Skocz do zawartości


Zdjęcie

moja ukochana/mój ukochany jest ŚJ


  • Please log in to reply
1302 replies to this topic

#701 Maryhna

Maryhna

    Elita forum (> 1000)

  • Członkowie
  • PipPipPipPip
  • 1695 Postów
  • Lokalizacja:Toruń

Napisano 2007-02-08, godz. 12:21

Nadzieja. To najgorsze co może być. Niespełniona. (...)

A teraz tylko ból....

Poznałem inną dziewczynę, i nie potrafię jej oddac całego siebie.

Życie jest bezndziejne :(


wiesz Danielu....zabrzmi to patetycnzie ale inaczej opisać tego nie potrafię... kochałam w zyciu dwa razy, ale chiałam napisać ci o tej pierwszej miłości, jak to nazwałeś -także niespełnionej; byłam w trzyletnim związku, z wiadomych tylko mnie i mojemu byłemu partnerowi powodów, rozstaliśmy się po 3 latach, ktoś pomyślałby że to nie długi czas ale jak na pierwszą miłość u nastoletniej dziewczyny, z dojżałym, wiele starszym mężczyzną , były plany, mieszkaliśmy już razem, prowadziliśmy normalne życie, niestety stało się tak a nie inaczej, po rozstaniu jakos tam się widywaliśmy próbując uratować jeszcze ten związek, nie udało się, okazało się że mój były nie chciał już więcej utrzymywac ze mną kontaktu, nie na złośc, jak sam mówił "nie zniósł bym widoku ciebie wiedząc że nie mogę się do Ciebie zbliżyć tak jakbym tego chciał".... przepłacilismy rozstanie długim bo w moim wypadku 2letnim cierpieniem (w jego sytuacji było podobnie), pech sprawił, ze akurat wtedy zostałam całkiem sama na świecie, 2 pogrzeby etc. ... wiesz, wtedy nie wyobrażałąm sobie życia z kimkolwiek innym, jakiekolwiek nowe znajomości traktowałąm z ogromnym dystansem mając poczucie że byłaby to zdrada, nawet po wielu miesiącach od rozstania... brzmi to patetycznie ale jak na te moje późne naście lat, to były spore przezycia....
wiesz, byłąm wściekłą, ze nie mam z nim kontaktu, do dzisiaj chciałabym, żeby wpadł na kawę i żebyśmy serdecznie porozmawiali o tym co u nas, jak żyjemy, co sie zmieniło...szanowałam jego decyzje ale wyłam jak szlaona nie rozumiejąc jej jednocześnie...
po 3 latach założyłam drugi związek.... jest inny, wobec obecnego partnera jestem uczciwa, on wie jak cenię tamten związek i tamtego człowieka, wie, że kocham go tak samo mocno jak i jego kochałam ale wie także, ze jest to już zupełnie inna miłość, nie gorsza, ale inna....
dlatego nie żyj przekonaniem takim jakim ja żyłam przez tak długi czas, za krókie jest życie żeby zakłądac, że będzie źle.... nie wiem czy ten twój obecny związek jest tym kolejnym, faktycznie wyczekiwanym, ale napewno będzie dobrze; teraz już to wiem :) trzymam kciuki...

a co do bólu ... zabrzmi to okrutnie ale ... to zawsze boli i nic tego nie zmieni... (mnie boli czasami do tej pory, to już chyba nie ból co żal że nie odzyskalismy kontaktu...)
nic nie przyśpieszy tego czasu... nawet pełne zrozumienie... poprostu nie zakłądaj, że nie będzie tak jakbyś sobie tego życzył....

pozdrawiam Cię serdecznie i przepraszam za taki elaborat, krócej opisac tego nie potrafie...
Jeśli boga nie ma to dzięki bogu! Jeśli zaś bóg istnieje to broń nas panie boże!

#702 danielqwerty

danielqwerty

    Początkujący (1-50)

  • Członkowie
  • Pip
  • 67 Postów
  • Lokalizacja:Świętokrzyskie

Napisano 2007-02-08, godz. 13:19

Dziekuje Ci serdecznie.

Musiałem sie wygadać, wyżalić, bo cięzko z tym wytrzymać...

