Zatem, co proponujesz w związku z poniższym zdarzeniem chrześcijan natchnionych duchem świętym z I wieku?
Dz 19:19 bt I wielu też z tych, co uprawiali magię, poznosiło księgi i paliło je wobec wszystkich. Wartość ich obliczono na pięćdziesiąt tysięcy denarów w srebrze.
Ten epizod wpisuje się w walkę jaką podjęło chrześcijaństwo z konkurencyjną gnozą, która powszechnie pleniła się w tym czasie i jeszcze trochę później. Zresztą walka chrześcijaństwa z gnozą przebija niemal przez wszystkie karty Dz.Ap.
Masz rację - zasadniczo religia nie znosi konkurencji. Później przez całe wieki różne oszołomy paliły całe stosy innych ksiąg, czasami między ludzi..., a nawet Biblie, co wielokrotnie wspomina sama Strażnica.
Gdzie tutaj jakieś natchnienie?
Religia rzymska walczy z wywrotowym chrześcijaństwem, potem chrześcijaństwo zabija Hypatię, potem jak nie ma już kogo to chrześcijanie zarzynają się między sobą - greccy wręcz eksterminują Koptów. W swoim natchnieniu, bądź jakim duchem, oszołomstwo sięga takiego absurdu, że najazd Arabów jest dla egipskich chrześcijan jest mniej dotkliwy niż współżycie z chrześcijańskim braćmi z Bizancjum.
I wiele innych jeszcze rzeczy.
I ustalmy sobie, że nie ma tam wtedy ani Świadków Jehowy, ani Towarzystwa Strażnica, ani niczego o czym czasami spekulują publikacje.
Słowem: Obłąkanie wyziera z oczu niemal każdego "natchnionego".
Chyba problem leży głębiej, albo w Biblii, albo w ustaleniu granic jej interpretacji. Ponadto: Czy kochający rodzic nie reagowałby na szkodliwą lekturę dla swego dziecka, np. pedofilskiej galerii zdjęć? Może też być odwrotnie, jeżeli dziecko jest na tyle rozwinięte, że zauważa błędy u dorosłych, np. narkomanie, to czy ma ją powielać? Wobec tego, czy wszystkie istniejące książki na świecie są wartościowe? Uważam, że nie. Ze względu na różnice światopoglądowe, każdy z nich ma jakieś przeciwwskazania do pewnego rodzaju wydań.
Doprawdy - przykład i retoryka rodem ze Strażnic.
Oczywiście, że nie wszystkie książki są wartościowe.
Różnica w moim myśleniu polega na tym, że:
1. ja uważam, że wartość książki można ocenić po jej przeczytaniu,
2. ja nie uważam siebie za dziecko, które - nomen omen - przywołujesz w przykładzie, ale za człowieka wystarczająco dojrzałego, by samodzielnie ocenić, wyciągnąć wnioski i ponieść konsekwencje.
Dz 19:19 bt I wielu też z tych, co uprawiali magię, poznosiło księgi i paliło je wobec wszystkich. Wartość ich obliczono na pięćdziesiąt tysięcy denarów w srebrze.
Chrześcijanie byli wtedy nowym i radykalnym ruchem. Z upływem czasu i z rozrostem stawali się coraz bardziej zwyczajni i stonowani. Gdy już stracili na wyrazistości, zaczęły powstawać na łonie chrześcijaństwa ruchy tęskniące za tym radykalizmem. One też z czasem łagodnieją, i się wtapiają. I Świadków Jehowy też to spotka. To naturalne. Przez całe tysiąclecia niezliczona ilość jedynych prawdziwych radykałów mówiła, że są tymi wybranymi, po czym dochodziło albo do naturalnej śmierci ruchu, albo do synkretyzmów.
Użytkownik Fakirek edytował ten post 2010-05-09, godz. 20:41