Święta prawda! Na tym ośrodku mieliśmy takiego "kapo", który po 21 wyganiał wszystkich do namiotów i uwaga - zabronił kąpania się w jeziorze, w tym samym czasie chłopakom i dziewczynom!!!! Jak dziewczyny szły nad jezioro, to my zmywaliśmy gary po obiedzie, a jak wracały to my mogliśmy wtedy wyskoczyć nad jezioro a one szykowały nam w tym czasie kolację... Wiecie - jak patrzę teraz, z perspektywy czasu na tą sytuację, to troszkę śmiać mi się chce.
Chyba na wszystkich ośrodkach byli "kapo", którzy kontrolowali sytuację niczym w obozie koncentracyjnym, a w najlepszym przypadku - kolonii karnej (prawda, bracie Marianie P. z Gdańska?). Niektórzy rzeczywiście chcieli dobrze, inni zaś po prostu wykorzystali okazję do podkreślania swojej pozycji, a jeszcze inni - wysługiwali się obozowiczami, na przykład przy okopywaniu namiotów albo obieraniu ziemniaków. Nie wiem, czy jest to śmieszne, czy tragiczne. Z jednej strony grupa dorosłych i dojrzałych osób dobrowolnie zgadza się na to, żeby się bawić w "domowe przedszkole". A z drugiej - pojawia się "KO-wiec", który za wszelką cenę usiłuje myśleć za innych. Stąd kuriozalne sytuacje, przykładowo - ZAKAZ wychodzenia z namiotów po 22.00 (nie tylko cisza nocna, ale przecież można się w mroku spotkać z siostrą i dopiero będzie).
Pozdrawiam