Trzeba samemu dojść do pewnych rzeczy, dziękuje że mi w tym zechciałaś pomóc.

Jakoś to będzie...
Strumień ostry jak nóż
spowija nutami policzki
jak wąż - Szatan to gra
na fortepianie życia...
wije sie łzami po twarzy
odwodząc serce od szczęścia
szyderczo - w Twych oczach
w grzech mnie otulił...

#703 Maryhna

Maryhna

    Elita forum (> 1000)

  • Członkowie
  • PipPipPipPip
  • 1695 Postów
  • Lokalizacja:Toruń

Napisano 2007-02-08, godz. 13:26

jeśli masz ochote jeszcze o tym porozmawiac to zapraszam na gg :) 2636495
Jeśli boga nie ma to dzięki bogu! Jeśli zaś bóg istnieje to broń nas panie boże!

#704 M!!!

M!!!

    Początkujący (1-50)

  • Członkowie
  • Pip
  • 38 Postów

Napisano 2007-02-10, godz. 18:52

jak przeczytalam ta historie Danielu to mialam przeswiadczenie ze to ja pisalam...az sie poplakalam okropnie...i zrobilo mi sie zle:(teraz cierpie tak jak Ty nie majac kontaktu z chlopakiem i boje sie ze skrzywdze tego z ktorym zaczelam sie spotykac a ktory cztery lata temu skrzywdzil mnie i plakalam za nim rok a do tej pory nie zapomnialam o tym ze go kocham...pogubilam sie prze tp wszystko w uczuciach...naprawde fatalnie mi z tym:/

#705 Czesiek

Czesiek

    Elita forum (> 1000)

  • Członkowie
  • PipPipPipPip
  • 5701 Postów
  • Lokalizacja:Szczecin

Napisano 2007-02-11, godz. 07:24

jak przeczytalam ta historie Danielu to mialam przeswiadczenie ze to ja pisalam...az sie poplakalam okropnie...i zrobilo mi sie zle:(teraz cierpie tak jak Ty nie majac kontaktu z chlopakiem i boje sie ze skrzywdze tego z ktorym zaczelam sie spotykac a ktory cztery lata temu skrzywdzil mnie i plakalam za nim rok a do tej pory nie zapomnialam o tym ze go kocham...pogubilam sie prze tp wszystko w uczuciach...naprawde fatalnie mi z tym:/


M!!! czytając to przypomniał mi się jeden z przepisów Prawa Mojżeszowego, który mówił, że jeśli ktoś opóścił żonę i poślubił inną, to nie wolno mu z powrotem wrócić do pierwszej żony. Teraz rozumiem dlaczego, bo to wprowadza tylko zament w uczuciach osoby tak potraktowanej.
Wybacz M!!!, że dam ci może okrutną radę, ale lepiej nie wracaj do poprzedniego chłopaka i tego, którego obecnie opuściłaś. Odpocznij sobie z uczuciami od nich, a jak się trochę w twoim sercu uspokoi, to poszukaj sobie partnera na całe życie. A jakby tamci próbowali powrócić bo im się inne związki nie ułożyy, to nie pozwól, aby po raz kolejny zakłócili twoje życie i rozbili ten nowy związek. Zastanów się nad tym, a zrobisz jak będziesz uważała.
Pozdrawiam.
Czesiek

#706 M!!!

M!!!

    Początkujący (1-50)

  • Członkowie
  • Pip
  • 38 Postów

Napisano 2007-02-12, godz. 00:41

Dzieki...ja wlasnie nad tym sie zastanawiam...ale to nawet nie dlatego ze dwa razy do tej samej rzeki sie nie wchodzi a dlatego ze ja i ten czlowiek jestesmy zupelnie inni...Zbyt idealny był mój związek z tym który był świadkiem Jehowy bym teraz wogóle mogła komukolwiek oddać serduszko...są we mnie zbyt silne uczucia do niego...nie mam z nim kontaktu by niby łatwiej się zapominało ale z dnia na dzień jest gorzej mam takie wrażenie i chyba dlatego postanowiłąm poszukać deski ratunku u kogoś kto kiedyś był mi bliski...

