No nieźle. To się nazywa chrześcijańska gościnność! Wrażenia niezapomniane.Chyba najbardziej utkwił mi w pamięci ośrodek w Kurowie (koło Makowa Maz.). Bracia kompletnie go olali i musieliśmy zacząć nasz pobyt od opróżnienia szamba i postawienia kibla na nowym miejscu. W dodatku szopa, gdzie mieliśmy mieć jadalnię, była całkiem zawalona deskami. Trzeba było je najpierw uprzątnąć. I to wszystko po męczącej podróży.
Ośrodki Pionierskie
#21
Napisano 2009-08-25, godz. 17:40
#22
Napisano 2009-08-26, godz. 08:16
To były czasy...jeździłam na kilka podczas jednych wakacji,byłam gorliwa i oddana sprawie.a na jednym z ostatnich osrodkow poznalam kilka fanasycznych osób które...spotkałam tu niedawno na forum:)także wróciły mi wspomnienia tamtych zamierzchłych lat:)
Dzięki Tobie "zagajniczku" było super fajowo. szkoda że już z Annopola bracie przeniesli sie do nowej sali. Kiedy czasami odwiedzam tamte okolice i przypomnę sobie ten drewniany domek który był tez moim domem przez pewien czas .... Śmiesznie bywalo czasem- szczególnie kiedy w prowizorycznej łazience zamarzała woda w zimie
#23
Napisano 2009-08-26, godz. 08:32
A pamiętasz w swojej paście do zębów piankę do golenia?Dzięki Tobie "zagajniczku" było super fajowo. szkoda że już z Annopola bracie przeniesli sie do nowej sali. Kiedy czasami odwiedzam tamte okolice i przypomnę sobie ten drewniany domek który był tez moim domem przez pewien czas .... Śmiesznie bywalo czasem- szczególnie kiedy w prowizorycznej łazience zamarzała woda w zimie
"W co motłoch bez dowodów uwierzył, jakże byśmy to mogli dowodami obalić?"
#24
Napisano 2009-08-26, godz. 09:16
Wiatj Szperaczu:)A ja byłem organizatorem ośrodków pionierskich. Byłem na kilkudziesięciu, sam zorganizowałem i prowadziłem około 15. Zdarzało się, że było ich dwa, trzy w czasie wakacji. Wspomnień jest mnóstwo. Sam nie wiem, które najciekawsze. Można by spędzić przy piwie niejedną noc. Chyba najbardziej utkwił mi w pamięci ośrodek w Kurowie (koło Makowa Maz.). Bracia kompletnie go olali i musieliśmy zacząć nasz pobyt od opróżnienia szamba i postawienia kibla na nowym miejscu. W dodatku szopa, gdzie mieliśmy mieć jadalnię, była całkiem zawalona deskami. Trzeba było je najpierw uprzątnąć. I to wszystko po męczącej podróży. Potem już poleciało, a było całkiem nieźle.
Zdaje się że również byłam obecna na tym ośrodku w Kurowie.Zapamiętałam Cię jako straszliwego "konserwę". Ale chyba Ty byłeś w Kurowie kilka razy. To bylo tak dawno...Już sama nie pamiętam, czy ja tam byłam wtedy gdy miała miejsce ta sytuacja o której mówisz czy tą historię opowiadały mi osoby które były tam rok przede mną. Echhh ...i Ty tutaj??
#25
Napisano 2009-08-26, godz. 09:31
#26
Napisano 2009-08-29, godz. 20:39
A ja myślałam żeś moja rówieśniczka...a Ty prawie moja rówieśnica. Fajnie, że tu jesteś. Podobają mi się Twoje konstruktywne przemyślenia.Rok ci to wtedy był 1971... ech...młodość.
#27
Napisano 2009-08-31, godz. 09:10
Pozdrowienia gorące! Profanka
#28
Napisano 2009-08-31, godz. 18:24
A pamiętasz w swojej paście do zębów piankę do golenia?
Chociaz w tamtym czasie byłem gorliwym świadkiem aż mi sie na usta cisneło: "zaj***.... pomysł" Nie wiedziałem tylko dokładnie kogo mam zabić
#29
Napisano 2009-09-01, godz. 16:11
#30
Napisano 2009-09-02, godz. 07:12
Moim marzeniem kiedyś było być na takim "luzackim" ośrodku pionierskim na którym nie ma starszych, no ew. jacyś słudzy pomocniczy "jedną nogą w świecie". Mogłoby być naprawdę super.
#31
Napisano 2009-09-02, godz. 07:23
Głoszenie na ośrodku było mniej stresujące. Zupełnie inni ludzie niż w mieście, czasem częstujący domowym jedzeniem, czasami goniący z miotłą albo szczujący psem. Coś się działo, było wesoło. No i na wsi zawsze znalazła się okazja, żeby sobie odpocząć na łonie natury pod jakimś drzewkiem, poobijać się, albo "zabłądzić"Super wspomnienia a ja nigdy nie byłam na ośrodku,nie wiem czy żałować?Tak naprawdę to nie lubiłam głosić a ośrodek pionierski przyprawiał mnie o dreszcze.Czy ktoś ma takie odczucia jak ja?Wypowiadajcie się!!!
#32
Napisano 2009-09-02, godz. 12:24
A czas leciał:-)No i na wsi zawsze znalazła się okazja, żeby sobie odpocząć na łonie natury pod jakimś drzewkiem, poobijać się, albo "zabłądzić"
#33
Napisano 2009-09-02, godz. 13:06
dostępna w tamtych latach forma spędzania czasu gdzie jeździło się praktycznie z obozu na obóz a nawet w ferie zimowe To były czasy
#34
Napisano 2009-09-02, godz. 13:12
PewnieA czas leciał:-)
Pamiętam też, że podczas głoszenia grupowego zawsze wyrywaliśmy się do najdalej od drogi położonych chałup. Zanim się doszło, wróciło, dogoniło grupę...
