Miałem w klasie koleżankę będącą ŚJ. Pewnego razu, przed Wielkanocą, rozmawialiśmy na lekcji wychowawczej o zwyczajach świątecznych. I nauczycielka zapytała tę koleżankę, jak u niej obchodzona jest Wielkanoc. Odpowiedziała, że nie obchodzi, ponieważ jest innego wyznania. Nauczycielka wtedy poprosiła, żeby opowiedziała w takim razie o swoim wyznaniu i o tym, czy mają jakieś święta i jak je obchodzą. Koleżanka odpowiedziała, że nazwa jej wyznania to "świadkowie". Nie dodała, że Jehowy, bo, znając moją klasę, wszyscy by się z niej śmiali ("Ona jest jehowa!!!"). Niemniej jednak jednak parę osób o tym wiedziało i gdzieniegdzie pojawiły się uśmieszki i dał się słyszeć szept "Jehowa, jehowa..." Powiedziała, że mają święto podobne do Wielkanocy, które nazywają Pamiątką Pana Jezusa i krótko o nim opowiedziała.
Tak to się dowiedziałem, że ona jest ŚJ. Ale tak naprawdę niczym się nie wyróżniała. Wielkanocy i urodzin nie obchodziła, ale słuchała takiej samej muzyki jak jej koleżanki (wśród dziewcząt w jej wieku modna była wtedy Britney Spears, która właśnie zaczynała światową karierę), chodziła na dyskoteki, później także piła z nami piwo itp. Mieszkała niedaleko, więc, jak byliśmy młodsi, nawet się czasem bawiliśmy razem na podwórku. Jedynym może, co się rzucało w oczy to jej dobra znajomość Biblii. Na ogół była słaba uczennicą, ale gdy na polskim omawiano fragmenty Biblii, to całkiem sporo potrafiła o tym powiedzieć. Już dawno się z nią nie widziałem, ale dzięki "Naszej Klasie" wiem, że szczęśliwie wyszła za mąż. Nie wiem, czy nadal jest ŚJ, ale nie wydaje mi się, by przynależność do Organizacji miała jakiś szczególnie wielki wpływ na jej życie. W końcu bez urodzin i paru innych świąt da się normalnie żyć.
Oprócz tego miałem sąsiadów ŚJ, starsze małżeństwo. Może tylko żona była świadkiem, bo tylko ją widywałem na głoszeniu. Ale nie było w tej rodzinie nic dziwnego, no może poza ich wnukiem, który był osiedlowym chuliganem i ciągle były z nim problemy, ale wątpię, żeby on też "siedział" w Organizacji. I jeszcze kiedyś, jak byłem bardzo mały, ugryzł mnie ich pies
.
Tak więc, patrząc z zewnątrz, nie wydaje mi się, by ŚJ byli jacyś strasznie hermetyczni. To po prostu jest wyznanie mniejszościowe, stąd wyznawcy są ze sobą bardziej związani i więcej o sobie nawzajem wiedzą niż w wielotysięcznych, anonimowych parafiach katolickich. To samo obserwowałem np. u baptystów, których dobrze zdążyłem poznać. Oni czują się zjednoczeni w swojej odmienności od ogółu Polaków; czują, że coś szczególnego ich łączy, nawet jeśli nie chcą się wywyższać.
Inne wyznania też mają pewne zasady, którą mogą być dla innych dziwne i trudne do przestrzegania. Np. prawosławni mają bardzo surowe posty, w Wielki Piątek starają się w ogóle nic nie jeść i nie pić. Podobnie muzułmanie w miesiącu Ramadan nic nie jedzą ani nie piją od rana do wieczora i w dodatku modlą się 5 razy dziennie o określonych porach. Najpobożniejsi zrywają się nawet w środku nocy, by się modlić. Na tym tle ŚJ nie wyglądają ani na dziwaków, ani na sekciarzy.
Pozdrawiam!
Miedziana cyna, żelazny sód, wanadowy skand, berylowy tantal, kadmowy molibden...