#707 Nikita25

Nikita25

    Domownik forum (501-1000)

  • Członkowie
  • PipPipPip
  • 722 Postów

Napisano 2007-02-18, godz. 16:02

Poznałem dziewczynę. Znamy się od paru tygodni (ok. pieciu?). O czym nie rozmawiać, żeby nie zranić tego uczucia, o czym wręcz wypada, czego nie napominać, hmmm sam nie wiem... Narazie rozmawiam o czym serce śpiewa;) Jest cudowna i nie chcę by wiara stanęła między nami. Widzę, że jest tu parę doświadczonych osób, więc liczę na odzew:) Pozdrawiam.

Niepraktykujący zakochani :P katolik - zagubiona owieczka z mocnym postawnowieniem poprawy ;)

Shakal



Przede wszystkim staraj się unikać rozmów na temat religii, zarówno Twojej jak i Twojej ukochanej.
To może być piękne uczucie ale powiem, że nie jest łatwo być w takim związku gdzie obie strony są innych wyznań. Sama przez to przeszłam- najpierw pięknie a potem koszmar.

#708 Czesiek

Czesiek

    Elita forum (> 1000)

  • Członkowie
  • PipPipPipPip
  • 5701 Postów
  • Lokalizacja:Szczecin

Napisano 2007-02-20, godz. 12:30

Przede wszystkim staraj się unikać rozmów na temat religii, zarówno Twojej jak i Twojej ukochanej.
To może być piękne uczucie ale powiem, że nie jest łatwo być w takim związku gdzie obie strony są innych wyznań. Sama przez to przeszłam- najpierw pięknie a potem koszmar.

Nikita25
A możesz to nieco lepiej opisać dla przykładu zakochanym będących w takich związkach.
Czesiek

#709 Nikita25

Nikita25

    Domownik forum (501-1000)

  • Członkowie
  • PipPipPip
  • 722 Postów

Napisano 2007-02-20, godz. 15:52

Nigdy nie sądziłam, że religia może podzielić dwie osoby, w jakiś sposób je poróżnić. Wiem jednak, że jest to możliwe.

Biorąc pod uwagę 2 religie; ŚJ i KK. Związek jest możliwy jeśli nie są fanatykami, potrafią rozmawiać szczerze i otwarcie. Jeśli zacznie się bitwa na cytaty z Pisma Świętego to można przepaść z kretesem- świadkowi nie wytłumaczysz pewnych rzeczy a jeśli nawet to on i tak będzie starał się przekonać do swoich RACJI, bowiem tylko on zna prawdę. Uczucie może nie mieć w takim momencie większego znaczenia- jeśli Organizacja jest na 1 miejscu całej listy to lepiej od razu sobie odpuścić. A jeśli świadek jest tzw funkcyjnym to już wogóle jest ewenement. Moim zdaniem ŚJ powinni pobierać się z kobietami tylko z Organizacji- pomniejsza to ryzyko wyrządzenia krzywdy osobie innego wyznania.
Katolikom na ogół bardzo trudno jest zrozumieć szereg zakazów w naukach ŚJ i często nie widzą w nich sensu. Nie są też gotowi do podjęcia tylu wyrzeczeń w imię miłości, którą to i tak nauka ŚJ ogranicza- jak szereg innych rzeczy.

#710 Nilrem0

Nilrem0

    Forumowicz (51-500)

