Warto zauważyć, że miłość boga ewoluuje razem z ewolucją społeczną narodów spisujących poszczególne księgi biblijne. Podobnie ich rozumienie boga, sprawiedliwości, lojalności, nagrody za wierność, etc.
Stary testament dopuszcza miłość okazywaną na zasadzie(..)
Padre, przyznanie jednak tego, ze milosc do boga jest wynikiem ewolucji spolecznej godzi w samego boga i jednoczesnie nie przyznanie tego stwarza konflikt etyczno- moralny.
gleboko wierzacy czlowiek ma problem ze zrozumieniem boga prymitywnego, ktorego opisujesz, jego zachowanie tlumaczy charakterystyką czasów w jakich zyl ówczesny wyznawca, a przeciez wedlug biblii, czlowiek byl blizszy doskonalosci, powinien nosic w sobie wiecej boskich cech niz kiedykoliwek. a tu niespodzianka, jego milosc jest prymitywna i warunkowa, uzalezniona od akceptacji grupy, jesli bedzie kierowal sie sentymentem, bedzie zagrozeniem dla grupy, pozostawiony z tylu, wyrzucony, odrzucony, wie, ze nie ma szans na przezycie w tym brutalnym, prymitywnym swiecie, wiec nie wymysla i nie filozofuje, tylko sklada ofiary kiedy trzeba, sklada ofiary z siebie bardziej kierujac sie instynktem, strachem niz rozumem, blizszy jest mu swiat zwierzecy i odruchowy, liczy sie dla niego przestrzen zyciowa, kobiety i jedzenie oraz prymitywny kult oparty na zasadzie marzen o wlasnym bogactwie, ktore jednak przekaze swiatynnym bogom pragnacym zlota, mirry, hebanu dla magicznej ochrony tegoż.
co raz bardziej skomplikowane prawa przeplataja sie z obcinaniem dloni kobiecie, ktora dotknela przypadkiem narzadow plciowych, po nie gotowanie kozlecia w mleku matki, rozwarstwienie jest tak ogromne, ze dzisiaj nazwalibysmy czlowieka, ktory pisalby takie prawa we wspolczenym swiecie, sadystą i paranoikiem, ale wierzacy maja mocne filtry emocjonalne, kazace im akceptowac tamten stan jako doskonale prawo, a nie prymitywny poziom ewolucji spolecznej. z tej paranoi bowiem wyrastaly powoli humanitarne iskry, szybko gasnące, ale jednak.
kiedy zatem zastosujemy do w/w sytuacji boga ewoulujacego wraz z rozwojem mysli ludzkiej, sprawe mamy rozwiazaną i zrozumiałą, tyle, ze nauka ta pokazuje, ze bóstwo jest projekcją aktualnych potrzeb, dążeń i pragnien ludzi, wtedy bog tez staje sie bardziej ludzki.
a teraz ironia:
za to dzisiaj w tych najgorszych mozliwych czasach, dniach ostatnich ludzkosci, kiedy zrozumielismy korelacje pomiedzy dziecinstwem i miloscią rodziców, zasade psychologicznej logiki, potrafimy naprawiac ludzi od wewnątrz, bo pojelismy czym jest umysl i jego delikatna struktura, w tych czasach kiedy uwrazliwilismy sie na ból, cierpienie czlowieka i zwierzecia, zrozumielismy wlasną zaleznosc od siebie na zasadzie kontaktow interpersonalnych, relacji miedzyludzkich, uznalismy, ze prawo do wyznania wlasnej religii, bez koniecznosci niszczenia cudzych miast, zabijania dzieci i porywania dziewic dwunastolatek, w tych czasach, w ktorych czlowiek uznal za barbarzynstwo najwyszej klasy prawa dane przez dawnych bogów, ktos mi mowi, ze ten bog wroci i znowu da mi w łeb i to z milosci
mysle, ze ludzkosc tkwi w jakims wielkim bledzie logicznym, dziwnym uwarunkowaniu, ktore jest wynikiem samoswiadomosci, ludzkosc wymyslila sobie z potrzeby ochrony wlasnej tozsamosci (odzielajac sie od swiata zwierzecego) ojca, ktorego nie moze zrozumiec, bo sama tkwi w paradoksie istnienia, ktorego normalnie (istnienia) nie powinno tutaj byc, bo wszechsiwat nie kocha, wrecz przeciwnie, zabija, no ale jestesmy, zreszta to tez musialo sie stac, bo wszechswiat ma czasu jak marasu i to dla mnie jest bardziej fascynujace od wszystkich milosnych czarno bialych przeslań religijnych typu albo z nami, albo przeciwko nam
zatem wymyslilismy ojca, ktory bedzie nas karal, bo jestesmy niedobrzy, zaslugujemy na strofowanie, jego łaskę i matke, ktora nam wszystko przebaczy i zapomni, zrozumie nasz stan i otworzy ramiona. projektujemy w niebo wlasne wewnetrzne rozterki wynikle z potrzeby akceptaci i milosci.
mam nadzieje, ze zanim znikniemy za miliony lat ludzkosc choc przez chwile nacieszy sie w normalny zdrowy sposob zyciem i sobą, doceniajac fakt mozliwosci zobaczenia tego, co nie wymaga zobaczenia.
moze wtedy dopiero spotka nas wymarzona nagroda, ktorą bedzie zrozumienie, ze ten błysk zycia jaki pojawil sie w cyklu bilionow lat nalezy docenic przez bezwarunkową miłość... bez dżihadu, armagedonu, porwania, spalenia.
Użytkownik gruby drab edytował ten post 2010-07-26, godz. 07:16