reagują na takie słowa np.: Trzeba ? Jak to trzeba ? Nic nie trzeba. Co to jakiś obowiązek, przymus ? Ratować ? A co ja niby chory jestem. Nikt mnie nie musi ratować wszystko jest w porządku. Zobacz jaki jestem wesoły.
Druga sprawa zadziwia mnie jak ludzie naprzemiennie pochodzą do tych kwestii w dwóch diametralnie odmiennych postawach. Raz wypowiadając się o wszelkich przekrętach, oszustwach, manipulacjach CK, okłamywaniu ich członków, stosowaniu manipulacji itp. po to by za chwilę mówić że przecież wszystko jest w porządku, każdy może wierzyć w co chce, ich decyzja, przecież jeśli są zadowoleniu to jest gicik itp.
Odnośnie samego "ratowania" [heh
]
Osobiście uważam że nie ma najmniejszego sensu wykładać każdemu ŚJ działania psychomanipulacji, uległości człowieka wobec wpływu społecznego (grupowego), zarzucaniem ich tonami makulatury sprzecznych ze sobą nauk niewolnika, teologią katolicką, protestancką itp... jeśli nie ma się żadnej konkretnej przyczyny ani tym bardziej celu.
Ostatnio sobie nawet myślę że "prawda" czasami nie jest warta swojej ceny. Co z tego że dany ŚJ pozna przekręty WTS, zasady psychomanipulacji po czym w efekcie odejdzie od organizacji ... i będzie wolny ... Co z tego że będzie wolny skoro będzie wolny SAM. Cała rodzina, przyjaciele, znajomi ( i nie ma co się oszukiwać w zdecydowanej większości są to tylko ŚJ - org. już o to dba). Co mu da ta wolność ?? Wolność okupioną samotnością ? Nie raz zdarzyły się dziwne pytania na tym forum ludzi którzy przestawali wierzyć organizacji w stylu... I co mi zrobiliście ? I co dalej ? itp... ( mam nadzieję że każdy zrozumie o co mi chodzi ). Wszystko ma swoją cenę. Każdy to w końcu zrozumie, jednak czy warto ? Uważam że nie zawsze...
jednak czasami tak.
Jak już napisałem nie widzę sensu w zaczepianiu ŚJ na ulicy i wykładaniu im tego co wiem(y)...
Jednak gdy to oni nas zaczepiają.
Gdy zaczynają z nami rozmowę, studium.
Gdy mój przyjaciel poznaje ŚJ i zaczyna poznawać religię WTS'u.
Gdy jest to moja rodzina, znajomi. Po prostu przypadkowy człowiek, na którym mimo wszystko mi zależy.
Czy nie mam Prawa przedstawić mu swojej wiedzy na temat Tej Organizacji. Czy nie mam Prawa powiedzieć mu tego co wiem na temat technik psychomanipulacji jakimi się posługują sekty i jakie z nich zauważam w organizacji ? Na temat oszustw i krętactw o których się dowiedziałem na temat tej organizacji. Czy mogę przedstawić swój, lub znany mi inny niż WTS'owski pogląd na dane zagadnienie teologiczne ?
Czy nie mam prawa powiedzieć ŚJ że się myli ??
Czy gdy ŚJ głoszą w terenie, pukają do mieszkań, prowadzą studium - to jest to element ich religii, natomiast gdy Ja mówię to co ja wiem to jest to prześladowanie ?
Użytkownik Nilrem0 edytował ten post 2008-06-27, godz. 17:43
To w co wierzysz nie jest prawdą, jest tylko tym w co wierzysz a umysł pozwoli Ci tego doświadczyć. Zrobi wszystko aby to na czym się koncentrujesz, o czym ciągle myślisz stało się możliwe do doświadczenia.