  • Członkowie
  • PipPip
  • 454 Postów
  • Lokalizacja:KIELCE

Napisano 2007-02-23, godz. 19:26

Z przykrością dołączam się do grona tych którym sie nie udało :(
Jestem z wami juz od około 2 miesiecy, jednak dopiero teraz odwazylem sie napisac. Czemu teraz ? ,nie wiem, gdy umiera nadzieja i ból powoli zaczyna być zwykłą częścią dnia codziennego napisanie czegokolwiek staje się łatwiejsze. Kiedyś opiszę to dokładniej narazie powiem tylko że zanim dowiedziałem się czegokolwiek o ŚJ, nasz kontakt się zerwał, choć nie zdawałem sobie wtedy z tego sprawy. Pare dni później dostałem maila że Ona chce zerwać całkowicie kontakt poniewaz nie chce zrobić niczego co mogłoby wpłynąć na jej wiarę i więź z Bogiem, a jak wynikało z wcześniejszej częśi listu i rozmowy nie ufa sama sobie :blink: W każdym razie najgorszym ciosem było dla mnie to że napisała iż chce abym o niej o niej zapomnia na zawsze, ona zrobi to samo. Wykasowała wszelkie moje dane i nasze rozmowy nr tel. itp i chce żeby na tym liście nasz kontakt sie zakończył. A jęsli będą z tym jakieś problemy nieważne czy z mojej strony czy z jej strony :blink: jest gotowa zmienić nr tel. GG itp. oraz wyjechać do innego miasta !! Na maila tego nawet nie odpowiedziałem [ tak zresztą prosiła] bo nie wiedziałem co napisać. Myślałem że dowiem się czegoś na temat religi ŚJ może jest jakieś wyjście, jednak im więcej czytałem, im więcej histori i opini tym moja nadzieja malała :/ . W związku z tym postanowiłem dowiedzieć się jeszcze więcej ... jednak wciąż ten sam efekt. Teraz mam żal sam do siebie że nawet nie spróbowałem jej przekonać co do błędności nauk Strażnicy. Jednak ciągle ta jedna myśl w głowie : jeśli się nie uda wyjedzie i po raz kolejny z mojego powodu dozna cierpień. A jednej rzeczy jestem pewien, że nie chciałbym żeby w jakikolwiek sposób i kiedykolwiek cierpiała. Nie chciałem po prostu nic mówić zanim nie będe miał odp. i niepodważalnych "materiałów dowodowych" . Niestety niemożliwe jest żeby w ciągu jednej rozmowy zmieniła swój stosunek do Strażnicy. Nie wazne jak długa by ta rozmowa była i nie ważne jak niepodważalnymi dowodami bym dysponował. Póki co wciąż czytam i szukam ...
To w co wierzysz nie jest prawdą, jest tylko tym w co wierzysz a umysł pozwoli Ci tego doświadczyć. Zrobi wszystko aby to na czym się koncentrujesz, o czym ciągle myślisz stało się możliwe do doświadczenia.

#711 Nikita25

Nikita25

    Domownik forum (501-1000)

  • Członkowie
  • PipPipPip
  • 722 Postów

Napisano 2007-02-23, godz. 19:58

Witaj Nilrem0.

Mnie również spotkała podobna sytuacja i wiem, że nie jest to miłe. Nagle znika ktoś na kim nam zależy i nie potrafimy zrozumieć powodu. Potrzeba na to czasu.
Podobnie jak Ty próbowałam szukać odpowiedzi i zgłębiać nauki ŚJ- doszłam jednak do szokujących wniosków po dość krótkim czasie a każda moja próba rozmowy z tym ŚJ kończyła się całkowitym niezrozumieniem i cichymi dniami.
W ten sposób jaka kolwiek polemika stała się niemożliwa- on uznał, że jego religia jest prawdziwa jako jedyna z wielu i na tym temat się zakończył. Zero ustępstw jeśli chodzi o religię.
Życzę Ci powodzenia w zgłębianiu nauk WTS-u i znalezienie odpowiedzi na Twoje pytania.

Pozdrawiam serdecznie.

#712 Nilrem0

Nilrem0

    Forumowicz (51-500)

