Dziś na zgromadzeniu przypominano myśli sprzed roku dotyczące traktowania wykluczonych krewnych poruszone w dramacie o synu marnotrawnym. Kładziono nacisk na to jaki powinniśmy mieć pogląd na tę sprawę, żeby przypadkiem nie przyszło komuś do głowy normalne traktowanie takiego członka rodziny – oczywiście dla jego dobra. W wywiadach wypowiadały się osoby którym "pomógł" ów dramat. Padały słowa w stylu: „mój rodzony brat jest wykluczony, dlatego nie utrzymuję z nim ŻADNYCH kontaktów, ale bardzo bym chciała, żeby wrócił”...dranie
Ci którzy nakazują rozbijać stosunki rodzinne z błahych powodów z pewnością odpowiedzą przed Bogiem. Bóg nie rychliwy ale sprawiedliwy.
Odcinanie się od członka rodziny, niechęć do tej osoby, brak ciepłych, rodzinnych rozmów, złe traktowanie, ciągłe wyrzygiwanie tej osobie co się do niej ma, co ona nie robi, co powinna robić... Oto prawdziwy obraz szczęśliwych rodzin Świadków Jehowy. Rodzin które zostały "wzbogacone duchowo"... Brak słów
Znam jednego mężczyznę który od jakiegoś czasu jest wykluczony. Jego matka jest pionierką i oczywiście robi mu na każdym kroku problemy, marudzi, wymyśla. Chłopak myśli o wyprowadzeniu się z domu gdyż taka sytuacja go wyczerpuje. Matka daje mu do zrozumienia, że jest dla niej nikim. Ojciec - ŚJ, były pedofil, chroniony przez organizację o którym Policja nic nie wie nigdy również nie przyczyniał się do szczęścia rodzinnego. Córka - wykluczona, wyprowadziła się z domu i jest szczęśliwa. Nic dziwnego. Ile można takie coś wytrzymać? Byłem tam kiedyś. Krzyki, wrzaski, przekleństwa. Doprawdy, nie wiem jak można tę rodzinę nazywać szczęśliwą...
Użytkownik ble edytował ten post 2010-07-09, godz. 21:39