Cytat: "Na większość z nas takie
sprawozdania działają zachęcająco. Czy nie jesteśmy zachwyceni, gdy się
dowiadujemy o pracy naszych braci, zajętych głoszeniem dobrej nowiny po całym świecie? Wiadomości o wzroście liczby głosicieli pomagają nam uzmysłowić sobie, jak rozwija się organizacja Jehowy. Przeżycia poszczególnych osób krzepią nasze serca, rozniecają w nas gorliwość i
pobudzają do zwiększenia udziału w dziele głoszenia"...no właśnie.
Wydaje mi się, że te słowa doskonale świadczą o tym jak CK stara się "popędzać" owieczki. Moim zdaniem składanie "owocu" jest swego rodzaju manipulacją. Był taki miesiąc, że po prostu zapomniałem oddać sprawozdania. Po dosłownie 3-4 dniach miałem telefon od starszego - wielce zatroskanego - pierwsze o co zapytał - dlaczego nie głosiłeś w tym miesiącu? Wiesz...osoba w Twoim wieku (tzn. młoda) powinna świecić przykładem itd... Fakt był taki, że głosiłem w tamtym miesiącu, ale ta sytuacja dała mi nauczkę na przyszłość - oddać sprawozdanie, dorzucić z godzinkę, dwie i będzie święty spokój. A przecież nie o to chodzi! Właśnie przymus raportowania służby rodzi takie sytuacje! Gdyby nie było obowiązku "rozliczania" się przed starszymi, to kto był faktycznie gorliwy to i tak by głosił tyle ile wcześniej.
Pod koniec mojej przygody ze zborem - przyznaję - ściemniałem w sprawozdaniach. Nie wiedzieć czemu jakoś nie miałem już wtedy wyrzutów sumienia
A co do WKU...u mnie było podobnie. Kiedy starszy wręczał mi z namaszczeniem "kwit" dla WKU nie omieszkał wspomnieć: "masz teraz jeszcze większy dług wobec Jehowy, najlepszym sposobem !ODPRACOWANIA! tego długu będzie bez wątpienia pionierka - przynajmniej te 9 miesięcy (to był już ten czasookres kiedy wojo trwało 9 miesięcy)".
Widzę po waszych wpisach, że to nie była wyłącznie jego radosna twórczość, ale było to normą...