  • Członkowie
  • PipPip
  • 454 Postów
  • Lokalizacja:KIELCE

Napisano 2007-02-23, godz. 22:43

Wszelkie wypowiedzi na tym forum i nie tylko wystarczająco dowodzą tego że jakiekolwiek rozmowy nie przynoszą prawie żadnych skutków. Prawie ponieważ może jednak istnieje czasami pewna nadzieja, jak napisał w swej książce David A. Reed , że pomimo tego iż nam wydaje się że nie widać żadnych postępów to sam ŚJ kładąc się na poduszce wieczorem rozmyśla nad całą sprawą. Jednak mój problem polega na tym że ja nawet nie zdążyłem spróbować. Nie wiem jaki byłby efekt. Zresztą nie chodzi mi tu nawet o efekt który zmienił by jej stosunek do mnie. Moze po prostu ona sama nie potrafi się pogodzić z niektórymi "rzeczami" tylko nigdy nie spotkała się z jakąkolwiek ich opinią z "drugiej strony", a sumienie nie pozwala jej na samodzielne poszukiwanie innej-fałszywej prawdy. [Wszystko to domysły i chyba moje marzenia]. Z listów osób które odchodzą można wywnioskować że w większości to oni sami po wielu latach doklładnego studiowania Bibli dochodzą do wniosku że WTS czasami po prostu przeczy sam sobie i Bibli. Jednak jezeli ona nic "złego" [zgodnie z jej sumieniem tzn. sum. WTS'u] nie widzi, to w jakim celu miałaby dogłebnie studiować Biblie samodzielnie, skoro Strażnica robi to o wiele lepiej <_< . Proste pytanie do samego siebie : Skoro mogłeś pomóc, dlaczego nawet nie próbowałeś ?? ehh.... Ogólnie moge poweidzieć o tym wszystkim na chwile obecną NIC NIE WIEM :( . I Dalej kłębiące się w mojej głowie domysły, analiza każdej pamiętanej wypowiedzi [ŚJ jestem dopiero od 5 lat, Na co juz jest za późno ? co miałeś na myśli ??] . I naprzeciw wszystkim faktom,dowodom i chęciom rozmowy opis jej bólu zawartego w liście między naszą ostanią rozmową a momentem wysłania tegoż listu. Może teraz gdy zapomina, albo gdy zaponi będzie szczęśliwsza ? Ale czy można żyć pod kontrolą i nadzorem WTS'u szczęśliwie ? [PAmiętam jak między zdaniami wspomniała mi coś o depresji] . Zawsze była [mam nadzieje że wciąż jest] ciągle uśmiechnięta, czasami zdażały się jednak dni kiedy było widać naprawdę smutek w jej oczach, choć starała się go nie pokazywać. Kiedyś pamiętam przyszła nawet na egzamin nic nie mówiąc do nikogo i tak jakby nikogo nie znała. Żadnego spojrzenia.. NIC. Zdarzało się że wybiegała zaraz po zajęciach i gdzieś znikała nie wiadomo w którą stronę idąc [ przeważnie zawsze wracaliśmy razem, bo szliśmy w tym samym kierunku], wyszła nawet przed zakończeniem egzaminu spiesząc się gdzieś... Teraz tak mi się wydaje że spieszyłą się na zebrania w grupie Świadków. [czy to może kolejne moje domysły?].
Taaaak troche sie rozpisałem, ale jeszcze nikomu nie miałem nigdy okazji tego powiedzieć, a to jest chyba odpowiednie miejsce. W każdym razie każdy kto trafi na to forum i ten temat [nie zycze nikomu] będzie chociaż wiedział że nie jest sam... zawsze jakieś pocieszenie :)

Ja również serdecznie pozdrawiam Nikita25
To w co wierzysz nie jest prawdą, jest tylko tym w co wierzysz a umysł pozwoli Ci tego doświadczyć. Zrobi wszystko aby to na czym się koncentrujesz, o czym ciągle myślisz stało się możliwe do doświadczenia.

#713 Asiunia

Asiunia

    Forumowicz (51-500)

  • Członkowie
  • PipPip
  • 223 Postów

Napisano 2007-02-23, godz. 22:54

smutne to co piszesz... bede trzymac kciuki za pomyslne zakonczenie Twoich problemow--ja zawsze w takie wierze(no bo skoro mi sie udalo to czemu nie innym) :)
mam nadzieje ze chociaz troche(tzn licze na to ze calkowicie) znajdziesz tu wsparcie i pocieszenie na forum :)
moze czasami tu roznie bywa, ludzie sie kloca, sprzeczaja...to jednak to miejsce jest warte chociazby tego ze jest :) (zadne lizujstwo z mojej strony ;) ) no i dzieki temu moglismy sie wszyscy poznac... a jak to mowia.. w kupie razniej ;)
pzdr
asia

#714 Kot

Kot

    Forumowicz (51-500)

  • Członkowie
  • PipPip
  • 122 Postów

Napisano 2007-03-11, godz. 20:50

Witajcie wszystkie "nieszczęśliwie" zakochane serca.

