Mnie też przeraża ten świat. Niby nadal żyję ale jak patrzę na swe problemy ze zdrowiem, złych ludzi, niesprawiedliwość, wojny, przepychanki na tle religijnym to mnie on przeraża. Gdy byłem ŚJ to też miałem dużo negatywnych myśli. Słyszałem jak np. mówiono w wykładach: "ten świat jest zły i źle się dzieje ale Bóg wkrótce wykona swój wyrok i zaprowadzi tu raj". To mnie budowało i dodawało otuchy. Jednak lata mijały i było coraz gorzej. Myślałem sobie wtedy: "Gdzie jest ten wspaniały raj który organizacja od tylu lat obiecuje? Miał być raj a ten okropny świat nadal istnieje i nadal muszę się w nim męczyć". Nie zwątpiłem w Boga. Zwątpiłem w nauki i obiecanki cacanki organizacji. Dziś wiem, że należy polegać głównie na sobie i nie słuchać ludzi którzy mogą się mylić. Czasami sobie myślę: "Dobry Panie Boże, zrób coś żeby ten świat się zmienił"...
Nawiasem mówiąc, bardzo ciekawy temat skłaniający do refleksji...
ble, jakos mnie zasmucilo to o czym piszesz. zasmucilo mnie Twoje spojrzenie na swiat i problemy. szczerze. wyczuwam jednak w Twojej postawie jakby swiadkowską nutkę, taki prawie niezauwazalny syndrom. swiat jest nie co znieksztalcony pzrez pryzmat systemów, w których funkcjonujemy. wiesz, że w 130 krajach na swiecie mozesz dobrze sie czuc, w miare normalnie przezyc, nikt cie nie zabije, respektuje sie od podstawowych do bardziej wyrafinowanych praw? nie jest tak, zle, jest bardzo dobrze jak na świat i jego historię.
moze gdzies tam we wnetrzu tkiw jeszcze to rozczarowanie i brak zgody na wlasciwą rzeczywistosc, moze w srodku jescze zostalo troche gniewu...?
a co do zdrowia... pozytywne nastawienie i wewnetrzna siła i wielu przyjaciół w koło
pozdrawiam
To chyba tak działa - przeżyją najwięksi "sadyści" i łowcy.
z punktu widzenia psychologii sadysci są uzaleznieni od masochistow i odwrotnie. czyzby zakłócenie tej korelacji mialo sprowadzic swiat do stagnacji? czy wyeliminowanie takiej zaleznosci stworzyloby doskonaly anielski chór na ziemi? wątpię. jedynym katalizatorem dla czlowieka w tym wypadku jest miłość, ale dla zwierząt istnieje tylko zimna zaleznosc.
prawie jestem pewien, ze czlowiek pochodzi od zwierzecia, wydaje sie to tak logiczne, a z drugiej strony tak straszne. historia ludzkosci wyglada jak runda kota z myszą, raz jestem kotem, raz myszą i zadnej, absolutnie zadnej ingerencji z zewnątrz, bo od razu wszystko sie psuje.
Problem w tym , że dobro człowieka wierzącego i dobro niewierzącego może się nieznacznie różnić, choć zazwyczaj identyfikacja jest podobna. Np. w utylitaryźmie (etyce użyteczności) za czyn moralnie dobry uważa się ten, którego skutki są użyteczne tzn. przyczyniają się do szczęścia innych. Zasadą jest osiągnięcia szczęścia, rozumianego m.in. jako przyjemność i brak cierpienia, przez jak największą ilość ludzi. Odwołując się do efektów, każdy czyn spełniony z obowiązków i próżności, może mieć w efekcie końcowym taką samą ocenę moralną i być uznawany za dobry.
Spójrzmy teraz na taką sytuację ( ściągnięte z wikipedii) : " Twoje dziecko zaczyna głośno płakać. Jego płacz zwróci uwagę na żołnierzy, którzy zabiją ciebie, twoje dziecko i innych ukrytych w piwnicy. Aby temu zapobiec musisz je cicho udusić. Czy robiłbyś to?" - wszak dobrem jest szczęście innych. To dosyć drastyczny przykład pokazujący różnicę w pojęciu dobra.
fajne zestawienia, zaleznosci, odniesienie do funkcji przetrwania. jasne to wszystko moze komplikowac okreslenie tego co jest dobre w czystej postaci a co nie. przy pojeciu "dobro" -uzywam chłopskiego rozumu, sprawdza się
dobro stawiane pod scianę ekstremalnych sytuacji zachowa sie instyktownie, czyli nigdy nie wiadomo jak. jedni stoją i patrzą na nadjezdzający samochod inni skaczą w bok iszorują łokciami po asfalcie, dla swojego dobra. ludzkie zachowania są nieprzewidywalne, w skrajnych sytuacjach nie podlegają tej samej ocenie.
ps. musze odpocząć od tego tematu...od forum
Użytkownik gruby drab edytował ten post 2010-03-03, godz. 14:01