Lektura powyższej dyskusji pozwala zaobserwować dwa wątki czy też dwie płaszczyzny przenikające się w wypowiedziach. Jedna płaszczyzna to płaszczyzna, w której religia Świadków Jehowy i kwestia ich "ratowania" jest rozpatrywana w aspekcie psychologicznym, drugi wątek to podejście to tytułowego zagadnienia, że tak powiem - na sposób religijny.
Czy "ratować" ŚJ pod względem religijnym poprzez próby zastępowanie jednej doktryny drugą (np. eksponowaniem roli Jezusa jako osobistego zbawiciela w kontraście do założenia, że to "organizacja" jest tym faktycznym zbawicielem)? Moim zdaniem, w ten konkretny sposób - nie. Dlaczego? Bo jest mało skuteczny. Uważam, że typowy Świadek pod wpływem takiego podejścia jeszcze bardziej zamknie się na alternatywne idee religijne. Sądzę natomiast, że jeśli pojawi się taka możliwość, warto wzbudzać wątpliwości, zadawać pytania, ukazywać niekonsekwencje w obrębie samej Strażnicowej doktryny, ale - podkreślę jeszcze raz - nie w zestawieniu z jakąkolwiek inną doktryną, ale wewnątrz niej samej.
Moim zdaniem, zdecydowanie lepszy sposób pomocy niektórym Świadkom to podejście, które prezentuje Nilrem0, czyli podejście, jak wcześniej je nazwałem - psychologiczne, podejście wyważone i rozsądne. Problem błędów doktrynalnych to problem każdego kościoła, natomiast problem natury psychologicznej - problem psychomanipulacji to przede wszystkim domena religii Świadków Jehowy.
Nie ma takiego kościoła chrześcijańskiego, który w całej pełni stanowiłby odtworzenie religii pierwszych chrześcijan (przy założeniu, że to oni byli tą "jedyną prawdziwą") Powodem dla którego nie sposób odtworzyć w 100% wierzenia pierwszych chrześcijan to niejednoznaczność Biblii i luki w poza biblijnym przekazie historycznym. Dlatego, w tym religijnym kontekście, zwrócenie uwagi na kwestie natury psychologicznej - indoktrynację i psychomanipulację Strażnicy, i w konsekwencji ograniczenie wolności osobistej jest dużo pilniejsze.
Niech człowiek - wyzwolony spod zniewalającego wpływu technik speców Towarzystwa Strażnica - sam decyduje o swoim światopoglądzie, bez względu na to czy ma to być światopogląd teistyczny czy ateistyczny, a jeśli teistyczny to również niech to będzie wybór maksymalnie osobisty i niezależny. Akcje "ratowania" o charakterze religijnym (emocjonalnym) nie pomagają w tym. Czy koniecznie musi to być jakiś kościół ewangeliczny? Czy nie może to być jakiś nurt chrześcijaństwa unitarnego? Uważam, że to może być dobra alternatywa dla Świadków Jehowy. W takim kościele dana osoba posiadałaby ciągłość podstawowych wierzeń: Bóg w jednej osobie, śmiertelność duszy i nadzieję życia na ziemi, jednocześnie nie będąc wystawioną na oddziaływanie Strażnicowych sztuczek psychomanipulacyjnych. Przy okazji - Strażnica dwoi się i troi, aby ukazać chrześcijaństwo unitarne jako wymarły zabytek przeszłości, ciekawe dlaczego?
Moim zdaniem, bardzo dobrym - chyba najlepszym - przykładem pomocy Świadkom w spojrzeniu na własną religię - taką jaką ona w istocie jest, jest książka R. Franz'a "Kryzys sumienia". Oczywiście, nie weźmie jej do ręki osoba o usposobieniu ortodoksyjnym, przesiąknięta organizacyjną mentalnością. Są jednak, w religii Świadków Jehowy osoby, które zachowały resztki autonomii lub po iluś tam latach fanatyzmu obudziły się ale brakuje im czegoś wiarygodnego, czegoś na czym mogą się oprzeć czy też jakiegoś punktu odniesienia. I właśnie takim osobom warto próbować pomóc ("ratować je"
) rozsądnie uderzając w podstawę siły Towarzystwa - psychomanipulację, poprzez ukazywanie mechanizmów i skutków jej działania.