Osobiście nie wyobrażam sobie związku na całe życie z ŚJ. To tak jak byś żył cały czas ze świadomością że w chwili próby ukochany ŚJ powie ci że nie może ci pomóc bo organizacja jest ważniejsza - dla mnie to cios w plecy.

Ja osobieście wiem jak bardzo trudne jest życie z byłym ŚJ. Na pewno byłoby nam łatwiej gdybym ja obojętnie podchodziła do kwestii wiary. "Niestety" jestem katoliczką.

Czasami myślę sobie, że mam ochotę to wszystko pieprznąć i przestać się wysilać i walczyć o niego. Nie rozwodząc się za dlugo żeby nie wyzła z tego brazylijska telenowela ;) będę walczyć do końca żeby z końcem tego życia mój mąż nie miał przechlapane. (On sam z tego się śmieje,no ale cóż)

Będę się modlić za wszystkich, którzy są w podobnej sytuacji.

Powodzenia :D

#715 Sebastian Andryszczak

Sebastian Andryszczak

    BYŁEM Świadkiem Jehowy

  • Członkowie
  • PipPipPipPip
  • 6348 Postów
  • Gadu-Gadu:748371
  • Płeć:Male
  • Lokalizacja:Karpacz

Napisano 2007-03-12, godz. 00:30

Wybacz, Kot-ko, ale czy Ty jesteś taką świadkówną z katolickiej antymaterii?
Bo myślenie masz bliźniaczo podobne do świadków Jehowy...
Ty "musisz" uratować "niewiernego" aby uniknął śmierci w Armagedonie? Sorry... ognia w piekle?

Może właśnie w tym jest problem? Może tymi staraniami utrudniasz mu normalne spojrzenie na zycie, wiarę i katolicyzm?

#716 Nilrem0

Nilrem0

    Forumowicz (51-500)

  • Członkowie
  • PipPip
  • 454 Postów
  • Lokalizacja:KIELCE

Napisano 2007-03-12, godz. 15:06

Mam do "was" [ :) ]ciężkie jak dla mnie pytanie.

Jak myślicie, czy powinno się osobie tj. ŚJ powiedzieć o tym jak naprawdę działa WTS, czy pozostawić ją w błogiej nieświadomości.

Pytanie z pozoru banalne, jednak ...
Sytuacja tej "osoby" wygląda mniej mniej więcej tak :
Prawdopodobnie urodziłą się w "prawdzie" [ Mówiła że przyjęła chrzest w wieku 15 - 16 lat]. Rodzice rczej też są ŚJ'y - bowiem utrzymuje z nimi dosyć ścisły kontakt. Chociaż mieszka w innym mieście niż jej rodzice, raz na tydzień [około] odwiedza ich. Aha - i jak mówiła prawie codziennie z nimi rozmawia[ła?] przez telefon. Na studia poszła "przypadkiem", jak mówiła pojechała z kolegą który składał papiery i przy okazji też złożyła. A sama zawsze chciała pracować w sklepie, czy jakoś tak :blink: . Niestety na studiach jej nie poszło i aktualnie [tzn. tak było ostatnio jak pamiętam] pracuje. Mieszka na stancji z koleżankami.
Niestety jest bardzo wrażliwą osobą.

Zakładając nawet najlepsze opcje tzn. że zechce wogule przeczytać tą książke, uwierzy w jej treść.
Dozna z pewnością wielkiego szoku. Będzie wiele cierpiała. Dosyć prawdopodobne że straci kontakt z rodziną, znajomymi i "swoim" otoczeniem. Będzie musiała sama stawić wszystkiemu czoła [ Wiara w Boga, osamotnienie, elementy materialne]. Bez wątpienia nie obejdzie się przed naciskiem [mówiąc delikatnie] ze strony rodziny, starszych itp.

Jeśli nawet sama uwierzy, jest możliwość że jej otoczenie zdoła jej to "wyperswadować". Pozostanie tylko wiele cierpienia, KS'ów i przykrości. I kto wie co jeszcze.