#35
Napisano 2009-09-02, godz. 13:37
#36
Napisano 2009-09-05, godz. 10:42
Ja też nie byłem na żadnym ośrodku pionierskim, kiedyś chciałem pojechać ale nie dlatego że chciało mi się głosić (bo mi się nie chciało) ale dlatego że chciałem poznać jakąś fajną siostrzyczkę Jednak ostatecznie nie pojechałem. Tak naprawdę nie przepadałem za głoszeniem a jak sobie wyobraziłem że na ośrodku musiałbym codziennie chodzić do służby to mi się odechciało. Jedyne co mi się tak naprawdę podobało to towarzystwo i zabawy - kiedyś w internecie znalazłem kilkadziesiąt fotek z ośrodków pionierskich, m.in. z nieistniejącej już strony ośrodka pionierskiego w Sojczynie Grądowym. Udało mi się też tajnie skopiować od takiego jednego brata fotki i filmiki z lokalnego ośrodka. Całkiem sympatycznie się bracia bawili.
Moim marzeniem kiedyś było być na takim "luzackim" ośrodku pionierskim na którym nie ma starszych, no ew. jacyś słudzy pomocniczy "jedną nogą w świecie". Mogłoby być naprawdę super.
Wcale mnie to nie dziwi. Większość braci jeździła na ośrodki w wiadomym celu. Starsi mieli zazwyczaj problemy jak dopilnować rozhukane hormony. Nie ma co generalizować rzecz jasna ale zdecydowana większość uczestników ośrodków kierowała się przyziemnymi pobudkami. A jeśli nie to przynajmniej nie jechali tam by rozwijać dzieło głoszenia. To samo można powiedzieć o uczestnikach budów sal, kongresów i innych zbiorowych spotkań, gdzie była okazja wyrwać co nieco. Znane mi były przypadki, gdzie po ośrodku nagle ślub był a młodzi znali się 2 tygodnie - w czasie trwania ośrodka.
#37
Napisano 2009-09-08, godz. 16:10
Znane mi były przypadki, gdzie po ośrodku nagle ślub był a młodzi znali się 2 tygodnie - w czasie trwania ośrodka.
Zawsze mi się wydawało, że to nie religia łączy ludzi. Dziś zmieniam zdanie
A potem olaboga co się stało, małżeństwo się rozleciało. Znowu trzeba będzie kogoś wykluczyć żeby chronić czystość zboru.
Użytkownik ble edytował ten post 2009-09-08, godz. 16:11
#38
Napisano 2009-09-09, godz. 11:10
Pamiętam ośrodek nad jeziorem Lubowitz, gdzie wszyscy sie wspaniale bawili, do służby chodziło się chętnie, a potem przy ognisku opowiadaliśmy co ciekawsze kawałki z odbywanych z ludźmi rozmów.
Ludzie jak ludzie - jedni nas wyganiali, a inni chętnie rozmawiali. Poziom rozmów zawsze jest wytyczany przez miejscowego księdza. Jeśli ksiądz jest ciekawym człowiekiem to i okolica ciekawa, ludzie rozmowni i z pogladami, a głoszenie daje radość.
Zgadzam sie z A_Klo, że ta praca jest radosna, ale sformalizowanie wszystkiego ją może odebrać.
Wiele jednak zależy od prowadzących ośrodki i ich stosunku do siebie oraz pozostałych.
Niektórym prowadzącym wydawałó się, że dozorują obóz resocjalizacyjny i musza pilnować każdego uczestnika oraz kontrolować, kontrolować ... do upojenia hi..hi..
Widac byłó, kto poluje na godziny (waluta królestwa), a kto chce rozmawiac z ludźmi o Bogu i jego obietnicach.
#39
Napisano 2009-10-12, godz. 20:36
Kupkaliśmy w komórce za stodołą, myliśmy się w misce która stała w chlewni pomiędzy świniami!!!
Do służby brało się najbardziej oddalone wioski - wiadomo, czas ;-) a obiady...lepiej pominę ten wątek...
Profankanapisał(a): "Niektórym prowadzącym wydawałó się, że dozorują obóz resocjalizacyjny i musza pilnować każdego uczestnika oraz kontrolować, kontrolować"...
Święta prawda! Na tym ośrodku mieliśmy takiego "kapo", który po 21 wyganiał wszystkich do namiotów i uwaga - zabronił kąpania się w jeziorze, w tym samym czasie chłopakom i dziewczynom!!!! Jak dziewczyny szły nad jezioro, to my zmywaliśmy gary po obiedzie, a jak wracały to my mogliśmy wtedy wyskoczyć nad jezioro a one szykowały nam w tym czasie kolację... Wiecie - jak patrzę teraz, z perspektywy czasu na tą sytuację, to troszkę śmiać mi się chce.
Może Wy macie odmienne zdanie, ale jak tak właśnie to odbieram - to po prostu śmieszne...
#40
Napisano 2009-10-12, godz. 21:27
Święta prawda! Na tym ośrodku mieliśmy takiego "kapo", który po 21 wyganiał wszystkich do namiotów i uwaga - zabronił kąpania się w jeziorze, w tym samym czasie chłopakom i dziewczynom!!!!
No tak, bo jakby się kąpali razem to ktoś mógłby się podniecić na widok ładnego ciała i mogłoby dojść do rozpusty między braćmi i siostrami Najlepiej wszystkich z osobna zamknąć w klatkach. Wtedy będzie gwarancja że nic się nie stanie
Użytkownicy przeglądający ten temat: 1
0 użytkowników, 1 gości, 0 anonimowych