Padre, proces sie zapetla, nawrocony grzesznik jak po prysznicu zmywa z siebie nieczystosci, zachwyca go jego biel i czystosc. to przynosi naprawde duzą ulgę i satysfakcję, poniewaz miesci sie w naturze ludzkiej. jednak projekcja na zewnatrz ma tez swoje konsekwencje (nic za darmo, dualizm jest powszechny) grzesznik ulega powolnej degeneracji, starajac sie utrzymac stan po oczyszczeniu napotyka ogrom frustracji, ktory z czasem prowadzi do agresji lub autoagresji, wypije, zgwalci, zbluzga żonę lub wroci do jakiejkolwiek swojej ukrytej slabosci, a bez wyjatku wszyscy ja mamy, wiec mechanizm zasadniczo dotyczy kazdego, chyba ze nie podlegamy mechanizmowi
po upadku, grzesznik ze zdwojoną silą wraca do gorliwosci i zarliwosci, nastepuje oczyszczenie, ulga, no i potem podwojona frustracja, upadek...
ten plytki, emocjonalny, pelen egzaltacji duchowej proces nie leczy, zapobiega po przez samo karę, ale nie leczy duszy, ktora nie wie co sie z nią dzieje.
a wiedza, to spokój
Dokładnie tak jest. Ileż to razy patrzyłem na swoich kolegów, np. po ośrodku pionierskim którzy przeklinali, upijali się, popalali papieroski czy trawę a jak się sprawa rypła i ktoś ich zobaczył czy podkablował to okazywali skruchę, płakali na komitetach a później byli najgorliwszymi osobami w zborze. Trwało to sobie jakiś czas, by później znowu robić to samo, lub coś gorszego. Czasami dzięki zborowi nie wpakowali się w większe bagno. Tyle tylko dobrego, skoro sami nie potrafią zrozumieć, że takie zachowanie do niczego dobrego nie prowadzi.
Generalnie rozumiem ten mechanizm, jednak mierzi mnie wykorzystywanie go do pokazania, że dzięki niemu jakaś religia jest prawdziwa (nagminne u śJ-wy).
No i zgadza się, wiedza to spokój