matt:
"Ateizm. Nie wierzą, że istnieje. Czujesz różnicę?"
Nie sądziłem, że ta bądź co bądź, prosta ironia zostanie przez Ciebie skomentowana.
matt:
"Jak już koledzy napisali: Dowodzi się istnienia czegoś a nie nieistnienia."
Jak dobrze , żeś mnie w tym względzie oświecił!
matt:
" Więc jak opiniujesz moje zdanie jest dla mnie kompletnie bez znaczenia. "O, i pewnie dlatego mi odpowiadasz.
matt:
"Ponadto, co inni zauważyli - jedna prawda to może być tylko w nauce."
Miałeś na myśli chyba "jedyną" prawdę, która może być, to znaleźć można tylko w nauce.
Jest to dość osobliwa i kulawa teza. Bo czym jest nauka a czym jest "prawda"...? Czy nauka jako taka nie zajmuje się szukaniem konkretnych odpowiedzi na nurtujące ludzkość pytania. Czy nie jest narzędziem, sposobem weryfikacji wreszcie drogą prowadzącą do jakiegoś tam celu. Zgodzisz się chyba ze mną , że w wielu przypadkach okazuje się ona być niewystarczająca i bezradna. Mało tego, często te "pewne" i naukowo potwierdzone odpowiedzi, których udziela, po późniejszej weryfikacji okazuję się błędne a nierzadko nieprawdziwe. Bezkrytyczne podejście do możliwości nauki , że tak powiem na "wiarę", owocuje właśnie takimi nieracjonalnymi zdaniami typu: "jedna prawda to może być tylko w nauce".
Uważam, że Nauka, gdy wyjrzy za ostatni pagórek poznania, na jaki będzie w stanie się wznieść spojrzy w Oblicze Boga.
Co do ateizmu to wbrew pozorom sprawa nie jest jakoś specjalnie skomplikowana. Ateistów (i tu mała choć stanowcza uwaga: nikogo nie mam zamiaru obrażać tudzież przynosić mu ujmy!) podzieliłbym na walczących i zdystansowanych. Jest również ateizm traumatyczny, który obejmuje ludzi, którzy chcieliby wierzyć ale z różnych przyczyn nie potrafią. Jest on traktowany przez nich jako imperatyw intelektualny. No i w końcu mamy ateizm entuzjastyczny, który jest antytezą psychozy ateizmu traumatycznego.
Ateistów przyznam szczerze jest mi żal.
Ja prócz wiary w Boga, który jest Stwórcą Wszechświata, "wyznaję" fizykę. I bynajmniej nie uważam , że prawda religijna (ta mówiąca o Stwórcy jako przyczynie powstania Uniwersum) jest sprzeczna z nauką. Zresztą jak wielu wybitnych naukowców w tym oczywiście i noblistów.
I uważam a jest to moje prywatne zdanie, że "głupota" ateisty polega na tym, iż nie zdaje on sobie sprawy z prostej zależności jaka w naszym świecie występuje. Równie prostej jak równoważnik masy i energii - nic nie bierze się z niczego. Posłużę się przykładem jakiego użyłem w rozmowie z Padre Antonio.
Matt pozwól, że pokażę Ci pewien przykład myślowy - nie wiary:
Wyobraź sobie psychiatrę niewierzącego w Boga. Ma on ciekawy przypadek do zbadania. Mianowicie jego pacjent w rozmowie z nim w pewnym momencie zaczyna twierdzić, że drewniany ołówek, z jego biurka nie jest zrobiony przez nikogo ale się samoistnie pojawił, zresztą jak wszystkie inne ołówki świata.
Szybko dochodzi do wniosku, że albo pacjent w jakimś nieokreślonym celu kłamie, albo trafił pod dobry adres..., bo jest najwyraźniej psychicznie chory.
Nie zrażony zaczyna mu tłumaczyć , że się myli. Ołówki nie biorą się z niczego. Każdy ołówek został przecież zaprojektowany. Zrobiony z odpowiednich materiałów ma określone kształty, funkcjonalność i złożoność. Został stworzony przez człowieka w fabryce , gdzie do jego produkcji wykorzystuje się skomplikowane maszyny. I będzie miał całkowitą rację w takiej argumentacji.
Mówi mu w końcu w jakim celu został zrobiony ów ołówek i demonstruje to, pisząc na kartce zdanie: "Nie wierzę w żadnego Stwórcę". I jeśli jego pacjent nie oszukuje i dalej się upiera przy swoim, to przepisuje mu odpowiednie leki by zaczął mu mózg prawidłowo funkcjonować. Pacjent po ich stosowaniu wraca do rzeczywistości i dziękuje mu, że go wyleczył.
I jak się Ciebie teraz zapytam: jak się ma złożoność drewnianego ołówka do złożoności Wszechświata, w którym żyjemy i, którego jesteśmy częścią to co mi odpowiesz?
W tym przykładzie widzę dwie głupoty a raczej dwóch głupców. Jednego, który jest głupi ponieważ jest psychicznie chory. I aby mógł wyzdrowieć normalnie myśleć i kojarzyć potrzebował leków.
I drugiego, że tak to określę - "głupiego z natury" psychiatrę. Bo w rzeczowy i przejrzysty sposób obala absurd stwierdzenia pacjenta , że ołówek i w ogóle wszystkie ołówki świata, wzięły się z niczego ,i nie są przez nikogo zrobione. Z jego argumentacją zdrowy na umyśle człowiek nie będzie polemizować. Psychiatra jednoznacznie objaśnia związek "przyczynowo-skutkowy człowiek - ołówek". Chyba się z tym zgodzisz. Natomiast lekarz nie wierzy w żadnego Stwórcę, czemu daje wyraz wyznaniem w postaci zdania, które napisał na kartce.