Najprościej chyba jakby wogule nie uwierzyła i od razu wrzuciła wszystko do kosza <_< :( .
Tyle tylko że poczuła by się prześladowana i też kto wie co by zrobiła.

Pytanie czysto teoretyczne bo na chwile obecną nie mam pojęcia nawet gdzie mieszka.

Jak więc myślicie powinno się powiedzieć takiej osobie niektóre "rzeczy", czy pozostawić ją w błogiej nieświadomości ?
To w co wierzysz nie jest prawdą, jest tylko tym w co wierzysz a umysł pozwoli Ci tego doświadczyć. Zrobi wszystko aby to na czym się koncentrujesz, o czym ciągle myślisz stało się możliwe do doświadczenia.

#717 edd

edd

    Elita forum (> 1000)

  • Członkowie
  • PipPipPipPip
  • 2081 Postów
  • Płeć:Male
  • Lokalizacja:localhost

Napisano 2007-03-13, godz. 09:34

Mam do "was" [ :) ]ciężkie jak dla mnie pytanie.

Jak myślicie, czy powinno się osobie tj. ŚJ powiedzieć o tym jak naprawdę działa WTS, czy pozostawić ją w błogiej nieświadomości.

Pytanie z pozoru banalne, jednak ...
(...)

Jak więc myślicie powinno się powiedzieć takiej osobie niektóre "rzeczy", czy pozostawić ją w błogiej nieświadomości ?

Mysle ze sam znasz odpowiedz na to pytanie po tym co napisales

Będzie wiele cierpiała. Dosyć prawdopodobne że straci kontakt z rodziną, znajomymi i "swoim" otoczeniem. Będzie musiała sama stawić wszystkiemu czoła


Fryderyk Nietzsche
"W co motłoch bez dowodów uwierzył, jakże byśmy to mogli dowodami obalić?"

#718 Nilrem0

Nilrem0

    Forumowicz (51-500)

  • Członkowie
  • PipPip
  • 454 Postów
  • Lokalizacja:KIELCE

Napisano 2007-03-15, godz. 20:16

Jest też trochę bardziej optymistyczna wersja tego wszystkiego, ale skoro TemaT jest : Wasze rady to uważam że każdy w podobnej sytuacji powinien się zastanowić nad tym co napisałem. I nad swoimi zamiarami w tej sytuacji do KOŃCA życia. Żeby był pewien że się kiedyś nie rozmyśli.
Czasem lepiej jest zakładać gorsze scenariusze, bo w życiu tak bywa że czasami wychodzi jeszcze gorzej niż to w gorszych przypadkach zakładaliśmy <_<
To w co wierzysz nie jest prawdą, jest tylko tym w co wierzysz a umysł pozwoli Ci tego doświadczyć. Zrobi wszystko aby to na czym się koncentrujesz, o czym ciągle myślisz stało się możliwe do doświadczenia.

#719 Czesiek

Czesiek

    Elita forum (> 1000)

  • Członkowie
  • PipPipPipPip
  • 5701 Postów
  • Lokalizacja:Szczecin

Napisano 2007-03-18, godz. 07:58

Jest też trochę bardziej optymistyczna wersja tego wszystkiego, ale skoro TemaT jest : Wasze rady to uważam że każdy w podobnej sytuacji powinien się zastanowić nad tym co napisałem. I nad swoimi zamiarami w tej sytuacji do KOŃCA życia. Żeby był pewien że się kiedyś nie rozmyśli.
Czasem lepiej jest zakładać gorsze scenariusze, bo w życiu tak bywa że czasami wychodzi jeszcze gorzej niż to w gorszych przypadkach zakładaliśmy <_<


Ale powiało optymizmem.
Jednak masz rację, warto się zastanowić w co właściwie się wchodzi podejmujac takie decyzje odnośnie małżeństw mieszanych.
Czesiek

#720 Nikita25

Nikita25

    Domownik forum (501-1000)

  • Członkowie
  • PipPipPip
  • 722 Postów

Napisano 2007-03-18, godz. 13:48

Racja Cześku.
"Zły dotyk" boli przez całe życie... :)




Użytkownicy przeglądający ten temat: 1

0 użytkowników, 1 gości, 0 anonimowych