"Przykłady można mnożyć. Wiele razy Kościół jako "odwieczne" i "naturalne" przedstawiał poglądy, z których się potem chyłkiem wycofywał - gdy stały się naukowo już nadto anachroniczne. Niewykluczone więc, że za ileś tam lat - może tylko 50, jak w przypadku przeszczepów - Watykan zarzuci swoje dzisiejsze "niewzruszone" nauczanie w kwestii aborcji czy in vitro.
Jego stanowisko w obu tych kwestiach wynika bowiem z niepojętej "metafizyki prenatalnej", wedle określenia Jacka Hołówki. Kościół dokonuje "teologicznej apoteozy" zarodka ludzkiego, choć tak naprawdę czyni to... wbrew własnej teologii i tradycji.
Tomasz z Akwinu - święty od aborcji
Hołówka podkreśla, że uznanie zarodka ludzkiego za osobę ludzką kłóci się z jej definicjami - dostarczanymi zarówno przez personalizm Karola Wojtyły, jak i klasykę katolickiej teologii. Skoro osobą może być tylko "jednostka ludzka zdolna do świadomego kierowania swoim postępowaniem", zarodek nią nie jest. A zatem, wszelkie dywagowanie o jego człowieczeństwie, jako nieweryfikowalne, stanowi zajęcie może i emocjonujące - ale dość jałowe.
Tym bardziej, że już św. Augustyn pisał - choć nie wiadomo właściwie, skąd miał te dane - iż dusza wnika do ciała dopiero w 40 dni po zapłodnieniu. Od tego momentu, twierdził Augustyn, możemy mówić o osobie ludzkiej. Biskup Hippony poszedł tu zresztą pod prąd - począwszy od II wieku Kościół piętnował przerywanie ciąży, zaś synod w Elwirze zalecał skazywanie winnych jej kobiet na dożywotnią pokutę. Słowem, Augustyn był w sprawie aborcji liberałem.
Podobnie, choć nader seksistowsko, rozstrzygnął w VIII wieku II Sobór Nicejski - który potwierdził, że u mężczyzny dusza wnika do ciała w 40 dni, a u kobiety w 80 dni po zapłodnieniu. Konsekwentnie więc św. Tomasz z Akwinu - twórca katolickiej teologii w jej dzisiejszej postaci - pisał, że aborcja nie jest grzechem, dopóki płód nie zostanie obdarzony duszą, czyli do 40-80 dnia po zapłodnieniu.
Słowem, wychodzi na to że "niezłomny" Kościół jest tak naprawdę niczym chorągiewka i co kilkaset lat radykalnie zmienia poglądy. Transfuzji i szczepień kiedyś zakazywał - teraz dopuszcza. Aborcję najpierw potępiał, potem na nią zezwalał, teraz znów jej zabrania. Można się pogubić. "Odwieczne i nienaruszalne" nauczanie Kościoła ma, jak widzimy, charakter nieco doraźny.
Zakazać. Na wszelki wypadek!
Przerywania ciąży jednoznacznie zabronił dopiero Pius IX w roku 1869 - stwierdzając wbrew doktorom Kościoła, że płód posiada duszę od momentu poczęcia. (Choć biologia uczy, że owo "poczęcie" to raczej proces, a nie moment.) Sęk jednak w tym, że Pius IX przedstawił jedynie swoje prywatne zdanie. Dogmat o nieomylności papieża ogłoszono dopiero rok później. Jednakże siły rażenia problemu to nie umniejsza.
W latach 60. Kościół bardzo się starał zniechęcić embriologów do badań nad zapłodnieniem in vitro. Kilku się poddało, ale pozostali nie ustawali w wysiłkach i dali rodzicom ponad 3,5 mln "dzieci z probówki". Można mniemać, że tak jak Watykanowi nie udało się powstrzymać z przyczyn ideologicznych rozwoju medycyny w XVI wieku, tak nie uda mu się to dziś. Uzyska tylko tyle, że napsuje nieco krwi rodzicom korzystającym z in vitro i naukowcom pracującym nad komórkami macierzystymi, by ratować życie i zdrowie chorych. "
Cytat z http://www.biotechno.../temat-2288.htm , gdzie można przeczytać to w całości. Nieraz mi się obiło o uszy i gdzieś o tym czytałem, że Kościół katolicki kiedyś zakazywał przeszczepów i transfuzji. Potem przyszła zmiana, którą można uznać za "nowe światło" w Kościele. Zastanawiające nieprawdaż?!
Użytkownik andreaZZ edytował ten post 2009-05-20, godz. 11:27