Ja byłem tylko na jednym ośrodku. Było to niedaleko Iławy, gdzie działała grupa na oddaleniu (później powstał tam zbór). Ogólne wrażenia pozytywne, ale warunki bytowe panowały takie same jak opisywaliście. Większość spała pod namiotami a ja z jeszcze jednym bratem (z uwagi na to, że krowa zjadła nasz namiot

) spaliśmy w stodole - z dwoma psami i setką myszy
Kupkaliśmy w komórce za stodołą, myliśmy się w misce

która stała w chlewni pomiędzy świniami!!!
Do służby brało się najbardziej oddalone wioski - wiadomo, czas ;-) a obiady...lepiej pominę ten wątek...
Profankanapisał(a): "Niektórym prowadzącym wydawałó się, że dozorują obóz resocjalizacyjny i musza pilnować każdego uczestnika oraz kontrolować, kontrolować"...
Święta prawda! Na tym ośrodku mieliśmy takiego "kapo", który po 21 wyganiał wszystkich do namiotów i uwaga - zabronił kąpania się w jeziorze, w tym samym czasie chłopakom i dziewczynom!!!!

Jak dziewczyny szły nad jezioro, to my zmywaliśmy gary po obiedzie, a jak wracały to my mogliśmy wtedy wyskoczyć nad jezioro a one szykowały nam w tym czasie kolację... Wiecie - jak patrzę teraz, z perspektywy czasu na tą sytuację, to troszkę śmiać mi się chce.
Może Wy macie odmienne zdanie, ale jak tak właśnie to odbieram - to po prostu śmieszne...